83

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mogę ? - zza drzwi łazienki, w której właśnie rozkoszowałam się gorącą kąpielą po długim i dość ciężkim dniu, dobiegł mnie głos Filipa.

- Tak - mruknęłam, odkładając książkę na podłogę, tuż koło wanny.

Drzwi łazienki otworzyły się, a po chwili stał już w nich brunet. Przysiadł na kafelkowej podłodze i oparłszy się plecami o ścianę, sięgnął po egzemplarz książki którą przed chwilą miałam w dłoniach.

- Romeo i Julia ? - uniósł zaskoczony brwi - Przecież znasz to na pamięć.

W odpowiedzi wzruszyłam tylko ramionami. Co z tego że czytałam tę książkę z dziesięć razy.. Za każdym razem gdy po nią sięgałam, czułam tę samą fascynację co za pierwszym razem.

- "Lecz żaden smutek nie przeważy radości, którą niesie krótka chwila spędzona przy niej"- Zacytował jeden z fragmentów, a ja zarumieniłam się. Wymawiając to, patrzył przez cały czas w moje oczy, a w każde z wypowiadanych słów wkładał tyle uczucia, że aż mi się słabo robiło. 

Zakryłam twarz dłońmi. Nienawidziłam rumieńców które w towarzystwie Filipa odwiedzały mnie naprawdę często. 

- Nie chowaj się! - zaśmiał się chłopak, ujmując moje nadgarstki i odciągając je lekko. 

Przewróciłam oczami. Uwielbiał się ze mną droczyć przy każdej możliwej okazji. Posłałam mu lekko zażenowany uśmiech, po czym przymknęłam oczy z zamiarem zrelaksowania się. Nie wiem czy jest przyjemniejsze miejsce niż wanna pełna gorącej wody i piany.

- Jesteś jeszcze zła ? - spytał Filip po chwili ciszy. 

- Wiesz że nie - otworzyłam oczy, by móc spojrzeć na jego twarz. Jedyne co na niej dostrzegłam, to ulga i coś w rodzaju ... Niepewności ? - Stało się coś ?

- Nie.. Nie.. - mruknął, nawijając końcówkę kosmyka moich włosów na palec. - Zastanawiałem się tylko... Czego nagle ojciec potrzebuje, że postanowił się odezwać ? Nie mogę pozbyć się myśli, że coś się stało...

- A może po prostu się za tobą stęsknił ? Nie widzieliście się od dwóch lat.. 

- To nie to .. - westchnął zamyślony - Ostatnie czego można się po nim spodziewać to chęć odbudowania "więzów rodzinnych". 

- A mama ? Może to ona na niego napiera ? - nie miałam zielonego pojęcia, co sądzić o całej tej sytuacji. Nie znałam przecież ani jego matki, ani ojca. Niemożliwym więc było dla mnie stwierdzenie, o co tak naprawdę może chodzić. 

- On nie należy do tych ustępliwych. Jest cholernie uparty, i nawet mama nie ma na niego żadnego wpływu. 

- No to już wiemy po kim to masz - mruknęłam cicho, starając się powstrzymać uśmiech. 

- Ejj ... - pociągnął delikatnie za kosmyk włosów, którym cały czas się bawił i nachyliwszy się w moją stronę, zostawił pocałunek na moich ustach. - Nie jestem uparty. 

- Oczywiście że nie - bąknęłam, mierzwiąc mu włosy. 

- Ty też do tych najbardziej uległych nie należysz - puścił mi oczko, przysiadając z powrotem na podłodze  - Szczególnie jeśli chodzi o zakupy. Do tej pory nie rozumiem, jak mogłaś ciągnąć mnie po tych wszystkich sklepach aż tak długo.. Nie masz serca.

- Och zamknij się ! - zachichotałam, chlapiąc go wodą.

Wreszcie nasza relacja zaczynała przypominać tą, która łączyła nas na samym początku. Czułam, że jest już miedzy nami coraz to lepiej. Mimo tych wszystkich konfliktów, bolesnych słów, które podczas nich padły,  a także mimo tych wszystkich wylanych w poduszkę łez, cieszyłam się że mam go przy sobie.

~*~ 

- Znalazłeś pracę tak ? - spytałam, stawiając na stole talerz z kanapkami, po czym przysiadłam na kanapie tuż obok chłopaka. 

- Mhmm - mruknął, wpatrując się ślepo w telewizor. Faceci i to ich zamiłowanie do polskiej piłki nożnej...

- Więc co to za praca ?

- Mhmm - ponownie wydał z siebie ciche westchnienie. Zaraz wyrzucę telewizor przez okno...  Prychnęłam pod nosem i zabrawszy przygotowaną kolację, ruszyłam do sypialni. 

- Jestem w ciąży ! - krzyknęłam będąc przy samych drzwiach. 

Oczywiście odpowiedziała mi cisza. Mogła bym wrzeszczeć na cały regulator że jestem kosmitą, a on zainteresowałby się dopiero w przerwie między połową meczu. Wywróciłam oczami i opadłam na fotel. Ledwo zdążyłam uruchomić laptopa, a w drzwiach pojawiła się sylwetka chłopaka. 

- C-Co  powiedziałaś ? - spytał niepewnie. Był blady jak kartka papieru, a w oczach majaczyła panika.

- Nie pamiętam - wzruszyłam ramionami, nie odrywając  wzroku od ekranu komputera. 

- Jesteś.. ? - wytrzeszczył oczy, nadal skanując moją twarz.

- Nie jestem - uśmiechnęłam się, rzucając w niego poduszką. Momentalnie wyraz jego twarzy sie zmienił. Już nie wydawał się być tak spanikowany, choć oznaki niepewności nadal majaczyły w jego źrenicach. Widziałam też jak za wszelką cenę chce ukryć swoje emocje pod wielkim uśmiechem, który rozświetlił jego twarz. 

- Okej - wzruszył ramionami - Druga połowa pewnie już się zaczęła - puścił mi oczko, po czym ruszył w kierunku salonu. Po uśmiechu jaki zamajaczył na jego ustach, wiedziałam że znowu się ze mną droczy. No co miałam zrobić ? Podniosłam z podłogi jednego z pantofli i rzuciłam w jego kierunku. Kiedy kapeć zatrzymał się na ścianie tuż obok jego głowy, oniemiały zatrzymał się a ja wykorzystałam chwilę i minąwszy go w drzwiach, puściłam się biegiem do salonu. 

- Nawet o tym nie myśl ! - usłyszałam śmiech chłopaka, kiedy dorwałam się do pilota i przełączyłam na pierwszy lepszy kanał. Byle tylko nie sportowy. I trafiłam na.... Religia TV.  Oczywiście Filip wybuchnął jeszcze większym śmiechem. 

- Ej ! Oglądałem mecz ! - Mruknął obrażony, siadając na kanapie.

- Kto ma pilot ten ma władzę, pamiętasz ? - wzruszyłam ramionami, szukając czegokolwiek sensownego do oglądnięcia. - No nie patrz tak na mnie ! - zachichotałam - I tak przegrają.

 Chłopak mruknął coś pod nosem, po czym dosłownie rzucił się na mnie. Wybuchnęłam śmiechem, kiedy zaczął mnie łaskotać, by w ten sposób zmusić mnie do "poddania się", a moja koordynacja ruchów po raz kolejny mnie zawiodła. Pilot wyślizgnął mi się z ręki, po czym z hukiem rozbił się o ścianę. Z grymasem na ustach, przeniosłam wzrok z twarzy chłopak w miejsce gdzie leżało urządzenie, po czym wybuchnęłam śmiechem. 

- Jezu.... - westchnął Filip, nadal nie przestając mnie łaskotać. - Ty nawet z pilotem w ręce jesteś niebezpieczna. 

- Mhmmm - mruknęłam układając dłonie na jego żebrach, po czym wbiłam jeden z palców między nie. 

Chłopak zaśmiał się, kręcąc głową. Puściłam mu oczko, i kiedy już chciałam wyślizgnąć się spod niego by wziąć pilot ponownie do ręki, naprał na mnie jeszcze bardziej, przywierając ustami do moich. 

Uśmiechnęłam się lekko, nie oddalając od twarzy chłopaka nawet na milimetr. Ciche mruknięcie, które wydobyło się z gardła chłopaka w chwili gdy owinęłam pukiel jego włosów na swoich palców, rozniosło się po całym pomieszczeniu. 

W jednej chwili wszystko dookoła przestało istnieć. Liczyło się tylko to, że jesteśmy tu razem. Jak szczęśliwi i beztroscy ludzie, którym do pełni szczęścia, wystarczy obecność drugiej osoby. 

Wieczór zapowiadał się naprawdę przyjemnie. A przynajmniej do czasu, gdy przerwał nam dzwonek do drzwi.

~*~

Łapcie kochani rozdział ^^ Następny będzie w środę.
No więc... 200 tysięcy ? Przez Was prawie na zawał zeszłam <3
Kocham Was bardzoo ;**

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro