Rozdział 4 (Odcinek 1: Wypuść mnie z limuzyny, część trzecia)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Cześć, mam na imię Cynthia. Jest mi ogromnie miło was poznać.- powiedziałam na wpół szczęśliwa, na wpół sparaliżowana strachem.

Wszyscy gapili się na mnie jak na kosmitkę. Krępujące. Typowe.

- To jakiś chory żart, tak? Nie mówisz poważnie?- spytała Jo.

- Chris, ona się tutaj zabije.- stwierdziła Eva.

- Przestaniecie?!- zagrzmiała Courtney.- Powiedz im coś Chris!

- Ech. Jeszcze raz: Cynthia zostaje, wy zamykacie buzie, program trwa dalej.- zniecierpliwienie prowadzącego chyba sięgnęło zenitu.

Zdecydowałam się powrócić do tematu:

- Jak mówiłam...

- To nie twoje show Cynthia! Ruchy- kluchy- leniuchy! Pora wyjaśnić zasady.

Dobra, już będę cicho.

Zatrzymaliśmy się przy samolocie.

- Pamiętacie to cacko, które ktoś, konkretnie ty- wskazał na Sierrę- doszczętnie spalił parę sezonów temu? Otóż ja poświęciłem swój roczny kurs parzenia kawy tureckiej, byście wy wymoczki mieli czym podróżować! Możecie klaskać.

Nikt jednak tego nie zrobił.

- Nie, to nie, niewdzięcznicy! Tak czy inaczej to nasz samolot 2.0, którym będziemy podróżować do miejsc, które już odwiedziliśmy. Zgadza się. Ten sezon to wyzwania z przeszłości!

- Bo ktoś tu się najwyraźniej wypalił.- usłyszeliśmy kpiący śmiech z drugiej strony samolotu.

- Topher?!- zawołali Max, Ella i Rodney.

Chris westchnął:

- Ta, Topher też tu jest.- rozłożył ręce i zwrócił się do chłopaka- Jesteś z siebie zadowolony?! Tak?! Świetnie! Nie mam najmniejszej ochoty tłumaczyć co tu robisz! Sam im powiedz!

- Z ogromną przyjemnością, staruszku.- zaczął rozpromieniony, przeczesując palcami włosy.- W tym sezonie nie będę uczestnikiem. Będę waszym najgorszym koszmarem! Lub najpiękniejszym snem, jak kto woli. Co jakiś czas będę wam pomagał w wyzwaniach albo wam je utrudniał, zależy jaki będę miał humor. Dotarło? Super.

- Tak, super. Teraz jazda czyścić mój wóz. Na błysk!- pogonił go gospodarz.- Co? Każdemu przyda się chłopiec na posyłki.

Pozostawiliśmy to bez komentarza.

- Kolejną nowością w tym sezonie jest przedstawiona wcześniej Frajerska Wyrocznia. Zawsze będzie na was czekać w kabinie do głosowania, na wypadek gdyby ktoś miał trudności ze wskazaniem osoby, która musi odbyć żenujący Skok Wstydu. Wtedy decyzję podejmie los.

W kabinie zwierzeń:

Courtney: Jeśli o mnie chodzi, jestem na sto procent...

Cynthia:... pewna, że to ściema.

- Ostatnim smaczkiem tego sezonu jest nowy przywilej zwycięzców: Prezent w Kawałkach. Po każdym wyzwaniu, nie licząc wyzwań z nagrodą wygrana drużyna otrzyma ode mnie trzy części układanki.

- Puzzle? Kpisz sobie koleś?- powiedział Duncan, opierając się o samolot.

- Jeżeli dasz mi skończyć, przekonasz się, że nie kpię sobie KOLEŚ. Prezent w Kawałkach pomoże wam, i to bardzo, bowiem trzy elementy dadzą wam podpowiedź do kolejnego wyzwania. Lokalizacja, sezon, temat przewodni, cokolwiek co sprawi, że będziecie mieli fory. Nie dziękujcie.

Nie dziękowaliśmy.

- Reszta taka sama: figurka niezwyciężoności, klasa ekonomiczna pierwsza klasa, orzeszki, kumacie nie? Och i piosenki! Mnóstwo piosenek.

Ella: Nareszcie nie ma zakazu śpiewania! Moje serce uśmiecha się jak tęcza do góry nogami! Bo śpiew to jest mój cały świaa-

Chris: Jeszcze nie teraz Ella!

Ella: Przepraszam Chris!

- No to pora was podzielić na drużyny. Niech stawią się tutaj:

Brick

- Tak jest, sir!- czarnowłosy zasalutował.

Dawn

Rodney

Cynthia

Courtney

Jacques

Dakota

Trent

Carrie

Justin

B

i Scott

Każdy z nas zajął miejsce.

- Od teraz tworzycie drużynę Domków z Kart!- oznajmił prowadzący.

Że jaką niby?

- Lubię grać w karty.- oznajmił Rodney. Witajcie piękne panie.- to było oczywiście skierowane do damskiej części drużyny. Zrobiło mi się miło, nie powiem.

- Słyszałeś, żeby ktoś pytał Cię o zdanie?

- Wybacz Scott.

Rodney: Scott myśli, że skoro jest moim kuzynem, to może stawać mi na drodze do miłości. Nie uda mu się! Carrie już wpadła mi w oko, no i jeszcze Jen, i w sumie też Dakota.... Kurcze, muszę zdecydować z którą chcę chodzić! Chociaż Scott mówił mi, że Courtney jest fajna...

- Dość rodzinnych melodramatów jak na razie. Jeszcze musi starczyć na inne odcinki. Teraz poproszę do siebie wszystkich bezdrużynowców.

Dwanaście osób ustawiło się na miejscach.

- Od teraz, do czasu połączenia jesteście Wiśniowymi Spadochronami!

Reakcja drużyny była niezwykle podobna do naszej.

- Moja cioteczna praprababka wynalazła spadochron.- nietrudno zgadnąć, że to Staci pochwaliła się tym faktem.

- Słuchaj, nie będę się powtarzał: albo w końcu ucichniesz albo sama jednego użyjesz. Łapiesz?- Chris postawił Staci ultimatum.

Brązowowłosa skinęła głową.

- Ale spadochrony i domki z kart? Co to ma ze sobą wspólnego?- Jacques podrapał się w głowę.

- Wbrew pozorom dużo. Domki z kart jak wiadomo są bardzo nietrwałe, łatwo można je uszkodzić lub zniszczyć. A jak spadochron się nie otworzy, to możemy umrzeć, czyli zniszczyć nasze istnienie.- powiedziałam.

Wszyscy poza Haroldem i Courtney stanęli w osłupieniu.

-Łebska z ciebie Pani Detektyw.- pochwaliła mnie Jo, po dłuższej chwili ciszy.

- Dziękuję. To bardzo miłe.- uśmiechnęłam się.

- Taka już jestem.- wzruszyła ramionami.- Ogólnie ludzie tutaj są jacyś dziwni.- szepnęła mi na ucho.-Ale może chociaż z tobą się dogadam.

- Cóż, mam nadzieję.- zapewniłam ją szeptem.

Cynthia: Ciekawe kiedy obmyśli plan, żeby mnie wyeliminować.

Jo: Ta nowa może mi się przydać jako sojusznik. Powiem jej, że dla mnie drużyny nie mają znaczenia i już. Przepcham przez kilka odcinków i wystawię do wiatru. To trzy miliony zielonych ludzie! Czy kiedykolwiek walczyliście o taką kasę? O, nie. Bo jesteście cieniasami!

Cynthia: Moment. Robi to właśnie teraz, prawda? *śmiech*

Courtney: Poznałam Jo. Nie ufam jej. Znam Cynthię od zawsze. Nie jest aż taka głupia, żeby się na to nabrać.

- Nie wystarczy nam czasu na wyzwanie. Ale! Wstrzelimy się z piosenką! Maestro!

,,Witamy was telewidzowie"

Chris: Witamy was telewidzowie!

Szef: Pan McLean bajkę wam opowie.

Justin: Pełną bólu.

Gwen: Cierpienia.

Harold: Oraz gazów Owena!

Wszyscy:...

Harold: A, nie ma go tutaj. Kurcze...

Jo: Dużo tu świrów mamy.

Jen: W modzie nieobeznanych.

Courtney: Dzikich! Nieokrzesanych!!

Wszyscy: ...

Courtney: Co? Powiedziałam, że was nie lubię!? Nie!

Scott: Dlaczego nie możemy po prostu zamknąć się?

Rodney: Witamy was telewidzowie!

Dakota: Możecie wezwać pogotowie?

Staci: O, o! Czy ktoś wiedział, że ambulansy to wynalazek mojej babci?

Jacques: O jeny! Przestań już dziewczyno!

Lightning: Ale ten Jacques ma fajny kinol!

Cynthia: Nie jestem śpiewania boginią, inni mają do tego dryg!

Bridgette: Hej, Ella! Może teraz ty?

Ella: Nie! Przyszła pora na B!

B: ...

Chris: No to se nagrabiłeś, kolo! Wróżę ci przyszłość niewesołą.

Sierra: Niewesołą jak moja dusza zapewne, gdy dowiedziałam się, że nie będę z moim nerdem!

Brick: Nie będę tego komentował.

Duncan: To jakaś psychiczna choroba.

Dawn: Jej aura w ciemnych jest kolorach. Ona czuje się bardzo źle.

Eva: Kogo to obchodzi?! Bo nie mnie!

Chris: Także Milczku, pakuj się! *wypycha B z samolotu*

Courtney: Hej, to nie fair!

Trent: Mają liczebną przewagę.

Katie i Sadie: Wygramy to! I dzięki za uwagę!

Katie: Chociaż ty Trent jesteś słodki.

Sadie: Ty też Justin!

Katie i Sadie: *chichoczą*

Carrie: Witamy was telewidzowie!

Max: Tu mają gdzieś komfort i zdrowie!

Wszyscy: Tak więc wszyscy zapiąć pasy! Dla nas męka, dla was wczasy! Zacznie się!

Szef: Totalna Porażka!

Chris: Szalone Poplątanie!

Topher: Yeah!

Skończyliśmy śpiewać, a Chris wygłaszał ostatnie zdania.

- Czy Rodney znajdzie dziewczynę? Czy kinol Jacquesa stanie się obsesją Lightninga? Jakie będzie pierwsze wyzwanie? Oczekujcie: Totalnej Porażki: Szalonego Poplątania!

....

W pierwszej klasie

........

- Witajcie Wiśniowe Spadochrony! Oto wasz Prezent w Kawałkach.

Zdjęcia przedstawiają kolejno jak:

Owen je.

Duncan mocuje się z kangurem.

Lightning odkrywa, że zniknęły proteiny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro