Rozdział 15 (Odcinek 3: ,,Zielono mi", część 5)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami narratora wszechwiedzącego

- Moim zdaniem zostawmy punkt Carrie i Trenta na samym końcu- westchnęła Dakota zmęczona już sytuacją swojej drużyny- Damy mu trochę czasu, coś tam, coś tam, a sami będziemy bliżej końca niż początku- wyjaśniła, po czym, zgadując reakcję niektórych osób dodała kąśliwie- Ale róbcie, co chcecie, przecież ja nie jadę.

Jacques, Justin i nie wiedzieć czemu- Scott- wyglądali na oburzonych. Czas uciekał, a decyzja wciąż nie zapadała.

- Demokracja?- zasugerowała Carrie, w wyniku czego odbyło się głosowanie: przesądziło, że pomimo kilku obiekcji, koncepcja zielonowłosej ma jakiś sens i jej będą się trzymać albo z wiary w nią, albo- z braku lepszych opcji.

- Dzięki, chłopaki!- Trent otarł pot z czoła, dziwnie przy tym chichocząc, a dziewczęta posłały mu kilka wkurzonych spojrzeń.

- Dajcie mi już ten kask!- fuknął Justin, próbując zamaskować swoje zielone pukle.

- Trzymaj- Dawn uśmiechnęła się i podała wspomniane nakrycie głowy- Twój punkt odwiedzicie jako pierwszy. Słuchaj moich wskazówek i przekazuj je Cynthii. Życzę wam powodzenia- zakończyła, by zająć miejsce przy urządzeniu i mikrofonie- Jak mnie słyszysz?

- Wystarczająco dobrze. Jesteśmy gotowi- usiadł na jednym bloczku z al'a sanek przyczepionych do wózka młodszej Belaviny oraz włożył kask, a gdy dziewczyna w zielonym swetrze zrobiła to samo, ruszyli zgodnie ze wskazówkami blondwłosej lokalizatorki.

.........

W tym samym czasie, Wiśniowe Spadochrony, grupa jazdy

Czwórka jeżdżących rozpierzchła się po całej okolicy w poszukiwaniu miejsc, które mają otagować. 

- Mów. Jak wygląda trasa?- Eva czekała na instrukcje Jo.

- Większość czasu jak na razie jedziesz prosto.  Kilka skrętów, ale nic ostrzejszego. Dojedziesz tam bankowo.

- W to nie wątpię-  siłaczka miała znużoną postawę- Bądźmy w kontakcie. A ja postaram nie zanudzić się na śmierć- mruknęła, po czym zniknęła z pola widzenia głównej kamery. Jo była pewna jej zwycięstwa.

- No dalej, ptaszki! Pokażcie. Mi. Drogę.- wysapała Ella, z trudem pnąc się pod górę. Żałowała, że do nart konstrukcji Harolda nie dołączono kijków do nordic walking czy innych pomocy tego typu.

- Ella, to ja mam pokazywać ci drogę- suchy ton Sierry w walkie talkie spowodował jakieś brzęczenie.

- Ależ. Nie. Ma. Potrzeby- jęknęła- No już! A-aaa-aa- a!- zanuciła, jednak żaden ptak nie przyleciał, aby wybawić ją z opresji- Och? Ptasi przyjaciele? Jest tam kto?- pytała zszokowana sytuacją.

Ella: Nic nie rozumiem. Jak to się mogło stać? Zwierzaczki przychodziły mi z pomocą odkąd pamiętam!

- Taa, gdy już skończysz- przerwała jej Sierra. Jedziesz w złą stronę. Najpierw w dół, potem prosto i w lewo. Jeśli wolisz ptaki, mów: nie będę ci przeszkadzać.

- O mamusiu, dziękuję, Sierro, jesteś taka wspaniała!- zawołała z radością w głosie i posłuchała nowej emo, która tylko westchnęła w odpowiedzi.

Gdzieś indziej

- Jak tam, Katie? Przed sobą masz ostry zakręt, pokonaj go i jedź prosto przez jakiś czas- Sierra przełączyła się na linię ciemnoskórej dziewczyny. Ikonka na urządzeniu, która ją symbolizowała poruszała się strasznie szybko. Albo Katie była wprawioną narciarką... Albo nie panowała nad prędkością.

- Już, już!- pisk w odpowiedzi wskazywał raczej na drugą opcję. Ku zaskoczeniu fioletowowłosej nadal trzymała się wyznaczonej trasy.- Hej, Duncan!- usłyszała jeszcze pozdrowienie, zapewne punk przejeżdżał tuż obok.

- Siema- odparł zdawkowo.- No? Dokąd teraz, Malibu?- zwrócił się do prowadzącej go surferki.

- Łagodnie w lewo

- Łagodnie...- prychnął, jakby to było obelgą.

- Pamiętaj, tylko ja wiem, gdzie jest twój punkt. Ty za to musisz się stosować do tego, co mówię- mówiła przez walkie- talkie, ale zielonowłosy czuł, że złośliwie się uśmiechnęła.

- Dobra, dobra, niech ci będzie- uniósł ręce w geście obronnym i czmychnął w dalszą drogę.

- Sierra?! SIERRA, JAK TO ZATRZYMAĆ?!- jęknęła Katie. Kilka sekund później straciła z nią łączność, a Sierra znowu westchnęła z rezygnacją. ,,I tak długo wytrzymała"- powiedziała sama do siebie.

- Uwaga wszyscy! Domki z Kart wystarczająco się namyśliły i... Również! Rozpoczynają! Wy-ścig EKO!- wykrzyknął Chris i popchnął Tophera, mówiąc mu z wyższością:

- Tak to się robi, młody

- Ała no!

Szatynowi odpowiedział jedynie lisi uśmieszek gospodarza programu.

.........

Domki z Kart, grupa jazdy

- Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę! A misiu fiku- miku, narobił w teczkę...!- Cynthia beztrosko śpiewała dziecięcą piosenkę, prowadząc dwoje kolegów z drużyny w stronę swojego punktu.

- Po pierwsze: nie kończ- ucięła chłodno Courtney- Po drugie: skup się. Jeśli nie otagujemy trzech lokalizacji, możemy przegrać. A chyba tego nie chcesz.

Wiedziała o co chodzi. Siostra właśnie ją chwaliła. Rzadko się to zdarzało, proste instrukcje czy podsumowania działań były bardziej powszechne. Nowa sytuacja lekko ją dziwiła, jednak rozumiała, jak powinna zareagować; przestała śpiewać i przyspieszyła. Ale tylko na chwilę, żeby reszta nie nabrała żadnych podejrzeń. Znała przecież zadanie, które miała wykonać. Kolejnej drugiej szansy na pewno nie otrzyma.

- Doskonale, jedź prosto

Wykonała polecenie.

- Świetnie ci idzie, Cynthia!- jeżdżący usłyszeli radosny okrzyk Jacquesa. Zapewne chciał tym pokazać, że wspiera innych, a niedowiarkom uświadomić, że jego plan perfekcyjnie zadziałał. Dakotazoid prychnęła tylko:

- To się źle skończy

Na co Rodney odrzekł cicho, nie mogąc czegoś pojąć:

- Myślałem, że to Sierra jest pesymistką

.......

Tymczasem, grupy lokalizacyjne obu drużyn

- Jak tam u was?- szepnęła Bridgette, żeby zorientować się w sytuacji Wiśniowych Spadochronów- Duncan całkiem nieźle sobie radzi, jest już w połowie drogi- dodała

- U Evy podobnie- poinformowała Jo- Za niedługo powinna skończyć.

- Jak na ironię- Sierra zmarszczyła brwi niezadowolona- U mnie nie jest tak różowo. Ella strasznie się wlecze, a z Katie nie mam kontaktu. Zniknęła z radaru, nie jest dobrze- z założenia jej ton miał brzmieć na zmartwiony, ale wyszło jak zwykle.

- Co zrobiłaś Katie?!- zagrzmiała przyjaciółka wspomnianej dziewczyny, która w tamtej chwili wyglądała jakby była gotowa użyć siły.

- Spokojnie, Sadie- zainterweniował Harold- Przemoc nigdy niczego nie rozwiąże.

- Kto jak kto, ale ty coś o tym wiesz- odpowiedziała, lustrując chłopaka od stóp do głów, na co on poczerwieniał ze złości i wstydu.

Sadie: *mówi groźnym tonem* Jeżeli coś się stało Katie... *zaczyna płakać* KATIEEEE!

- Skręć w lewo! W lewo mówię!- Courtney ponaglała młodszą siostrę- I przestań śpiewać, te piosenki są dla dzieci!

- Ale są fajne... 

- Skręcaj!

- Może postaraj się tak na nią nie naciskać...

- Nie mów mi, jak mam postępować z własną siostrą, Dawn.

.............

- Dobra, teraz masz z górki. Jedź, jedź, jedź, to ostatnia prosta!

Eva mijała właśnie kolejny zagajnik, przyjmując instrukcje z pełnym dumy uśmiechem. Słabeusze, marne mięczaki! Z daleka widziała okazałe drzewo z jakąś tabliczką czy innym syfem, a właśnie tam znajdowała się jej meta. Ha! Czuła w kościach, że to wyzwanie jej się spodoba i nie pomyliła się ani odrobinkę. Splunęła z wyższością na ziemię i sprintem podjechała do swego celu, słysząc w walkie talkie chrząknięcie zadowolenia Jo. Zagryzła zęby przy hamowaniu. Musi tylko użyć swojej kredy, wtedy jej drużyna zdobędzie pierwszy punkt i powiększy swoje prowadzenie. Przeciwnicy mogą sobie pomarzyć, to ona wygra! W sensie ten program, wyzwanie na razie jest drużynowe. Przewróciła oczami. Długo jeszcze będzie musiała użerać się z tą bandą. Ale mus to mus, pewnych rzeczy nie przeskoczy nawet ona. Chyba, że Chris wpadnie na pomysł stworzenia biletu do finału. Serio, po tym gościu można się wszystkiego spodziewać. Jakim cudem przetrwała w Totalnej Porażce tylko trzy odcinki?! A, tak. Blondyna.

- Panie, panowie i wy, cieniasy, z którymi nie ma łączności!- głos Chrisa McLeana odbijał się echem- Według moich notatek na jednym z grubych pniaków drzew, tutaj, w pięknym Golden Spruce Trial, w jeszcze piękniejszym Haida Gwaii- odkaszlnął.- Jest tabliczka, a na niej coś mądrego i chwytającego za serce, ale nie chce mi się tego czytać.

- Przejdź do sedna, McLean! Punkt na mnie czeka!- Duncan się niecierpliwił.

- Czemu ty ciągle tu wracasz? Psujesz zabawę- spytał z udawanym wyrzutem- Powinieneś się cieszyć, Eva właśnie oznaczyła to drzewo kredą. A to znaczy, że zdobywa pierwszy punkt dla Wiśniowych Spadochronów!

Cała drużyna, oczywiście ta część, która nie jeździła, wymieniła się zadowolonymi spojrzeniami. Jeżdżące Spadochrony natomiast uśmiechnęły się do siebie. Nastroje Domków z Kart były zgoła odmienne. Żywili jedynie nadzieję, że jeżdżący szybko odnajdą swoje punkty i otagują je. Przecież nikt nie chce przegrać. Prawda?

Katie znajdowała się pozornie poza tym zamieszaniem. Nadal jechała pędem w nieznanym sobie kierunku, nie wiedząc jak panować nad haroldowymi nartami. Jej usta ułożone w kształt litery ,,o" lekko drgały, a nogi wydawały się być zrobione z pysznej waty cukrowej, którą swoją drogą bardzo chętnie by zjadła. Wciąż nabierała prędkości, gdy nagle uświadomiła sobie, że zaraz się z kimś zderzy.

- Uwaga! Przepraszam!- wołała piskliwym tonem, licząc na to, że druga strona zejdzie jej z drogi. To jednak nie nastąpiło. Osobą, z którą zderzyła się Katie okazała się być Ella.

- Ojejku, co ty tu robisz, Katie?- wyglądała na zaskoczoną.

- Sama chciałabym wiedzieć- odparła z podobnym wyrazem twarzy, masując się po głowie.

Uroda obu dziewczyn została wzbogacona o nowiusieńkie guzy.

Katie: Przypomniało mi się, jak z Sadie poszłyśmy do wesołego miasteczka pojeździć na gokartach. Sadie mieściła się w żadnym, ale w końcu udało nam się przez chwilkę pobawić. Dopóki gokart Sadie się nie rozleciał... Uderzyła głową o jakiś filar i nabiła sobie guza. Potem zaczęła płakać, więc żeby nie było jej przykro, podeszłam do tego filaru i specjalnie w niego uderzyłam. Super zabawa, nawet Sadie przestała płakać! *chichocze, jednak stażysta mówi, że to nie jest cała historia* Dlaczego tak myślisz? Pewnie, że cała! Ciebie nawet tam nie było.

- Sierro, znalazłam Katie!- zakomunikowała Ella.

- Nie tylko ją znalazłaś- usłyszała odpowiedź.

Oczy Griseldy, która na pewno by się obruszyła za używanie jej prawdziwego imienia- rozbłysły.

- Na wszystko, co urocze i różowe, czy ty chcesz powiedzieć...?

- Weź kredę i maluj. Tylko tyle- lokalizatorka zaczęła tracić cierpliwość.

Zgodnie z poleceniem podjechała do znajdującego się przed nią znaku i nakreśliła małe serduszko.

- Wiśniowe Spadochrony zdobywają drugi punkt- wycharczał Chef Hatchet.

W tym samym czasie Cynthia dojechała na miejsce i oznaczyła punkt Justina- głaz o osobliwym kształcie, więc Chris dopowiedział:

- Ale Domki z Kart zaczynają nadrabiać straty! Czy im się to uda? A może już za późno i udadzą się na eliminację? Tego wszystkiego... Dowiecie. Się. Po. Przeeeerwie!

- No nie!- zirytował się Topher- Znowu przerwa? Chyba nie mówisz, że żyjesz tylko z reklam, bo emisja tego show ciągle spada?

- I- odezwała się przyszła prawniczka- Chyba nie mówisz, że nie dostaniemy żadnej rekompensaty za fakt, że od początku Wiśniowe Spadochrony miały o jednego zawodnika więcej?

- Mój program, moje zasady. Ciiicho!- przyłożył palce wskazujące do twarzy Courtney i Tophera.- Po pierwsze: nie, przestań zmyślać. Po drugie: nie, mam to gdzieś. Nie właźcie mi w kompetencje, dzieciaki!- mrugnął do kamery.- Słyszycie, jak mądrze to zabrzmiało? Oto autorytet prowadzącego.

Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem.

- Już raz wrzuciliśmy cię do wody. Zawsze możemy to zrobić ponownie, dobrze mówię?- zaproponowała Gwen, na co pozostali kiwnęli głowami z aprobatą, a Chef tarzał się ze śmiechu na ziemi.

- Pff, najpierw musielibyście jakąś znaleźć- McLean obrócił się do nich tyłem wyraźnie obrażony- A ja wam tego nie umożliwię- uśmiechnął się fałszywie.- Stażysto!- zawołał jednego ze swoich podwładnych.

Mizernie wyglądający chłopaczyna z czarnym afro pojawił się szybko i spytał tonem godnej pożałowania sieroty:

- Tak, Panie Chrisie?

Przewrócił oczami zdenerwowany.

- ,,Panie McLean", niedorajdo, już to ustalaliśmy.

Stażysta zreflektował się, ukłonił i powtórzył pytanie:

- Tak, Panie McLean, Niedorajdo?

- Zapraszam na przerwę...- wysyczał przez zęby gospodarz reality show.

- Ale... Dopiero co zacząłem zmianę- stażysta bardzo się zaskoczył, lecz po chwili wydał z siebie okrzyk radości- Rety, nie rozumiem czemu wszyscy inni tak narzekają, ta praca to raj na ziemi!- po czym pobiegł w nieznanym reszcie kierunku żegnany przez śmiechy, których nikt nawet nie próbował tłumić. Oraz Chrisa McLeana wściekłego do granic możliwości. Z twarzą tak czerwoną, że choćby te od Elli i Katie wyglądały znacznie korzystniej.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro