34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Prędzej dodzwoniłbym się do prezydenta niż do Ciebie! Dlaczego nie mogłeś odebrać tego pieprzonego telefonu?!

- Byłem zajęty... - mruknąłem, odchodząc parę kroków od stołu.

Nie mogę powiedzieć mu prawdy, ale też nie chcę też kłamać na ten temat w towarzystwie Kaveha. Mógłby to opacznie zrozumieć, a szczerze mówiąc, to nie chcę nieporozumień po pięciu minutach związku.

- Mam dla Ciebie dobre wieści! Za parę dni będziemy organizować wyjątkowe wydarzenie, na którym ty wraz z innymi pisarzami, będziecie mieli okazję pochwalić się swoimi dziełami. Będzie to wielki wieczór premier książek naszego wydawnictwa! Każdy będzie miał swoje stoisko i kącik do rozdawania autografów. Musisz pojawić się wcześniej, by dać też krótki wywiad na temat Twojego dzieła. Prześlę Ci mailem potencjalne pytania, więc lepiej się na nie przygotuj. Tylko tym razem bez większych afer, jasne?

- No rozumiem, ale dlaczego to wszystko odbywa się w ten sposób? Pierwszy raz organizujecie coś takiego.

- Stwierdziliśmy, że lepiej wydać kilka książek naraz i zrobić z tego wielką premierę niż robić kilka pomniejszych wydarzeń.

Wydawnictwo miało w zwyczaju organizować taką "premierę" tydzień po wydaniu książki. Zawsze było to jednodniowe wydarzenie, na którym rezerwowało się salę, organizowało się krótkie spotkanie z autorem, gdzie można było mu zadać kilka pytań, przeprowadzało się wywiad, a na końcu można było zakupić jego dzieło i ustawić się w kolejce po autograf.

Każdy autor miał swoje własne indywidualne wydarzenie, ale najwyraźniej wydawnictwo miało w tym miesiącu tyle zaplanowanych premier, że wolało pójść po kosztach i zorganizować jedną wielką imprezę. Jest to w stylu Cyrusa.

- Kto jeszcze będzie oprócz mnie? - westchnąłem, masując się po karku. Spodziewałem się paru niechcianych przeze mnie osób...

- Prześlę Ci wszystko mailem, dobrze? Informacje, pytania, wytyczne... - mężczyzna zawiesił się na chwilę. - Mam tylko mały dylemat. Tylko w Twojej książce poszliśmy z duchem czasów i dodaliśmy ilustracje przygotowane przez Kaveha. Naturalnie miał wkład w to wydanie. Jednak będzie to zlot dla miłośników książek, którzy będą podekscytowani na spotkanie swoich ulubionych autorów. To wydarzenie, na którym jesteście głównymi gwiazdami. A Kaveh jest... Mniej znany.

- I to miałoby przeszkadzać? - zmarszczyłem brwi.

Odwróciłem głowę w stronę stołu, przy którym siedział Kaveh, dojadając parówki. Nasz wzrok się spotkał. Uśmiechnął się i machając widelcem w powietrzu, ponaglił mnie, bym zakończył rozmowę. Dam sobie głowę uciąć, że krzyczał w myślach "Zaraz Ci wszystko wystygnie!". 

- Nie zrozum mnie źle. Zastanawiam się nad jego udziałem, ponieważ on nie jest pisarzem. Tylko dlatego mam wątpliwości.

Przed chwilą powiedziałeś coś innego stary chuju. Kaveh miał bardzo duży wkład w tę książkę. Nie chodzi tylko o same ilustracje. Pomagał mi i wspierał mnie na każdym kroku. Tylko sukinsyn nie uwzględniłby go na takim wydarzeniu.

- Przekażę mu wszystkie wytyczne i pojawimy się razem. - odpowiedziałem stanowczo. - Inaczej możesz mnie od razu wykreślić z tej szopki.

- Skądś wiedziałem, że tak postawisz sytuację. - westchnął. - Postanowione. Ale proszę, nie zróbcie kolejnej burdy...

Rozłączyłem się.

Czułem, jak krew w moich żyłach buzuje. Zdenerwował mnie tym pytaniem. Jak on mógł w ogóle się nad tym zastanawiać?! To było od początku oczywiste, że pracujemy nad tą książką razem i razem będziemy ją promować. Z tego powodu nasza dwójka była zaproszona na tę zjebaną galę pseudo artystów. Co zmieniło się przez ten krótki czas, że pojawił się wątpliwości?

- Alhaitham! - poczułem delikatne szarpnięcie za ramię. - Wołam Cię już od minuty... Coś się stało?

- Zamyśliłem się na chwilę. - rzuciłem ostatnie spojrzenie na zablokowany ekran telefonu i przeniosłem je na blondyna. - Dzwonił Cyrus. Będziemy na premierze książki.

- Będziemy? Ja też? - jego oczy się zaświeciły. On też wątpił? Ludzie! Co z Wami jest nie tak?!

- Bez Ciebie, nic by z tego nie wyszło.

- Tak się cieszę!

Blondyn rzucił mi się na szyję. Przez chwilę myślałem, że stracę równowagę, ale zdołałem utrzymać się na własnych nogach. Nie spodziewałem się takiego ataku. Delikatnie objąłem go w talii i zanurzyłem nos w jego miękkich włosach, które pachniały moim szamponem.

Jak mógłbym nie pozwolić tak utalentowanej i bezbronnej istocie na pokazanie się światu? Chciałbym, żeby poczuł się doceniany, a jego arcydzieła były rozpowszechnione na wszystkie kontynenty. Ludzie muszą dowiedzieć się o jego istnieniu.

***

Przez cały poranek Kaveh był podekscytowany na myśl, że będzie uczestniczył ze mną w wydarzeniu promowania mojej książki. Zaraz po śniadaniu, ogarnął się i zabierając ze sobą Vulpy, wrócił do swojego domu w celu "ogarnięcia paru rzeczy". Nie do końca rozumiałem, co tu jest do ogarniania. Wydarzenie miał odbyć się dopiero za parę dni. To jest szmat czasu. 

Miałem wrażenie, że informacja o uczestniczeniu w premierze bardziej go uradowała niż fakt, że zaczęliśmy ze sobą chodzić! Nie powinienem być w tej sytuacji na pierwszym miejscu?!

- Zaraz dziurę wykręcisz w tym kubku. Odłóż tę łyżkę.

- Jestem zirytowany. - mruknąłem, spełniając prośbę mężczyzny.

Zaraz po wyjściu blondyna dostałem drugi telefon. Był to Nari, który nalegał, by się spotkać w tej samej kawiarni, co ostatnio. Spodziewałem się, jaki będzie temat tej rozmowy. Musiałem być ekstra ostrożny, by znowu się z nim nie pokłócić. Cyno w końcu by mnie zabił.

- Myślałeś, że Kaveh po zostaniu Twoim chłopakiem będzie spędzał z Tobą pół dnia na niewinnym flircie, a drugie pół w łóżku? - zaśmiał się. - To nie ta liga.

- Ja rozumiem wiele rzeczy. Ale dziewczyny, z którymi byłem, potrafiły się kleić przez pierwszy miesiąc. Nie chciały odstępować mnie na krok i spędzać ze mną jak najwięcej czasu. Zawsze był taki pierwszy miesiąc miodowy, a tu...

- A tu masz faceta. - przekręcił oczami, biorąc łyka herbatki jaśminowej. - Nie porównuj go z tymi pustymi laskami. Nawet nie waż się o nich wspominać. Od razu pomyśli, że starasz się znaleźć w nim inne cechy.

- Za kogo ty mnie masz? Przecież to oczywiste, że nie zamierzam mu nic wypominać! Po prostu to jest dosyć wyjątkowa sytuacja... Nie powinien być rozentuzjazmowany?

- Nie każdy taki jest Alhaitham...

- Coś mnie ominęło? - obok mnie dosiadł się Cyno, który skończył domawiać słodkości przy ladzie.

Nawet nie wiem, jaki był cel tego spotkania. Początkowo miał się ze mną spotkać tylko Nari, ale gdy Cyno tylko o tym usłyszał, zaczął strzelać fochy, że znowu spotykamy się za jego plecami. Ostatecznie wylądowaliśmy tu we trójkę, a ja zacząłem się żalić na swoją sytuację.

- Po co w ogóle chciałeś... - spojrzałem na białowłosego i się poprawiłem - ...chcieliście się spotkać?

- Mam do Ciebie bardzo ważną sprawę i niestety nie była to rozmowa na telefon.

Wzrok Tighnariego momentalnie spoważniał. O co może chodzić?


***

Yoo~

Zaczęło robić się ciepło... Zaczęły wychodzić owady... Nie lubię owadów.

Ot taka historia :')

Skończyłam też pisać swój projekt licencjacki i w tym tygodniu dowiem się, czy jest zatwierdzony, czy nanosimy poprawki (ale i tak już mam większy spokój, więc będę mogła skupić się na innych rzeczach ♥)

Do napisania,
Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro