31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

⬇ 18+ ⬇

Nastała cisza, w której było słychać tylko nasze niespokojne oddechy. Mężczyzna zastygł w pół ruchu, a jego ciało spięło się, co wyraźnie poczułem na swoim członku. Nie sądziłem, że aż tak zdenerwuje się moją prośbą.

- Obiecałeś, że..

- Tylko dłonie. - przerwałem mu i westchnąłem głośno. Przynajmniej na początek. - Kaveh... Nie wiem, o czym myślisz i dlaczego ciągle uważasz, że będę Tobą obrzydzony. Przecież wiem, że to z Tobą teraz uprawiam seks, a nie jakąś laską. To wszystko jest przyjemne, ale... No nie mów mi, że podoba Ci się takie bezuczuciowe ujeżdżanie!

- Nie wiem, o co Ci chodzi.

Dam sobie głowę uciąć, że odwrócił teraz wzrok albo przekręcił oczami. 

- Mam Ci to powiedzieć jak pisarz do artysty? Proszę bardzo! - odchrząknąłem. - Czuję Twoją obecność, ale Cię nie widzę. Czuję Twój onieśmielający zapach, ale nie mogę Cię dotknąć. Mam wrażenie, że jestem Twoim więźniem... Związany i torturowany w najbrutalniejszy sposób. Tak bardzo Cię pragnę, ale nie mogę nic zrobić. Gdybym mógł... 

Słowa potokiem wypadały z moich ust. Kontynuowałbym to żenujące przedstawienie, gdyby nie blondyn, który przerwał mi, łącząc nasze usta w pocałunku. Powolnym, a zarazem namiętnym. Mój członek pulsował w jego wnętrzu. To była męczarnia! Mam ochotę zaserwować mu bilet do krainy rozkoszy w jedną stronę, ale nie mogę nic zrobić! Blondyn przygryzł na koniec moją dolną wargę i nachylił się do mojego ucha. 

- Rozwiąże Cię, tylko zamknij się już. - wyszeptał speszony.

- Nie byłem wystarczająco romantyczny? - zaśmiałem się. Jego dłonie powędrowały na moje nadgarstki. 

- Nie mogłem już dłużej tego słuchać. - mruknął cicho.

Nie sądzę, że mu się nie podobało. W jego głosie dało się wyczuć pewne zawahanie. Ewidentnie był zawstydzony, ponieważ nigdy nie słyszał czegoś takiego od swoich poprzednich chłopaków. 

Gdy tylko krawat na nadgarstkach poluzował się, skierowałem swoje dłonie na twarz mężczyzny. Jego rozgrzany policzek wtulił się we wnętrze mojej dłoni. Był rozgrzany i zapewne cały czerwony z wysiłku. 

W końcu wolny, zacząłem swoją wędrówkę. Delikatnie, opuszkami palców przejechałem po jego klatce piersiowej. Zatrzymałem się w okolicach jego serca, które biło jak oszalałe. Bez problemu mogłem to wyczuć. Drugą wolną dłonią przejechałem po jego napiętym udzie. Ciało blondyna było lekko wyrzeźbione, elastyczne i delikatne w dotyku.

Podczas gdy jedna dłoń spoczywała na udzie, druga postanowiła badać dalej jego ciało. Kierowałem się poprzez ramię, łokieć aż do nadgarstka. Kiedy dotarłem do dłoni, zmarszczyłem brwi. Trzymał ją zaciśniętą na swoim penisie, jakby bał się, że przez przypadek go dotknę. Wiem, że Kaveh jest facetem, ale ponieważ go nie widzę, kompletnie zapomniałem, że ma to samo, co ja. Podbijał to fakt, że faktycznie nic nie czułem!

- Kaveh.. - westchnąłem bezsilnie. - Powiedz mi szczerze, dlaczego to robisz? 

- Żebyś się nie zniechęcił. - mruknął. - Z resztą... To nie jest odpowiedni czas i pozycja na wyjaśnienia... 

Miał częściowo rację. Byliśmy w trakcie seksu, a ja zadaję mu niewygodne pytania, zamiast skupić się na chwili. Ale nie zgodzę się z tym, że będzie się zasłaniał przez cały ten czas, ponieważ jest facetem... Chciałem dać mu czas, ale on to robi specjalnie! Otoczył się barierą z każdej możliwej strony, nie pozwalając mi na nic!

- Weź tę dłoń i rozwiąż ostatni krawat. Obiecuje, że będę patrzył tylko w Twoje oczy. 

- Ale Alhe.. 

- Mam znowu wygłaszać poemat? Do końca życia będziesz unikał mojego wzroku? 

Kaveh niechętnie zabrał swą dłoń i jeszcze bardziej mozolnie rozwiązał opaskę na moich oczach. Nie otworzyłem ich od razu. Chciałem, by dał mi wskazówkę, znak... Cokolwiek bym wiedział, że jest już gotowy. Uniósł się do góry, co spowodowało, że wysunąłem się z niego. Po chwili chwycił moją twarz i skierował ja ku górze. 

- Możesz otworzyć.

Jego głos drżał. Uchyliłem powieki. Z ciemności wyłoniły się piękne rubinowe tęczówki, w których widziałem niepewność i strach. Odgarnąłem niesforne kosmyki z jego czoła. Teraz nie ma odwrotu. Muszę zrobić wszystko, by poczuł się pewnie.

- Nie bój się.. - wyszeptałem. - Wszystko będzie dobrze. 

- A co jeśli się o Ciebie otrę? 

- Za dużo myślisz o bezsensownych rzeczach, zamiast skupić się na przyjemności i tym, co jest. Zaufaj mi, dobrze?

- Jestem cholernie zestresowany! Jak mam o tym nie myśleć?!

- Ja pierdole.. - mruknąłem zirytowany.  

Chwyciłem go w talii i jednym zwinnym ruchem obróciłem tak, że znalazł się pode mną. Zawisłem nad nim, łapiąc go za nadgarstki i przyszpilając do łóżka. W końcu poczułem, że mam kontrolę. Mogłem swobodnie się poruszać, widziałem jego uroczą, zaczerwienioną twarz... Nareszcie mogłem sprawić, że oszaleje.

- Skup się tylko na mnie i włóż go z powrotem.

Kaveh pokiwał lekko głową. Nakierował mojego penisa do swojego wnętrza i już po chwili mogłem ponowić penetrację. Poruszałem się w nim powoli i rytmicznie. Chciałem, żeby dokładnie poczuł, z czym ma do czynienia. Blondyn z każdym ruchem wydał z siebie cichy jęk, który tylko mnie dodatkowo podniecał. Jego oczy były delikatnie przymknięte, a usta lekko rozchylone. Nachyliłem się do nich. Nie pocałowałem ich, tylko prowokacyjnie ocierałem się z nimi.

- Dokładnie tak, Kaveh. Nie myśl o niczym. Jesteśmy tylko my.

Mężczyzna zarzucił ręce na mój kark. Jego biodra wysunęły się do przodu w poszukiwaniu większego kontaktu. Uśmiechnąłem się zawadiacko na jego poczynania. Był uroczy i idealnie wpasowywał się w mój rytm. Sam nie mogłem dłużej wytrzymać.

- Al... - mruknął, zagryzając dolną wargę. - Szybciej. Błagam...

- Niecierpliwisz się?

- Alhaitham!

Zaśmiałem się i przyśpieszyłem.

Nasze jęki, ciężki oddech i odgłosy lepiących się do siebie ciał wypełniły całe pomieszczenie. Miałem wrażenie, że na całym świecie jesteśmy tylko my. Blondyn wbijał swoje palce w moje plecy, wydając z siebie co chwilę dźwięczny krzyk. Domyślałem się, że uderzałem prosto w jego prostatę. 

Przybliżyłem się do jego ciała tak, byśmy się stykali. Podparłem się na przedramieniu przy jego twarzy, a drugą dłonią zaciskałem jego udo. Byłem już na skraju szaleństwa. Cholera nie wiedziałem, że będę z nim aż tak kompatybilny! Nim doszedłem, wykonałem jeszcze parę mocnych ruchów. Chciałem dosięgnąć jego najgłębszego punktu. Jęknąłem głośno, pozwalając sobie na upust. Kaveh nie był lepszy. Jego krzyk musieli słyszeć moi sąsiedzi. 

Mój oddech był niespokojny. Miałem wrażenie, że serce wyrwie mi się z piersi. Unosiłem się delikatnie na łokciach. Jego twarz była mokra, zmachana, ale pełna zadowolenia. Musiałem wyglądać podobnie. Uśmiechnąłem się, gładząc go delikatnie po policzku.

- Mogę Cię zobaczyć w całości? - zapytałem, nosem szturchając jego podbródek.

- A rób, co chcesz.. - mruknął zrezygnowany, zasłaniając twarz ręką. - Tylko proszę... Nie mów nic. 

Wyprostowałem się, by zobaczyć blondyna w pełnej okazałości. Jego całe ciało było lekko zaczerwienione i spocone, a na brzuchu mieniły się ślady z jego nasienia. Wyglądał tak erotycznie. Nie byłem zniesmaczony tym widokiem. Wręcz przeciwnie.

- I co?.. Czujesz odrazę z tego powodu, że jestem facetem? - mruknął spod ręki. Kazałeś mi się nie odzywać, a teraz oczekujesz odpowiedzi.

- Czuję satysfakcję. - odpowiedziałem, dłonią przejeżdżając wzdłuż jego penisa. Kaveh odsunął rękę i spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem. - Już dawno tego nie czułem.

- S-serio? Więc przyznajesz się, że jesteś bi? - uniósł się na łokciach.

- Tak. - mruknąłem, przybliżając się do niego. - I ten facet ma ochotę na drugą rundę. Dasz radę?

Blondyn zaśmiał się i z nową energią rzucił na moje ramiona, mocno przytulając. Nagle stał się bardzo bezwstydny.

- Jeszcze głupio się pytasz?

⬆ 18+ ⬆


***

Yoo!

Koniec scenki 18+. Kolejna pojawi się za jakiś czas, a teraz będzie trochę akcji xD

I ogólna informacja: moje zdrowie znowu szwankuje :') Jestem młodą osobą, a czuję się jak 60-letnia babcia, która robi tylko kursy od lekarzy do apteki. Dziś jest stabilnie, to pojawił się rozdział, ale obserwujcie proszę tablicę, bo w każdej chwili może pojawić się informacja o przeniesieniu rozdziału ♥

Do napisania!
Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro