51.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co ty tu robisz ? - usłyszałyśmy głos Filipa. Popatrzyłam na Monikę pytająco i już miałam iść sprawdzić co się dzieje , kiedy do pokoju wszedł Filip a za nim chłopak. W zasadzie mężczyzna. Wysoki i równie dobrze a nawet jak nie lepiej zbudowany niż mój chłopak. Ciemne włosy i czarne oczy. Dosłownie jak lustrzane odbicie Filipa. Zdecydowanie jednak wyglądał na starszego. Rysy twarzy miał ostre i dodawały mu męskości.

- K-kamil ? - zająknęła się Monika a w jej oczach stanęły łzy.

- Niki to mój brat. Kamil - Filip podszedł do mnie i objął delikatnie ramieniem. Uśmiechnęłam się nieśmiało do chłopaka nadal stojącego w progu salonu. On jednak prawie mnie nie zauważył. Jego oczy skierowane były to na Monikę to na Zuzię.

- Monika... - po twarzy dziewczyny płynęły łzy a w jej oczach widziałam przerażenie. Zupełnie jakby się go bała. Podeszłam do niej i odebrałam dziewczynkę.

- Chyba musicie porozmawiać. - szepnęłam ale na tyle głośno by zarówno ona jak i Kamil to usłyszeli. Chłopak dalej stał w tej samej pozycji co przed kilkoma minutami. Monika pokiwała powoli głową i oddała mi małą. Odsunęłam się od niej i łapiąc Filipa za rękę pociągnęłam w kierunku jego sypialni.

* Perspektywa Moniki*

Dlaczego ? Dlaczego akurat teraz musiałam tu być ?! A on ? Nie mógł przyjść te kilka minut później ? Przecież właśnie miałam wychodzić..

- Monika ... - szepnął podchodząc do mnie i łapiąc za rękę.

- Wiem jak mam na imię - wysyczałam przez zęby wyrywając dłoń z uścisku.

- Chyba nie jesteś na mnie zła co ? - spytał jak gdyby nigdy nic siadając na sofie. Jeszcze przed momentem stał przede mną skruszony i wydawało by się że lekko zagubiony, a teraz ? Teraz widzę w nim pewnego siebie, zobojętniałego dupka. Nic się nie zmienił.

- Nie no oczywiście że nie. Jestem mega szczęśliwa. W końcu zostawiłeś mnie samą z dzieckiem na pastwę losu. Czego chcieć więcej. - po moich policzkach ciekły łzy których za nic w świecie nie mogłam powstrzymać.

- Oj skarbie. Przecież wiedziałaś że nie chcę dziecka. Czego się spodziewałaś ? Że zamieszkamy razem i będziemy je wspólnie wychowywać ? Byłem za młody na bycie ojcem.

- A ja na bycie matką to już nie ? - spytałam z niedowierzaniem. Brunet patrzył na mnie tymi swoimi cudownymi oczami. Wróć. W tej chwili nie były cudowne. Teraz mnie przerażały. Przerażała mnie wymalowana w nich obojętność. Z jakiegoś powodu wrócił do miasta. Tylko że tym powodem nie byłam ani ja, ani Zuzia.

- Oj mała. Trudno. Nie moja wina tak ?

- Jak możesz być tak obojętny na swoje dziecko ? - ryknęłam wręcz. Spojrzałam na drzwi za którymi zniknęła Nikola z Filipem. Na szczęście nikt się w nich nie pojawił. Nadal byliśmy sami.

- Ja nawet nie wiem czy to jest moje dziecko. - wzruszył ramionami.

- A co z tymi wszystkimi słowami ? Że mnie kochasz, że jestem dla ciebie wszystkim ? - spojrzał na mnie po czym wstał.

- Kochałem. Nadal kocham - złapał mnie za dłoń. - Ale ja kocham ciebie a nie tą małą. Nie chcę być uwiązany dzieckiem. - puścił moją rękę i podszedł do okna.

- Czyli jeśli pozbyła bym się Zuzi...

- Jeśli pozbyła byś się Zuzi czy jak ona ma tam na imię, znowu mogli byśmy być razem. Po co nam ten ciężar którym jest dziecko ? - podeszłam bliżej niego i wymierzyłam cios z otwartej dłoni prosto w policzek.

- Twoje niedoczekanie. Egoistyczny dupek ! - warknęłam i odwróciwszy się od chłopaka, ruszyłam do pokoju by zabrać Zuzię i wrócić do domu. Jak na dzisiaj miałam dość wrażeń.

- Wszystko okej ? - spytała Nikola gdy tylko weszłam do ich sypialni. Dziewczyna była wyraźnie zmartwiona.

- Tak. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. - uśmiechnęłam się słabo przez łzy i odebrałam od Filipa córkę. - Dziękuję wam za wszystko. A teraz będę się już zbierać do domu.

- Odwiozę cię - brunet podniósł się  z łóżka. - Niki spakuj mi proszę torbę. Za niedługo mam walkę - uśmiechnął sie po czym złożył pocałunek na policzku dziewczyny. Twarz Nicoli momentalnie zbladła. Jakby słowo walka bardzo ją przerażało.

Uścisnęłam ją na pożegnanie i ruszyłam za Filipem. Kiedy mijaliśmy salon, ku mojej radości nie było w nim już Kamila. Ostatnie czego chciałam to patrzeć na niego.

* Perspektywa Nicoli *

Walka. Walka. Walka. Walka....

Jedno jedyne słowo zaprzątało teraz moja głowę. Coś czego cholernie się bałam. Minęło już kilka minut odkąd jestem w domu sama a nadal nie ruszyłam się z miejsca nawet na krok. Sparaliżowana strachem nie potrafiłam się poruszyć. Ale musiałam. Zaraz będzie Filip a przecież prosił mnie żebym go spakowała... Otworzyłam szufladę komody i wyciągnęłam z niej czerwone spodenki które miał specjalnie na tą okazję a także tego samego koloru rękawice. Oprócz tego wrzuciłam do torby jeszcze ręcznik, butelkę wody. Do swojej wrzuciłam zaledwie jedną rzecz. Apteczkę...

- Już jestem ! - usłyszałam trzaśnięcie drzwiami a po chwili w salonie stał już Filip.

- Możemy wziąć odrazu moje walizki ?  Muszę wreszcie wrócić do domu.

- Jasne. Odwiozę cię zaraz po imprezie.

- Imprezie ?

- Zawsze po wygranej walce świętujemy - uśmiechnął się.

- Muszę cię rozczarować ale zaraz po walce wracam do domu. A poza tym widzę że jesteś bardzo pewny swojego zwycięstwa.

- Owszem. Bo wygram to dla najważniejszej osoby w moim życiu. - podszedł do mnie i objął w pasie.

- To twoja mama wie że walczysz ? - zaśmiałam się na co on także wybuchnął śmiechem.

- Nie. Nie wie. - uśmiechnął się -Chodziło mi o ciebie.

- Oj bo się zarumienię. - przygryzłam wargę.

- Uwielbiam jak to robisz - pocałował mnie - Spakowałaś mnie ?

- Mhmm - wskazałam na torbę leżącą w kącie pokoju.  Chłopak przerzucił ją sobie przez ramię a do ręki wziął moją walizkę.

- Wychodzimy ? 

- Tak - kiwnęłam głową i momentalnie zrobiło mi się słabo na myśl o tym co ma się wydarzyć za kilkadziesiąt minut.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro