VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Obudziłam się dość wcześnie i w podskokach poszłam do łazienki. Miałam dziś zacząć trzecią klasę. Wybrałam w tamtym roku kilka nowych przedmiotów. Eli będzie chodzić na te same. 

     Słyszałam od Harry'ego dużo złego o wróżbiarstwie i postanowiłam go nie brać. Zapisałam się za to na numerologię, opiekę nad magicznymi stworzeniami i starożytne runy. Ubrałam swój mundurek i spięłam włosy w warkocz francuzki. 

- Eli, wstawaj! Idziemy na śniadanie! 

     Dziewczyna nie miała w nawyku porannego prysznica. Wstała, poszła umyć zęby i również spięła swoje c włosy w warkocz. Weszłyśmy do pokoju wspólnego i przypomniałam sobie, że dziś przyjeżdżają pozostałe szkoły. Przez to mogą być skrócone lekcje. 

     Przeszłyśmy do sali wejściowej a potem do wielkiej sali gdzie odbywało się śniadanie. Stoły były praktycznie puste tak jak w tedy gdy zaczynałam pierwszą klasę. Usiadłyśmy i prawie od razu podszedł do nas profesor Snape być dać nam plany lekcji.

- Dziś odbędą się tylko pierwsze cztery lekcje reszta zostaje odwołana ze względu na turniej. Panno Potter proszę nie za pomnieć o naszym spotkaniu.

- Nie zapomnę. - Snape już odszedł - mamy dziś numerologie i opiekę nad magicznymi stworzeniami, o jeszcze dwie godziny eliksirów. 

     Lubiłam eliksiry. Mieliśmy je w tym roku z gryfonami. Profesor Snape nigdy nie dawał mi taryfy ulgowej tak jak pozostałym. Wręcz przeciwnie bardzo mnie męczył. Byłam jednak wzorową uczennicą i zawsze wszystko wiedziałam. Moje eliksiry zawsze były bardzo dobre.

     Zjadłam na śniadanie jajecznice i chleb. Wzięłam kawę do picia. Później jak to mam w zwyczaju pospieszałam Eli. Nie miałam ochoty spóźnić się na pierwszą numerologię w roku. Słyszałam, że profesor Vector nie lubi spóźnialskich. Chciałam też powtórzyć sobie rzeczy z podręcznika.

     Wyszłyśmy ze śniadania i spotkałyśmy w sali wejściowej golden trio. Przywitałam się z nimi w przeciwieństwie do Elizy. Była typową ślizgonką. Czemu? Dlatego, że główną zasadą było posiadanie wroga w każdym z gryfonów. Ja stosowałam się do niej ale z dwoma wyjątkami: Harrym i Ginny. Nie przepadałam za Hermioną, Ronem i Percym ale bliźniaki są spoko. Lubią mnie ale czasem mam wrażenie, że tylko z przymusu pani Weasley.

     Pobiegłyśmy więc do lochów i zabrałyśmy podręczniki. Dowiedziałam się od Eli a Eli od Pansy a Pansy od Snape'a, że czwarta klasa zaczyna dopiero od drugiej lekcji. Było to trochę nie sprawiedliwe ale gdyby nie numerologia też byśmy tak zaczynały. 

- Choć zostało nam 10 minut a klasa jest prawie po drugiej stronie zamku! - pobiegłyśmy nie zwalniając kroku dopóki nie stanęłyśmy w kolejce do klasy. Była nas tylko dziesiątka. Zobaczyłam, że są trzy gryfonki, dwie puchonki, dwie krukonki i jeden krukon. Najwyraźniej było nas za mało na dwie oddzielne klasy więc wszyscy mają razem.

     Przyszła nasza nauczycielka i w puściła nas do sali. Na ścianach było mnóstwo kolorowych wykresów i tabel. Obok biurka pani wisiały dwie wielkie tablice kredowe. Zamiast ławek stało sześć drewnianych stołów z czarnymi, metalowymi nogami. Do każdego przystawione były dwa czarne pufy ze złotym wykończeniem.

     Usiadłyśmy w pierwszej ławce pod oknem. Były tylko dwa rzędy. Profesor Vector przeczytała obecność i zaczęła nas wprowadzać w lekcje numerologii. Zapowiadało się ciekawie. Lekcja szybko minęła a na zadanie domowe mieliśmy przeczytać podręcznik do strony 150. Przeczytałam cały jeszcze w domu, więc streściłam go Eli w drodze na opiekę nad magicznymi zwierzętami.

     Hagrid okazał się być nowym nauczycielem tego przedmiotu. Ucieszyłam się. Najpierw się trochę na mnie obraził za ten Slytherin ale mu przeszło. W zeszłym roku dość często go odwiedzałam. Widać było, że cieszy się na mój widok. Tę lekcje mieliśmy z Krukonami. Również minęła dość szybko, bo poznawaliśmy niuchacze.

     Popędziłyśmy w towarzystwie Luny, takiej krukonki, na drugie śniadanie. Sala była prawie pełna. Postanowiłam zjeść sałatkę z: jabłek, malin, truskawek, bananów, orzechów nerkowca i miodu. Była na prawdę przepyszna.

     Wyszłyśmy i skierowałyśmy się do lochów. Stanęłam przed klasą i zobaczyłam gryfonów i ślizgonów z klas czwartych. Przyszedł Snape i w puścił nas do środka. Usiadłam przy tym samym stoliku co zawsze. Draco i Blaise dosiedli się do nas. 

- Chcę was poinformować, że w tym roku na lekcje eliksirów będą uczęszczać dwie nowe osoby. - zobaczyłam jak Ivet zaczęła wstawać. - Są to dwie uczennice ze Slytherinu - dziewczyna usiadła zdecydowanie zawiedziona - Awansowały klasę wyżej, są mądrzejsze od wszystkich uczniów z Gryffindoru zebranych tutaj. - Nauczyciel z swoim specyficznym uśmiechem spojrzał na Harry'ego i Neville'a. - Są nimi Eliza Williams i Maja Potter. - brat obrócił się szukając mnie wzrokiem i zrobił głupią minę gdy się do niego uśmiechnęłam. - będziemy dziś ważyć eliksir zmniejszający. Strona 12. Macie na to półtorej godziny, następne 15 minut będzie się ważył a wy posprzątacie swoje miejsca pracy. Po lekcji przyniesiecie mi swoje próbki na ocenę. Czas start.

     Wyjęłam składniki i zaczęłam pracować zgodnie z instrukcją. 

- Robiliśmy to rok temu! Snape groził wtedy Neville'owi, że sprawdzi rezultat jego pracy na tej jego ropusze. - skarżył się Malfoy - nie chce tego znów robić i to na ocenę. 

- Daj spokój. Pomyśl, że teraz dostaniesz piątkę a wcześniej nic za to nie dostałeś czyli zrobiłeś to bez sensu. - tłumaczyła mu Eli. Nie było to najlepsze pocieszenie, ale zawsze coś

     Pod koniec lekcji zaniosłam swoją próbkę na biurko profesora i skierowałam się do swojego dormitorium w lochach. Chciałam odrobić zadanie domowe dla Hagrida. Mieliśmy napisać wypracowanie o niuchaczach i wyrazić swoją opinię na ich temat. Zajęło mi to sporo czasu, bo w pokoju wspólnym dosiadła się do mnie Eli.

     Skończyłyśmy to koło 17:30. Blaise usiadł na kanapie a my zaniosłyśmy swoje rzeczy do pokoju. Nadszedł czas na wykonanie naszego planu.

     Eli wyszła i usiadła na kanapie koło mojego chłopaka - jeszcze - przytuliła go a ona objął ją ramieniem.

- Podobam ci się czy co? Maja to twoja dziewczyna powinieneś mnie odepchnąć. - zaczęła Eli

- Od kiedy zaprzyjaźniłaś się z nią wiedziałam, że moje serce nie należy już do niej. Chce być z tobą i kochać tylko ciebie. Miałem zamiar z nią zerwać przy tej Francuzce. Podobno się nie lubią, upokorzyłbym ją w ten sposób - na prawdę się rozpłakałam nie wiedziałam, że on może mi to zrobić. Myślałam, że ma serce a nie ciężki, wielki kamień

- Jesteś gorszy od mnie. Dobrze ci radzę więcej się do niej nie zbliżaj! - powiedział Draco

- Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj i nie odzywaj! Myślałam, że jesteś inny! Kochałam cię! Byłam głupia chodząc z tobą! Nie siadaj już nigdy obok mnie gdziekolwiek! Mam nadzieję, że Eli nie złamiesz serca tak jak mi! Zaraz jak mogłeś dać jej swoje serce skoro go nie masz! Tam gdzie powinno być jest wielki głaz! Nie licz na to, że kiedykolwiek ci wybaczę! Będziesz moim wrogiem do śmierci i jeszcze dłużej! - kiedy tak wrzeszczałam wszyscy wyszli z dormitorium by popatrzeć jak się to zakończy i pobiegłam do pokoju zapłakana

- Maja! - Eli przyszła podała mi chusteczki i przytuliła. - Będzie dobrze. Och! Musisz już iść do Snape'a

- Dobra - powiedziałam i wyszłam na korytarz, z paczką chusteczek w ręce. Skierowałam się do gabinetu opiekuna mojego domu. Zapukałam do drzwi i usłyszałam ciche ,,proszę" - dobry wieczór profesorze. Miałam przyjść więc jestem - powiedziałam a łza spłynęła mi po policzku.

- Dlaczego płaczesz? Usiądź proszę

- Zerwałam z chłopakiem. Nic ważnego. Miał mi pan coś powiedzieć

- Tak, zanim twoja mama umarła powiedziała mi, że mam ci przekazać pewną informację na twoim trzecim roku. Nie zastanawiałaś się nigdy dlaczego nie znasz swojego ojca chrzestnego?

- Zastanawiałam się i pytałam o to nawet Syriusza ale powiedział, że nie wie - odpowiedziałam

- On bardzo dobrze wie i był przeciwny gdy twoja mama zadecydowała. Twój ojciec tez nie był zbytnio zachwycony ale on wybrał chrzestnego dla twojego brata.

- Dobrze ale co pan ma wspólnego z moją rodziną? 

- Jeszcze się nie domyślasz? Dostałaś własne dormitorium, przeszłaś do klasy wyżej na lekcjach eliksirów, trafiłaś do mojego domu. To ja jestem twoim chrzestnym. Chcesz by twój były chłopak dostał szlaban?

- Tak chce. Jest nim Zabini. Najlepiej niech będzie to bardzo trudne zadanie. Mogę powiedzieć tą tajemnicę Eli, wujku? - Snape zrobił dziwną ale raczej szczęśliwą minę

- Tak możesz ale ,,wybraniec" nie może się dowiedzieć. Porozmawiam z Zabinim chcę żeby wiedział, że z tobą się nie zadziera. No idź już za 10 minut jest kolacja. Jak coś będziesz chciała to możesz do mnie przyjść. 

- Dobrze.

     Wyszłam i już z uśmiechem na twarzy poszłam po Eli. Właśnie wychodziła z swoim nowym chłopakiem więc pociągnęłam ją za tył szaty. Zrozumiała to i powiedziała, że ma już iść i zająć jej miejsce.

- No i co? Co od ciebie chciał? - zapytała

- Jest moim ojcem chrzestnym. Powiedział, że Zabini dostanie szlaban. Nikt nie może o tym wiedzieć. Ty jesteś wyjątkiem.

- Ale fajnie, to znaczy szkoda, że Blaise dostanie szlaban ale plan wypalił. Nie powiem nikomu, obiecuje. Mam chłopaka!

- Gratulacje. No chodź musimy biec na kolacje. 

     Na sali byli już wszyscy. Kiedy usiadłyśmy do sali wszedł Filch prowadząc jakiś chłopaków, jeden z nich bardzo przypominał mi bułgarskiego szukającego Kruma. Wywijali pochodniami ukłonili się przed stołem nauczycielskim i ustawili się pod ścianą. Następnie weszła grupa uczniów w błękitnych szatach. Musieli to być ci z akademii Beauxbaton. Zatańczyli jakiś układ i również ustawili się pod ścianą. Nie przejęłam się tym. Dumbledor wstał i przywitał chyba dyrektora i dyrektorkę. Nie miałam zbytnio humoru do dręczenia Ivet. Widok Eli i mojego ex nie był przyjemny. Szczególnie, że dziewczyna było do niego wtulona do granic możliwości. 

     Postanowiłam zjeść frytki i mizerię. Nie była to super kolacja ale nie było dużo do wybory dla wegetarianki. Faceci z Durmstrangu usiedli przy naszym stole. Zrobiło się dość ciasno. Pomyślałam, że wypróbuje uwagę Snape'a i machnęłam do niego ręką. Ten machnął różdżką i wydłużył stół. No po prostu wow.

     Kolacja skończyła się szybko więc wyszłam z pokoju unikając ciekawych spojrzeń nowych uczniów. Wieść, że Harry Potter ma siostrę w Slytherinie najwyraźniej dotarła już za granice. Wyszłam z wielkiej sali sama. Eli szła z tyłu z innymi ślizgonami. Nagle usłyszałam swoje imię bardzo znajomym głosem i szybko się obróciłam w stronę źródła. Harry biegł w moim kierunku wołając jak nie normalny.

- Co się dzieje? - zapytał zatroskanym głosem

- Nic - odpowiedziałam krótko i zamierzałam się obrócić ale złapał mnie za nadgarstek

- Widzę, nie dręczyłaś dziś Ivet. Coś musi być na rzeczy 

- Tak, zerwałam z Blaisem. Chodzi teraz z Eli.

- I tyle? Nie przejmuj się takim idiotą jak on - powiedział

- Ja go na prawdę kochałam a jak tego nie rozumiesz i nie wiesz co to miłość to zostaw mnie w spokoju! - krzyknęłam i pobiegłam do lochów. Wbiegłam do dormitorium i zamknęłam się w łazience. Wzięłam długi ciepły prysznic po czym wgramoliłam się do łóżka. Zasnęłam na prawdę szybko jak na tyle przygód w ciągu jednego dnia

     Wstałam jak zwykle po 7:00 i poszłam pod prysznic. Miałam dziś dobry humor i nikt nie mógł go zepsuć. Ubrałam szaty, rozczesałam włosy i poszłam na śniadanie. Eli spała a chciałam ją nauczyć samodzielnego wstawania więc nie budziłam jej.

     Na śniadaniu wybrałam owsiankę z malinami i białą kawę. Miałam dziś zacząć lekcje od obrony przed czarną magią. Przypomniałam sobie, że Syriusz ostrzegał mnie przed alastorem. Miał 100% racji.

     Na lekcji szalonooki pokazywał nam działania zaklęć nie wybaczalnych na pająkach. Było to straszne szczególnie dlatego, że ja wymieniłam ,,avada kedavra" było to zaklęcie najgorsze z możliwych. Śmierci.

     Lekcje tego dnia minęły szybko i sprawnie więc zanim się obejrzałam zamykałam podręczniki z zadaniami domowymi. Pobiegłam do wielkiej sali z Eli u boku. Nie wzięła ze sobą Blaise'a. Obraził się na nią, bo nie chciała za niego zrobić lekcji. W wielkiej sali przy stole nauczycielskim stała jakaś miska. Dumbledor stał obok niej i najwyraźniej czekał aż sala się wypełni. Nie trwało to długo.

-Drodzy uczniowie dziś wyłonimy reprezentantów szkół w turnieju - zaczął a z miski w towarzystwie niebieskiego ognia wypadła kartka - reprezentantką akademii Beauxbaton zostaje... Fleur Delacour. - znowu się zagotowała i karteczka wylądowała w ręce dyrektora - Durmstrang reprezentować będzie... Wiktor Krum - kolejna kartka wypadła - a Hogwart, Cedrik Digory z Huffelpufu. Dzię... - wyleciała kolejna kartka - Harry Potter. - serce mi stanęło mój brat nie ma przecież 17 lat - Harry Potter!

     Uczta zaczęła się bez dyrektora i kilku nauczycieli. Skończyła się równie głośno jak w momencie ogłoszenia ostatniego nad programowego reprezentanta - czyli w totalnej ciszy. Wróciłam do swojego dormitorium i na oczach Eli zamieniłam się w małego rudego kota.

     Syriusz w trakcie wakacji nauczył mnie animagii. Harry'ego nie było w tedy w domu więc postanowiłam to wykorzystać. Zakradłam się pod wieżę gryffindoru i czekałam aż ktoś otworzy przejście. Była to Hermiona wracała właśnie z uczty razem z Ginny.

     Wskoczyłam na piętro do dormitorium chłopców i czekałam na powrót brata. Przyszedł w towarzystwie Rona

- Harry patrz jaki ładny kot. Wygląda na ładnego i małego krzywołapa - Powiedział Ron a Harry wziął mnie na ręce

- Jaki słodziak. Kto jest takim słodkim kotkiem? No kto? - gadał prze słodzonym głosem Harry

- Twoja młodsza siostra idioto. - zamieniłam się w człowieka i stanęłam na ziemi

- Maja?! Ale jak to możliwe? - zapytał nie dowierzając

- Jak mogłeś zgłosić się do turnieju debilu!

- Nie zgłosiłem się i nie chcę wystąpić ale Dumbledor powiedział, że teraz nie ma odwrotu

- Uznajmy, że ci wierzę. A i przepraszam cię za wczoraj po prostu było mi bardzo przykro po zerwaniu. To na prawdę straszne uczucie. To wszystko wyjaśnione. Idę już.

- Nie, masz mi powiedzieć kto cię na uczył tej sztuczki. - powiedział

- To nie sztuczka tylko animagia. Nauczył mnie jej Syriusz jak byłeś u Weasley'ów. O zapomniałam, cześć Ron - rudy stał i patrzył na mnie z otwartą buzią

- Hej - powiedział i poszedł do łazienki

- Wiesz, że napisze do Syriusza nie? Ja też chce tak umieć

- No okej a teraz wyprowadź mnie stąd. - zamieniłam się w kota i szłam za Harrym aż do portretu. Tam nie zostawił a ja pobiegłam do lochów i przed wejściem zamieniłam się w słynną Maje Potter.


_________________________________________________

____________________________________________________

Cześć!

Dziękuję za cierpliwość i znów liczę, że rozdział się podobał. 

Dajcie znać w komentarzu co o nim myślicie

Czy Maja będzie z Draco? Dlaczego chłopak tak jej bronił i to przed swoim najlepszym przyjacielem? Czy Zabini skrzywdzi tak też Elizę? Czy Harry nauczy się animagii? Czemu tak łatwo mu uwierzyła? Czy Ginny też jest animagiem?

Words: 2400

Pozdrawiam, Bella

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro