43

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie czekając ani chwili dłużej otworzyłem wiadomość od nieznajomego numeru. W jednym momencie doznałem szoku, jak i chęci zniszczenia osoby, która odważyła się na takie posunięcie. Był to chwyt poniżej pasa. Na ekranie telefonu wyświetliło się zdjęcie przedstawiające mnie oraz Kaveha w toalecie podczas Premiery. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie moment, w jakim zostało wykonane. Całowaliśmy się. Czułem jak zalewa mnie biała gorączka, a serce przyśpiesza. Pod zdjęciem dosłana została treść:

,,Jeśli zależy Ci na Twojej i jego karierze wycofaj swoje zarzuty, i przyznaj się publicznie do błędu"

Nie miałem wątpliwości, że wiadomość została wysłana przez Raziego lub kogoś z jego najbliższego otoczenia. Było to bardzo słabe posunięcie, ale na tyle dobrze, by dodatkowo mnie zdenerwować.

Musiałem zachować spokój. Najlepszym wyjściem byłoby przesłanie całej treści do mojego adwokata. Tylko że sprawa zaczyna wymykać się spod kontroli. Tu już nie chodzi tylko o moją karierę, ale także o przyszłą karierą blondyna. Kaveh dopiero co dostał propozycję współpracy z Galerią Sztuki. Gdyby teraz wybuchł skandal i pojawiły się plotki na jego temat, wszystkie potencjalne ścieżki rozwoju zostaną zablokowane, a nadchodząca współpraca zerwana. Nie mogę mu tego zrobić. On nie zrobił nic złego. Kaveh mnie tylko pocieszał, gdy cała intryga wyszła na jaw. Dlaczego akurat na nim ma to wszystko się odbić?

- Długo jeszcze? - poczułem, jak mokre ręce obejmują mnie w talii, a ciężar ciała opiera się na moim ramieniu.

Automatycznie schowałem telefon do kieszeni, obracając się bokiem do blondyna. Uśmiechał się szeroko, a roztrzepane, mokre pasma włosów opadały swobodnie na jego czoło. 

Nie.. Nie mogę teraz mu o tym powiedzieć. Nie w momencie, gdy wszystko pomiędzy nami zaczęło się układać. Jest taki radosny, wszyscy bawią się, nie martwiąc się o jutro. Nie mogę tego zepsuć.

- Jeszcze chwilka i zaraz do Was dołączę. - odpowiedziałem na jego uśmiech tym samym. - Mógłbyś ogarnąć tamtą dwójkę? Jeszcze chwila i się pozabijają.

- Jasne! - zaśmiał się. - Czekam na Ciebie w basenie!

***

Miałem wrażenie, że cały dzień upłynął mi na nic nierobieniu. Nie byłem przyzwyczajony do odpoczynku. W kółko tylko jedliśmy, piliśmy, pływaliśmy albo graliśmy w gry. Mimo to wszyscy odczuwaliśmy zmęczenie tym długim dniem. 

Wyczerpany Cyno leżał na tarasie i chrapał w najlepsze. Nie było nawet godziny dwudziestej pierwszej, ale jak uważał, potrzebował drzemki regeneracyjnej na nocne wojaże. Zostawiliśmy go w spokoju. Spalony słońcem Kaveh poszedł do łazienki i jak zapowiedział, będzie tam siedział dłuższą chwilę. Nie zagłębialiśmy się w temat. Poprosił mnie, tylko żebym posmarował go mleczkiem, gdy już się umyje. Wkurzony Nari ogarniał bałagan, jaki pozostawił po sobie Cyno. Co chwila słyszałem tylko ciche przekleństwa pod nosem. Ja natomiast siedziałem nad basenem, mocząc swoje nogi do kolan. Myślałem o tym SMS-ie, który nie dawał mi spokoju. Nie wiedziałem, co mam zrobić.

- Już nigdy więcej go ze sobą nie zabiorę. Czuję się jak matka sprzątająca po swoim nastoletnim synu w okresie buntu. - Nari usiadł obok mnie, podając mi zimną puszkę z piwem. - W tym tempie kipnę jeszcze w tym roku.

- I tak dobrze wiem, że zaprosiłbyś go drugi raz niezależnie od tego, ile szkód by narobił. - zaśmiałem się. - Ale na Twoim miejscu zastanowiłbym się, czy jest sens umierać przed Cyno. Jestem pewny, że napisałby bardzo oryginalną przemowę pożegnalną na Twoją cześć.

- Ugh... Masz rację. - wzdrygnął się, otwierając piwo.

Siedzieliśmy dłuższą chwilę w ciszy, obserwując zachód słońca i ciesząc się zimnym trunkiem. Delikatna bryza morska otulała moją twarz, rozwiewając włosy na boki. Przyjemy wietrzyk ochładzał zgrzane przez słońce ciało, pozwalając na chwilę ukojenia. 

- Musisz mi doradzić Nari. - zacząłem. Ciemnowłosy od razu posłał mi pytające, dociekliwe spojrzenie.

- Coś się dzieje z Kavehem?

- Nie. Chociaż jest powiązany z całą sprawą. - wyciągnąłem telefon i pokazałem mu wiadomość, którą dostałem tego dnia. - Nie mam pojęcia, co mam robić. Dostałem to dziś po południu i jestem rozdarty pomiędzy zgodzić się na warunki, a podtrzymywać swoje zdanie.

Oczy Tighnariego na widok zdjęcia i treści SMS-a zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki. Mężczyzna przeniósł na mnie swój zaniepokojony wzrok, oddając mi telefon.

- Nad czym ty się tu zastanawiasz? Ktoś ewidentnie Cię szantażuje i miesza w to Twojego chłopaka, ponieważ wie, że to jest warunek, którego nie będziesz w stanie olać. Od razu powinieneś przesłać to do prawnika, powiedzieć Kavehowi.

- Są powody, dla których nie chce, by on o tym wiedział. 

- Jakie powody?! Człowieku, tu chodzi o Waszą dwójkę! Prędzej, czy później on też się o tym dowie. Kto wie, może dostanie nawet to samo zdjęcie z innym szantażem? Jakbyś się wtedy czuł, gdyby zataił to przed Tobą, tylko dla Twojego dobra? Sam musiałby się z tym borykać, a ostatecznie zrezygnowałby ze swoich marzeń, ponieważ obaj dobrze wiemy, że postawiłby Cię ponad wszystko.

- Nie chcę tego przed nim ukrywać! Tylko po prostu...

- No co? Po prostu co?

- Nie możemy ujawnić swojej orientacji! Tu chodzi o naszą reputację. Kaveh jest impulsywny i od razu stwierdzi, że to jego wina, że zrobili nam zdjęcie w miejscu publicznym!

- Jakie zdjęcie?

Na dźwięk tego głosu po plecach przeszły mi zimne dreszcze. Odwróciłem się. Centralnie metr ode mnie stał Kaveh z ręcznikiem przewieszonym przez szyje. Jego krwisty wzrok mówił mi, że jest wściekły. Blondyn założył ręce na piersi i nerwowo zaczął tupać nogą, czekając na wyjaśnienia.

- To... Może ja Was zostawię? - Nari podniósł się i poklepał mnie po ramieniu. - Obgadajcie to razem.

Ciemnowłosy zniknął za drzwiami balkonowymi. Ten to potrafi wymknąć się z ciężkich sytuacji. Ehh, nie chcę tego przyznawać, ale ma rację. Nie uciekniemy od tego. Sprawa dotyczy już naszej dwójki i razem powinniśmy ustalić, co robimy dalej. 

Wstałem i zrównałem się wzrostem z blondynem. Czekała mnie ciężka rozmowa.

- Co powinniśmy obgadać? Treść Twojego SMS-a czy może nasze intymne zdjęcie? - zapytał, unosząc brew.

- Ile słyszałeś? - odruchowo podrapałem się po karku.

- Chyba wszystko. - odwrócił wzrok. - Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

- Kaveh, to nie tak, że nie chciałem Ci o tym powiedzieć. Nie wiedziałem jak. Zależy mi na Twojej reputacji i..

- Reputacji? Mojej reputacji? - przerwał mi. - Alhaitham, mi nie zależy na czymś, czego nie mam. Chciałbym, tylko żeby coś, co dotyczy MNIE, było omawiane ZE MNĄ.

Blondyn obrócił się na pięcie i zdenerwowanym krokiem wrócił do mieszkania. Chyba... Chyba się nie zrozumieliśmy? Mam wrażenie, że nastało jakieś dzikie nieporozumienie i moje intencje w ogóle nie zostały zrozumiane. 

- Kaveh czekaj! - krzyknąłem, ruszając za nim.



***

Yoo~

Wesoła nowina: Obroniłam się! ♥ Dziękuję WSZYSTKIM za słowa wsparcia!

Przepraszam też czytelników Babylonu, że nie pojawił się rozdział - będzie w następnym tygodniu :) Miałam masakryczne urwanie głowy.

Do napisania,
Sashy ;3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro