☁︎Ręce☁︎

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szliśmy już chyba z dziesięć minut przez gęsty i ciemny las. Czując na skórze chłodny powiew wiatru, przyspieszyłam kroku aby iść równo z Taehyungiem. Wchodząc na jakąś dość mocno wydeptaną ścieżkę, zauważałam coraz to więcej starych materiałów budowlanych porozrzucanych dookoła. Chyba zbliżaliśmy się do celu. Po dosłownie chwili przekonałam się w tym fakcie. Już z daleka zauważyłam niedokończoną i dość starą budowlę. Hala czy parking, jakoś tak.

-Jak wejdziemy do środka... Nie wystrasz się - Brunet oznajmił.

-Dlaczego miała bym? - Spytałam niepewnie.

-Zobaczysz... - Odpowiedział chwytając mnie za rękę. Będąc już przy wejściu, rozejrzał się czy nikogo nie ma w pobliżu. Czując lekkie dreszcze na plecach, przybliżyłam się do niego. Wchodząc już do środka zauważyłam coś czego raczej nie chciałam w swoim życiu. W tym momencie zrozumiałam o co mu chodziło. Po hali były porozrzucane martwe, ludzkie ciała a przy tym było pełno krwi. Niektóre nawet wyglądały na dość świeże po zabiciu. Jednak większość to były zgnite szczątki.

-C-co to jest Taehyung? - Spytałam obrzydzona tym widokiem.

-Ciała... To miejsce jest idealne na pozbycie się ofiar lub przeciwników. Czasami przyjeżdżają tutaj inni ale głównie to mój teren. - Odpowiedział podchodząc do jakiejś skrzyni.

-Czyli... To ty ich... Zabiłeś? - Mruknęłam. W tym miejscu strasznie śmierdziało gnijącymi ciałami.

-Tak. - Taehyung odwrócił się do mnie. Spoglądając na moją zdezorientowaną twarz parsknął śmiechem. - Widzisz... Te ręce wiele potrafią. -

Wiedziałam, że debilnie zrobiłam mówiąc mu o tym, że podobają mi się jego dłonie. Teraz będzie to brać pod uwagę. Sądziłam, że zapomni.

-Wiele? -

-Jak najbardziej, księżniczko... - Brunet przybliżył się do mnie.

-Była na nich krew, wielu ludzi. - Mruknęłam.

-Szalone... - Zaśmiał się kładąc swoją dłoń na mojej talii.

-Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele. -

-Przepraszam ale nie znam granic -  Taehyung śmiejąc się po tych słowach złączył nasze usta pocałunkiem. Były takie ciepłe i słodkie. Nasze ciała do siebie przylegały, wręcz czułam jego ciepło. Ahh nie, nie mogę!

-T-Taehyung! - Parsknęłam odsuwając się od ciemno włosego.

-Tak? -

-Co to miało być!? Wyjaśniałam Ci, że nie masz tak robić. - Mruknęłam poważnie. Nie chciałam tego robić. On sprawiał, że na prawdę zaczynałam coś do niego czuć. Ale nie mogę do tego doprowadzić.

-Tak, tak. Dobra musimy się zbierać - Chłopak powiedział jak by nie usłyszał tego co do niego powiedziałam. W takich momentach miałam ochotę mu coś zrobić.

Brunet chwytając za jakąś czarną torbę, ruszył przed siebie. Na co ja za nim. Wychodząc z budowli znów rozejrzał się dookoła. Byłam na niego wścieka przed to co wcześniej zrobił ale przybliżyłam się do niego. Dziwnie się bałam. W końcu byliśmy w środku nocy gdzieś w lesie. Tak czy inaczej, ruszyliśmy w głąb lasu. Chłopak otwierając torbę, którą wcześniej zabrał z dziwnej skrzyni, wyciągnął rękawiczki i broń.

-Trzymaj - Taehyung podał mi torbę gdy sam włożył broń do kieszeni i założył rękawiczki.

-Serio? Przyszliśmy tuta po jakąś broń? - Mruknęłam.

-Nie "jakąś ", księżniczko. Kiedyś zrozumiesz. - Odpowiedział. Biorąc spowrotem torbę, wyciągnął dwa rzędy naboi po czym włożył je do kieszeni. Idąc tak przed siebie, przypomniałam sobie o podobnym miejscu. Gdy byłam młodsza jeździłam na wakacje do wujka. Nie pamiętam gdzie to było jednak bardzo mi się podobało. On również siedział w mafi tylko, że miał wiecej wrogów niż wspólników. Mój ojciec chciał mu pomóc ale stwierdził, że to najzwyczajniej nie ma sensu, nie da rady. Po tym dowiedziałam się, że wyjeżdża. Rozpaczałam nad tym naprawdę długo. Nie dlatego, że stracę takie piękne miejsce jakim był gęsty las pełen roślin i zwierząt tylko dlatego, że stracę Janghyo. Był moim najlepszym przyjacielem jednak dbał o mnie jak o siostrę. Straszy ode mnie o dwa lata brunet z heterochromią. Jako małe dziecko zawsze się zachwycałam tym, że ma jedno oko brązowe a drugie niebieskie. To było wręcz cudowne. Był o wiele wyższy z czego zawsze się śmiał.
Obydwoje jesteśmy ze sobą połączeni.
Pewnego razu gdy jego rodzice lecieli do Vegas była świeża sprawa z ich jednym wrogiem. Chodziło o pewnego rodzaju długi. Były cztery godziny przed wylotem, ja i Janghyo bawiliśmy się w lesie wiedząc, że na jakiś czas się rozstaniemy. Biegaliśmy wokół drzew śmiejąc się przy tym. Nie sądziliśmy, że ktoś tam był. Las należał do jego ojca więc działka wydawała się być bezpieczna. Nigdzie nie widziałam przyjaciela gdy usłyszałam krzyk. Od razu wiedziałam, że to on. Zaczęłam się rozglądać i szukać go. Najgorsze, że jako małe dziecko nie pomyślałam o tym, że możemy nie być sami. Ktoś złapał mnie za rękę, wystraszyłam się. To był jakiś wysoki facet z nożem w ręce. Zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak potrafię. Wtedy zauważałam Janghyo. Ucieszyłam się mając świadomość, że żyje. Jedynie był mocno zraniony. Długie i ostre przecięcie przechodziło od obojczyka do klatki piersiowej. Mimo tego, że ledwo szedł, starał się mi pomóc. Wtedy ten okrutny człowiek zrobił to mi. Do dziś mam identyczną bliznę tylko, że na plecach.
Gdy udało się nam uciec znalazł nas ojciec Janghyo. Niedługo po opatrzeniu ran chłopaka dowiedział się, że jego matka nie żyje. Zabili ją. Wtedy było już pewne, że wraz z ojcem muszą wjeżdżać.
Do dziś pamiętam gdy się przytuliliśmy.
"Od teraz jesteśmy połączeni, będę przy tobie zawsze"
Wiedziałam, że się już nie spotkamy...

-Wszytko dobrze, księżniczko? - Taehyung nagle spytał. Otrząsając się z moich głębokich rozmyśleń, spojrzałam na niego.

-Tak, tak - Mruknęłam. Patrząc w dół poczułam ucisk w talii.

-Stój... - Brunet mruknął. Zdezorientowana rozejrzałam się dokoła. Z oddali było słychać szelest, który stawał się coraz głośniejszy.

-Uważaj... Nie jesteśmy sami - Kim chwytając za broń przesunął mnie za swoje plecy. Naprawdę ktoś tam był i szybko zauważyłam kto. Jakiś dwóch facetów, jeden z czerwonymi włosami a drugi z fioletowymi. Wyciągając szybko broń z kieszeni skierowałam ją na nieznajomego w czerwonych włosach. Obydwoje mieli maski przez co nie było wydać ich twarzy. Próbując się bronić oddałam strzał gdy ten się zbliżył. Postrzeliłam go w rękę. Sądziłam, że sobie poradzę jednak nagle poczułam jak drugi nieznajomy zakrywa mi oczy. Chciałam się uwolnić szarpiąc z wszystkich moich sił ale powstrzymywała mnie słabość z przeszłości. Czułam się tak samo jak w tedy gdy zostałam zaatakowana z Janghyo. Nawet nie wiem kiedy, straciłam przytomność...
_________________________

【słowa : 996 】

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro