77.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przez ostatni tydzień moje życie diametralnie się zmieniło. Panicznie bałam się wychodzić z domu. Wspomnienia z tamtego, feralnego wieczora wracały do mnie za każdym razem gdy przekraczałam próg domu. Gdy szłam ulicą, nerwowo obracałam się za siebie dosłownie co kilka sekund, aby upewnić się że gdzieś za mną nie czai się Paweł. Popadałam w totalną paranoję.

Dawid był dla mnie oparciem, przez minione dni. Odkąd podpatrzył u mnie sms który wysłał mi tamtego wieczoru Paweł, postanowił zabawić się w mojego osobistego ochroniarza. Byłam mu niezmiernie wdzięczna. Gdyby nie on, nie wiem co by się ze mną działo. Nie miałam nikogo oprócz właśnie niego. Michał siedział w Warszawie, w akademiku, Tata albo pracował, albo spędzał czas z Renatą.

Dawid oczywiście nalegał abym powiedziała mu o wszystkim, jednak twardo ignorowałam jego prośby. Uważałam że tata nie powinien o tym wiedzieć. Przysporzyła bym mu tym tylko niepotrzebnych zmartwień a z powodu jego ostatniego kryzysu w firmie w której pracuje, ma ich naprawdę więcej.

Wychodząc z domu, rzuciłam okiem na kalendarz. 29 czerwca. Koniec roku szkolnego, koniec spędzania godzin nad książkami, koniec liceum. Już jutro usiądę w jednym z pociągowych przedziałów i przejadę nim te kilkaset kilometrów, na drugi koniec Polski, by móc zacząć nowe życie w Krakowie.

Mimo początkowych oporów taty, udało mi się go przekonać, iż powinnam pojechać tam znacznie wcześniej niż końcem lipca.

Rozpaczliwie chciałam stąd wyjechać. Jak najdalej od całego tego bajzlu, który miałam nadzieję zostawić w Sopocie.

Sara znów ze mną nie rozmawia. Powód ? - Impreza. Opowiedziałam jej o wszystkim. Od początku do samego końca. A ona ? Wyśmiała mnie, mówiąc jaki to Paweł jest idealny i  niemożliwym jest aby mógł zrobić coś takiego. Więc wyszłam na totalną kłamczuchę, która jest zazdrosna o chłopka przyjaciółki.

Więc to już trzecia osoba w przeciągu miesiąca, która znalazła się na liście "osób do unikania".

Sara, Paweł, Filip....

Z nim także nie miałam żadnego kontaktu. Od momentu w którym zadzwonił tamtego wieczoru, nie miałam okazji usłyszeć jego głosu o zobaczeniu jego pięknej, idealnej twarzy już nawet nie wspomnę.

- Nicola ! - do moich uszu dobiegł krzyk Dawida który nagle pojawił się tuż za mną. - Nie słyszałaś jak wołam ?

- Nie. Przepraszam - pokiwałam głową, przytulając go lekko na przywitanie. - Zamyśliłam się.

- Wyglądasz okropnie - mruknął spoglądając na mnie.

- Dzięki. - uśmiechnęłam się sztucznie, udając przy tym oburzoną choć sama bardzo dobrze wiedziałam jak tragicznie prezentuje się moja twarz. Na pewno lepiej niże te dwa, trzy dni temu ale nadal prawy policzek był napuchnięty a dodatkowo pokrywała go blaknąca już sinizna.

- Wybacz - zaśmiał się, dorównując mi kroku - Więc jutro wyjeżdżasz tak ?

- Mhmm - mruknęłam cicho.

- Będę tęsknił wiesz ? - uścisnął lekko moje ramię. Oderwałam wzrok od chodnika, by móc spojrzeć w jego ciemne oczy.

- Ja też... - westchnęłam przytulając go - Odwiedzisz mnie czasem prawda ?

- Chyba nie myślisz że pozbędziesz się mnie tak łatwo ? - zachichotałam na jego słowa. Już nie mogłam się doczekać mojego "nowego" życia.

~*~

 

Obudziłam się zadziwiająco wcześnie. Podekscytowanie wzięło górę i już od godziny piątej nie mogłam zmrużyć oka. Cóż, dzisiaj mój "wielki dzień". Wreszcie się usamodzielnię. Zamieszkam sama. Stanę się niezależna. Wreszcie będę mogła sama decydować o tym, gdzie, kiedy, z kim i o której wyjdę z mieszkania. Nikt nie będzie prawił mi kazań na temat tego że mam bałagan w pokoju Kartonowe pudła stały na środku mojego pokoju, zaadresowane i gotowe do wysłania. Myślami byłam już w "moim" mieszkaniu.
- Nicola ! Zaraz musimy wychodzić. - do moich uszu dobiegły krzyki taty z dołu. 

Ogarnęłam wzrokiem pokój po raz ostatni, po czym upewniwszy się że to co najpotrzebniejsze mam spakowane, po czym wyszłam na korytarz. Stanęłam jak sparaliżowana, gdy napotkałam wzrokiem Michała. Ściskał w dłoni moją walizkę, posyłając mi szeroki uśmiech.  

- Nie wiedziałam że przyjeżdżasz. - mruknęłam,, przytulając go. 

- Jak mógłbym sie nie pożegnać? - zachichotał, czochrając moje włosy. 

- Ludzie... - westchnęłam - Dajcie spokój z tym żegnaniem. Nie wyjeżdżam przecież na zawsze ! - niestety" dodałam w myślach. 

- Ale i tak wszyscy będą tęsknić za takim uparciuchem jak ty. Kto teraz będzie męczył tatę o wyższe kieszonkowe, kiedy ciebie nie będzie ? 

Wywróciłam oczami. Kochana rodzinka, zawsze potrafi docenić człowieka...
Po tym jak Renata wręczyła mi torbę wypakowaną po brzegi jedzeniem na drogę, wsiadłam wreszcie do samochodu. Och, tak. Pożegnać się przyjechali dosłownie wszyscy. Renata, Agnieszka, Adrian. Brakowało mi jeszcze tylko transparentu "ŻEGNAJ NICOLA ! ". No bo serio.. Jak Michał wyjeżdżał do akademika nie było w domu takich cyrków. 

- Nicola, proszę odezwij się jak będziesz już w Krakowie - westchnął tata, zatrzymując się na światłach.
Potaknęłam cicho, wyglądając przez otwarte okno. Przymknęłam oczy. Słońce przypiekało delikatnie do mojej twarzy, Zdecydowanie będę tęsknić za Sopotem. Mimo wszystko.
Nagle na ulicy zrobiło się dość głośno. Otworzyłam oczy by sprawdzić co się dzieje. Tuż obok, na sąsiednim pasie zatrzymał się motocyklista, także czekając na zielone światło. Promienie słoneczne odbijały się od czarnego lakieru bestii na dwóch kółkach, rażąc mnie w oczy. Zaraz... Ja znam ten motor !
Zamrugałam gwałtownie, próbując ignorować niekomfortowe światło. Wytężyłam wzrok by dostrzec jakiś szczegół który będzie mógł upewnić mnie w przekonaniu że to właśnie ta, konkretna maszyna. Dopiero w chwili gdy kierowca pojazdu odwrócił głowę w moim kierunku, byłam pewna. Mężczyzna ściągnął kask, nadal nie odwracając wzroku od mojej twarzy,a ja zamarłam. Filip. Właśnie dlatego chcę stąd wyjechać. Aby uniknąć sytuacji jak ta. Wpatrywałam się w bruneta dopóki w moich oczach nie pojawiły się łzy. Widziałam jego zdziwienie gdy skanował moją twarz do momentu aż nie zatrzymał się na sinym policzku. Momentalnie zsiadł z motoru i szybkim krokiem skierował się w moim kierunku. A ja ? A ja spanikowałam. Nacisnęłam guzik środkowym palcem, zamykając w ten sposób szybę. Kiedy był  już blisko, nabrałam powietrza w płuca.  

- Błagam, jedź już tato - przemawiała przeze mnie panika. Bałam się starcia z Filipem oko w oko. Każde, nawet najmniejsze spojrzenie na jego osobę, sprawiało mi ból.  

- Ale jest czerwone- tata był wyraźnie zdziwiony moją prośbą.
- Proszę ! - jęknęłam. 
Dopiero kiedy rozeszło się pukanie do szyby, tata zrozumiał o co mi chodziło.
- Żegnaj - wyszeptałam bezgłośnie w kierunku Filipa, zanim samochód ruszył z miejsca. Widział to. Wiem że widział. Grymas w jakim wykrzywił twarz mówił sam za siebie. Nie rozumiałam go. Niecały miesiąc temu zostawił mnie zapłakaną w parku, mówiąc że to była tylko dobra zabawa która mu się już znudziła. A teraz? Wyglądał jakby cierpiał. "To pewnie jego kolejna gra" szepnęła mi podświadomość a ja postanowiłam posłuchać jej słów. Filip to już rozdział zamknięty. Raz na zawsze. Sam tego chciał.
Spoglądając w boczne lusterko ujrzałam stojącego w tym samym co wcześniej miejscu. Nie reagując na trąbienie samochodów, wpatrywał się w kierunku w którym odjeżdżaliśmy. Dopiero kiedy jakiś koleś podszedł do niego, wskazując dłonią na korek jaki się przez niego utworzył, rzucił z całej siły kaskiem o asfalt i wsiadłszy na motor, odjechał.

~*~

Przepraszam, przepraszam, przepraszam ! 

Wiem że późno, ale miałam dzisiaj coś w rodzaju zjazdu rodzinnego. 

Nie mogłam się wyrwać nawet na moment. 

Starałam się napisać jak najszybciej. 

Nie wiem jak wyszło.. Sami oceńcie. 

Kocham Was Mikka <3

( następny w okolicach środy )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro