Ale to już było - i żyje się dalej

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Post factum wszystko było inne.

Z perspektywy trzech miesięcy w każdym razie, gdy pożegnał się z gipsem, kolokwiami i pierwszym rokiem studiów. Słowem – gdy mógł na parę dni rzucić w diabła życie i zacząć... żyć. Zaczął. Zaczął od razu, nim nagromadziły się kontrargumenty.

Nadciągał uroczy wieczór. A w powietrzu coś niecoś wisiało. Byłby się o to założył.

Telefon zadzwonił ledwie półgodziny później. Dało się wyczuć pismo nosem. Wszystko takie schematyczne.

Starzejesz się, stary, i ja się starzeję.

- Kuroo, co ty odwalasz?

- Hmm?

- Gdzie ty jesteś?

- Jednego dnia tu, następnego tam.

- Czy ty mi zabrałeś portfel?

- Yup.

- Masz go przy sobie?

- Jeżeli nie zgubiłem.

- Porąbało cię do reszty.

- Może troszkę.

- Nadal masz ten sam PIN? – Kuroo westchnął. – Od razu, jak odkryłeś, że zginęła ci karta, powinieneś skontaktować się z bankiem i to zgłosić.

- Nie omieszkam.

- Mhhm – przytaknął skwapliwie, tym razem zaledwie skromnym pomrukiem.

- Kiedy wracasz?

- Myślałem, że może za dwa tygodnie.

- Co ja mam niby zrobić do tego czasu?

- Nie mam bladego pojęcia.

Bokuto się rozłączył.

A/N

Ciąg dalszy nastąpi. Tak, myślę, że trochę retrospekcji dobrze temu fanfikowi zrobi. Nie mogłam się oprzeć. Kapka kompletnego spontanu.

Przypuszczam, że powstaną jeszcze trzy rozdziały. Życzcie mi powodzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro