" O Co Ci Chodzi?"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak tylko brunet wszedł do szatni, podniosłam się z ławki i podeszłam do niego szybko.

- Powiedziałem Ci, że masz iść kurwa do domu! - Podniósł głos i nastroszył brwi patrząc na mnie wściekle.

Szarpnęłam go za koszulkę i pociągnęłam w dół, tak żeby być z nim na równi.

- A może byś się dla odmiany zamknął? - Zapytałam i nie czekając na odpowiedź, kontynuowałam.

- Przestań się zachowywać jakby ci wszystko było wolno! Myślisz że jak masz trochę więcej IQ od innych to jesteś pępkiem świata?! Ty w ogóle potrafisz doceniać cokolwiek?! Człowiek się stara dla ciebie, a ty sobie nic z tego nie robisz i jeszcze każesz mi wracać do domu?! Bo co? Bo ty tak chcesz? Jesteś po prostu pierdolonym egoistą! - Hanamiya wyglądał jakby nie wiedział co się właśnie stało.

Drużyna po pierwszej mojej odzywce wycofała się za drzwi szatni. Puściłam jego koszulkę i hardo patrzyłam mu w oczy.

- Zejdź mi z oczu, zanim naprawdę się wkurwię - Warknął i wskazał ręką na drzwi. Założyłam ręce na piersi i nie zamierzałam stąd wyjść po dobroci.

- Wyjdź - Mówił to z zaciśniętą szczęką.

Załapałam go za szczękę i znowu kazałam na siebie patrzeć na równi.

- Nie rozkazuj mi, tylko do cholery powiedz o co ci chodzi Makoto? - Westchnęłam ciężko i zetknęłam z nim czoło.

- A o co ma mi chodzić? - Zapytał i podniósł brew. Rozluźniłam uścisk na jego szczęce i lekko pogładziła go po policzku.

- Raz zachowujesz się jakbyś był pępkiem świata, jesteś nie miły, chamski, podnosisz na mnie głos a innego dnia mnie przytulisz albo postawisz mi przed nosem kawę tak po prostu. O co ci chodzi bo nie rozumiem - Mruknęłam cicho i całkiem go puściłam, myślałam że się ode mnie odsunie ale tego nie zrobił.

Przymknął oczy na chwilę i westchnął cicho, kątem oka widziałam jak zacisnął pięści tylko po to by je bo kilku sekundach rozluźnić.

Nie wiedziałam czego miałam się teraz spodziewać, nadal się pochylał nade mną i patrzył w oczy ale już nie stykaliśmy się czołem.

Po krótkiej chwili złapał mnie nagle pod pachami i dosłownie podniósł jak małe dziecko. Nie wiedząc co zrobić oplotłam ramiona w okół jego karku.

Makoto owinął swoje ramiona w okół mojej tali i zanurzył twarz, w zagłębieniu mojej szyi. Dalej wisiałam w powietrzu więc opłotłam jego biodra nogami.

- To powiesz mi o co chodzi? - Zapytałam dalej nie wiedząc co on robi.

- O nic mi nie chodzi - Mruknął nie odsuwając się nawet o milimetr.

- Znowu to robisz, najpierw jesteś wredny a potem mnie - Nie dokończyłam, jego wargi nagle zaczęły muskać moje odpowiedniczki.

- Nie gadaj tyle, głowa mnie boli. Przegrałem, jestem wściekły, nie mam pojęcia o co mi chodzi a ty mi nie ułatwiasz aktualnie - Mówiąc to, odstawił mnie w końcu na ziemię.

- Wyjdziesz? - Zapytał na co w osłupieniu pokiwałam głową i wyszłam.

Drużyna z zainteresowaniem na mnie popatrzyła ale zignorowałam ich. Po kilkunastu minutach, drużyna wyszła zostawiając Makoto samego w szatni.

Siedział na ławce, łokcie oparł o kolana a twarz schował w dłoniach. Nadal w szoku, podeszłam do niego i nie pewnie położyłam dłoń na czubku jego głowy.

Kiedy podniósł na mnie wzrok, uśmiechnęłam się do niego.

Zabrał łokcie z kolan i poklepał się po nich, nie pewnie usiadłam i poczułam jego dłoń na swojej tali.

Jego dłonie były duże i ciepłe, jednocześnie miękkie, a zarazem szorstkie.

Sama też nie do końca wiedziałam o co mi chodzi, siedziałam ze spuszczoną głową i bawiłam się palcami.

- Tego no, sorry nie chciałem żeby cie to zabolało czy coś - Burknął i odwrócił twarz w drugą stronę. Przez chwilę patrzyłam, na jego profil z boczny.

Uśmiechnęłam się lekko i złapałam za jego drugą dłoń.

- Już okej, ale i tak powinnam się obrazić za brak szacunku - Powiedziałam, nie mogąc powstrzymać wrednego uśmiechu.

- Oh zamknij się zołzo, za dużo gadasz serio - Warknął i gdy chciałam znów coś powiedzieć, zatkał mi usta ręką.

-bhawsfp - Mruknęłam ale nie miało to w ogóle sensu. Makoto zaśmiał się na to i na mój zmarszczony nos, na widok jego uśmiechu, wręcz osłupiałam.

Nagle spoważniałam, przestałam marszczyć nos a ściągnęłam brwi.

Uważnie obserwowałam jak się śmieje, jego szczery uśmiech, taki szczęśliwy a nie wredny.

Nagle odwrócił się do mnie, jeszcze uśmiechnięty. W jego oczach błyskały jakieś dziwne iskierki, jakby rozbawienie, radość nie miałam pojęcia co to.

- Dobra, chodź zołzo, idziemy - Mówiąc to, poklepał mnie po plecach bym wstała.

Nagle czułam się przy nim dziwnie, jakby nic dookoła nie miało znaczenia.

Szłam obok niego, zamyślona nawet nie zdałam sobie sprawy, kiedy znaleźliśmy się pod jego domem.

- Wchodzisz? Czy będziesz tak stała? - Zapytał na co od razu ruszyłam do przodu.

- Dobry wieczór - Powiedziałam gdy tylko przekroczyłam próg, od razu zza rogu wyłoniła się pani Hanamiya.

- Dobry wieczór Hina, cześć Makoto - Odpowiedziała posyłając nam uśmiech i ruszyła najpewniej do kuchni.

- Jak wypijemy herbatę, idziemy do pokoju - Mruknął i rzucił mi kapciami pod nogi.

- Dzięki - Mówiąc to uśmiechnęłam się i wsunęłam kapcie.

Pijąc herbatę byłam nieobecna i ukradkiem słuchałam o czym mama Makoto mówiła. Co jakiś czas przytakiwałam głową, nawet nie wiedząc o co chodzi.

Przed oczami, ciągle miałam uśmiech Makoto.

Cały wieczór zaprzątało mi to głowę, nawet gdy wróciłam do domu. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że zaczęłam coś do niego czuć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro