82

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzisiejsza zmiana w pracy wydawała się nie mieć końca. Wskazówki zegara przesuwały się w ślimaczym tempie, a momentami miałam nawet wrażenie, że całkiem się zatrzymały. Co kilka minut drzwi restauracji otwierały się i zamykały, nie dając nam, pracownikom ani chwili wytchnienia.

Więc kiedy wybiła wreszcie upragniona 18:00 obwieszczająca koniec mojej zmiany, czym prędzej przebrałam się z powrotem w swoje ciuchy i wyszłam.

Drogę do domu starałam się przeciągnąć jak najbardziej. Nie zdawałam sobie sprawy że kiedykolwiek będę chciała się znaleźć w każdym innym miejscu, a nie w naszym mieszkaniu, gdzie zapewne czeka na mnie ukochana osoba. Po raz pierwszy bałam się tam wrócić, nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Między mną a Filipem nie jest już tak jak kiedyś. Oczywistym jest, że po ostatnim zerwaniu w pewnym sensie straciłam do niego zaufanie. Może nie całkiem, ale jednak.

Nasze puzzle się uzupełniają, osobno nie mają sensu, ale jednak ostatnim czasem tylko się ranimy...W dodatku w ten najbardziej bolesny sposób. Za każdym razem gdy robimy krok do przodu, już po chwili stawiamy dwa do tyłu.

Nim się obejrzałam, stałam już przed drzwiami wejściowymi mieszkania. Westchnęłam ciężko, przekręcając klucz w zamku.

W środku panowała ciemność. Nie było żywej duszy. Zamknęłam za sobą drzwi po czym oparłam się o nie plecami. Zostawił mnie ? Uciekł przed problemami... Poddał się. Przyłożyłam dłoń do ust, starając powstrzymać się przed płaczem.Oczywiście na marne. Opadłam na kolana, nadal twardo przywierając plecami do drewnianej powłoki za mną.

- Nicola, to ty ? - nagle drzwi balkonowe uchyliły się, a za nimi zamajaczyła sylwetka chłopaka.  - Co się stało ?!

 - N..Nic - wychlipałam ocierając dłonią twarz, i posyłając brunetowi uspokajający uśmiech. A raczej coś, co miało być uśmiechem.

- Chodź do mnie - wyciągnął ramiona w moim kierunku i w zasadzie nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony, przeciągnął mnie na swoje kolana. Zacisnęłam dłonie w pięści, mnąc przy tym jego koszulkę. Natłok myśli które przepływały teraz przez moją głowę był nie do zniesienia

- Ciiii - uspokajał mnie, kołysząc nami w przód i tył.

- Powiesz mi co się stało ? - spytał, odgarniając włosy z mojej twarzy kiedy uspokoiłam się już na tyle, że mogłam normalnie oddychać.

- Ja... Ja myślałam że odszedłeś. Że znowu mnie zostawiłeś. - mruknęłam odwracając wzrok.

- Kochanie... - przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej - Nie pozwolę ci odejść, rozumiesz ? A tym bardziej sam tego nie zrobię. Za bardzo cię kocham mała.

Podniosłam wzrok z podłogi, by móc na niego spojrzeć. Jego ciemne źrenice przeszywały mnie na wylot.

- Ja ciebie też - zawinęłam ręce na jego szyi i przycisnęłam usta do jego ust. Momentalnie odwzajemnił pocałunek przyciskając mnie do swojej klatki.

- Mówiłem ci już jak bajeczni wyglądasz w tej sukience ? - westchnął, przenosząc pocałunki w okolicę mojej szyi. Przez moje ciało przebiegł znajomy dreszcz, który występował za każdym razem gdy między mną a Filipem dochodziło do jakiegokolwiek zbliżenia. Doskonale wiedziałam że tylko on potrafił doprowadzić mnie do szału, jednym dotykiem.

Jednak nie mogłam pozwolić na to, aby sytuacja z wczorajszego wieczora odeszła w zapomnienie.Czułam że musimy to wyjaśnić, nawet jeśli oznaczać by to miało kolejną kłótnię.

Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, odpychając go lekko. Zdezorientowany, popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami.

Usiadłam prosto, zsuwając się z jego kolan.

- Chyba... Chyba musimy porozmawiać - szepnęłam.

Kiwnął głową, po czym wstał z podłogi i wyciągnął dłoń w moim kierunku aby mi pomóc.

Usiedliśmy na kanapie w niewielkiej odległości od siebie. Wiedziałam że jeśli będę zbyt blisko niego, nie będę mogła logicznie myśleć. Już przez sam jego zapach ( a ostatnio zaczął używać cudownej wody kolońskiej ) nie będę mogła się skupić.

- Przepraszam. Przepraszam za wszystko co powiedziałem - jęknął chłopak, starając się zmniejszyć dystans który nas dzielił.- Byłem pijany, mówiłem wszystko żeby..

- Żeby zranić mnie jak najbardziej - dokończyłam za niego. Doskonale o tym wiedziałam. To już nie pierwszy raz, kiedy podczas kłótni wciskał mi takie komentarze, które najbardziej odcisną na mnie swoje piętno.

- Przepraszam.. - szepnął gładząc kciukiem wierzch mojej dłoni. - Byłem wściekły. A ty dodatkowo mnie sprowokowałaś.

- Nie wierzę.... - pokręciłam głową z irytacją - Więc to moja wina tak ?

- Poniekąd - nie spuszczał ze mnie wzroku, czekając na jakąkolwiek reakcje.

- Masz rację ! Przecież to ja kazałam ci iść nie wiadomo gdzie i się schlać - warknęłam wyrywając dłoń z uścisku.

- Nie o to mi chodziło... Po prostu.. Gdybyś nie była tak uparta, zamknął bym się.

- Przepraszam że sie martwiłam, bo długo nie wracałeś. I wiesz co ? - podniosłam się z kanapy - Masz rację. To wszystko moja wina. Powinnam była po prostu iść spać. Bo co mnie obchodzisz ? Tyle co ja ciebie.

- Nicola .. - stanął na równe nogi. Ponownie chciał ująć moją dłoń, jednak odsunęłam ją nim to zrobił - Proszę.. Nie wściekaj się o to że wypiłem parę drinków.

- Nadal nic nie rozumiesz.. - pokręciłam głową z dezaprobatą - Tu nie chodzi o to że wypiłeś. Nawet nie o to że przyszedłeś pijany. Mogę przemilczeć wszystko to, co powiedziałeś tamtego wieczoru, mimo że cholernie mnie to zabolało. Ale wiesz co jest najgorsze ? Że nie masz do mnie zaufania, oraz to jak bardzo jestem ci obojętna.

- Nie jesteś obojętna - jęknął przerażony.

- W jednej chwili mówisz mi jak to bardzo ci zależy. A później odsuwasz mnie od siebie, a ja głupia siedzę w domu i się martwię czy czasem coś ci się nie stało. Wystarczyło napisać jeden cholerny sms, że sie spóźnisz. - łzy spływały po moim policzku. Przez niego płaczę częściej niż przeciętny noworodek.

- Przepraszam Kochanie - szepnął przyciągając mnie do siebie. Już nie miałam sił na stawianie jakiegokolwiek oporu. - Byłem tak wściekły, że jedyne o czym myślałem to kieliszek wódki.

- Co się właściwie stało ?

- Znalazłem pracę. Kurwa.. Cieszyłem sie jak pojebany. Kupiłem nawet szampana na wieczór !

- Nie rozumiem.. - pokręciłam głową.

- Ojciec do mnie zadzwonił. Po dwóch latach postanowił się odezwać. - warknął, zaciskając usta w cienką linię. - Skąd do chuja ma mój numer ?

Położyłam dłoń na jego policzku, chcąc w jakiś sposób dodać mu otuchy. Poczułam jak delikatnie wtulił policzek w moją rękę, później uśmiechnął się ironicznie.

- Razem z matką chcą się spotkać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro