Sorry

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hanamiya kilka razy przyłapał się na tym, że było za cicho bez Iwasaki, która zawsze mu nadawała nad uchem.

Za każdym razem, karcił się w myślach za to. Kiedy już wróciła do szkoły, czuł się jakby dalej jej nie było. Unikała go, jak ognia.

Raz gdy chciał ją zaczepić i ruszył w jej stronę, od razu zwiała do klasy a przed nim, z nikąd wyrósł wyższy od niego blondyn, wyglądający jak kopia przewodniczącej.

Jak się później okazało był to jej starszy brat, który tak jak Hina nie lubił, gdy ktoś odnosił się do innych bez szacunku.

Zjechał Hanamiye i zwyczajnie jakby nigdy nic, ruszył do klasy siostry.

Hanamiya przez miesiąc nie chciał przeprosić Blondynki, zapierał się rękoma i nogami, że jej nie przeprosi. Za to blondynka, jednocześnie chciała z nim porozmawiać, a jednocześnie chciała go unikać. Utkneli między młotem, a kowadłem.

Hanamiya pov.

Zmęczony szedłem do pokoju samorządu szkolnego, nie miałem ochoty tam iść i wypełniać papiery.

Otworzyłem drzwi i nawet nie rozglądając się, usiadłem przy biurku. Myślałem, że nikogo nie ma, nikt nie lubił tu być, gdy ja tu byłem.

Po chwili, kątem oka wyłapałem ruch przy kanapie. Podniosłem tam wzrok i zdębiałem. Siedziała tam Hina, popijając sobie herbatkę i czytając jakieś świstki.

- Um coś się stało Hanamiya, że się tak patrzysz? - Zapytała i skuliła się w swoim swetrze. Przyjrzałem się temu co trzymała w dłoni, to były kartki walentynkowe, a obok na stoliku stała cała sterta czekoladek i różowych kartek.

- Nie, po prostu nie spodziewałem się tu ciebie - Burknąłem i wróciłem do swoich spraw. Po krótkiej chwili rozległo się pukanie, w drzwiach stanął szatyn, z artystycznym nie ładem na włosach.

Iwasaki podeszła do niego i czekała aż chłopak coś powie.

- Eee ja chciałem zaprosić cię na randkę w sobotę, do kawiarni - Wymamrotał i zrobił się czerwony jak burak.

Prychnąłem pod nosem. Walentynki, idiotyczne święto.

- Wiesz to bardzo miłe z twojej strony, ale interesuje mnie ktoś inny. - Powiedziała to tak spokojnie, że aż podniosłem brew. Typ się speszył i poszedł sobie.

- Serio ktoś ci się podoba czy to tylko wymówka? - Zapytałem patrząc się na nią uważnie.

- Tylko wymówka - Mówiąc to zarumieniła się ale starała się to ukryć, chowając twarz w golfie swetra.

- Aha, no spoko no i sorry za tamto - Mruknąłem i od razu zganiłem się za to co powiedziałem. Blondynka z rozciapirzoną buzią, spojrzała na mnie i chyba nie mogła uwierzyć.

- Nie patrz się tak, nie powtórzę tego - Powiedziałem i z powrotem nachyliłem się nad papierami.

- Nie musisz, to i tak miłe że przeprosiłeś - Mówiąc to, rozczochrała mi włosy. Zarumieniłem się mimowolnie.

Miała bardzo ciepłe i miękkie dłonie. Wróciła na swoje miejsce, wracając do przeglądania kartek.

- A ty Hanamiya, dostałeś jakieś walentynki? - Zapytała blondynka po krótkiej chwili.

- Nie wiem, nie sprawdzałem szafki - Wzruszyłem ramionami i podniosłam na nią wzrok.

Uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła w moją stronę, rękę z pudełkiem czekoladek.

- Chcesz? Są z gorzkiej czekolady

- Skąd wiesz że lubię gorzką czekoladę? - Zapytałem i usiadłem obok niej na kanapie.

- Nie wiedziałam, tylko strzelałam. Czasami na twoim biurku, leży gorzka czekolada. - Jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami i sama wzięła jedną z czekoladek.

- No spoko - Mruknąłem i sam też wziąłem sobie czekoladkę. Przeglądałem Ig ale kątem oka, co jakiś czas zerkałem na Hinę.

Wszystkie walentynki czytała z neutralnym wyrazem twarzy. Nawet się nie uśmiechała.

- Liczyłaś na jakąś wyjątkową, że nawet się nie uśmiechasz? - Zapytałem i momentalnie zauważyłem jak posmutniała.

- Ja... Nie, nie liczyłam na żadną specjalną. Kartki walentynkowe kojarzą mi się z pewną osobą, której już nie ma. Co roku pisał dla mnie wiersze, na walentynkach. - Wyjaśniła i szybko starła łzę z policzka.

- Długo byliście razem? - Zapytałem i przygarnąłem ja ramieniem. Sam nie wiedziałem co mi było.

- 3 lata, znaliśmy się od dziecka. W trzeciej gimnazjum miał wypadek i nie przeżył. - Wyznała i starła kolejną łzę.

- No nic, nie ważne. Będę się zbierać, miło że się pogodziliśmy. - Uśmiechnęła się niemrawo i wrzuciła walentynki do kosza, który stał obok, a czekoladki do torby.

- To na razie - Mruknęła cicho i wyszła. Wyjąłem kilka tych walentynek. Ludzie naprawdę miłe słowa jej tam pisali i sporo komplementów.

Jej piwne oczy były smutne gdy wychodziła. Tamten chłopak musiał być dla niej naprawdę ważny, skoro te wszystkie kartki jej nie ruszały.

Wrzuciłem je z powrotem do śmieci i sam się zwinąłem do domu.

Cały wieczór przed oczami widziałem te smutne, piwne tęczówki, a w głowie dudniła myśl czemu ją objąłem.

Całą noc kręciłem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Nawet nie poszedłem do szkoły rano.

~~~~~~

Około godziny 17 rozdzwonił się mój telefon. Nie patrząc kto to odebrałem.

- Hanamiya? - Ja nie mogę i po co ja odbierałem telefon od niej.

- Co? - Zapytałem i przetarłem twarz. - Przeszkodziłaś mi w drzemce.

- Oł przepraszam, po prostu twoja drużyna dzisiaj mnie strasznie męczyła. Dyrektor chce z tobą o czymś ważnym rozmawiać, niestety nie wiem o czym. - Wyjaśniła i zapadła cisza z jej strony.

- Spoko, dzięki. Coś jeszcze? - Mruknąłem, chcąc wrócić do swojej drzemki.

- Um tak, otworzysz mi drzwi? - Zapytała po czym rozległo się ciche pukanie.

Rozłączyłem się i zszedłem na dół.

- Co ty tu robisz? - Zapytałem a wręcz warknąłem na nią.

- Zwyczajnie przyniosłam Ci notatki z dzisiaj, nikt inny nie chciał tego zrobić i jakąś kartkę o obozie treningowym. - Mówiąc to wyciągnęła z torby kilka zeszytów i kartkę.

- Dobra wchodź. - Nie byłem zachwycony ale skoro chce być miła to spoko.

- Twoich rodziców nie ma? - Zapytała gdy szliśmy do Salonu.

- Mama właśnie zaczęła wieczorną zmianę - Mruknąłem i zwyczajnie usiadłem na kanapie, włączając telewizor.

- Rozumiem. - Usiadła sobie na drugim końcu kanapy i podkuliła nogi do siebie.

~~~~~

Po dłuższym czasie, nie wiem kiedy, Iwasaki zwyczajnie przysnęła.

Automatycznie się uśmiechnąłem, jednak szybko potrząsnąłem głową. Wziąłem koc z fotela i przykryłem ją.

Średnio zainteresowany filmem, poszedłem do kuchni, odgrzać sobie jedzenie z lodówki.

Nagle usłyszałem brzęk zamka od drzwi. Spojrzałem na zegar ale mama jeszcze zmiany nie skończyła.

- MAKOTO! - Krzyk Hiny był prawie że płaczliwy, trzask tłuczonego szkła nie przyjemny.


Średnio zadowolona jestem ale robię wam Polsat bo tak

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro