69.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Już jesteśmy ! - usłyszałam radosny głos taty, dochodzący z przedpokoju. Jakąś godzinę temu, pojechał po mamę do szpitala, a teraz stali oboje z przylepionymi do twarzy uśmiechami.

- Cześć mamuś - pocałowałam ją w policzek - Tęskniłam.

- Przecież byłaś u mnie prawie cały wczorajszy dzień. - zaśmiała się.

Posłałam jej szczery uśmiech po czym ująwszy ją za łokieć, poprowadziłam do salonu gdzie rozsiadła się na wygodnym fotelu. Była bardzo słaba. Już nawet chodzenie było dla niej nie lada czynnością. Od jakiegoś czasu poruszała się na wózku aby oszczędzić sobie cierpienia.

- Dobry wieczór - uśmiechnął się Filip, stając w progu z różowym fartuszkiem zawiązanym na szyi. Cały dzisiejszy dzień spędził ze mną w kuchni. I mimo jego ciągłego marudzenia że on się do tego nie nadaję a ja go w dodatku wykorzystuje, każąc ubijać białka na masę do ciasta, dzielnie trwał przy mnie. Choć jestem prawie pewna że niejednokrotnie miał ochotę rzucić tym wszystkim i po prostu wyjść. Momentami namawiał mnie nawet na jedzenie na wynos z pobliskiej restauracji... Ale kiedy zaangażowałam w gotowanie także Michała - co swoją drogą było niezłym wyzwaniem. (Dwóch facetów w kuchni!)  - podszedł do tego jakoś entuzjastycznie. Praktycznie cały ten czas rozmawiali o jakichś markach samochodów które ostatnio weszły na rynek i innych głupotach.

- Dobry wieczór - uśmiechnęła się obrzucając go zaciekawionym spojrzeniem. - Do twarzy ci - zaśmiała się.

Chłopak spojrzał na siebie, nie bardzo wiedząc o co  może jej chodzić, ale kiedy napotkał wzrokiem różowy materiał znajdujący się na jego ciele - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

- Bardzo męski nieprawdaż ? -mruknął wygładzając fartuszek.

Zaśmialiśmy się wszyscy. Tak ! Nawet tata !

- Na urodziny dostaniesz ode mnie sukienkę. - poruszył brwiami Michał.

- Tylko różową. - puścił mu oczko.

- Masz to jak w banku stary.

- Skończcie już - pokręciłam głową uśmiechając się lekko. - Jazda do kuchni.

- Wychowałaś potwora - mruknął Michał do mamy po czym razem z Filipem powlekli się za mną w kierunku drugiego pomieszczenia.

 ~*~

Kiedy kolacja była już gotowa, znalazłam moment na przebranie się. Stwierdziłam że nie będzie to zbyt na miejscu jeśli zasiądę do stołu w rozciągniętych dresach i o wiele za dużej w dodatku poplamionej koszulce.

Przegrzebałam dosłownie pół szafy w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. W końcu, w moje ręce trafiła krótka, sięgająca nieco powyżej kolan kwiecista spódniczka i biała koszula z kołnierzykiem. Wciągnęłam na siebie wybrane ubranie po czym wyszłam z pokoju kierując się do salonu. 

- Zaczynamy ? - zapytał tata gdy tylko pojawiłam się w pomieszczeniu. 

Pokiwaliśmy wszyscy głową a tata, wyciągnąwszy z kieszeni marynarki białą kopertę, rozdał schowane w niej opłatki.

Nadszedł czas na składanie sobie życzeń. Można by powiedzieć że gładko poszło. Prawie. Największym ciężarem było dla mnie podejść do mamy. Myślę że wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że to już najprawdopodobniej jej ostatnie święta. Za wszelką cenę starałam się odsunąć od siebie te myśli. Modliłam się tylko, aby łzy które zbierały się pod moimi powiekami, nie ujrzały światła dziennego. Mimo że atmosfera była lekko napięta, szczególnie między rodzicami, nie chciałam jej psuć swoim płaczem. 

W chwili gdy miałam podejść do mamy z opłatkiem, poczułam lekki uścisk na moim ramieniu. Filip posłał mi troskliwe spojrzenie, zupełnie jakby chciał powiedzieć "Hej mała, jestem tu. Będzie dobrze ". Uśmiechnęłam się lekko po czym ruszyłam do mamy.

Wymieniłyśmy szybkie, lekko zdawkowe życzenia. Było to co najmniej krępujące kiedy wypaliłam życząc jej zdrowia.Miałam ochotę zapaść się pod ziemie. Ale jednak ona nie odebrała tego w taki sposób, w jaki bałam się że to zrobi. Uśmiechnęła się lekko,  zapewniając że bardzo mnie kocha. Czułam się jakby to było nasze pożegnanie. Przełknęłam łzy i uśmiechnęłam się sztucznie. 

- Um.. Muszę do łazienki. Zaraz wracam - mruknęłam. W zasadzie sama do siebie. 

Przebijając się przez środek pokoju nie widziałam już praktycznie niczego. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, przecierając ścieżkę dla kolejnych. 

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i bezradnie oparłam sie dłońmi o umywalkę. Spojrzałam w lustro. Wszystko nadal było rozmazane przez "szklanki" w moich oczach.  Pokręciłam głową, przecierając twarz wierzchem dłoni. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. 

Lekko spanikowana nacisnęłam na klamkę a drzwi prawie natychmiast ustąpiły. 

- Wszystko w porządku ? - do moich uszu dobiegł zatroskany głos Michała. Pokiwałam słabo głową na co on wszedł do łazienki i zamykając za sobą drzwi, przyciągnął mnie do siebie w uścisku. Wtuliłam się mocniej w jego klatkę dziękując bogu za tak cudownego brata. 

- Filip rozmawia właśnie z tatą. - zaśmiał się.

- O boże - oderwałam się od niego przerażona.

- Spokojnie... - uśmiechnął się jeszcze szerzej, odgarniając kosmyki włosów z mojej twarzy. - Oboje wyglądali na dość spokojnych.. Będzie dobrze. 

- Obyś miał rację. 

~*~

Po odmówieniu krótkiej modlitwy przed posiłkiem, zabraliśmy się wreszcie za jedzenie. Filip siedzący tuż obok mnie, był w wyraźnie dobrym nastroju. Odkąd tylko wróciłam do salonu, uśmiech nie schodził z jego twarzy. Wyglądał jakby wygrał w totka pokaźną sumkę. Uniosłam lekko brew, posyłając mu zdezorientowane spojrzenie na co odpowiedział mi jeszcze szerszym uśmiechem. Westchnęłam cicho, wywracając oczami. 

Spojrzałam na tatę, szukając jakiejkolwiek wskazówki, jednak ten także nie zamierzał mi nic zdradzić. 

Fuknęłam rozdrażniona na co brunet po mojej prawej zachichotał, kładąc dłoń na moim kolanie i zataczając lekkie kółka kciukiem. 

Przy stole panowała naprawdę luźna atmosfera. Wesołe rozmowy towarzyszyły nam przez cały czas trwania kolacji. Michał opowiadał nam o szalonym życiu jakie prowadzi w Krakowskim akademiku. Tata wspominał czasy kiedy to on jeszcze studiował, zanudzając nas porównywaniami  "Za moich czasów tak nie było. Będąc w waszym wieku musieliśmy .... " I tak w kółko. Mimo wszystko było wesoło. 

Kiedy wszystkie przygotowane przez nas potrawy zostały zjedzone, zabrałam się za sprzątanie. Musiałam niestety stoczyć wojnę z mamą, gdyż ta twierdziła że skoro ja wszystko przygotowywałam, ona może chociaż posprzątać. 

- Nie ma o czym mówić mamo. Ja posprzątam. A poza tym mam ze sobą tanią siłę roboczą do pomocy.  - wskazałam skinieniem na Michała i Filipa, twardo dyskutujących o czymś. Kiedy tylko słowa wypłynęły z moich ust, obaj spojrzeli na mnie marszcząc brwi i mrużąc oczy. Przysięgam że w tym momencie wyglądali jak bracia ! 

- Dalej chłopcy. Zakładać fartuszki i do roboty - zaśmiałam się ciągnąc ich za dłonie aby wstali z krzeseł. 

Popatrzyli na siebie porozumiewawczo po czym spojrzeli na mnie. Zacisnęłam usta w wąską linię i zmrużyłam oczy. 

Jak na zawołanie sięgnęli dłońmi po puste talerze i inne naczynia, po czym popędzili do kuchni. Zaśmiałam się głośno, idąc za nimi z pustymi szklankami w dłoniach. 

Kiedy uporałam się już z zapakowaniem wszystkiego do zmywarki, wróciłam do salonu gdzie wszyscy rozsiedli się na kanapach. Oczy prawie wyskoczyły mi z orbit kiedy dostrzegłam że Filip siedzi koło taty. O MÓJ BOŻE. Oni chyba coś dzisiaj brali ! Nie... Ale serio. To nie jest normalne. Przeważnie tata odpowiadał zdawkowo na jakiekolwiek próby rozpoczęcia rozmowy ze strony Filipa, a teraz ? Prowadzili luźną pogawędkę na temat jakiegoś programu telewizyjnego. Spojrzałam na Michała z niedowierzaniem. Ten tylko uniósł w górę dwa kciuki. Moje wewnętrzne "ja" odtańczyło taniec radości, kiedy umiejscowiłam się na kanapie koło brata. 

- Mówiłem że będzie dobrze ? - zapytał szeptem tak, abym tylko ja mogła usłyszeć jego słowa. 

- Ja chyba śnie - mruknęłam. 

- No to teraz chyba czas na prezenty ! - wykrzyknął nagle Michał. 

Zaśmialiśmy się wszyscy z aprobatą kiedy popędził w kierunku drzewka i już po chwili układał stos paczek na stoliku do kawy przed nami. 

Zrywaliśmy papier z pudełek w akompaniamencie cichej muzyki płynącej z radia. W pierwszej paczce naznaczonej moim imieniem znalazłam dwa bilety na koncert ROOM 94, w następnej - tej od rodziców - nowy telefon. Ostatnie pudełko było najmniejsze. Potrząsnęłam nim lekko, zgadując co może w nim być. 

- Otwórz - szepnął Filip, muskając ustami płatek mojego ucha. Uśmiechnęłam się lekko pobudzona jego gestem. Podniosłam wieczko opakowania i aż pisnęłam z zachwytu. Małe serduszko z wygrawerowanymi inicjałami. Zarówno moimi, jak i jego. Zwiesiłam się na jego szyi przyklejając pocałunek do jego policzka. 

- Tak bardzo cię kocham - szepnęłam do jego ucha. 

- Ja ciebie też mała - uśmiechnął się obejmując mnie ramionami. 


To były najcudowniejsze święta w całym moim życiu. Spędzone w towarzystwie ukochanego chłopaka, brata i rodziców. O niczym innym nie mogłam marzyć. Mając przy sobie najważniejsze osoby w swoim życiu byłam szczęśliwa...

~*~

Kochani ! Udało mi się naskrobać dwa rozdziału wciągu jednego dnia! 

Ten wyszedł bardzo spokojny, nastrojowy. Może lekko nudny. 

Mimo wszystko jestem z niego zadowolona. Chciałam wprowadzić Was w tę świąteczną atmosferę

i mam nadzieję że mi się udało. 

Życzę Wam wszystkim wspaniałych świąt, spędzonych w gronie rodzinnym. 

Z masą prezentów pod choinką, jeszcze większą ilością jedzenia na stole 

i duuuużym zapasem miłości w ten cudowny dzień. 

A teraz tak trochę z humorem ( czytam to już któryś raz, ale nadal mnie to bawi :D )

Dziś Mikołaj jest nie w sosie, Elf przeleciał mu gosposię, 

W akcji zemsty dziad brodaty, ruchnął wszystkie inne skrzaty,

 Renifery oburzone bo ich tyłki też ruszone, a więc życzę ci wszystkiego 

Najlepszego by Mikołaj cię nie "tego" ;D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro