Dziękuję

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-N-nikogo tu nie ma...-Mruknęłam słysząc jedynie swoje szybkie bicie serca.

-Kurwa, gdzie oni są - Min wrzasnął tak aż po kontenerze rozległo się echo. Ja stałam jak taki kołek, bezczynnie gdy Jeon przeszukiwał dane miejsce a Yoongi coś rozmyślał.
W tym momencie nawet czułam się winna. Winna ponieważ to ja znałam Janghyo od dziecka. Dlatego, że nie byłam w stanie ochronić Taehyunga mimo to, że wiedzieliśmy jak to się skończy.

-Ej Yoongi, chyba coś mam- Po tych słowach Jeongguka razem z blondynem ruszyliśmy w stronę jego znaleziska.

-Co masz? - Jasno włosy spytał. Podchodząc bliżej ujrzałam wejście do piwnicy. Stare, drewniane wejście w podłodze. Nie przeraziła bym się aż tak gdyby nie krew, której było pełno wokół.

-Wchodzimy - Mruknęłam wiedząc, że na szali jest tutaj życie Taehyunga. Czułam na sobie wzrok ich dwóch. Wiedziałam jednak, że oni również chcą się tego podjąć. Schylając się do wejścia do piwnicy, otworzyłam pozwoli stare skrzypiące wejście, brudząc przy tym dłonie od nieznanego pochodzenia krwi. Jedynie co widziałam po otwarciu wejścia do schody w dół, które coraz to dalej zanikały od ciemności. Jeon postanowił wyciągnąć z kieszeni telefon i włączyć latarkę. Gdy mogliśmy ujrzeć trochę więcej, jednak nie wszystko postanowiliśmy zejść. Jeongguk postanowił iść pierwszy. Z racji, że miał latarkę i chciał mnie chronić od przodu. Yoongi szedł za mną czyli jako trzeci. Chciał chronić mnie od tyłu. Ja szłam oczywiście po środku. Wszyscy postanowiliśmy iść. Równie stare schody skrzypiały co nie ułatwiało sprawy. Widząc już betonowe podłoże, trochę się rozdzieliliśmy. W owym ciekawym miejscu, które zdawało się być piwnicą, panowała ogromna cisza. Fioletowo włosy świecąc przed siebie latarką ujrzał drzwi. To wszytko robiło się coraz to dziwniejsze. Oczywiście, że musieliśmy tam iść. Ruszając przed siebie lekko się wykoleiłam. Yoongi stojący za mną zdążył mnie złapać. Myślałam, że dostanę już zawału. Wszyscy spojrzeliśmy na ziemię. Beton nie był mokry więc nie miał prawa być śliski. Jeon świecąc w dół przełknął głośno ślinę. Za to ja powstrzymywałam się od wrzasków. Na podłodze była kałuża krwi. Miałam ubrudzone całe buty i nawet trochę nogi. Otrząsając się byłam gotowa iść dalej. Jeongguk otworzył powoli drewniane drzwi, które zaskrzypiały jak z horroru.

-TY SKURWIELU, ZOSTAW GO!!- Usłyszałam donośny głos Jeona zanim ujrzałam co się dzieje. Podchodząc bliżej poczułam na sobie masę światła. Było tam o wiele jaśniej. Był to jakiś pokój. Brudne, ceglane ściany, na których widniała krew. A na środku pomieszczenia stał Taehyung i... Janghyo. Nic nie bolało tak bardzo jak widok osoby, którą kocham i sposoby, którą kochałam jednak postanowiła mnie zdradzić. Taehyung miał całą twarz od krwi i całkiem podarte ubrania. Janghyo tak samo. Ten skurwysyn stał obok z bronią przyłożoną do skroni Taehyunga.

-Janghyo... błagam, zostaw go - Powiedziałam drżącym głosem gdy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

-Chi, kochanie. Odsuń się błagam - Taehyung ledwo co wykrztusił z siebie te słowa. Ręce mi tak cholernie drżały. Na widok starego przyjaciela podduszającego bruneta, miałam ochotę sama go zastrzelić. Jednak te lata spędzone razem...nie byłam w stanie. Yoongi i Jeongguk naładowali broń. Stali z gotową do strzału bronią w dłoniach.

-Janghyo, zostaw go a nic ci nie zrobimy....-Blondyn powiedział poważnym tonem.

-Wy kurwa nic nie rozumiecie. Jeśli go nie zabiję, zabiją nas wszystkich. Jeśli kurwa go nie zastrzelę i tak umrze! Tylko, że razem z Chi, mną i wami...-Czerwono włosy powiedział z drążącym głosem.

-Opuś broń i się odsuń - Jeon mruknął.

-Zawsze cię kochałem, Chi. Byłaś najlepszą rzeczą jaka przytrafiła mi się w życiu. Cholera, nie chciałem tego. Przez pieprzoną rodzinę już od początku byłem wmieszany w to gówno. To musiało nadejść. Przepraszam...- Janghyo powiedział drżącym głosem.

-Sądzisz, że ci teraz przebaczę? Po ty wszytkim kurwa co zrobiłeś? Taehyung to pierwsza osoba w moim życiu, której tak szybko zaufałam po wydostaniu się z gówna, które mnie spotkało. Ty mnie zostawiłeś. Nawet nie wiedziałeś co się ze mną działo. Zeszłam na złą stronę. Piłam, ćpałam, handlowałam, zabijałam. Gdzie wtedy byłeś? Gdzie byłeś gdy byłam wyrzutkiem w szkole? Gdy się głodowałam? Gdy kurwa zabiłam tą pieprzoną zdzire, która kiedyś maiła czelność nazywać się moją przyjaciółką? Naprawdę myślisz, że jestem w stanie ci wybaczyć twoje zniknięcie? Umiesz to jakoś wytłumaczyć!?- Powiedziałam ze łzami w oczach.

-... Mój wujek zabrał mnie do Szwecji. Tam miał swoją działkę. Jego czarny interes. Handel kobietami. Codziennie widywałem biedne kobiety, które uprowadzali a w środku nocy gwałcili. Widywałem je nagie i poobijane, czasem nawet martwe, codziennie. Pewnego razu chciałem poprosić o pomoc policje, jednak mi się nie udało. Wujek połamał mi kości za karę. Druga próba, również nieudana, strzelił mi w dłonie. Trzecia próba, udana. Zabrali go do więzienia a mnie do domu dziecka. Codziennie o tobie myślałem i się martwiłem. Chciałem uciec z domu dziecka i cię odnaleźć jednak mieli dla mnie inne plany. Deportowali mnie do Chin, do wojska dla nieletnich. To przez zbyt dużą ilość bezdomnych dzieci... byłem tam aż stałem się pełnoletni. Gdy wróciłem tutaj, znalazł mnie pewien gościu. Znał mnie z dobrych misji. Obiecał, że to nic niebezpiecznego ani nielegalnego. Skończyłem tak. Chi, ja myślałem o tobie cały czas. Nie zapomniałem ani na chwilę. Przepraszam...- Janghyo z płaczem powiedział na co ja zamarłam. Stałam bez ruchu na co po moim policzku spłynęła łza.

-Janghyo...-Mruknęłam.

-Dziękuje, że byłaś w moim życiu... zawszę cię kochałem...-Czerwono włosy zbliżył broń do swojej głowy. Uśmiechając się w moimi kierunku po jego policzkach spływały łzy.

-JANGHYO NIE!!!- Podbeigając do niego usłyszałam strzał... Bezwładnie opadł na ziemię na co Taehyung się uwolnił. Martwe ciało chłopaka leżało w kałuży krwi. Stałam nieruchomo gdy moja twarz była pełna łez. Taehyung podchodząc do mnie, objął mocno.

-Chi... chodźmy stąd...-Yoongi mruknął poważnie.

-Chodźmy, Chi...-Taehyung mruknął przytulając mnie mocno. Co jakąś chwilę całował mnie troskliwie w głowę. Czułam się bezpiecznie jednak, nie wiedziałam co myśleć o Janghyo. Nie chciałam aby to się tak skończyło. To nie mogło się tak skończyć. Rozpłakałam się znów w ramionach bruneta.

-Już dobrze. Wróćmy do domu...-Mruknął.
_________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro