Dogryzki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ogólnie przepraszam was dziubki ale się dobrze nie zapisało o ucięło mi koniec rozdziału więc musiałam napisać jeszcze raz.
~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przez następne kilka dni, dogryzaliśmy sobie z Hanamiyą. Z naszego punktu widzenia to były zwykłe, żartobliwie przekomarzanki, inni za to patrzyli na nas jak na kosmitów.

Makoto pozwalał się poznawać, co prawda powoli ale zawsze coś. Za każdym razem gdy o tym myślałam uśmiech sam pojawiał mi się na ustach.

Jego także udało mi się przyłapać, że się uśmiechał w moim towarzystwie jak i bez powodu.

Po szkole znów ruszyły plotki ale nie przejmowaliśmy się nimi. Stworzyłam swoją własną mydlaną bańkę, do której nikt oprócz Makoto i rodziny nie miał wstępu.

Ale nic nie trwa wiecznie, powoli nachodziły drzwi otwarte i zawody międzylicealne z koszykówki.

Cała szkoła pracowała pełną parą przygotowując wszystkie stoiska, kawiarenki, pokazy czy sparingi na pokaz.

Latałam ze stertą papierów cały dzień, po calutkiej szkole. Kiedy w końcu usiadłam na tyłku i liczyłam na chwilę spokoju, przez drzwi samorządu, wpadła cała drużyna koszykarska bez Hanamiyi.

- Coś się stało? - Zapytałam podnosząc brew i patrząc na to jak przepychają się w drzwiach.

- Mamy bilet na nasz mecz, chcesz przyjść? Dla naszego kapitana - Wybronił się Hara, żując gumę balonową.

- A co będę z tego miała? - Zapytałam kładąc się na narożniku.

- Jeszcze nie wiem, coś się wymyśli co nie? - Mruknął i jego balon strzelił.

- Zostaw na moim biurku, przyjdę - Powiedziałam i złapałam za telefon.

Hara odłożył bilet na biurku i wyszli z pokoju. Było już w miarę późno a ja totalnie nie miałam siły na nic.

Przekręciłam się na bok, złapałam za ozdobną poduchę a oczy same mi się zamykały.

Nagle drzwi otworzyły się po raz drugi a w nich stanął Brunet. Podniósł brew na mój widok i parsknął śmiechem.

- Wyglądasz jakby cię walec przejechał hahah - Dogryzł mi i rzucił torbę na podłogę. Podszedł do czajnika i wstawił wodę, wyciągając dwa kubki oraz kawę.

Nie zawracałam uwagi na to co robił tak mi się spać chciało. Po chwili jednak poczułam aromat kawy, od razu się podniosłam do siadu.

- Masz - Mówiąc to wsadził mi do ręki kubek z kawą.

- Dziękuję - Mruknęłam cicho i wzięłam dużego łyka.

- Czego tu chcieli? - Zapytał patrząc na mnie z podniesioną głową.

- Żebym przyszła na wasz mecz - Mruknęłam i wskazałam na bilet leżący na biurku. Makoto omal nie opluł się swoją kawą.

- Tylko się nie udław - Powiedziałam rozbawiona i poklepałam go po plecach.

- Bardzo śmieszne - Warknął i wypił na raz resztę kawy. Przez chwilę patrzyłam na jego plecy.

Odłożyłam kubek na stolik i spowrotem się rozłożyłam na narożniku.

- Nie chcesz żebym przyszła? - Zapytałam, wpatrując się uparcie w jego plecy.

Odwrócił twarz w moją stronę, a na jego czole pojawiła się pulsująca żyłka.

- No niech zgadnę, chcesz usłyszeć że bardzo chce żebyś tam była i bla bla bla - Mówiąc to robił kwaśną minę. Zaśmiałam się i pokręciłam głową.

- Szczerze? Powiedziałam im że przyjdę, ale mam egzamin w akadamii muzycznej na pianino w tym samym czasie co wasz mecz. - Wytłumaczyłam i podniosłam się na łokciu, by dopić kawę.

Hanamiya wyglądał jakby nad czymś ciężko myślał, bo strasznie marszczył brwi.

- Nie ważne, zbieram się do domu - Warknął, jakby nagle zmienił mu się humor. Załapał za swoją torbę i ruszył w stronę drzwi.

-Jesteś gorszy niż baba z okresem - Wytknęłam mu na co bez odwracania się w moja stronę, wystawił środkowy palec i wyszedł.

Westchnęłam cicho i poszłam odstawić kubek do zlewu. Zabrałam swoją torbę i ruszyłam do wyjścia ze szkoły.

Wracałam sobie powolnym spacerkiem, było ciepło, słońce grzało powoli zaczynając zachodzić.

Do domu weszłam w dobrym humorze, rzuciłam szybkie hej do brata i jego dziewczyny, gdy przechodziła koło salonu. Z uśmiechem spojrzałam na swoje łóżko gdy weszłam do swojego pokoju.

Szybko przebrałam się w swoją piżamę i zakopałam się pod kołdrą idąc na drzemkę, jak się okazało do rana.

Z rana wstałam lewą nogą, wysłałam Makoto że życzę mu powodzenia i zaczęłam szykować się na egzaminy w szkole muzycznej.

Malując się, co jakiś czas sprawdzałam telefon ale Makoto nawet ode mnie nie odczytał. Kiedy zeszłam na dół do kuchni, przy wyspie kuchennej siedział Aiden pijąc kawę.

- Moja malutka kaczuszka w końcu wstała! - Powiedział i wskazał dłonią na talerz obok siebie, na któym były naleśniki, a obok mój ulubiony kubek z kawą.

- Przestań z tą kaczuszką, już nie jestem małym dzieckiem - Burknęłam nadymając policzki i wzięłam łyka kawy.

- Ładnie wyglądasz Hina, więc się uśmiechnij w końcu. - Mówiąc to wstał i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. Uśmiechnęłam się lekko do siebie, zaczynając jeść śniadanie.

Po chwili usłyszałam znane mi szuranie kapci, podniosłam wzrok znad talerza i ujrzałam dobrze mi znaną, blondynę.

- Dzień dobry Dove - Powiedziałam patrząc na zaspaną twarz amerykanki, miała jasne, długie, proste blond włosy, wręcz czarne oczy, długie czarne rzęsy, pełne usta i idealnie zadarty nosek.

- Dzień dobry Hina - Odpowiedziała ziewając i usiadła obok mnie. Z uśmiechem przyjęła od mojego brata kubek z herbatą. Odwróciła twarz w moją stronę i podparła policzek o dłoń.

- Wyglądasz jakoś tak elegancoko, egzamin z pianina? - Zapytała uśmiechając się do mnie, ukazując białe ząbki i dołeczki w policzkach.

- Tak, trochę się stresuje, ostatnio zaniedbałam grę na pianinie - Wyznałam i zaczęłam stukać paznokciem o kubek.

- Nie stresuj się, wyglądasz pięknie i na pewno dasz radę. - Powiedziała i złapała mnie za dłoń. Usmiechnęłam się do niej i pokiwałam głową.

Dove dopiła herbatę i również złożyła całusa na czubku mojej głowy.

- Naprawdę nie martw się kochana, zjedz i pokaż tym nadętym debilą, że jesteś od nich lepsza - Mowiąc to, posłała mi szeroki uśmiech po czym ruszyła w ślady mojego brata i gdzieś poszła.

Zostawiłam niedojedzonego naleśnika i niedopitą kawę, założyłam gruby biały swetr, który wisiał w przedpokoju. Wsunęłam mokasyny, przejrzałam się jeszcze raz w lustrze czy wszystko jest na swoim miejscu i wyszłam z domu.

Wybiegłam z budynku akadamii i ruszyłam jak najszybciej umiałam w stronę hali sportowej. Czas mnie gonił nieubłaganie, za 10 minut miała zacząć się druga połowa meczu w którym grało kirisaki daiichi.

Biegłam na załamanie karku, facet pilnujący bramki widząc moje gromiące spojrzenie, szybko skasował mój bilet. Wbiegłam przez drzwi prowadzące do hali a nie na trybuny.

Trafiłam na przerwę zażądaną przez Seirin, Makoto na mój widok zmarszczył brwi.

- Co ty tu robisz? - Syknął i otarł ręcznikiem pot z czoła.

- Bardzo chciałam tu przyjść dla was i dla ciebie - Powiedziałam i uśmiechnęłam sie do niego najbardziej czarująco jak mogłam.

- Przecież brzydzisz się tym jak gramy - Warknął i rzucił ręcznikiem prosto w twarz Hary, który zrzucił z siebie ręcznik i zrobił zkwaszoną minę.

Schylił się nade mną i złapał za mój podbródek.

- Wracaj do domu, mała, zołzo.. - Mruknął mi do ucha i puścił mnie, prostując się tym samym przewyższając mnie wzrostem. Odwrócił się ruszając na boisko, poczułam jakieś dziwne ukłucie w klatce piersiowej i sercu.

Drużna spojrzała się na mnie odrobine współczującym wzrokiem i ruszyła za kapitanem. Wściekła trzasnęłam drzwiami od hali i poszłam w stronę ich szatni.

Usiadłam na jednej z ławek w szatni, zaczynając cierpliwie czekać za brunetem. Przegiął i w żadnym stopniu nie obchodziło mnie, czy wygrają czy przegrają. Teraz ja zepsuję mu humor tak jak on mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro