Rozdział VI "Alfred, ślub i podział pokoi"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zorientowałam się, że nie używam imion, a tak mi chyba będzie łatwiej
Napiszę tylko dla jasności imiona postaci ze zmienioną płcią (reszta zostaje oryginalnie)

Polska - Felicja (no nie mogło być inaczej :3)
Węgry - Daniel
Litwa - Eglė
Włochy - Daisy
Francja - Marianne (Maria, Marysia)
Japonia - Kaia (Bo Sakura mi jakoś tak dziwnie brzmi)
Hiszpania - Isabelle (Iza)
Finlandia - Tiina
Dania - Mette (Małgorzata)
Islandia - Emile (Emilial
Jeżeli dodam jeszcze jakieś postacie ze zmienioną płcią to napiszę :3
I oficjalnie zmieniam, że jednak Słowacja i Czechy wracają do oryginału... po prostu nie wiem jak ich zrobić w wersji odwróconej 😅

Felicja szła korytarzem razem z Ludwigiem o czymś rozmawiając kiedy do szkoły wszedł chłopak w podskokach.  Odrazu wskoczył na najbliższą ławkę wyciągając rękę do góry.

-Hero przyszedł uratować tą szkołę! - krzyknął A kilku uczniów się na niego dziwnie spojrzało. W tym czasie Arthur, który wszedł za nim strzelił dużego facepalma.

- Ja go nie znam... on tu wcale nie przyszedł ze mną... - powiedział nie patrząc na młodszego. Wtedy za nim weszła Francja z nieco niższym od niej chłopcem  przy boku.

- Co? Młodszy brat robi już przypały? - uśmiechała się.

-Zamknij się żabo.  Nie wszyscy mają szczęście z rodzeństwem - powiedział po czym podszedł do brata i ściągnął go z ławki. -Chodź, lepiej zamiast robić z siebie błazna pokaże Ci co gdzie jest łącznie z toaletą, żebyś do krzaków nie latał zamiast się po prostu spytać - wziął to korytarzem. Wtedy natknął się na Felicję i Ludwiga. -Oh, cześć Poland - uśmiechnął się- Hej Germany... - powiedział już mniej entuzjastycznie.

-Cześć Arthur - dziewczyna też się uśmiechnęła. -A to pewnie jest twój młodszy brat, ten...

-Jestem Alfred Jones, Ameryka! - uśmiechnął się szeroko łapiąc ją za ręce. -A jak ty masz na imię?

-Jestem Felicja Łukasiewicz, Polska - uśmiechnął się do niego- Miło mi Ciebie poznać

- Mi ciebie również, pretty! -prawie podskoczył z radości.

Ludwig spojrzał na Amerykanina nieco krzywo

- No, już już, chodź mały, zaprowadzę Cię do twojej klasy - powiedział Arthur odciagając to od Felicji.

- Nie jestem taki mały !  Jesteś tylko niewiele starszy! - oburzył się Amerykanin

-Dobrze, już dobrze, dorosły, chodź- powiedział i go pociągnął to w stronę klasy. Tym czasem Felicja i Ludwig poszli dalej pod swoją klasę. Kilka osób już pod nią siedziało. Po jakimś czasie przyszedł też Arthur.

-Sorry za brata, on już taki jest... - powiedział do Felicji drapiąc się nerwowo po karku.

-Nic się nie stało, wydaje się bardzo fajny chłopak. Coś chyba ma po bracie- uśmiechnęła się. Anglik nieco się zarumienił. Wtedy jednak podeszła Marianne.

- Co tam Arthur ? Jak tam twój brat w nowej szkole? - uśmiechnęła się głupio - Bo mój bardzo wszystko grzecznie

-Oh, cicho już bądź cholerna żabojadko -prychnął. Wtedy przyszła Pani i zaczęła się lekcja. Felicja od wejścia do klasy czuła na sobie wzrok Japonii. Kiedy po kolejnej lekcji o jakimś układzie rozrodczym kwiatków wyszła razem z Ludwigiem na przerwę Japonka do nich podeszła.

-Kiedy ślub? ^-^ - spytała wyglądając  jak małe podekstywone dziecko zciskające swój notatniczek.

-Jaki ślub? Daniel znalazł dziewczynę i ja o tym nie wiem? - zdziwiła się blondynka.

-Albo Gilbert tym bardziej? - dodał Ludwig.

-A o życiem prywatnym waszych braci się - dodała ciszej- narazie - znowu wróciła do "normalnego" tonu - mówię o waszym ślubie! ^-^

-Jaki NASZ ślub? - oboje spojrzeli na nią zdziwieni.

-ooo, czyli nie macie jeszcze zaplanowanego? No okej, to ja wam pomogę zaplanować! - aż podszkoczyła z radości i zaklaskała w dłonie po czym wzięła długopis i otworzyła notatniczek - termin za... tydzień będzie pasowal ? Bo jutro mam już jeden do zrobienia, a potem trzeba ogarnąć Walii ze starszej klasy ^-^

- Ale- chciała powiedzieć Polka jednak Japonka już jej przerwała.

-Dodam ~ sprzeciwów nie uznaje co do samego ślubu! A więc macie za tydzień ^-^ - powiedziała i coś zanotowała. - już się biorę za planowanie listy gości i dekoracje! ^-^ - ucieszyła się po czym odbiegła z jakimś dziwnym piskiem. Felicja i Ludwig jeszcze chwilę stali patrząc za nią i nie ograniając co się dzieje.

-Czy ona właśnie... - zaczęła blondynka.

-Robi nam ślub? - dokończył niebieskooki. Oboje na siebie spojrzeli i lekko się zarumienili odwracając spojrzenia. Wtedy za nimi stanął Ivan, położył im ręce na ramionach i się do nich schylił.

-Bierzecie ślub towarzysze? - uśmiechnął się - To bardzo fajnie, da?

-Da, da - mruknął od niechcenia Ludwig dając mu jasno do zrozumienia, że to tu nie chce.  Ten jakby zrozumiał przekaz i wyprostował się, po czym przeszedł pomiędzy nimi rozczochrując im włosy. Niemiec odrazu wziął się za układanie ich od nowa, kiedy Polka przerzuciła tylko kilka kosmyków na drugą stronę.

- Chce ci się gonić za Kaią? - spytała po chwili.

-A wiesz że jakoś nie chce mi się biegać za nią po całej szkole bo jak ona chce to nawet na lampę wejdzie? - powiedział po chwili zastanowienia Ludwig.

-Więc... mam parę złoty, idziemy do sklepiku po jakąś czekoladę czy coś? - zapytała wyjmując portfel.

-Chodźmy - uśmiechnął się po czym razem poszli do sklepiku.

~Time skip do lekcji wychowawczej~

-Dobrze dzieci, a więc teraz jeszcze jedna ważna kwestia. Nie chce tego odkładać na ostatnią chwilę i żebyście się potem w autokarze przekrzykiwali. Ustalimy kto z kim będzie w pokoju...

W tym momencie zaczął się straszny jazgot. Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, krzyczeć do siebie z jednego końca sali na drugi ustalając kto z kim. W tym czasie Felicja jak gdyby nigdy nic wyjęła sobie paluszki i patrzyła na ten dramatyczny zwrot akcji z dużym spokojem.

-Mogę jednego? - spytał Ludwig. Ta mu podała i razem zarzucili sobie nogę na nogę i się przyglądali tej wielkiej bitwie. Dopiero po 10 minutach nauczycielce udało się uciszyć klasę.

-A więc takie kilka wstępnych zasad zanim się dobierzecie... - zaczęła nauczycielka -po pierwsze, dość oczywista zasada. Dziewczyny dobierają się z dziewczynami, chłopcy z chłopcami. Żadnych krzyżówek. Oczywiście nie zabraniamy odwiedzania się. Po drugie - pokoje są od 2 do 5 osobowe. Macie dość szeroki wybór, trzy pięcioosobowe, pięć czteroosobiwych, siedem trzy i pięć dwu. Po trzecie -prosze dobrać się mądrze, żeby nie było potem "Pani Moniko,a czy ja mogę się zmienić?". Wybraliście kogoś, koniec. I błagam was, jak teraz będziecie ustalać, nie przekrzykujcie się, podejdźcie do siebie zamiast drzeć się na całą klasę. Jasne?

-Jasne! - odpowiedziała klasa po czym zaczęła dobierać się w pary, trójki, czwórki i piątki. Tym razem o wiele spokojniej i kulturalnej wszyscy podchodzili do siebie. Felicja natomiast rozglądała się zdezorientowana. Oprócz Ludwiga, Ivana i Arthura dobrze znała w sumie tylko Marianne, ale ona już umówiła się w piątkę z Bellą, Kaią, Izą i Daisy, więc nawet nie było mowy o dołączeniu do nich. Natasza po kłótni z nauczycielką, że nie może być z bratem oświadczyła że jedyne z kim będzie to z Oleną i nie chce być z nikim innym, Tiina poszła z Mette i Emile A Radmilka uzyskała pozwolenie na posiadanie na własność pokoju dwuosobowego. Po chwili Felicja też chciała pójść do Pani z podobną prośbą kiedy poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. Kiedy się odwróciła zobaczyła że za nią stoi Eglė.

-Hej... dobrałaś się już z kimś? - zapytała.

- Nie... wiesz, słabo tu innych znam. Właśnie myślałam o poproszenie o własny pokój jak Radmilia...

-A... nie miałabyś nic przeciwko gdybyśmy miały razem pokój? Zaoszczędziło to by jeden wolny pokój dwusobowy - uśmiechnęła się.

- Ja nie mam nic przeciwko - blondynka również się uśmiechnąła.

- To idźmy zająć miejsce - razem poszły zapisać się na tablicy.

Po jakimś czasie już wszyscy usiedli.

-Wszyscy już się zapisali ? - spytała nauczycielka. Klasa potwierdziła skinieniem głowy. - A więc tak...  pokój numer 13, Marianne, Isabelle, Kaia, Daisy i Bella. Pokój numer 14 Tiina, Mette i Emile. Pokój numer 15 Kuba i Eduard. Pokój numer 16 Vash i Roderich. Pokój numer 17 Anfons i Màximo. Pokój numer 18 Olena i Natasza. Pokój numer 19 Felicja i Eglė... A chwilę, Ludwig, Arthur , Ivan i Yao, czemu nie mam was nigdzie zapisanych ?

- Ja nie jadę proszę pani- powiedział Chiny.

-Ym... No ja nie znalazłem nikogo z kim mógłbym dzielić pokój... - powiedział nieco nerwowo Ludwig.

- Ja też nie... - powiedzial Arthur.

-I ja - powiedział jakgdyby nigdy nic Ivan.

-No dobrze... - Pani spojrzała na notatnik- Jako że już nie ma żadnych dwu osobowych... będziecie wszyscy we trójkę w trzyosobowym - uśmiechnęła się i ich wpisała. Wtedy Ludwig zakrztusił się wziętym od Felicji paluszkiem A Arthur opluł siedzącą przed nim Marię herbatą. Tylko Ivan siedział spokojnie jakby miał to gdzieś.

-Naprawdę nie ma innej możliwości? -Ludwig spojrzał na panią błagalnie.

-Musiałaby Cię przyjąć jakaśe czwórka, trójka albo dwójka przyjąć. Jest ktoś taki?

Chłopacy Z klasy poodwracali spojrzenia coś pogwizdując.

- Też was lubię - powiedział zrezygnowany i ułożył się obrażony na ławce.

-Więc Ivan, Arthur i Ludwig mają pokój 20

Wtedy zabrzmiał dzwonek i wszyscy zbierali się do wyjścia.

- Na kolejnej lekcji omówimy sobie jeszcze zasady bezpieczeństwa. Do widzenia - dodała jeszcze pani

- Do widzenia!- powiedzieli wszyscy i wyszli z klasy. Blondyn cały czas szedł jakiś taki przygnębiony.

-Hej, nie martw się, będziesz mógł przecież dużo czasu siedzieć poza pokojem, a z nimi tylko spać (bez skojarzeń zboczuchyyyyy) - próbowała go pocieszyć Felicja.

-I gdzie niby będę chodzić? - zapytał zrezygnowany.

-Chociażby do mnie- uśmiechnęła się.

-Hm. Dzięki - nieco się rozchmurzył.

- Tak w ogóle, to była ostatnia lekcja, idziemy gdzieś ?

-Jasne, a gdzie?

-Możemy na jakiegoś hot-doga czy coś?

-Jasne, chodźmy- uśmiechnął się. Wtedy jak znikąd wyszedł Alfred.

-Hej! Słyszałem że idziecie do fast fooda! Mogę iść z wami? Właśnie skończyłem lekcje! - uśmiechnął się.

-Jasne - również uśmiechnęła się Felicja.

-Ta... - powiedział o wiele mniej entuzjastczniej od niej Ludwig.

-Świetnie! To idę! - powiedział rozradowany Amerykanin i poszedł w podskokach pierwszy. Wtedy przyszedł też Arthur.

-Hej, Al, a skąd niby weźmiesz pieniądze żeby zapłacić? - zawołał za nim. Ten tylko odwrócił się dalej skacząc z szerokim uśmiechem.

-Właśnie! Musisz mnie pilnować więc idziesz ze mną i ty płacisz! - zaśmiał się i pobiegł dalej.

-Ej ty mały-...

- Też Cię kocham Iggy!

Arthur tylko przewrócił oczami i westchnął.

-No to jesteście skazani też na moje towarzystwo - cicho się zaśmiał bardziej do Felicji niż do Ludwiga.

-Mi to tam w ogóle nie przeszkadza - uśmiechnęła się do niego.

-Ta... mi też nie... - powiedział bez uśmiechu.  #nie no super... mi to nie przeszkadza w ogóle...# pomyślał z ironią.

Alfred cały czas zagadywał Felicję i nie dało się z nią słowa zamienić, gdyż ten nawet kiedy jadł nie zamykał buzi. Przez to ich czwórka wyglądała mniej więcej tak - jest 3 chłopaków i tylko jedna dziewczyna. Każdy chciałby z nią pogadać, ale jeden skutecznie zwalcza rywalom więc kiedy jeden z blondynów cały czas gada z koleżanką, dwóch zazdrośników stoi z boku i patrzy pogryzając zamówione przez siebie rzeczy. Dopiero kiedy po jakiejś godzinie matka Arthura i Alfreda (tak, tutaj mają matkę) do nich zadzwoniła że obiad się chłodzi ci szybko się pożegnali i popędzili do domu. Felicja i Ludwig też zaczęli się już zbierać, i blondyn chodź przez chwilę miał czas by zamienić z nią kilka słów. Potem każdy już się rozszedł w swoje strony. Kiedy Ludwig wszedł do domu rzucił tylko bratu krótkie "wróciłem" i poszedł do swojego pokoju, gdzie po zamknięciu drzwi uwalił się na łóżko i wymruczał w poduszkę.

-Głupi Amerykanin...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro