05 ~ Leć pantoflarzu...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~~Krzysiu~~

Uniosłem ociężałe powieki i wypuściłem powietrze z ust. Strasznie bolała mnie głowa. Wczoraj z chłopakami musieliśmy nieźle zabalować. Naglę poczułem czyjąś dłoń na mojej klatce piersiowej. Miałem totalną pustkę. Wystraszony rozejrzałem się po pomieszczeniu i jak się okazało, nie byłem w swoim pokoju. Otóż obok mnie leżała znana mi blondynka. Do głowy wpadła mi masa złych myśli. Szybko podniosłem swoją cześć kołdry lekko do góry, by sprawdzić, czy mam na sobie ubrania i na całe szczecie były tam, gdzie być powinny. Przecież ja nie mógłbym jej wykorzystać... Nie należę do takich. Delikatnie zrzuciłem z siebie jej dłoń i podniosłem się do pozycji siedzącej, lekko przecierając zaspane oczy. Wstałem i po cichutku wymsknąłem się z pokoju, kierując się w stronę kuchni, w której znajdował się Maciek.

- Hej - zacząłem z lekką chrypką, zajmując jedno z krzeseł barowych.

- Cześć, jak tam? - zapytał.

- Kac - wymruczałem.

- Masz, to ci pomoże - powiedział, podając mi tabletki i butelkę wody.

- Dzięki - rzuciłem.

- Pewnie jesteś głodny. Robię jajecznice. - powiedział, wyjmując jajka i masło z lodówki.

- Właściwie to nie jestem, ale rób, rób to reszta zje - uśmiechnąłem się, na co chłopak wywrócił oczami.

Starszy Grabowski już nic nie odpowiedział, tylko zajął się przygotowywaniem śniadania, a ja zacząłem rozmyślać jakim cudem spałem razem z Amelią. Pamiętałem tylko jak Adam, coś koło drugiej w nocy, wrócił ze sklepu z nową dostawą alkoholu, a później nic. Pustka. Mam nadzieje, że dziewczyna nic nie będzie pamiętać, bo nie chce, żeby poznała mnie z takiej strony. Zależy mi na niej. Odkąd pamiętam zawsze mi się podobała, lecz gdy dowiedziałem się, że wyjeżdża do Londynu na studia i tam jeszcze znalazła chłopaka, poddałem się. Ale teraz, gdy wiem, że jest sama, chce jej zaimponować.

- O, moje dwa ranne ptaszki już wstały - powiedział uradowany Kuba, który właśnie wszedł do kuchni.

- Stary... to źle zabrzmiało - stwierdziłem, dokładnie analizując słowa przyjaciela.

- Moja winna, że tobie tylko jedno w głowie - powiedział ze spokojem Kuba i spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem. Czasami serio się go boje.

- Robię jajecznice. Zjesz? - zapytał Maciek, na co przyjaciel rzucił głośne "mhm".

Po chwili do kuchni wszedł również zaspany Adam i Wojtek, którzy chyba wyglądali z nas wszystkich najgorzej. Od razu widać było, kto najbardziej lubi alkohol.

- Maciek robi śniadanie, zjecie? - zapytał Que.

- Ja z chęcią - odparł Wojtek.

- Ja niestety, będę się już zbierał - powiedział uśmiechnięty Adam. - Ważne sprawy wzywają - podniósł znacząco brwi. Słyszałem od Kuby, że ponoć Dj Myszka znalazł sobie dziewczynę, lecz jeszcze żadnemu z nas jej nie przedstawił. W sumie nie dziwie się mu, bo jakby zobaczyła jakie nasza ekipa potrafi mieć odpały, a w szczególności Kubuś, to pewnie by uciekła i nici ze związku.

- Gratki stary, że jako jedyny z ekipy kogoś masz - pogratulowałem.

- Leć pantoflarzu - skwitował Kuba ze śmiechem.

- Sam powinieneś sobie kogoś znaleźć - wtrącił damski głos. Odwróciłem się w stronę głosu i momentalnie zesztywniałem na krześle. Że akurat teraz musiała mieć na sobie piżamę, która odkrywała trochę więcej niż powinna. Dobra Krzysiek zachowaj zimną krew i nie patrz tam, gdzie nie powinieneś. Kurde, ale ona ma tak idealne ciało. Aż zgrzałem się w środku, na samą myśl, że kilka minut temu leżałem z nią w łóżku. Kurwa co jest ze mną?

- Dobra, dobra. O mnie się nie martw, mam już kogoś na oku - odparł blondyn.

- Co? Czemu mi nic nie powiedziałeś? - zapytała, zajmując miejsce obok mnie.

- Bo jestem dorosły i nie muszę się nikomu spowiadać - prychnął.

- A idź ty, obrażam się - rzuciła, odwracając od niego wzrok. Ach te rodzeństwo... Czasami ciesze się, że moja siostra jest normalna.

- Ej, dziewczyna ma rację - wtrąciłem. - Dlaczego nic nam nie powiedziałeś?

- Kurwa kolejny - szepnął pod nosem. - Dajcie mi spokój - krzyknął zdenerwowany i jak burza opuścił kuchnie.

- No cóż, więcej jajecznicy dla nas - odezwał się Maciek, nakładając posiłek.

~~Melody~~

Nie mam nic do swojego ciała, więc bez problemu chodziłam po naszym mieszkaniu jedynie w krótkich spodenkach i staniku sportowym. Po za tym wiem, że Ksaweremu to nie przeszkadza. Kołysałam biodrami i śpiewałam piosenki ze swojej playlisty, a przy tym robiłam naleśniki. Kiedy myłam owoce i włączyła się piosenka, której nie znam na pamięć, odwróciłam się w poszukiwaniu ręcznika papierowego i zauważyłam opierającego się o framugę Ksawerego. Miał na sobie jedynie dresy luźno opuszczone na biodrach. 

- Długo tu stoisz? - zapytałam.

- Wystarczająco - zaśmiał się. - Przy tobie aż sam się boję o swoje poglądy... 

- Come off it (tł. Nie przesadzaj) - przewróciłam oczami i wróciłam do przewracania naleśników.

- Nie przesadzam. Jesteś piękna i zajebiście śpiewasz... Ideał...  - zaśmiał się.

- Nie musisz się podlizywać. Siadaj, zaraz dam ci pancakes - zaśmiałam się.

- Jej! - krzyknął ochoczo i usiadł czy kuchennej wyspie.

Już po chwili siedzieliśmy i popijając kawę patrzyliśmy na pusty talerz po naleśnikach. Niestety nie dane mi było dopić spokojnie kawy, bo usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich, jednak zanim je otworzyłam spojrzałam przez wizjer, a ujrzawszy mojego znienawidzonego sąsiada, wpadłam na pewien pomysł. Szybko pobiegłam do kuchni i wytłumaczyłam Ksawiemu o co chodzi.

- Jak mam to zrobić? - zapytał zmieszany.

- You're an actor! (tł. Jesteś aktorem) Wymyśl coś - powiedziałam i wróciłam otworzyć drzwi temu dupkowi.

- Hee... Wow muszę częściej przychodzić z rana... - blondyn wypuścił powietrze z ust, a ja sobie przypomniałam o braku jakiejkolwiek koszulki.

- What? (tł. czego/co) Znowu chcesz cukier? - zapytałam ironicznie.

- Mogę wziąć taki w postaci ciebie... - puścił mi oczko. - A tak serio to mam pytanie.

- I tak się nie zgodzę, ale mów...

- Gram niedługo koncert i chciałem zapytać, czy nie chciałabyś się zabrać ze mną i resztą ekipy - zaproponował.

- You? Ty grasz koncert? - zapytałam zdezorientowana.

- Słuchasz rapu? Hip-hopu?

- Amerykańskiego.

- A polskiego nic? Nie kojarzysz ksywki Quebonafide?

- Not really... (tł. nie bardzo) Ksawi coś mi pokazywał, ale nie kojarzę ksywek... Wait up... (tł. zaczekaj) - zamyśliłam się na chwilę. - Kłebonafajd? - zapytałam wymawiając tą trudną ksywkę z amerykańskim akcentem. - Chyba miał jakąś piosenkę z KRS One. This one? (tł. To ten)

- Tak to ten.

- Wow, you're Kłebonafajd?

- Quebonanfide - poprawił mnie. - A więc chcesz iść na mój koncert? - zapytał.  

- Hmm... I don't know... (tł. nie wiem) - tak, aby blondyn nie widział, dałam znak Ksaweremu, żeby zaczął wdrażać nasz plan.

- Honey (tł. Kochanie) kto przyszedł? - obok mnie zjawił się przyjaciel i objął mnie ręką w pasie. Może jeśli Kuba pomyśli, że mam chłopaka to się odczepi... - O Kuba. Cześć. 

- Taa... Hej... - odpowiedział zmieszany. Chyba mój plan działa. - Melody przemyśl to i daj mi znak. Jak chcesz to możesz jechać z nim - wskazał na Ksawerego.

- Okey. To pomyślę i ci powiem. Bay - zamknęłam drzwi i razem z Ksawim zaczęliśmy zwijać się ze śmiechu.

- Uwierzył. Kolejny raz ratuję ci tyłek i spławiam jakiegoś gościa - mówił przez śmiech. 

- I love you my friend (tł. Kocham cię przyjacielu)

- Pójdziesz z nim na ten koncert? - zapytał, kiedy już się uspokoiliśmy.

- I don't know (tł. Nie wiem) jeszcze.

~~~

Jak myślicie, kogo Kubuś może mieć na oku? 🤔

Krzysiowi chyba pewna farbowana blondyna chodzi po główce? 🙃

Miłego tygodnia ;*

Do następnej niedzieli (ew. poniedziałku) :)

~Alex


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro