8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***


Zajęliśmy miejsca po dwóch końcach kanapy, patrząc na chodzącą w kółko wyrocznię zwaną Tighnarim. Nie wiem, dlaczego mężczyzna był taki zdenerwowany. To nie tak, że chciałem, by przyłapali nas w takiej sytuacji. Sami wtargnęli nieproszeni do mojego mieszkania. Mogą winić tylko siebie.

Spojrzałem kątem oka na Kaveha. Siedział niemal na baczność ze wzrokiem wbitym w podłogę. Jego twarz była blada, a po jego czole spływały strużki potu. Nie dziwię się, że jest zestresowany. Dwóch obcych mu mężczyzn naskoczyło na niego, chcąc bawić się w Sąd Najwyższy. Sam czułbym się niekomfortowo.

- Alhaitham, wytłumacz mi, co to kurwa miało być? - wyrocznia zatrzymała się przede mną, wbijając we mnie swój zaciekły wzrok. 

- Moje oczy... Wypaliło mi wzrok... 

- Zamknij się, Cyno. - ciemnowłosy warknął w stronę mężczyzny, który z podkulonymi nogami, siedział na rozkładanym fotelu. - Al, wytłumacz to. Czego byliśmy świadkami?

- Niczego. - wzruszyłem ramionami. - Nie mam czego tłumaczyć. To było tylko dla researchu.

Tighnari nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. W mojej głowie te słowa również brzmiały inaczej. Miały jakąś większą moc. A teraz sam uważam, że to, co mówię, jest skrajnie niepoważne.

- Dla researchu?... Dla jakiego kurwa reserchu? Nie gadaj, że wykorzystujesz teraz biednych chłopców dla zdobycia doświadczenia do Twojej książki!

- Nikogo nie wykorz...

Ty! - przeniósł swój wzrok na blondyna. - Ty... Ty, jak ty miałeś...?

- Kaveh... - odpowiedział drżącym głosem.

- Kaveh. Powiedz, co to było? Ten dupek zmusił Cię do tego, prawda? - Tighnari złapał blondyna za ramiona. - Już nic Ci nie grozi... Powiedz, co on Ci zrobił? Zastraszył Cię? Już ja mu skopię tę tłustą dupę i wyrwę wszystkie...

- Nie! - Kaveh uniósł dłonie, kręcąc przy tym głową. - Znaczy się... On nic mi nie zrobił! Ja tylko pomagam mu w... reserchu? 

- Jesteście obaj pierdolnięci. - Tighnari westchnął bezsilnie, łapiąc się za głowę.

Spojrzał na Cyno, szukając w nim pomocy, ale widząc jego stan, machnął tylko ręką. Białowłosy dalej siedział skulony, obserwując całą sytuację. Tighnari wziął kilka głębszych wdechów, by się uspokoić. Jestem pewny, że odliczał w myślach do dziesięciu. 

- Jeśli to wszystko, mogę wrócić do pisania? - zapytałem, zakładając ręce na piersi.

Dzięki pomocy Kaveha mam wrażenie, że do godziny będę w stanie skończyć ten rozdział bez większych postojów. Chce go napisać jak najszybciej, póki na gorąco pamiętam wszystkie moje emocje i odczucia. Szkoda by było, aby starania blondyna poszły na marne tylko dlatego, że ta dwójka przygłupów przyłapała nas na całowaniu. 

Może to brzmieć absurdalnie, ale to wszystko było dla pracy. Ani Kaveh, ani ja nie nie myślimy o sobie, jak o romantycznym obiekcie. Nie widzę w tym większego problemu. 

- Chodź ze mną. - Tighnari złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę pracowni. - Cyno! Pilnuj tego drugiego! - krzyknął, zanim zdążył zamknąć za nami drzwi. 

Oparłem się o regał i z założonymi rękami czekałem na ciąg dalszy matczynego wykładu. Widziałem, że już trochę się uspokoił. Jego wzrok złagodniał i nie wyglądał już, jakby chciał mnie zabić. Oparł się o biurko, zbierając swoje myśli.

- Tighnari, już powiedziałem... 

- Cicho. - przerwał mi. - Powiedz mi, kto normalny migdali się dla zdobycia wiedzy? Co to miało być? Czy ty jesteś poważny? Kto to w ogóle jest?

- Kaveh jest ilustratorem do mojej książki. - westchnąłem. - Może wyjaśnię wszystko od początku?

- Tak będzie najlepiej.

- Cyrus mi go przedstawił. Chłopak ma naprawdę duży talent i chociaż ciężko mi jest współpracować, to postanowiłem dać mu szansę. Tego dnia, gdy byliśmy w klubie, spotkałem go na zewnątrz, gdy kłócił się z jakimś gościem. Był to jego chłopak. Uderzył go i zerwali. Nie chciałem ich podsłuchiwać, ale byli tak głośno, że...

- Czekaj, czekaj... - zastopował mnie. - Chcesz powiedzieć, że Kaveh jest gejem, który zgodził się Ci pomóc w materiałach do Twojej powieści?

- Mniej więcej?

- Alhaithaaaam. - jęknął przeciągle. - Dla Ciebie może to być nic innego jak niewinne igraszki. Ale dla niego w pewnym momencie może to być coś więcej. Bierz pod uwagę to, że on też ma uczucia. Nie wykorzystuj go tylko dlatego, że jest gejem, który pomoże przebrnąć Ci przez proces twórczy. Nie jesteś przecież takim skurwysynem...

- Nie zamierzam go wykorzystywać. Naprawdę nie ja zainicjowałem ten pocałunek. - mruknąłem. - Nie zamierzałem nic robić. Ale, gdy sam to zaczął, chciałem więcej. Nie wiem, co mnie napadło, ale chciałem poznać każdy szczegół jego ciała, poznać jego reakcję..

- Nadal twierdzisz, że Twoja orientacja seksualna się nie zmieniła? - zapytał, unosząc brew.

Nie odpowiedziałem mu. Poczułem w sobie pewien konflikt. Nie wyobrażam sobie bycia z mężczyzną. Nie wiem, na jakich zasadach miałbym funkcjonować. Na samą myśl o głębszej intymności przechodziły mnie ciarki. Ale fakty są takie, że całowałem się z Kavehem i gdyby to mi się nie podobało, to dawno bym go odepchnął od siebie... Może nie widzę go jako mężczyzny?

- Prowadzisz wewnętrzny monolog? - Tighnari zaśmiał się głośno. - Nie będę Cię męczyć, ale pomyśl o tym na spokojnie, dobrze?

- Dzięki Nari.

- Nie ważne. - machnął ręką, pokazując na mojego laptopa. - Ile Ci jeszcze zostało? 

- Daj mi godzinkę. Wyrobię się.

- Poczekamy na Ciebie w salonie. Jak skończysz, chodźmy coś zjeść na miasto. Wraz z Twoim "ilustratorem".


***


Gdy usiedliśmy w restauracji, poczułem, że atmosfera pomiędzy naszą czwórką znacznie się rozluźniła. Tighnari musiał przejąć inicjatywę rozmowy, podczas gdy ja dokańczałem swoje dzieło. Mężczyźni rozmawiali ze sobą, jakby znali się od lat. Gdyby ktoś ich teraz zobaczył, w życiu by nie uwierzył, że dziś dopiero co się poznali.

- Też wydaje Ci się to podejrzane? - Cyno przechylił się w moją stronę, nie spuszczając wzroku z Tighnariego i Kaveha, którzy siedzieli naprzeciw nas.

- Że się dogadują? Ani trochę. Obaj mają sobie coś z sadysty.

- Sadysty powiadasz? Nie wiedziałem, że obaj są ogrodnikami. - uśmiechnął się. - Rozumiesz?

- Nawet mi nie tłumacz. - przekręciłem oczami.

Tighnari nie był duszą towarzystwa, ale zawsze potrafił się dogadać i był popularny w swoich kręgach. Nic dziwnego, że odnalazł wspólny język z blondynem. Jeśli chodzi o Kaveha... Nic o nim tak naprawdę nie wiem, a jedyne mocne wrażenie, jakie na mnie pozostawiał to to, że jest artystą gburem.

Oparłem się na ręce, obserwując, jak mężczyźni śmieją się wniebogłosy. Pierwsze wrażenie jest ważne, ale może być mylne, prawda?


***

Yoo~

Zostawiam Was z rozdziałem. Już nieco spokojniejszym :D Trzeba powoli wprowadzić Kaveha w grono... Będzie przy tym roboty.

Spokojnej końcówki weekendu ♥

Do napisania,
Sashy ;3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro