100. - KONIEC -

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwóch funkcjonariuszy policji stało na klatce schodowej stalowym wzrokiem spoglądając prosto na mnie. Nie rozumiałam o co chodzi, jednak gdzieś w głębi siebie czułam, że ich wizyta nie zwiastuje niczego dobrego.- Czy zastaliśmy Filipa Kamińskiego ? - niezręczną ciszę przerwał wreszcie jeden z mężczyzn. Moje oczy gwałtownie się otworzyły, a nadzieja na to, że ci mężczyźni po prostu zabłądzili - legła w gruzach szybciej niż byłam na to gotowa.

Pokiwałam niepewnie głową, wiedząc, że gdybym nawet spróbowała coś powiedzieć z moich ust nie wydobyło by się nic więcej jak żałosny bełkot.

- Możemy ? - zachrypnięty głos niższego z mężczyzn odbił się echem od ścian klatki schodowej, przyprawiając mnie o nieprzyjemne dreszcze.

Po raz kolejny skinęłam niepewnie głową, tym razem otwierając szerzej drzwi i wpuszczając naszych "gości" do środka.

- Zawołam go - powiedziałam bardziej do siebie niż do nich, chcąc jak najszybciej opuścić salon w którym się znajdowaliśmy. Już miałam się odwrócić w kierunku sypialni, kiedy nagle wesoły głos, niczego niespodziewającego sie Filipa rozniósł się po salonie.

- Nie widziałaś mojego telefonu ? Nie mogę go znale.. - urwał, zwróciwszy uwagę na dwóch mężczyzn w granatowych mundurach - Co tu się dzieje ?

- Filip Kamiński ? - spytał ten wyższy, a kiedy brunet skinął potakująco głową, ruszył w jego kierunku sięgając przy tym do tylnej kieszeni po kajdanki. - Pojedzie pan z nami.

- Słucham ? - jęknęłam, spoglądając to na Filipa, to na obezwładniającego go policjanta. Zamarłam, widząc że chłopak nawet w najmniejszym stopniu nie wyglądał na zmartwionego. Całym sobą starał się unikać mojego wzroku, odbiegając spojrzeniem w każdym innym kierunku. Byłam zbyt zdezorientowana by cokolwiek czuć. W przeciwieństwie do tych wszystkich filmów, które miałam okazję obejrzeć, nie płakałam. Nie rzucałam się na policjantów z zębami wrzeszcząc wniebogłosy, że mają puścić mojego chłopaka. Nic. Totalna pustka.

- Idziemy - powiedział wolno, aczkolwiek dosadnie jeden z mundurowych. Szarpnął wcale nie delikatnie Filipem, który zdawał się być tak samo sparaliżowany całą tą sytuacją jak ja. Na jeden krótki moment nasze spojrzenia skrzyżowały się, a w jego ciemnych źrenicach nie dostrzegłam niczego innego jak bólu rozdzierającego go od środka. Była to jedna z niewielu sytuacji, kiedy pozwalał mi poznać swoje uczucia. W zasadzie podawał mi je w tamtej chwili niczym na tacy. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, co właściwie dzieje się ze mną. Czułam jak serce gwałtownie przyspiesza swoje bicie, zupełnie jakby zaraz miało za chwilę ulec samodestrukcji.

- Musiałem - szepnął bezgłośnie zanim policjanci wyprowadzili go z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.

 ~*~

Przez miesiąc tułałam się po kątach mieszkania z nadzieją, że w końcu obudzę się z tego koszmaru, którym tak nagle stało się moje życie. Znowu zostałam całkiem sama ze swoimi problemami. Teraz nie miałam oparcia już w dosłownie nikim. Co prawda tata dzwonił do mnie praktycznie codziennie, z pytaniem czy aby na pewno czegoś nie potrzebuję, oraz zapewnieniem że w każdej chwili może do mnie przyjechać, jeśli tylko powiem choćby słowo. A ja, mimo że naprawdę bardzo tego chciałam, nie mogłam się na to zgodzić. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że razem z Renatą mają teraz masę na głowie. Wszystkie załatwienia przed ich ślubem, który miał się odbyć już w następnym miesiącu były wystarczającym obciążeniem na ich skołatane nerwy. Zresztą... Naprawdę starałam sie poradzić sobie z tą sytuacją całkiem sama. Nawet jeśli momentami byłam już u kresu wytrzymania nerwowego, topiąc słone łzy w puchatej poduszce, która z prędkością światła stawała się wilgotna.

Wiedziałam, że muszę uporać się z tym sama.

Retrospekcja.

Kilka minut po tym, jak policjanci wyprowadzili Filipa tego feralnego dnia z mieszkania, zebrałam w sobie siły by sięgnąć po kluczyki od samochodu chłopaka i pojechać na komisariat. Byłam zdeterminowana do tego, by dowiedzieć się o co tak właściwie chodzi. Nerwy zżerały mnie od środka, kiedy trzęsące się dłonie, zaciskałam na kierownicy.Oczywiście jak na złość łapałam po drodze wszystkie czerwone światła, więc czas potrzebny na dotarcie do celu znacznie się przedłużył. Nie muszę chyba dodawać jak niekorzystnie działało to na moje i tak już skołatane nerwy.

Po niespełna trzydziestu minutach dojechałam na miejsce. Po spędzeniu kolejnych trzydziestu minut na niewygodnym krześle w poczekalni, wreszcie ktoś raczył mnie poinformować co się dzieje.

- Filip Kamiński jest podejrzany o brutalne pobicie z narażeniem życia, proszę pani - mruknął starszy facet, z pokaźnym piwnym brzuszkiem, zajmując miejsce za drewnianym biurkiem. Z wrażenia usiadłam na jednym z równie niewygodnych krzesełek co w poczekalni. Czułam jak nogi miękną mi z każdym kolejnym słowem mężczyzny.

- Kiedy go wypuścicie ? - mój głos drżał nienaturalnie, kiedy starałam się przetworzyć wszystkie informacje, którymi zasypywał mnie funkcjonariusz.

- Na chwilę obecną nie mogę nic pani powiedzieć. Musimy zatrzymać go na razie w ramach przesłuchania.

- Czy mogę się z nim zobaczyć ?

- Ale tylko na chwilę. - mruknął sięgając po słuchawkę leżącą na blacie biurka. - Wojtek ? Podejdź do mnie na moment.

Chwilę później w drzwiach stanął wysoki, umięśniony mężczyzna z pytającym spojrzeniem na twarzy.

- Odprowadź proszę panią na widzenie.

Nowo przybyły skinął tylko głową, odwracając się w kierunku wyjścia. Poszłam jego śladem. Właśnie miałam zamiar zamknąć za sobą drzwi, kiedy policjant znów się odezwał.

- Ja... - zamyślił się, pocierając palcem wskazującym i kciukiem brodę - Myślę że powinna się pani zastanowić nad adwokatem.

~*~

- Dlaczego?! - spytałam twardo, siadając przy małym stoliku, na przeciwko Filipa.

- Co ? - zmieszany wzrok chłopaka powędrował prosto na moją twarz.

Dlaczego go pobiłeś ?

Musiałem - wzruszył obojętnie ramionami, wyraźnie dając mi do zrozumienia, że nic więcej nie ma mi do powiedzenia. 

- Słucham ? Pobiłeś człowieka bo 'musiałeś' ?! - ryknęłam, ignorując fakt, że zwrócę tym na siebie uwagę wszystkich obecnych w sali widzeń osób. Prawie wszystkich. Siedzący przede mną brunet nadal uparcie wpatrywał się w blat stołu. - Kim on był ?

Cisza.

- Kim był ten facet ? - warknęłam.

Znowu cisza.

- Posłuchaj - nachyliłam się znacznie w jego kierunku, zniżając swój głos. - Albo powiesz mi w końcu o co w tym wszystkim chodzi...

- Albo co ? - uciął 

- Albo będzie to ostatni raz kiedy mnie widzisz... -syknęłam przez zaciśnięte zęby. Oczywiście że tego nie chciałam. Ale nie mogłam pozwolić na to, żeby po raz kolejny zataił przede mną tak ważny fakt.Czy związek nie powinien opierać się na zaufaniu ? 

- Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś w stanie zrobić. - bąknął pod nosem, zakładając ręce na piersi. Jego wzrok w dalszym ciągu błądził wszędzie, tylko nie w moim kierunku. 

Oniemiałam.  Najzwyklej w świecie nie wiedziałam co mam powiedzieć. Aż tak błacho podchodził do  całej tej sytuacji ? Bolało. 

- Chcesz się przekonać ?- zmierzyłam go zimnym spojrzeniem, na co jego szczęka zacisnęła się. 

- Nie.. - westchnął - Oczywiście że nie.. 

- Więc mów !- po raz kolejny go ponagliłam, licząc na to, że tym razem dostanę od niego odpowiedź. - Kim był ten mężczyzna ?

Po raz pierwszy od dłuższego czasu, przeniósł swoje spojrzenie na mnie. Osunął się delikatnie na krześle, ponownie splatając ze sobą dłonie na piersi. 

- Paweł. 

- Paweł .... ?! - spytałam nie mogąc usłyszeć w to co słyszę.. 

-... Zieliński - dopowiedział - Znalazł cię. Musiałem coś zrobić, zanim trafi bezpośrednio pod nasze drzwi... Spędzałem całe godziny na namierzaniu go

- Więc to dlatego spędzałeś tyle czasu w biurze, dlatego kazałeś mi wracać do Sopotu z Dawidem...

On chciał mnie chronić.... A ja jak mała, rozpieszczona dziewczynka narzekałam na wszystko co robił. Co robił dla mnie.

- Chciałem cię  chronić - szepnął ledwo słyszalnie. 

 

Koniec retrospekcji.

 

Po długiej rozprawie, której świadkiem byłam w zasadzie tylko fizycznie, jakimś cudem Filip dostał tylko - choć może aż  - dwa lata w zawieszeniu i czterdzieści godzin prac społecznych. Nie do opisania była więc ulga, która opanowała całe moje ciało z chwilą w której wreszcie mogłam wpaść w jego ramiona, poczuć jego ciepło i na nowo zaciągnąć się jego zapachem, który był dla mnie piękniejszy niż najdroższa fiolka perfum. 

~*~ Miesiąc później ~*~

Śnieg pokrył wszystko dookoła niczym białą kołderką. W ogromnej sali, w której tata wraz z Renatą urządzili swoje przyjęcie weselne. Głośna muzyka odbijała się od ścian pomieszczenia, docierając do moich uszu. 

- Odbijany ! - nagle tuż obok mnie i Dawida pojawił się Filipa. Bez najmniejszych oporów pociągnął mnie w swoją stronę. Mimowolnie wpadłam w jego szerokie ramiona, które w trybie natychmiastowym oplotły moje ciało. Posłałam Dawidowi szeroki, przepraszający uśmiech zapewniając, że mu to wynagrodzę. 

- I jak tam kochanie ? - wesoły głos Filipa zabrzmiał tuż obok mojego ucha 

- Ile wypiłeś ? - westchnęłam, krzywiąc się na zapach alkoholu bijący od bruneta. 

- Wystarczająco dużo by zacząć tańczyć - zachichotał. 

Wywróciłam teatralnie oczami, próbując nie wybuchnąć śmiechem. 

- Podobasz mi się w tym garniturze wiesz ? - spytałam, poprawiając czarną muszkę chłopaka. 

- Wyglądam jak pingwin - bąknął, krzywiąc się przy tym zabawnie. 

- Słodki pingwin. - zachichotałam. 

Chłopak przyciągnął mnie jeszcze bliżej do siebie, zamykając jakąkolwiek przestrzeń między nami. 

- A teraz proszę państwa, coś wolniejszego - głośna muzyka nagle ustała, a już po chwili z głośników do których były podłączone wszystkie instrumenty popłynęły spokojniejsze dźwięki. 

- Chodźmy odpocząć - szepnęłam, ciągnąc chłopaka w kierunku stolika. 

- Zatańcz ze mną - uśmiechnął się urzekająco, wyciągając w moim kierunku dłoń.

Skinęłam potakująco głową, pozwalając ponownie przyciągnąć się do chłopaka. Ułożywszy dłonie na jego karku, oparłam czoło o jego klatkę piersiową, wsłuchując się w słowa piosenki, które nucił mi wraz ze śpiewającym zespołem. 

(Jeśli macie możliwość, puśćcie ją sobie )

VIDEO - Dobrze że jesteś

Dobrze, że jesteś, każdego dnia

Łatwiej powietrze, dzielić na dwa
Dobrze, że jesteś, kim chciałbym być, 
Nic więcej nie chce,wystarczy mi na dziś
I zanim skończy się kiedyś, ten świat
Słyszę głos za którym idę,
I tylko z Tobą chce przeżyć, ten czas, 
Który los nam dał na chwile, na chwilę, na chwilę
Który los nam dał na chwile, na chwilę, na chwilę
Zanim noc ostatnia minie
Nigdzie się nie spiesz, spieszy się czas
Na pewno jeszcze, dopadnie nas
Wypełniasz przestrzeń, dziękuje Ci
Dobrze, że jesteś, wystarczy być
I zanim skończy się kiedyś, ten świat
Słyszę głos za którym idę,
I tylko z Tobą chce przeżyć, ten czas, 
Który los nam dał na chwile,
I zanim skończy się kiedyś, ten świat
Słyszę głos za którym idę,
I tylko z Tobą chce przeżyć, ten czas, 
Który los nam dał na chwile,
Który los nam dał na chwile, (na chwilę, na chwilę)
Który los nam dał na chwile, (na chwilę, na chwilę)
Zanim noc ostatnia minie
Dobrze, że jesteś...

Płakałam jak bóbr, mocząc przy okazji koszulkę chłopaka, kiedy dotarł do mnie sens słów piosenki. To jak nucił mi ją do ucha.. To jak prawdziwie to brzmiało... Co z tego że jego głos nie był niczym u zawodowego piosenkarza. Dla mnie był najcudowniejszy na świecie. Nie potrzebowałam słyszeć żadnego innego. Nie chciałam. 

Kiedy słowa piosenki ucichły, pozostawiając po sobie już tylko melodię, Filip odsunął mnie od siebie,  obracając mną. Nie byłam przygotowana na jego nagły ruch co zaowocowało utratą równowagi. Zdążyłam zamknąć oczy, nie chcąc patrzeć na to, jak uderzam o podłogę, kiedy silne ramiona bruneta powstrzymały mnie przed upadkiem. Uśmiechnął się szeroko, nachylając do mojego ucha. 

Mam Cię Kochanie. 

~KONIEC~

Kochani ! Oto był ostatni rozdział Mam Cię.. 
Sama nie potrafię w to uwierzyć... 100 rozdziałów... Wow.. 
Chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować za to, że wytrwaliście tutaj ze mną, wspieraliście mnie, 
byliście dla mnie motywacją do pisania, ale też za waszą wyrozumiałość. 
Przy okazji, chciałam podziękować też za dzisiejsze życzenia urodzinowe ( Ano starzeję się nie ? xD )

Na sam koniec mam do Was prośbę. Już taką ostatnią. 
Niezależnie od tego, kiedy przeczytacie ten rozdział  ( tj nawet 10 lat po jego publikacji) proszę Was o zostawieniu po sobie ostatniego komentarza. Choćby to miała być tylko kropka. Bardzo Was o to proszę, bo to serio dla mnie ważne. 

TO NIE JEST POŻEGNANIE ! 
A JA JUŻ NIEDŁUGO TU WRÓCĘ Z INNYM OPOWIADANIEM ! 

Kocham Was bardzo /Mikka <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro