Rozdział 31 - Koniec

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zmieniłam się w sowę. Leciałam nad mnóstwem demonów, wampirów, wilków. Nigdy nie widziałam takiej rzezi. Ogromny smok, bydlę i bestia ryczała co chwile łapiąc w zęby to kolejnych przerażonych i wściekłych nadnaturalnych. Nagle naszło mnie pytanie, co na to ludzie? Tyle tu było ludzi jak pojawił się ten smok... uciekli racja, ale na pewno ktoś powiadomił policję albo... kurna to nie czas na takie pytania!

Nie uszło mojej uwadze że smok gustuje również w wampirach. Z pewnością nie jest pod ich władzą, tylko go wykorzystują. Mimo lęku jaki czułam coś mnie do niego ciągnęło.

Mocniej machnęłam skrzydłami odnajdując w tłumie zielone skrzydła Harrego. Stał w wielkiej kopule i leczył każdego kto wszedł do jej środka. Wylądowałam obok zmieniając z powrotem formę. Hałas zmusił mnie do krzyku.

-Harry możesz przywołać książkę o Majo-ji?

-po cholerę ci teraz?

Nie ma kurna czasu na kłótnie.

-możesz czy nie?

-nie, zajmuje się czymś innym jakbyś nie zauważyła. Sama se przywołaj!

Nie wiem jak. Ale dzięki za pomoc. Kurna czemu tak mało umiem!?

Odwróciłam się i zmieniając z powrotem odleciałam, przywołując moc wykorzystałam ją tak jak przy pierwszym magicznym starciu z demonami. Zniżyłam lot i celując w demony utorowałam sobie drogę.

Znowu głośny ryk i smok ruszył się trzęsąc ziemią, niektórzy poupadali, inni tylko na moment stracili równowagę a i to pozwoliło innym zadać śmiertelny cios. Krzyk, ryk i przerażenie inaczej tego nie nazwę. Również krzyknęłam i wylądowałam na dachu jednego z garaży. Zmieniłam się czując dreszcze. Nie uśmiechało mi się wracać do bitwy mimo że jeszcze niedawno podobało mi się zabijanie demonów. Teraz chciałam pomóc inaczej. Wilkołaki są specami w zabijaniu, Tiangshi w demonach. Ja wiem najwiecej o zwierzętach. Wiem, to za dużo powiedziane ale napewno w księdze coś jest na ten temat.

To będzie trwało w nieskończoność. Jeśli nie dostaniemy się do smoka przed świtem zginiemy, albo coś podobnego. Wole nie wiedzieć co dokładnie.

Poczułam jak determinacja rozlewa się po moim ciele, skupiłam się znowu jak przy walce tym razem jednak kierując myśli do książki stojącej na mojej półce w zamkniętym pokoju.

Czułam ją i widziałam, ale czegoś brakowało bym mogła ją przywołać.

Zrezygnowałam otwierając oczy i kierując wzrok na bestie. Wciąż to samo uczucie. Szuka kogoś, nie chce zabijać robi to bo nie może kogoś znaleźć. Smok spał wiele lat, musi być zdezorientowany i wydawałoby się wściekły, ale ja nie czuje od niego złości. Jedynie... tęsknotę.

Muszę się przekonać. Cholera muszę wiedzieć. Zmieniłam formę na lisa i zeskakując z garażu na drzewo i na ziemie ruszyłam w wir między walczących. Biegłam z zamiarem dotarcia jak najbliżej smoka nie chciałam zwracać na siebie uwagi wiec tylko zwinnie omijałam walczących co jakiś czas łapiąc równowagę po skoku przez leżących.

Ogarnęła mnie wątpliwość. Co jeśli robie błąd? Cholera na pewno robie błąd! Jeśli podejdę do smoka zabije mnie. Nie wiem czy zje czy spali, ale napewno nie przytuli i nie porozmawia do jasnej kapusty! Minęłam alfę i zaskoczonego Franka. Krzyknął i zmieniając się ruszył za mną. Nie słuchałam, a nawet przyspieszyłam. To jest smok, jeśli uda mi się zapożyczyć formę... zyskam jego punkt widzenia. Dalej mijałam zwinnie ludzi i demony ignorując znikającego Franka gdzieś styłu. Czułam pod łapami krew i maź, błoto... a jeszcze godzinę temu była tu twarda ziemia gdzie ludzie szykowali się na wyścigi motorów.

Położyłam uszy i wsłuchałam się w bicie serca smoka. Teraz o tym powinnam myśleć, na tym powinnam się skupić. Bicie było może lekko przyspieszone, brak złości, brak szaleństwa. Nie mogę się mylić. Czułam strach, ale i pewność siebie. Muszę spróbować.

Minęłam największy tłum i w skoku spowrotem zmieniłam formę na sowę zostawiajac w dole betę.

Wyleciałam wysoko,tak by spojrzeć w oczy bestii, w porównaniu do niej byłam robakiem, małym nie wartym życia robaczkiem. Odrazu odnalazł mój wzrok i zagłębił się w moim spojrzeniu.

-,,sowa..."

Zadrżałam słysząc w głowie głos. Niski mocny i ochrypły.

-,,dziwna sowa..."

Zmieniłam formę na orła na co smok otworzył pysk. Wciągnął powietrze a jego źrenice zwęrzyły się.

-,,dziwna sowa..."

Zajrzałam głębiej prosząc smoka o formę. Sama nie wiem dlaczego to zrobiłam. Nie wiem czemu gdy tylko poczułam znajomy ból wylądowałam na ziemi i przyjęłam ludzką postać. Smok położył się kładąc łeb na łapach i spojrzał na mnie żywymi oczami, innymi niż przed chwilą. Zniknęła senność i tęsknota.

-,,ludź smok"

Skinelam głową czując własną siłę. Smok pożyczył mi formę. Nigdy nie podejrzewałam że to może być tak... przyjemne. Nazwał mnie ludziem. Dość ciekawe.

Dźwięki dookoła ucichły. Demony zaczęły znikać. Wampiry przyglądały się scenie której chyba byłam reżyserem. Mam przejebane. Zginę tu. A jednak nie czuję strachu.

-,,wiedźma ?"

-Tak

Mój głos był pewny siebie, głośny i donośny. Nigdy się tak nie czułam. Powoli smocza siła zmieniała mój harakter. Mimo tej siły dalej czułam niepokój. Zmiana formy nie zmienia głównej lisiej strony. Wciąż jestem chętna zwiać i schować się pod łóżkiem.

-,,wiedźma ma moc, a nie jest demon"

Smok zamknął oczy i odchylając głowę na bok pokazał jak na szyji pojawiła się czarna obręcz, obroża. Był zniewolony.

-,,wiedźma zdejmie"

No jasne. Świetny plan. Co się stanie jeśli uwolnię smoka? Czy ja to umiem w ogóle zrobić? Nie będzie służył demonom, ale czy nie zabije wtedy wszyskich jak popadnie? Cholera gadam ze smokiem.

-skąd mam wiedzieć że nie zabijesz mnie i moich przyjaciół zaraz potem?

-,,na życie przysięgam a smoka życie cenne"

-Melody!

Franek podbiegł przeciskając się przez tłum.

-Co ty robisz? To cię zabije.

Pokręciłam głową. Ufałam mu. Nie wiem czy to wina tego że przejęłam od niego formę czy dlatego że poprostu od początku widziałam że nie jest tu bo chce tylko bo musi. Szuka wolności.

-Nie wiem czemu. Ufam mu. Zrobi jak mówi.

Beta złapał mnie za ramie i spojrzał w moje oczy szukając czegoś konkretnego. Nie wiem czego. Może szaleństwa.

-mówi?

Zwróciłam się do smoka i wyciągnęłam rękę całkowicie olewając pytanie chłopaka. Mark chciał się ruszyć ale zatrzymałam go. Uspokoiłam go moim spokojem. Przeniosłam na niego swoje uczucia. Nigdy tego nie robiłam ale zadziałało. Stanął i rozluźnił się. Odwróciłam się z powrotem.

Podeszłam wystarczająco blisko smoka by móc go mieć na wyciągnięcie dłoni. Teraz albo nigdy. Moje palce delikatnie zbliżyły się do pyska.

Jego skóra pokryta łuskami była ciepła. Ale nie twarda, napewno nie tak jak mogłoby się wydawać. Czułam więź taką jak z tym owczarkiem albo lisem. Teraz też miałam ochotę bawić się ze smokiem, wzlecieć w powietrze. Patrząc w jego oczy czułam siłe ale nie wiedziałam skąd, czy od niego czy od siebie.

-co mam robić?

Smok zamknął oczy jakby również czuł to co ja. Nie odpowiedział jakby zagłębiał się w naszej więzi. Czułam ją. Czułam jak ciągnie delikatnie, jak sprawdza co to jest i czy może temu zaufać. Czułam każdy jego wdech i wydech. On czuł mnie.

-,,wiedźma dobra, nie dziwna, wiedźma miła „

Uśmiechnęłam się lekko głaszcząc delikatnie smoka po pysku.

-,,wystarczy uwolnić smoka"

No ale jak? Zamknęłam oczy skupiając się na swojej mocy, skupiając się na samym smoku.

-,,uwalniam..."

-Uwalniam cię smoku z kajdan piekła.

Smok mruknął zadowolony. Rozluźnił się a w powietrzu rozniósł się zapach magii. Dziwna ulga, ciężar zdjęty z serca. Ból czy lek zniknął. Smok otworzył oczy które teraz miały błękitny odcień a źrenice trzeźwo i wdzięcznie wpatrywali się w moją osobe. Skóra zmieniła barwę.

Rozejrzałam się. Wampiry zniknęły. Uciekły. Wilkołaki przemieniały się ciesząc i przytulając, a ja wciąż stałam wpatrując się w oczy granatowego teraz smoka.

-piękny...

-,,pani... smok dziękuje"

Odeszłam krok do tylu a smok podniósł się wywołując kolejną ciszę. Wilkołaki stanęły gotowe by bronić się znów przed smokiem. Ale bestia nie wróciła. Granatowy smok rozłożył skrzydła zaryczał i zaczął się zmniejszać. Od tak. Tyle razy widziałam przemianę wilkołaków. Albo przechodziłam swoją. Ale ta była inna, wolniejsza i piękniejsza.

Kształt powoli zmniejszał się formując nowy inny. Łuski znikały pozostawiając blask i tworząc sierść, ogon zmniejszał się by w końcu pozostać krótkim i puchatym. Pazury schowały się w miękkich łapach a pysk teraz mniej ostry zyskiwał milszy charakter.

Stałam tam patrząc i nie wierząc w to co widzę. Ogromne cielsko zmieniło się w normalnych, a nawet o trochę mniejszych niż myślałam rozmiarach pieska. Czarna sierść połyskiwała delikatnie granatem. A błękitne oczy wpatrywały się we mnie radośnie.

-,,wezwij mnie pani w razie problemów, jestem do twoich uslug"

O matko! Smok stał się psem!

Zaśmiałam się kucając i głaszcząc radosnego wilczura.

-co zamierzasz?

-,,jestem wolny, odkryje tutejszy świat i może znajdę miejsce dla siebie."

Uśmiechnęłam się podnosząc delikatnie na nogi. Więź nie znikała. Czułam ją prawie tak mocno jak w przypadku lisa.

-zawsze będziesz u mnie mile widziany. Jeśli nie znalazłbyś niczego.

-,,jeszcze raz dziękuje. Nazywam się Tsuyo Doragon to imię którym wezwiesz mnie w razie jakichkolwiek kłopotów. Uważnie dobieraj osoby którym je zdradzisz"

Odwrócił się i odbiegł. Zniknął od tak. Wielki czarny smok zniknął jako pies między budynkami.

-Nie.... ja....

Odwróciłam się do Marka który próbował coś powiedzieć. Ale nie był w stanie. Inni też milczeli. Ja zagłębiłam się znowu w miłej więzi między mną a Doragonem... ciepło i siła. zachwiałam sie i zrobiłam krok do tylu łapiąc spowrotem równowagę. Moc ogarnęła moje ciało. Objęłam się ramionami czując jak ciągle wzrasta jednocześnie oddalając się wraz ze smokiem.

-Melody?

Tad stanął przede mną i mnie przytulił. Czułam jego przyspieszony oddech i głośno wypuszczane powietrze jakby westchnienie w chwili kiedy oddałam uścisk.

-opieprze cię potem, teraz cieszę się że żyjesz.

Nic nie odpowiedziałam zaglądając wciąż do więzi która wciąż dawała coraz więcej mocy. Ciagle i ciagle... napawała mnie siłą. Wciągała, hipnotyzowała... wpajała.

+++

-myślicie że wróci? Że to nie koniec? Miał moc tak silną że demony mogły wyjść z ukrycia, stały się silniejsze.

Mark pokręcił głową na myśli Ricka. Razem wróciliśmy już ze starych garaży. Nawet na moment nie przestałam odczuwać smoka. Wiem gdzie jest, dokładnie umiem wskazać jego położenie. Czułam jego radość. Poczucie spokoju i wolności.

-to się stało tak szybko.

Harry usiadł na materacu w kącie salki w dojo i odetchnął.

-ledwo pojawił się ten potwór a wszyscy oszaleliśmy.

Tad wszedł do sali i spojrzał to na mnie to na resztę. Nie odwzajemniłam spojrzenia jedynie czując jego biegający wzrok.

-nadal milczy?

Czad skinął a wzrok wszystkich padł na mnie. Siedziałam na materacu. Na tym samym na którym dokonała się moja pierwsza przemiana. Czarny, średnio miękki materiał był zimny w dotyku ze skórą. Chłodził mnie i pomagał trzeźwo myśleć.

Ciężkie kroki alfa skierował do swojego bety, który stał najbliżej mnie. Nie spuszczał ze mnie wzroku odkąd wróciliśmy.

-Nie martw się, nie czuje urazu, musi to przemyśleć.

Mark zawarczał jednocześnie strzepujac rękę alfy z ramienia. Nigdy tak nie robił. Podniosłam na niego wzrok.

-przemyśleć?! Ta pieprzona bestia jej coś zrobiła. Jak możesz się tym nie przejmować?

Mark się o mnie martwi? Mark... przecierz zawsze...

Otworzyłam usta odrazu po słowach bety ale dopiero po kilku sekundach byłam w stanie odpowiedzieć.

-to nie jest bestia.

Każdy na sali wstrzymał oddech. A ja mówiłam dalej. Jak już coś mówię to do końca.

-został uwięziony, wszystko co robił... musiał to robić. Złapano go dawno temu, odczuł piekielną magię i zmienił się. Po przebudzeniu oddał ją demonom bo jej nie chciał, myślał że się jej pozbędzie.

Ciszę po moich słowach przerwało głośne wciągniecie i wypuszczenie powietrza przez Marka i Teda. A może i reszty ale oni byli najbliżej.

-skąd to wiesz?

Przyciągnęłam do siebie bliżej nogi i skupiłam się znowu na więzi zamykając oczy.

-powiedział mi.

Znowu milczenie. Ich, nie moje. Podniosłam wzrok i pozwoliłam by każdy w sali mógł zobaczyć w nich smoka.

-A ja mu wierze. Nareszcie jest wolny.

Czy kiedyś się jeszcze spotkamy? Pewnie nie. Czy jeśli wezmę od innych zwierząt formę to stracę tą wziętą od Doragona czy to jest już koniec? Czy demony odpuszczą? Wszystko stało się tak szybko... stało się tak wiele...

Nikt nie wie co dalej.

=======================

Koniec :D

Dzięki, dzieki, dzieki! Wytrwaliśmy! Książka a wraz z nią i historia Melody, wiedźmy Majo-ji dobiegła końca. Pojawi się jutro i pojutrze epilog ;)

Postać Majo-ji stworzyłam jak i samych Tiangshi na potrzebę opowiadań. Byłabym szczęśliwa gdybyście napisali co myślicie o tych ,,kreacjach". Czy lepiej wymyślać czy może trzymać się stałych postaci jak wampiry czy elfy. ;)

Z mojej strony to wszystko. Więc do zobaczenia przy kolejnych historiach. Dziękuje i pozdrawiam KasiaAS.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro