☁︎ Pięć Strzałów ☁︎

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leżąc tak i rozmyślając przy muzyce, wpadłam na pomysł. A dokładnej aby sprawdzić czy moje godziny spędzone na strzelnicy nie poszły na marne. Ojciec mówił coś o dużym, pustym miejscu w lesie. Postanowiłam więc tam pójść. Wstałam energiczne wyłączając muzykę i odkładając słuchawki na szafkę. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam czarne ubrania. Szybko wciągnęłam na siebie czarną bluzę z kapturem i zwykłe, równie czarne spodnie dresowe. Wzięłam gumkę i zrobiłam małą kitkę z moich krótkich i ciemnych włosów, którą ukryłam pod kapturem. Żeby nikt mnie nie poznał założyłam maseczkę i rozczochrałam grzywkę co dodało mi trochę męskiego uroku. Przez bluzę nie było widać moich kobiecych kształtów co wszytko ułatwiło sprawę.
Szybko wyciągnęłam z szafki plecak i włożyłam do niego najważniejsze rzeczy, oczywiście pistolet i naboje. Zakładając plecak na plecy, wyszłam powoli z pokoju. Musiałam być niezauważalna. Na szczęście byłam dosyć zwinną osobą więc szybko i cicho przeszłam do wyjścia. Starając się zrobić to cicho, zamknęłam za sobą drzwi. Ukazał mi się długi i gęsty las z naprzeciwka, i droga. Powietrze było strasznie wilgotne. Niebo szare, pełne chmur i mgły. Lekko kropił deszcz lecz nie przeszkadzało mi to zbytnio. Idąc prosto przed siebie w głąb lasu, opuściłam głowę w dół. Z nieznanej mi przyczyny poczułam nagłą nostalgie. Przypomniała mi się osoba. Taka jedna dziewczyna z przeszłości. Ufałam jej nad życie. Była moją jedyną nadzieją w trudnych chwilach. Mówiłam jej wszytko bo wydawało mi się, że mogę jej zaufać. Jednak myliłam się gdy wyśmiała mnie przed całą szkołą. Zostawiła mnie. W najgorszym momencie, gdy moja matka zmarła. Serce pękło mi na milion kawałków. Nikomu nie potrafiłam od tamtej pory zaufać i cały czas nie potrafię. Boli mnie to, że zostałam sama. Byłam zraniona. Nawet nie zauważyłam gdy po policzku zaczęły spływać mi łzy.
Idąc cały czas przed siebie nawet nie zauważyłam, że doszłam na miejsce. Przynajmniej tak mi się wydawało ponieważ był to dość duży, pusty teren z ogromnym drewnianym słupami z masą dziur od strzałów. Wszędzie leżało pełno łusek. Już byłam pewna, że to jest to miejsce. Odłożyłam więc pod jakimś drzewem plecak wyciągając odrazu pistolet i naboje.
Miałam w sobie tyle złej energi. Mimo tego, że to nie ja zawiniłam, czułam, że to moja wina i wszytko przeze mnie. Zawsze czułam, że tu nie pasuje. Moja przeszłość była dość krwawa. Obiecałam sobie już nigdy o niej nie wspominać i do niej nie wracać.
Po tym jak Ellie, bo tak nazywała się dziewczyna, która zamieniła moje życie w koszmar doszłam do wniosku, że nic nie ma sensu. Wciągnęłam się w nielegalne spotkania, narkotyki i broń. Nie był to problem znaleźć ludzi od tego ponieważ mój ojciec sam działa nielegalnie. Gdy przeszłam dosłownie na ciemną stronę, zaczęłam zabijać wszytkich w, których widziałam coś z Ellie. Znienawidziłam ją, nie chciałam jej znać. Po dłuższym czasie, gdy stałam się zupełnie inną osobą postanowiłam zemścić się na niej. Nie mam pojęcia co mi odbiło tamtego wieczoru. Pamiętam to do dziś jak by to było wczoraj a niedługo mija pięć lat od owej sytuacji. Nawet atmosfera była dość specyficzna tamtego dnia. Delikatne powietrze i dziwny zapach ołowiu unosił się w powietrzu. Sierpniowy wieczór. Ubrałam się w zwykłą szmacianą bluzę już nie białą, ale czerwoną od śladów krwi. W ręce trzymałam moją pierwszą wiatrówkę. Zwykła, czarna. Była godzina pierwsza dwadzieścia gdy poszłam do domu Ellie. Miała wejście od ogrodu gdzie zawsze razem tamtędy wchodziłyśmy. Przeszłam obojętnie obok ogrodu i weszłam do domu. Była wtedy sama ponieważ jej rodzice pojechali na wakacje a ona została. Siedziała na łóżku ubrana w zwiewną, fioletową sukienkę na naramkach gdy oddałam pięć strzałów. Każdy miał w sobie nienawiść zbierają każdego dnia gdy budziłam się ze łzami w oczach. Dwa strzały w serce, za to, że złamała moje i zniszczyła starą mnie. Dwa strzały w głowę, jeden za to, że mną manipulowała a ja głupia tego nie widziałam. Drugi za te wszystkie cierpienie jakie jej wyznałam, to wzytko co mnie najbardziej bolało a ona to po prostu powiedziała innym i mnie wyśmiała. A trzeci i ostatni strzał oddałam w brzuchu. Za co? Za to, że cierpiałam, nic nie jadłam i popadłam w anoreksję przez jej głupie i fałszywe koleżanki, które ciągle mnie krytykowały.
Myśląc nad tym wszystkim, łzy same wpływały po moich policzkach. Gdy broń miałam pełną, skierowała ją w stronę mokrego od deszczu drewna. Skoncentrowana oddałam pełno strzałów. Byłam taka zła ale zarazem bezsilna. Strzelałam w to drewno jak w ludzi, którzy mnie zranili. Pełno łusek spadało obok moich brudnych od błota butów. Gdy skończyły się naboje rzuciłam pistolet i bezsilnie usiadłam. Będąc w psychicznej rozsypce zaczęłam krzyczeć, wrzeszczeć na cały głos. Tak głośno jak wtedy nie potrafiłam. Byłam cała mokra i przemarznięta od deszczu. Dość szybko zrobiło się ciemno. Mrok i cisza już prawie ogarnęły las gdy usłyszałam znajomy mi głos.

-Ch-Chi!? - Taehyung podbiegł do mnie szybko przytulając przy tym. - Nic ci nie jest? Co się stało!? My wszyscy cię szukaliśmy...

-Przepraszam... - Mruknęłam wiedząc, że jak zawsze wszytko to moja wina.

-Nie przepraszaj głupia! Najważniejsze, że cię znalazłem i nic ci nie jest. - Brunet przytulając mnie mocno, głaskał przy tym delikatnie po głowie dając odczuć, że jestem bezpieczna. Obydwoje wstając, spojrzeliśmy na siebie. Brunet miał minę jak by się wystraszył, że mnie już nie zobaczy. Ja w sumie też teraz zdałam sobie sprawę z tego, że mogla bym go stracić. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy z tego. Wtuliłam się szybko i mocno w tors chłopaka, tak jak bym go już nigdy nie miała wypuścić z objęć. Ten odwzajemnił mój ruch. Staliśmy mokrzy i zmarznięci na środku lasu w już zupełnym mroku lasu.

-Wracajmy. Jesteś zmarznięta i się trzęsiesz. - Ciemno włosy poważnym tonem, powiedział po czym szybko włożyłam broń do plecaka i ruszyliśmy w stronę willi.

Po drodze ocierałam jeszcze łzy mokrą przez deszcz bluzą. Przez cały czas gdy szliśmy, brunet trzymał mnie mocno a zarazem delikatnie w talii. Pierwszy raz nie chciałam aby się odsunął. Potrzebowałam takiej bliskości i zaczęłam mu nawet ufać. Od tylu lat jest pierwszą osobą, która okazuje mi bezwarunkowe bezpieczeństwo i mimo tego, że poznaliśmy się nie dawno czuję, że mogę mu trochę zaufać. Jednak nie jestem wstanie w stu procentach. Osoba z tamtych lat zabardzo mnie skrzywdziła. Na tyle, że nie potrafię teraz zaufać komuś od tak.
Bolało...
_________________________

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro