R3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

》Cassandra《
[21.03.1988]

Rano zadzwonił do mnie tatuś... powiedział, że dziś zaczyna się jego co roczny tygodniowy festyn. Prosił, żebym przyjechała z Michaelem i nie łamała rodzinnej tradycji... Posłuchałam

Gdy dotarliśmy, jeszcze zanim wysiedliśmy z auta, mina Michaela jasno mówiła, że wolałby raczej czytać książkę

- Nie chce tu być - szepnął

- Przymknij się... wczoraj jakoś rżnąłeś mnie równo...

- Byliśmy sami

- Jeszcze słowo sprzeciwu, to powiem tatusiowi. Przez najbliższy tydzień masz zakaz zwracania się do mnie inaczej niż Pani lub Panienko... ewentualnie możesz mnie nazywać Królową lub księżniczką... a jak wrócimy to ja cię zwiążę i użyję jak mi się zachce... Jasne?

- Tak Panienko

- No. I to rozumiem...

- Jest jakiś sposób, żebym ukrył twarz nim tam wejdziemy?

- Masz szczęście... - podałam mu czarną lateksową kominiarkę i obcisłe szorty z tego samego materiału - idziesz tylko w tym... może i cię lepiej traktuję, ale nadal jesteś moją zabawką, pamiętaj... na tej imprezie twój status ma być jasno widoczny...

Posłusznie się przebrał nim wysiedliśmy i dał mi dokończyć swój strój. Zapięłam mu na nadgarstkach i kostkach bransolety kajdan, a na szyi obrożę. Od każdej bransolety odchodził długi łańcuch dopięty do obroży. Klucze miałam ja na naszyjniku

- Mogę ci jeszcze bardziej umilić ten festyn i nosić cię na plecach, Panienko? - zapytał

- Podejrzałeś co mam dla nas jeszcze?

- Nie. Chcę jak najlepiej się spełniać w roli twojej własności, Panienko

Uwolniłam mu ręce i pomogłam ubrać seks-plecak po czym znów zakułam mu ręce

- W plecaku są pieniądze od tatusia na atrakcje festynu i kilka rzeczy... O tym ci pozwolę zadecydować... wolisz to czy to? - pokazałam mu do wyboru albo knebel z metalową rurką podobną jak do sterowania koniem albo same lejce do dopięcia tylko do kominiarki

- Wolę to, Panienko - wskazał same lejce

- Ok... - dopięłam je do kominiarki - wysiadaj i czekaj na dalsze rozkazy.

- Tak Panienko.

Gdy usadowiłam się w części plecaka nazywanej siodłem i wzięłam lejce w dłonie trzasnęłam nimi jak przy normalnej jeździe na prawdziwym koniu

- Do bramek, kochanie...

Gdy tam podszedł rzuciłam tylko do bramkarzowi

- Na co się patrzysz? Wpuść mnie, albo tatuś cię wyleje

- Tak Panienko.

Gdy weszliśmy do środka, pierwszym miejscem, w jakie nakazałam Michaelowi mnie zanieść, był punkt ze ztiuningowanym mechanicznym bykiem.

Nie chodziło w nim o utrzymanie się na nim, ale o samą przyjemność, bo siadało na wybranym gumowym kutasie.

Zeskoczyłam na ziemię i tak tak moi bracia przywiązywali swoje laleczki, ja przywiązałam Michaela do specjalnego słupka, z tą różnicą, że oni używali smyczy, a ja lejców.

Zapłaciłam za 15minut jazdy i wybrałam jedną z największych zabawek w realnych rozmiarach (ale specjalnie mniejszą od 'zabawki' Michaela) z dodatkową opcją spuszczenia, ale zamiast spermy, wzięłam BARDZO ciepłą wodę

Gdy punktowy zamontował zabawkę i podłączył system dodatku, wsiadłam na byka. Punktowy zapiął mi nogi i pas w uprzęży, żebym nie spadła i uruchomił maszynę

Uczucie było cudowne, ale gdy zeszłam i odpięłam Michaela ten wydawał się smutny...

- Dwie sprawy. Raz, lepiej bzykasz. Dwa, masz większego. - ponownie usiadłam w siodle plecaka i ruszyliśmy dalej, tym razem na kilka drinków

- Ja nie piję - stwierdził Michael

- Wypij to w tej chwili, albo ci przedłużę karę

Posłuchał... musiałam go zmusić do wypicia tego, bo w jego drinku był ekstra dodatek. Narkotyk produkcji ludzi tatusia. Człowiek po nim przestaję, praktycznie mieć jakiekolwiek granice... hamuje go tylko rozsądek

Trzecim punktem na naszej trasie były No Name Room'y - pokoje typu Glory Hole z wyłapanymi z ulicy nastolatkami, które można było tam przelecieć nim ojciec je sprzeda. Znów zostawiłam Michaela przy słupku i poszłam się zabawić... nie robiła mi różnicy płeć...

》Michael《

Gdy Cassandra poszła, zostałem przy słupku z dwiema pięknymi czarnymi dziewczynami w metalowych body zamkniętych na kłódkę na szyi. One też były tu przykute

- Czyje jesteście? - zapytałem

- Pana Aleksandra. - odparły równo

- A ty? - zapytała jedna z nich

- Panienki Cassandry - odparłem - długo jesteście jego?

- A który dziś?

- 21.

- A pełna data?

- 21.03.1988

- Już? - zdziwiły się

- To ile was trzymają?

- Prawie trzy lata... - odparła jedną z nich - a ciebie? Pewnie krócej... Nie masz jeszcze znaku

- Tydzień... O jakim znaku mówisz?

Pokazały my tatuaż, który obie miały ne lewej ręce. Imię. Tatiana i Miranda

- To wasze imiona?

- Można tak powiedzieć. Oni nam je dali.

- Jak macie naprawdę na imię?

- Ja byłam Joan, a Miranda to Alice

- Czemu zmienili wasze imiona?

- Żeby nas pozbawić poprzednich żyć... upozorowali śmierć dawnych nas, wyrobili nam nowe dokumenty na inne nazwiska, stworzyli nam całą nową historię życia... z tobą też tak zrobią

- To świat im się odwdzięczy.

- Kim jesteś? Jak pracujesz albo pracowałeś? Jak masz na imię?

- Jestem Michael. Jestem... w skrócie artystą scenicznym. Muzyk, tancerz, choreograf, wokalista...

- To ty jesteś Jackson?

- Niestety tak... To moja sława mnie tu sprowadziła...

- W normalnych warunkach poprosiłabym cię o autograf i zdjęcie...

- Postaram się coś załatwić... Musi wam starczyć tyle... - pocałowałem najpierw dłoń Mirandy, a potem Tatiany - Coś wymyślę...

Cassandra wróciła, więc zabrałem ją w kolejne miejsce, jakie mi wyznaczyła

》Cassandra《

W głównym namiocie czekał już tatuś i większość moich braci ja i Aleksander dotarliśmy jako ostatni

- Co to za miejsce? - zapytał Michael

- Zamknij się. Zobaczysz...

》Michael《

Spojrzałem na Tatianę i Mirandę. O ile wcześniej wyglądały na wystraszone, to teraz obie były przerażone, podobnie jak inne dziewczyny, przyprowadzone przez pozostałych braci Cassandry...

- Losujemy, czy bierzemy nowych? - zapytał ojciec Cassandry

- Na tyle nowy, żeby być tu pierwszy raz, jest tylko mój, a go nie oddam na arenę - odparła Cassandra - urządzę mu taką zabawę jak wrócimy...

Stanęło na tym, że ojciec Cassandry wziął dwie swoje najnowsze dziewczynki i Mirandę

- Proszę, nie... - zaczęła płakać, gdy ludzie ojca Cassandry ciągnęli ją na arenę...

Cassandra, jej ojciec i bracia i ich 'zabawki' w tym ja, zostaliśmy zabrani na widownię areny...

Dziewczyny, będące 'zabawkami' braci i ojca Cassandry zmusili do ssania im...

Cassandra spojrzała na mnie z uśmiechem

》Cassandra《

- Nie bój się tak. Teraz ci nie każę jej lizać... Teraz będziesz moim fotelem... siadaj - wskazałam fotel

Posłuchał... wywołałam u niego erekcję i złączyłam nas w jedno tak, żebyśmy oboje widzieli show...

》Michael《

Ich 'show' mnie przerażało... ludzie prowadzący 'show' wprowadzili dziewczyny na arenę i je przygotowali...

- Zabijcie mnie lepiej! - wrzeszczała Miranda, gdy obwiązywali ją liną i podwieszali na specjalnej konstrukcji - Zabijcie mnie, błagam! - płakała

- Czemu ona płacze? Co jej zrobią? - szepnąłem do Cassandry

- Zobaczysz...

- I po co uprawiacie seks oglądając to?

- Zamknij się, albo cię zaknebluję... - docisnęła moją twarz do swojej szyi - całuj swoją panią...

Spełniłem jej rozkaz nadal obserwując 'show'

Siedzieliśmy na tyle blisko areny, że widziałem łzy płynące po policzkach Mirandy i innych dziewczyn na arenie

Nie chciałem się narażać Cassandrze, więc postanowiłem dać jej trochę więcej przyjemności, żeby ją trochę udobruchać...

Położyłem dłoń na jej kolanie, żeby sprawdzić, czy pozwoli mi się dotknąć inaczej niż sama inicjuje. Zignorowała moją rękę, więc powoli sunąłem dłonią po jej ciele w kierunku piersi... ignorowała to do momentu, aż dotknąłem jej piersi. Złapała za łańcuchy od kajdan i odciągnęła moje ręce od siebie

- Pomacasz sobie w domu... ale tak jak ja powiem... a teraz zajmij się moimi biodrami, bo nie chce mi się już nimi ruszać... - położyła moje dłonie na swoich biodrach

Posłuchałem jej...

Gdy przygotowali Mirandę i pozostałe dziewczyny, najpierw przez godzinę Cassandra i jej bracia i ich ojciec wybierali czym nająć być one podniecane a potem bzykane

Później przyszła kolej na przemoc. Wybierali czym mają być bite i w co

Na koniec decydowali jaką temperaturę będzie mieć termiczna zabawka

I bracia i ojciec Cassandry podnosili temperaturę, do tego stopnia, że te biedne dziewczyny błagały, żeby je zabić... ostatnia miała wybrać temperaturę Cassandra

- Zrób jak najniższą możesz. - szepnąłem

- Czemu?

- Bo jeśli ją podniesiesz, to je zabijesz.

Posłuchała. Momentalnie usłyszałem oddech ulgi tych dziewczyn

Po 'show', gdy dziewczyny miały wrócić do swoich właścicieli, Miranda nie była w stanie iść. Bracia Cassandry i jej ojciec poszli ze swoimi 'zabawki'. Aleksander stał w wejściu na arenę

- Rusz się szmato, albo psami cię zagonię! - krzyknął

- Czemu twój brat jej nie weźmie na ręce, panienko? - zapytałem

- Bo to niewolnica. Jeśli akurat jej nie chce pukać, to jej nie podniesie.

- Ona nie jest w stanie iść, panienko

- I co ja mam z tym zrobić?

- Pozwól mi ją zanieść, panienko...

- Ale w zamian dwa dni dłużej będziesz miał karę

- Dobrze...

Gdy niosłem Mirandę do samochodu Aleksandra, ta w pewnym momencie położyła dłoń na mojej klatce piersiowej

- Dziękuję ci... - szepnęła

- Nie ma za co...

- Możemy uciec?

- Oni nas dorwą wszędzie. Na razie musimy wytrzymać...

Gdy wsadziłem ją do samochodu Aleksander już w nim siedział, a Tatiana mu ssała

- Na co patrzysz? Posadź ją na mnie.

Posłuchałem, mimo, że widziałem jej łzy...

Wróciłem z Cassandrą do mojego auta

- Naprawdę chcesz mnie karać, Cassandra?

- Tak. I dodaję kolejny dzień, za łamanie zakazu

Gdy dotarliśmy do domu, poszliśmy do naszej 'willi zabaw'

Rozebrałem się i dałem się jej związać i zakneblować... uwiązała mi ręce do tego samego mocowania, do którego jeszcze wczoraj sam ją przywiązywałem. Nogi też związała mi tak samo

- Ssała ci kiedyś jakaś przede mną? - zapytała bawiąc się moim penisem

Pokręciłem głową... nie zamierzałem jej podpaść bardziej

Zaczęła go ssać

- Pamiętaj, że to ty tu jesteś niewolnikiem i zabawką, a ja Panią i jedyną osobą, jakiej się słuchasz... - stwierdziła łącząc nas w jedno - a z racji, że bardzo mnie zdenerwowałeś, to będę się z tobą bawić długo... pozwolisz, prawda?

Pokiwałem głową

- Jeśli mnie zdenerwujesz gdy będę cię karała, to łatwo cię uspokoję... - zatkała mi nos, przez co nie mogłem oddychać - Jasne?

Znów pokiwałem głową

Zabrała dłoń z mojego nosa

- No. I żeby było jasne. Jesteś tylko niewolnikiem. Ja jestem twoją wartością. Nie ma mnie na twojej 'zabawce', jesteś nikim

Tyle razy słyszałem od Josepha, że jestem nikim, że nie ruszyło mnie, gdy powiedziała to Cassandra

- Ale i tak masz szczęście, kochanie... Bo dziś jestem zmęczona po festynie, więc wykorzystam grawitację... - zeszła ze mnie - ale mi pomożesz... - uwolniła mi nogi - stań na palcach.

Posłuchałem jej. Przeciągnęła nadmiar liny na swoją stronę i dowiązała ją do balustrady schodów

- Jesteś tylko mój. - pocałowała mnie namiętnie w usta - Mój. Od momentu, gdy doznałeś zaszczytu bycia moją zabawką, żadna, jaka nie dostanie mojego pozwolenia, cię nie tknie. Żadna, jasne? - zdzieliła mnie po twarzy - Bo zabiję was oboje...

Pokiwałem głową

Złapała mnie za włosy i odchyliła moją głowę do tyłu

- Wyrwę ci je jeden po drugim, jeżeli przeszkodzisz mi w chociaż jednej rzeczy.

Poszła do łazienki i po chwili wróciła z miotłą i mopem

- Będą potrzebne później... przyniosę tu hamaki... przywiążę cię do nich i ty będziesz moim hamakiem... podoba ci się ten plan? - zapytała zdejmując mi knebel

- Tak panienko... wszystkie twoje pomysły mi się podobają - mówiłem to, co chciała usłyszeć - Panienko, proszę, mogę się napić wody?

- Poczekaj tu... - poszła do kuchni i wróciła z szklanką - pij... - dała mi się napić

- Dziękuję panienko...

- Dobrze, że dziękujesz... co oferujesz, za moją łaskę?

- Pocałuję każdy centymetr twojego świętego ciała, panienko

- Świetnie. - znów założyła mi knebel i wyszła

Wróciła z 3 hamakami i spełniła swój plan...

Dwa związała liną po całości i dowiązała mi po jednym do nóg, łącząc je na wysokości talii (o ile faceci ją mają) i dowiązując trzeci, tak, żeby między moimi nogami a w pozostałymi łączył się tylko w talii. Druki koniec, połączonych dwóch hamaków dowiązała w to samo miejsce co moje ręce...

- Nigdzie nie uciekniesz... - stwierdziła przeplatając hamaki przywiązane do moich nóg przez wycięte wcześniej dziury w trzecim hamaku - Teraz Pani rozwiesi hamak... - stwierdziła dowiązując liny do mocowań hamaków

Przeplotła liny przez balustradę w różnych miejscach i naciągnęła je, rozwieszając hamaki ze mną na nich...

Wróciła na parter, złączyła nas w jedno i zdjęła mi knebel

- Teraz nas bujaj, żeby było mi dobrze. - nakazała opierając się o materiał między moimi nogami - i zaśpiewaj mi coś..

Spełniłem jej rozkazy, licząc, że mnie uwolni...

- Co dalej, Pani? - zapytałem, gdy doszliśmy oboje

Zeszła na ziemię po poduszkę i znów złączyła nas w jedno

Położyła poduszkę na mojej klatce piersiowej po czym ubrała mi knebel

- Ja idę spać, a ty masz cały czas bujać nami

Spełniłem jej rozkaz... Po półgodziny wstała z drzemki

Zeszła i uwolniła mnie z hamaków

‐ Żeby udała mi się kolejna zabawa potrzebuję od ciebie, żebyś stanął na tym - postawiła przede mną krzesło

Posłuchałem. Znów napięła linę, po czym zabrała krzesło... wisiałem pół metra nad ziemią na samych rękach, ale z drugiej strony właśnie X razy z rzędu piękna mulatka doprowadzała mnie do orgazmu, więc uznałem, że przecierpię

- Ty się zastanów nad swoim zachowaniem, a ja dzwonię do braciszka, żeby mi pomógł, bo potrzebuje asystenta i jakiejś szmaty, albo dwóch...

Krótko później do willi wszedł Aleksander z Mirandą i Tatianą. Je odesłał do pod schody i przywiązał do balustrady jak psy

- Co tak siostra? - Klęknął Cassandrę w w tyłek - Znowu chcesz na karuzelę?

- Tak, a ty potrafisz ją zrobić.

- Masz i mnie dług

- Odbierzesz go, gdy twoja szmata podziękuje mojej zabawce.

Podstawili mi pod nogi stół, na którym kazali mi klęczeć, a Cassandra się na nim położyła opierając pośladki o moje nogi

Aleksander związał Cassandrze nogi za moimi plecami i podciągnął ją tak, żebym był w niej, po czym zabrał stół i zaczął nami kręcić

Nie wiem ile czasu to trwało, ale w końcu pozwolili mi stanąć na ziemi... byłem wykończony i marzyłem już tylko o tym, żeby dali spokój... mogłem spać nawet tak podwieszony, byle dali mi spać...

Nagle Aleksander szarpnął linę podciągając mnie wyżej i znów nie dotykałem ziemi, po czym odwiązał linę od balustrady i ją puścił, przez co spadłem na ziemię...

- Na co czekasz?! - zapytał z wyrzutem Aleksander - na kolana i czekaj na rozkazy swojej Pani - kopnął mnie

- Ja bym się zabawiła z twoimi szmatami - stwierdziła

- Poczekaj chwilę... - uwolnił mnie i przywiązał do balustrady obok Tatiany i Mirandy po czym wrócił do Cassandry - Zabawisz się z nimi zaraz... najpierw mi podziękujesz.

- Nie waż się mnie dotknąć! - krzyknęła

- Słuchaj - zdzielił ją kilka razy po twarzy - to, że ojciec wpadł z tą czarną szmatą 19 lat temu jest jedynym powodem, czemu żyjesz, więc łaskawie się mnie słuchaj. Tylko dzięki mnie ojciec cię nie sprzedał, chociaż powinien. Zawsze będziesz miała niższy status niż my, półczarna szmato - złapał ją za ręce w nadgarstkach - Jeszcze raz to powiem. Podziękuj mi

- Puść, albo zacznę krzyczeć.

- Ok... tak się bawimy? - pchnął ją na ziemię i podszedł do torby, z którą tu przyszedł

Gdy w niej grzebał, Cassandra podbiegła do mnie i mnie uwolniła

- Pomóż mi, błagam... - szepnęła przez łzy przytulając się do mnie

- Jak?

- Nie pozwól mu mnie tknąć, błagam... ja nie chcę znów tego przechodzić...

Aleksander podszedł do nas i odciągnął Cassandrę ode mnie ją pchnął na kilka metrów, a mnie znów przywiązał

Cassandra zaczęła go szarpać, więc przywiązał ją do krzesła po czym spojrzał na Tatianę i Mirandę

- Zajmijcie się nim, ale tak, żeby widział co my robimy...

- Jeśli ją tkniesz, to gdy cię dorwę, się nie pozbierasz. - zwróciłem się do niego

- Zamknij się.

- Nie. Nie pozwolę ci zrobić Cassandrze czegokolwiek, czego ona nie chce.

- Odezwij się jeszcze raz, a będę się nią bawił dłużej niż planowałem.

- Ona jest moja. Nie waż się jej tknąć!

Podszedł do mnie

- Coś ty powiedział?

- Cassandra jest moja. Nie masz prawa jej dotknąć, jeśli ci nie pozwoli.

Znów podszedł do torby i wziął z niej taśmę, a z kuchni ścierkę i nóż

- Po pierwsze, jeśli już, to ty jesteś jej... - wcisnął mi do ust zwiniętą ścierkę - A po drugie, to ona jest moja. - zakleił mi usta - Ojciec jej nie sprzedał, bo namówiłem go, żeby zostawił mi ją jako kochankę. - zaczął mi związywać nogi taśmą od kostek w górę - od kiedy skończyła 15 lat, sypiała ze mną, aż do momentu, gdy dostała ciebie... - stwierdził odcinając taśmę, gdy związał mi nogi do kolan - i nie myśl, że teraz odkleisz tą taśmę ty, albo one... - obkleił mi, Mirandzie i Tatianie dłonie taśmą - zajmijcie się nim - złapał je za włosy - Masz mu ssać, aż nie powiem, że się zamieniacie - pchnął głowę Tatiany w stronę mojego krocza i dosłownie wepchał jej w usta moje przyrodzenie - A ty - spojrzał Mirandzie prosto w oczy - wycałuj go od pasa w górę...

Posłuchały go...

Aleksander wrócił do Cassandry

- Naprawdę myślałaś, że za darmo ci pomogę?

- Liczyłam na to. 4 lata mogłeś mnie brać gdy chciałeś

- Idziemy... - odwiązał ją od krzesła, ale nie rozwiązał jej ani kostek ani nadgarstków

Położył ją na ziemi

- Kochasz mnie? - zapytał

- Nienawidzę cię! Zostaw mnie! - krzyknęła z łzami płynącymi po policzkach

- To mało mam do stracenia... podciągnął ją za nogi do góry , żeby nawet na wyciągniętych rękach nie dotykała ziemi

- Aleksander, błagam zostaw mnie... - szepnęła

- Ile masz lat?

- 19

- A ja?

- 25

- Kto jest starszy?

- Ty

- Ile miałaś lat gdy ojciec miał cię sprzedać?

- 14

- Mhm... a kto cię ocalił?

- Ty.

- Dokładnie... - pocałował ją w usta... wstał i przeniósł swoją torbę bliżej Cassandry - wiesz siostrzyczko z czym się wiąże ta torba?

- Tak...

Próbowałem krzyczeć, co przy zaklejonych ustach i ze szmatą w nich jest trudne

Tatiana i Miranda nadal robiły co im kazał Aleksander...

Nie rozumiałem czemu Miranda od początku całuje tylko mój policzek w jednym miejscu, aż nie zaczęła ustami odklejać taśmy z moich ust... Gdy odkleiła ją na tyle, żeby wyciągnąć mi z ust tą ścierkę, zrobiła to i znów przykleiła taśmę

- On nie zauważy, a tobie będzie lepiej... - szepnęła mi do ucha

Obserwowałem co Aleksander robi Cassandrze...

Rozwiązał jej ręce i związał je jej z przodu przekładając jej między plecami z zgiętymi łokciami kij od miotły

- Do kogo należysz? - zapytał ją wyciągając bicz z torby

- Do Michaela. - odparła... zatkało mnie

Aleksander zdzielił ją po pośladkach 7 razy wyliczając jej każdą literę mojego imienia

- Nadal tak uważasz? - zapytał

- Tak.

Zlał ją kolejny raz

- Jesteś moja. Zapamiętaj to wreszcie.

- Nie należę do ciebie.

- Oddasz mi się dobrowolnie, tak jak wcześniej?

- Nie! Nie dotykaj mnie!

- Słuchaj... - położył dłoń na jej kroczu i wsunął w nią palce - tylko ja mogę zdecydować, czy to koniec między nami. A ja mówię, że jesteś moja

- Jestem twoją siostrą psychopato!

- Przyrodnią... Zamknij się... - zabrał rękę

Przygotował rzeczy do podwieszenia jej inaczej i to zrealizował...

- Zostaw mnie... błagam... nadal płakała

- Nie. - rozpiął spodnie i wyjął penisa na wierzch - Nigdy nie byłaś niewinną dziewczyną. Jesteś córką czarnej dziwki. - złapał ją pod kolanami i się w nią bił

- Zostaw mnie!

- Ok. - zostawił ją - ale wiesz, że ja nie odpuszczam... - podpalił kilka świeczek podgrzewaczy zostawił je na stole i podszedł Cassandry - na pewno mnie nie chcesz? - zapytał bawiąc się jej piersiami

- Zostaw mnie!

- Nie, przyrodnia siostrzyczko...

- Zostaw mnie... Mam dość ciebie i tatusia. Lata byłam waszą nałożnicą. Zostawcie mnie wreszcie!

Sam już płakałem, bo zrozumiałem, że ona mnie tak traktuje, bo sama tego doznała wcześniej od własnego ojca i brata... teraz patrzyłem na jej łzy i nie mogłem jej pomóc

- Zaufaj mi... - szepnęła mi do ucha Miranda i zaczęła zębami zrywać mi taśmę z rąk

Aleksander złapał Cassandrę za piersi

- Ostatnia szansa. Czyja jesteś?

- Michaela. Twoja nie będę nigdy.

Aleksander wziął świeczki i polał Cassandrę roztopionym woskiem. Krzyczała i płakała

Miranda uwolniła mi ręce i zajęła się swoimi

Uwolniłem sobie nogi, pozostawionym przez Aleksandra nożem i z tym samym nożem zakradłem się do niego i podciąłem mu gardło...

Krew trysnęła na Cassandrę, ale Aleksander padł na ziemię bez życia

Podniosłem ją, żeby dać jej rękom odpocząć

- Już dobrze panienko...

- Przestań... mów mi po imieniu...

- Nie płacz Cassandra... - pocałowałem ją w czoło - Co z nim zrobimy?

- Masz samolot, taki, z którego da się skakać za spadochronem?

- Mam.

- Wyrzućmy go nad wodą...

- A co z nimi? - zapytałem wskazując Tatianę i Mirandę

- Powiem tatusiowi, że mi je oddał i gdzieś pojechał, mówiąc, że jestem za głupia, by wiedzieć po co tam jedzie...

》Cassandra《

- A masz jakieś życzenie, nim cię uwolnię? - zapytał

- Zdejmij ten wosk i krew... tylko tyle

Uwolnił mnie, posadził na stole i poszedł do kuchni... po chwili przyszedł ze ścierką namoczoną w lodowatej wodzie i zmył ze mnie wosk i krew

- Dziękuję ci, że po tym co ci dziś zrobiłam, mi pomogłeś...

- Nadal jestem twój, moja pani...

Położyłam dłonie na jego policzkach

- Dasz mi buziaka?

- Gdzie tylko sobie życzysz...

Rozchyliłam nogi

- Tutaj...

- Mów mi tylko, czy ci się podoba... - zszedł na kolana i zaczął

- Rób tak nadal...- jęknęłam... spojrzałam na służki Aleksandra... Uwolniły się - Miranda, Tatiana podejdźcie tu do mnie

- Tak Pani? - zapytały równo, stając przy stole

- Po pierwsze, Aleksander wyjechał stąd żywy, po drugie oddał mi was, jasne?

- Tak Pani - odparły równo

- Dobrze, a teraz całujcie je - wskazałam swoje piersi

Posłuchały

- Michael, starczy... Wstań

Wstał i spojrzał mi w oczy

- Czego pragniesz? Powiedz mi... Ja to spełnię

- Weź mnie normalnie.

- Jak sobie życzysz... - spełnił prośbę

- I spuść się we mnie...

- Chociaż raz mnie poproś...

- Proszę... - zrobiłam słodkie oczka

- Każ im iść do łazienki... chcę ciebie na wyłączność...

- Będę tylko twoja na każde zawołanie... Ocaliłeś mnie... Je też ci oddam...

- Je przyjmę chętnie... Tatiana, Miranda, przyjmujecie posady sprzątaczek?

- Jeśli Pani nam pozwoli

- Jeśli będą sprzątać seksownie, to się zgadzam...

- Idźcie do łazienki, na półce od umywalki są czyste ręczniki i jeszcze zapakowane szczoteczki. Odświeżcie się, ubierzcie szlafroki i poczekajcie, aż was zawołamy

Poszły.

- W końcu... - stwierdziłam, gdy zamknęły drzwi - pieprz mocniej...

Posłuchał... nim one skończyły się myć, oboje doszliśmy

- Michael...

- Tak?

- Musimy wziąć ślub szybko.

- Czemu?

- Za 2 miesiące kończę 20 lat... Pamiętasz, co ci mówiłam

- Załatwię nam ceremonię i wesele na przyszły miesiąc.

- Nie musisz. Tatuś za to zapłaci... I medialny ślub możemy wziąć kiedykolwiek. Chodzi tylko o ten mafijny.

- Na czym on polega?

- Na ślubie jest nasz kapłan i najbliższa rodzina członka mafii biorącego ślub, plus ochrona.

- Jak z ciuchami? Mam szykować garnitur?

- Nie masz po co. Ja idę w sukni, ale ty jako tą uległa połowa małżeństwa idziesz w tym w czym zdecyduje dominującą połowa, czyli ja

- Czego więc pragniesz? Co mam ubrać księżniczko?

- Strój z Bad... a jeszcze jedna rzecz, co do ślubu w mafii ojca

- Tak?

- Ty ślubujesz na kolanach... Ja na tronie

- Czemu?

- Bo to ja jestem Twoją Panią... fakt, kocham cię, ale ślub musimy wziąć w ten sposób

- Wszystko dla twojego szczęścia, pani

- Kochany jesteś... Zawołaj je, daj im stroje pokojówek z torby Aleksandra i zaprowadź je na piętro, do sypialni. Mają obowiązkową drzemkę, a my jedziemy się pozbyć ciała.

- Jak sobie życzysz...

Spełnił rozkaz

Ubraliśmy się I pojechaliśmy pozbyć się ciała

Zrzuciliśmy Aleksandra nad lasem, pozorując, że to lina spadochronu rozcięła mu szyję

Gdy wróciliśmy Tatiana I Miranda myły podłogę z krwi Aleksandra i wosku

- Nie miałyście spać? - zapytałam

- Przepraszam Pani... chciałyśmy zrobić Pani niespodziankę...

- To miłe... Ale chciałam wam powiedzieć coś innego. Wezmę ślub z Michaelem, więc on też będzie teraz waszym panem.

- Co? - zapytał zdziwiony

- Nie mówiłam Ci?

- Nie

- Trudno. Teraz się dowiadujesz...

- Czyli jestem jednocześnie twoją własnością i ich panem? - objął mnie w talii

- Nie moją własnością, tylko uległym, proste? Słuchasz się mnie, ale możesz sam o sobie decydować. Dla porównania, one muszą mieć nakazane co robić.

- Nie muszą to nadal są ludzie. I mogłabyś je chociaż trochę szanować, zawdzięczasz im, że cię uwolniłem, bo to one uwolniły mnie.

- I co? Mam im dziękować?

- Powinnaś. Ciebie trzeba nauczyć kilku manier... Zachowujesz się jak księżniczka, która uważa, że należy się jej wszytko.

- Zawsze dostaję to czego chcę. Dlatego mam ciebie...

- Wierz mi, gdyby nie fakt, że mi się podobasz, to nie byłbym twój. Broniłbym się rękami i nogami.

- Znaczy, że mnie nie kochasz?

- Kocham cię nad życie. Chodziło mi o to, że gdybym cię nie pokochał od chwili gdy cię zobaczyłem, to bym się bronił. - położył dłoń na moim policzku i nakierował mój wzrok na siebie - Ale kocham cię bardziej niż kogokolwiek - pocałował mnie namiętnie w usta

- Zostań tu z Mirandą, ja wezmę Tatianę i pokażę jej gdzie będą spać od dziś

- A co ja mam robić, pani? - zapytała Miranda

- Podziękuj ładnie Michaelowi, że cię zabrał z areny... On jest twoim panem... a co do ciebie - położyłam dłoń na jego policzku - przeleć ją.

》Michael《

Cassandra zabrała Tatianę na piętro, zostawiając mnie z Mirandą

- Dziękuję ci panie - powiedziała klękając przede mną - spełnię każde twoje pragnienie

- Dobrze. Zacznij od zrobienia mi kawy...

Poszła do kuchni, a ja za nią

Przygotowała kawę i podała mi kubek

- Panie, twoja kawa. Co jeszcze mogę dla ciebie zrobić?

- A co proponujesz? Nie chcę ci sprawić bólu

- Umilę ci czas ustami, panie - odgarnęła włosy do tyłu i klęknęła na ziemi

- Masz inną propozycję? Chciałem z tobą pogadać...

- Pozwól więc, że zrobię to ręką i ustami, a na koniec połknę... oczywiście o co zapytasz, odpowiem - rozpięła mi spodnie

- Niech będzie...

- O czym chciałeś porozmawiać Panie? - zapytała zaczynając zabawę

- Opowiedz mi o swoim życiu nim cię porwali

- Nazywałam się Alice Westwood i pracowałam jako niania. W dniu, w którym przyszłam na pierwszy dzień do nowej pracy, mnie porwali.

- Powiedz mi, co to miała być za praca?

- Miałam się opiekować dwójką 5 letnich dzieci samotnego ojca... mówił, że jego żona zmarła przy porodzie, a jego matka, która do niedawna mu pomagała, zmarła na raka... w dzień gdy przyszłam miał wyjść na 3 godziny... wrócił po 30 minutach, ogłuszył mnie, związał, zgwałcił i przywiózł do domu Państwa... - mimo, że płakała, nadal kontynuowała 'zabawę'

- Usiądź mi na kolanach i kontynuuj robotę tylko ręką.

Posłuchała

- Zapytam cię wprost, żeby nie przypominać ci koszmaru który przeżyłaś... Czy ten podobno samotny ojciec, to Aleksander?

- Tak Panie... po porwaniu nadal zajmowałam się jego dziećmi... ich ulubioną zabawą są piraci... Pan Aleksander, zanim szłam z nimi na ich plac zabaw, gdzie mieli statek piracki, mnie szykował... wkładał we mnie wibrator, przebierał mnie w strój średniowiecznej służącej i... i dopiero wtedy szłam z jego dziećmi na plac zabaw... - łzy spływały jej po twarzy - on pomagał swoim dzieciom związywać mnie i przywiązać mnie do słupa... One udawały, że są piratami i mają zakładniczkę, a on dręczył mnie wibratorem... Zawsze kazał im odwiązać mnie od słupa i rozwiązać mi nogi, gdy miałam je zaprowadzić, żeby szykowały się do snu... - płakała co raz bardziej - Gdy zasnęły... wtedy przychodził. Zabierał mnie swojej sypialni... przywiązywał do podporu baldachimu i... i najpierw drażnił wibratorem dopóki nie błagałam wystarczająco szczerze dla niego... wtedy mnie uwalniał, rozbierał, znów wiązał i gwałcił resztę nocy...

- Masz jakąś rodzinę?

- Formalnie nie żyję.

- Dobra inaczej... miałaś kogoś przed porwaniem? Ile miałaś wtedy lat?

- Miałam 17 lat, Panie. Mieszkałam z rodzicami i rodzeństwem w biednym miasteczku niedaleko jeziora Michigan...

- Jesteś z Gary?

- Tak Panie....

- Pamiętasz ulicę? Numer domu?

- Jeśli powiem, nie uwierzysz Panie

- Mów. Znam to miasto.

- 2303 Jackson St

- Chcesz mi powiedzieć, że mieszkałaś dosłownie na przeciwko mnie?

- Mówiłam Panie... nie uwierzysz.

- Spróbuję cię skontaktować z twoją rodziną...

- Dziękuję Panie...

- Dużą krzywdę zrobili ci na arenie? - odstawiłem kubek po kawie

- Jeszcze momentami piecze, Panie.

- Idziesz ze mną pod prysznic?

- Jeśli sobie tego życzysz, Panie

- Tam skończymy zabawę

- Tak panie. - zeszła na ziemię

Zabrałem ją do łazienki

- Odwróć się. Pomogę ci zdjąć ubranie... - uśmiechnąłem się do niej

Rozebrałem ją i siebie

- Zapraszam... - wskazałem kabinę prysznicową

- Tak Panie... czy mam skończyć zadanie?

- Tak. Gdy połkniesz, od razu wstań

Odkręciłem wodę w deszczownicy i spojrzałem na Mirandę, która powoli kończyła zadanie

Gdy wstała, wziąłem jej ręce i położyłem na moich ramionach

- Przytul się do mnie...

Posłuchała

- Uważaj teraz... - wsunąłem dłoń między jej nogi - Podoba ci się to? - zacząłem ją miziać

- Tak Panie... - jęknęła uginając nogi

Chwilę ją tak drażniłem, aż byłem pewien, że nie zrobię jej krzywdy

- Jeśli zaboli powiedz mi... - powoli się w nią wsunąłem i zacząłem się w niej równie powoli ruszać

Poczułem tylko jak wbija mi palce w plecy i cicho jęczy

- Daj buziaczka... - uśmiechnąłem się do niej

Pocałowała mnie namiętnie w usta

- Panie, w torbie pana Aleksandra są zabawki, jeśli chcesz, użyj ich na mnie

- Spójrz mi w oczy. Dobrze, a teraz słuchaj. Ja ci nie chcę zrobić krzywdy... jeśli Cassandra załatwi nam ślub na jutro, to pojutrze zacznę szukać twojej rodziny. Jeśli ty mi nie pozwolisz, to cię nie ruszę, obiecuję.

- Dziękuję Panie... Czy mogę mieć prośbę?

- Jaką?

- Skończ we mnie, Panie...

- Dziwna prośba, ale ok... to w zamian powiedz mi, czy kiedykolwiek wcześniej cię spotkałem

- Nie sądzę... Chyba, że widziałeś moją mamę z wózkiem, Panie...

- To akurat jest możliwe... Prawie na pewno chodziłem z twoim bratem do szkoły

- Raczej tak... mam 10 lat starszego brata...

Gdy skończyliśmy, umyliśmy się, ubraliśmy i wyszliśmy z łazienki

Cassandra siedziała na stole jedząc lizaka, a Tatiana klęczała przy schodach

- Tatiana, zaprowadź koleżankę do waszego legowiska - nakazała Tatianie Cassandra

Dziewczyny posłusznie poszły na piętro

- Dobrze się z nią bawiłeś?

- Tak, ale z tobą jest lepiej... - stanąłem przed nią

- Podlizujesz mi się?

- To tylko komplement i najszczersza prawda

- A po co? Znam swoją wartość

- Tak sądzisz?

- Tak. - zaczęła smarować usta lizakiem jak pomadką - Chcesz spróbować mojego lizaka?

- Jeśli mi pozwolisz , to tak.

Pocałowała mnie namiętnie

- Rozmawiałam z tatusiem. Dzień po festynie mamy przyjechać. Przejdziesz test na uległość, potrwa dwa dni: pierszego test, drugiego dojdziesz do siebie. Trzeciego dnia weźmiemy ślub.

- Co to za test?

- Kilka poleceń... Nic więcej niż do tej pory. O Mirandzie i Tatianie wie...

- Na ile możesz przewidzieć, co się tam stanie? Co mam mówić?

- Do mnie mów Panienko. Do niego i moich braci Panie.

- Czemu w twoim domu oni są Panami, a ty Panienką, a nie Panią?

- I ty mnie o to pytasz? Moja matka była niewolnicą tatusia. I to czarną. Tatuś nienawidzi ludzi "nie czystej krwi" - zrobiła palcami cudzysłów - a ja jestem pół krwi. Ty dla niego jesteś śmieciem. Zabiłby cię, gdybym nie powiedziała mu, że chcę cię dla siebie... Any way ty nie mówisz o teście uległości, tylko o udowodnieniu, że na mnie zasługujesz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro