Fifth Avenue

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Więc, uhm, nie oczekujcie, że będę tak szybko i regularnie wstawiał rozdziały. To wyjątek :")

-----

Siedzieliśmy w Brackberry, knajpie z tajskim żarciem na rogu Piątej Alei w Lower Manhattan*. Mimo że mieszkałem w środkowej części gęsto zaludnionego miasta, warto było tutaj przyjeżdżać, przynajmniej, aby mieć niestrawność przez kilka dni. Ściany obłożone ceramiką w abstrakcyjnych wzorach, kojarzyły się z klimatem Azji, natomiast brydż stojący w rogu ciągnął do siebie starszych klientów. Szczegółowo pamiętałem, kiedy na swoje szesnaste urodziny przyszedłem tutaj, razem z Niallem, Liamem oraz Beth. Usiadłem wtedy na stole do brydża, podczas trwania rywalizacji trzydziestolatków i przed jednym z nich rozłożyłem nogi (dzięki Bogu, byłem ubrany). Mimo że miał trzydzieści pięć lat, wyglądał młodo i seksownie, pomijając fakt, że miał fatalne imię. Cedrick, dlaczego matka tak go skarała? Pamiętam, że kadra baru musiała mnie wyciągać, bo podobno byłem zbyt młody żeby się upijać i ocierać o jakiegoś żonatego faceta.

Niall i Liam siedzieli naprzeciwko mnie. Blondyn wyraźnie zaabsorbowany rozmową ze mną, natomiast Liam (jak zawsze) w swoim muzycznym świecie.

- Nie mogę uwierzyć! - Niall gestykulacyjnie wyrzucił ręce do góry, aby tuż po tym złapać się za czoło przepasane czarną wstążką, choć mówił że to pas karate i zrobi tym wrażenie na Beth. - Musisz mnie tam zabrać, Haz. To wielka szansa, abym mógł poznać Raynolda, albo Sammiego. Boże, widziałeś jaką on ma miednicę, chętnie zostałbym jego ginekologiem.

Spojrzałem na niego karcąco, co najwyraźniej nie poskutkowało sądząc o jego agresywnej minie kibica futbolu. Wprawdzie, mimo że mój ojciec był kapitanem kadry, sam niekoniecznie znałem się na naszej reprezentacji. Kojarzyłem nazwiska, które Niall rzucał podczas swobodnych rozmów, choć nie jestem pewien, czy jakkolwiek odnajdę się przy nich. Poza tym, trening z nimi do najlżejszych prawdopodobnie nie należy – moja kondycja topnieje z każdą łyżką pistacjowych lodów.

Coś drgnęło w barze, kiedy drzwi otworzyły się na roścież, a przez nie wkroczyła wesolutka brunetka. Jej włosy odbijały blask od jarzeniówek knajpy, przez co „olśniewająco" mogło się zdawać jej drugim imieniem. Przez jej ramię przewieszona była wygnieciona torba, co wcale nie wprawiało nikogo w niechęć, wręcz przeciwnie. Niall natarczywie molestował ją spojrzeniem, a ta kroczyła w naszą stronę, pewna siebie, patrząc jedynie pod nogi. Nadal nie rozumiałem, kiedy ubrana była jak dzisiaj; grubsza kamizelka oraz krótkie spodenki - czy to miało sens? Połowiczne ubranie, jakby od góry czuła porywczy wiatr Macon, a w dole jednak kąpała się nad Miami Beach.

- Hej, chłopcy – Niall natychmiastowo wstał i podał jej dłoń, aby usiadła. - Jeżeli zamówiliście mi befsztyk, osobiście was wymorduję.

Liam zaskoczony podniósł wzrok znad nicości, w którą patrzył się przez dobre lata. Ciężko było zwrócić jego uwagę, przez co tylko my zdawaliśmy się być jego przyjaciółmi; nie licząc bandy emo chłopców z zespołu, w którym gra.

- Uwielbiasz befsztyk.

Dziewczyna wyjęła z torby parę przenośnych sztućców oraz pojemnik z sałatą i pomidorem.

- Uwielbiałam. - Podkreśliła, otwierając niezbyt apetyczne jedzenie, przynajmniej dla mnie. - Jestem weganką.

Nieco zdziwiony, choć równie rozbawiony prychnąłem. Brunetka zmierzyła mnie ostrzegawczym wzrokiem, zanim nie wbiła plastikowego widelca w mini pomidora.

- Nie jestem zdziwiony. - Co faktycznie było prawdą. Bethany i jej pomysły były narcystyczne i niespodziewane, spadały na Ciebie jak lawina, choć mogło się wydawać, że jest środek pogodnej wiosny.

- Lubię weganów. - Niall powiedział dosyć pewny swoich złudnych przekonań. - Są tacy zdrowi, silni, ach.

- Jesteś weganem? - Beth uniosła widelec z nabitym pomidorem i wycelowała nim w blondyna, jedna z jej brwi się uniosła, a w oczach kąpał się zachwyt. Niall nigdy nie przepuściłby takiej okazji, podlizania się dziewczynie.

- Oczywiście, huh. - Potarł swój kark, ratunkowo spoglądając w moją stronę.

Splotłem dłonie i ułożyłem je wygodnie na stole.

- Niall nie jada mięsa od kilku tygodni. - Uśmiechnąłem się do Beth, która wyraźnie zauroczona, oddała spojrzenie Irlandczykowi.

Rozmawialiśmy chwilę o ścisłej diecie przyjaciela, która do dziś dnia nie egzystowała, póki do naszego stolika nie podszedł wysoki, umorusany na twarzy czymś czarnym, kelner. Miał siwe włosy, najwidoczniej farbowane, bo twarz miał młodą i całkiem przystojną. Kosmyki gładko ulizane oraz standardowy uniform, okalający jego szczupłą sylwetkę, jak na manekinie w najdroższym nowojorskim sklepie z odzieżą.

- Harry. - Puścił mi oczko i podał croissanta. - Liam. - Wyłożył na stół befsztyk; często mówił o Liamie „ten emo dzieciak", choć teraz wydawało się to nie na miejscu. - I Niall.

Beth rozdziawiła buzię i wydęła oczyska, kiedy tuż przed kruchym blondynem wylądowała porcja świeżego kotlecika i udek z kurczaka. Najwyraźniej chłopcu odjęło mowę, bo nawet nie miał tlenu, aby cokolwiek wydusić. Dziewczyna latała wzrokiem po jego talerzu, tylko po to, aby następnie z obrzydzeniem zerknąć w moją stronę. Czemu byłem winien? To kłamstwo należało do Niall'a, jako przyjaciel musiałem jedynie pomóc.

- Mogłam się tego spodziewać. - Wywróciła oczyskami, w końcu ładując do buzi pomidora. - Nikt mnie nie rozumie.

Ja przynajmniej rozumiałem, jak bardzo ta dziewczyna rujnowała mojego najlepszego przyjaciela. Znałem się z Beth kilka lat, była dobrą osobą, mimo to nie zauważała jak bardzo rani innych wokół siebie. Powinna jasno i wyraźnie wytłumaczyć Niallowi, że to, co się między nimi dzieje, nie ma prawa egzystencjalnego, ale ona to l u b i. Kocha fakt, że dostaje czternaście walentynek w Dzień Miłości, czy to, że ma dziewięć zaproszeń na bal trzecich klas, choć sama jest dopiero w pierwszej. Przechodzi ją cień adrenaliny, kiedy Brandon z IIIa głośno rozmawia o jej pośladkach, choć udaję, że to obrzydliwe zachowanie. Niall nie powinien nawet o niej myśleć w ten sposób, póki ona nie zacznie zdrowo patrzeć na świat.

- Słyszałeś o Louisie? - Bethany trąciła mnie łokciem, na co spiorunowałem ją wzrokiem.

Musiała przerwać jakże znakomitą czynność zaprzepaszczania świeżutkiego i chrupiącego croissanta w moim żołądku; takie chwile są niezapomniane. To tak jakbyś na okrągło słuchał piosenek 5 Second Of Summer w wakacje. Wiesz, jak to jest słuchać ich w wakacje? Zawsze, kiedy widziałem sam tytuł zespołu, miałem ochotę się zabić, wspominając jakże okrutne słowo „Summer". W wakacje natomiast, to było coś. Mniejsza z tym.

- Nie znam żadnego Louisa. - Sprostowałem, zerkając na Nialla, który się szczerzył. - Nie rozumiem?

- Kapitan reprezentacji jest gejem. - Palnął, na co Beth walnęła go dłonią w tył głowy. - Auć!

Dziewczyna rozejrzała się i skuliła, mówiąc do nas, jakby to co wyjdzie z jej ust było tajemnicą rządową, czy coś w ten deseń.

- Nie wiem, czy jest gejem, ale ostatnio widziałam Twojego ojca, jak na niego krzyczał. - Westchnęła i odkaszlnęła, kiedy gość z białymi włosami (typowy klient) przeszedł obok naszego stolika. - Mówił coś, że ma przestać podrywać Valtera.

Valter. Valter. Naprawdę powinienem zacząć oglądać mecze, nie znając takich nazwisk. Wydawało się szanowane, szczerze sam mógłbym mieć takie, przynajmniej dla wypiętrzenia swojego zapadniętego imidżu.

- Valter to zwykły „przynieś, podaj, pozamiataj", ale ma seksi pośladki. - Niall wziął udko w dłonie i rozkoszował się jego smakiem, na co Beth zmarszczyła gęste brwi, mimo to kontynuowała.

- Może gdybyś przychodził na ich treningi, Louis zauważyłby i Ciebie. - Mrugnęła do mnie porozumiewawczo, na co spaliłem się w słońcu barowych jarzeniówek.

Niewiele osób wiedziało, kim naprawdę jestem. To nie tak, że syn Hodge'a Stylesa był perfekcyjnym dzieckiem, za którego sporo osób miało przeświadczenie. Według nich byłem przykładnym, pilnym uczniem, który nie dość, że wokół siebie zbiera tłumek ładnych dziewczyn, w dodatku jest dziany i mądry; chodzący ideał. Może nie do końca. Dziewczyny niespecjalnie mnie zauważały, ponieważ nie miałem stopniowo dobrej kondycji, tym samym moje mięśnie to tylko mała namiastka sportu. W gruncie rzeczy, tylko Niall, Liam i Beth wiedzieli, że nie jestem pewien swojej orientacji. Chłopcy są podniecający, nawet bardzo. Zazwyczaj kiedy byłem sam w domu, oglądałem gejowskie porno, ponieważ wtedy czułem się dużo lepiej, moja erekcja również. Może to oznaka, że byłem biseksualny, choć z całą pewnością dla DiCaprio mógłbym być zdecydowanym gejem. Oczywiście, dla jego młodszej wersji.

- Nie żartuj. - Przełknąłem kawałek jedzenia i łypnąłem na nią spode łba. - Nie jestem zbyt ...

- Atrakcyjny? - Niall prychnął tak głośno, że kilka sąsiednich stolików zwróciło na nas wzrok. - Jesteś idealny dla dominanta. Kruchy, niski, uroczy. Ideał.

Niall kurczowo trzymał swoje obślizgłe udko, tłuszcz rozprzestrzenił się na jego palcach.

- Skąd to wszystko wiesz? - dopytałem, wyraźnie zaabsorbowany taką wiedzą.

Niall spuścił łepek i zmarszczył nos. Wyglądał przeuroczo w takim stadium. Kiedyś się całowaliśmy, ale było to raczej mizianie w kwestii przyjacielskiej, o ile takowa istniała. Z nim wszystko wydawało się urocze, szczególnie, że sam przypominał większego geja ode mnie, choć faktycznie mówił, że całkowicie oddany jest Beth.

- Mniejsza – machnąłem ręką. - Nie ingeruję w życie Louisa, jeżeli on nie zaingeruje w moje. To wszystko. Zero komplikacji.

Beth nabrała dużą porcję sałaty na sztućca i znowu wycelowała nim, tym razem we mnie.

- Ma dwadzieścia sześć lat i dużego penisa, z którym chętnie zrobi pożytek, wliczając w to Ciebie. - Jej słowa brzmiały oskarżycielsko. - Ślinka Ci cieknie.

Faktycznie, na samo wyobrażenie akcji, gdzie zostałbym przyciśnięty do jednej z szafek w szatni, dostawałem erekcji. To musiałoby wyglądać nieziemsko, mieć chłopaka o dziesięć lat starszego, co mnie odrobinę kręciło. Miałbym ten rygor i dominację nad sobą, ale równocześnie byłbym największym źródłem czyjejś atencji.

Louis. Ciekaw jestem z jakim akcentem krzyczałbym jego imię, kiedy doszłoby do czegoś więcej niż molestowanie wzrokiem.

- Harry! - Niall pstryknął tłustymi palcami przed moją twarzą. - Odpłynąłeś wyobrażeniem o jego kutasie. Jak go sobie wyobraziłeś? - zapytał, nie przestając się głupawo szczerzyć.

- Długi. - Westchnąłem, kładąc brodę na otwartej dłoni. - Długi. Kosmicznie długi.

- Dobrze, Harry. - Bethany wywróciła oczyma, odsuwając już pusty pojemnik na bok. - Wiemy, że aprobujesz zielone, kosmiczne penisy. Więcej szczegółów.

Niall i Beth patrzyli na mnie wyczekująco, jakby sami bardziej podniecali się moją relacją seksualną. Liam natomiast również spoglądał na mnie, choć mniej przytłaczająco.

- Miałby jądra. - Brawo. Mistrz biologicznej dedukcji Harry, potrafi powiedzieć, że przeciętny penis posiada jądra. - Może byłyby jak jabłka.

Usłyszałem, jak moi towarzysze parskają absurdalnie głośnym śmiechem; nawet Liam nie szczędził rechotu. Spaliłem buraka i próbowałem wtopić się w tło, kiedy kadra kelnerska wierciła w nas dziurę spojrzeniami. Trząchnąłem ramieniem Nialla, aby opanował swój monotonnie ciągnący się śmiech, ten jednak zbył mnie machnięciem dłoni. Beth jako pierwsza wytrzeźwiała z postapokaliptycznego apogeum komicznej mżawki.

- Coś jeszcze?

- Gruby – dodałem, oblizując się na co Liam wyszczerzył zębiska. - Chciałbym, żeby jego penis był gruby.

Kilka minut po kolejnym wybuchu śmiechu, dyskutowaliśmy o tym, czy penis może być jednocześnie gruby, jak i długi. Beth spierała się, że to nierealne, ponieważ byłby mutantem i nikt nie mógłby go zmieścić, gdziekolwiek. Niall zaś spierał się, że całkiem sporo mężczyzn boryka się z czymś takim, a na dowód pokazał nam kilka zdjęć. Wpierw przyznaliśmy mu rację, ale kiedy dosadnie wszystko skumulowałem, zdałem sobie sprawę, że to nieco dziwne, aby heteryk w swojej galerii zdjęć trzymał screeny męskich penisów ze stron pornograficznych. Mimo to nie chciałem go stawiać w niezręcznej sytuacji przy Beth. Nawet Liam wdrążył się w naszą rozmowę, popierając tok rozumowania „penis to penis, nie ważne jaki, ważne, że jest". Jego filozofia była moim życiem.

Siedzieliśmy aż do dwudziestej, póki Liam nie musiał wyjść na próbę zespołu. Tym razem zmienili nazwę na Kieszonkowa Pochwa, co miało symbolizować, jak bardzo pochwa jest poręczna w przechowywaniu w niej rzeczy (jak w kieszonce). Wpierw się zaśmiałem, jednak co jeśli to prawda? Co jeśli kobiety oszukują nas wszystkich i wcale nie trzymają telefonów, pieniędzy w staniku, tylko w pochwie? To całkiem obleśne. W gruncie rzeczy, mam nadzieję, że tego nie robią.

- Pa, chłopcy – Beth pożegnała nas na przystanku, oddalając się w stronę skrzyżowania na Roosevelta. - I Harry! - krzyknęła, kiedy jeszcze mogliśmy ją usłyszeć. - Mam nadzieję, że Louis Cię przeleci! - uśmiechnąłem się do niej, kiedy chwilę później uderzyła w kogoś, idąc. - Auć! - krzyknęła wpierw, aby następnie dodać błagalnie: - Prze-przepraszam, nic Ci, znaczy Panu nie jest?

Pierwszy raz w życiu powiedziała „przepraszam"; ze zdziwienia odwróciłem się. Na moje nieszczęście, zapadł już zmrok, a chłopak, na którego wpadła nie był sam, więc poczułem ciarki. Obok siebie miał dwóch 'kolegów' w czarnych uniformach, wyglądających na policyjne. Zdołałem zauważyć, że w jego szczupłej dłoni jarzył się papieros, który prawie wypadł mu z ręki podczas wpadnięcia w dziewczynę. Kiedy wyraźnie spłoszona Beth oddaliła się, chłopak kroczył dalej, aż w końcu stanął w blasku latarni, więc widziałem, jak wygląda. Miał na sobie wyszarpane spodnie, luźną bejsbolówkę oraz parę butów marki Nike, co widzę po znaczku. Kiedy doszedłem do jego twarzy, zobaczyłem jak swoje lazurowe spojrzenie kieruje na mnie, więc zamarłem odruchowo. Wyglądał co najmniej jak handlarz dragami, odprowadzany przez dwójkę policjantów na posterunek, jednak nie miał na sobie kajdanek, a wszystko toczyło się tak, jakby on nimi dyrygował.

- Nie patrz się! - Niall trząchnął mną, więc spuściłem wzrok. - To Louis. Louis Tomlinson. Kapitan.

Czułem się jak w przedszkolu, kiedy coś zbroiłem i musiałem spuścić głowę, aby nie dostać podwójnego manta. Kiedy uniosłem go z powrotem, on wciąż tam stał, tylko szepnął coś do jednego z napakowanych gości. Zauważywszy, że znów na niego spoglądam, odszedł bez większego skrępowania.

- To były najdłuższe trzydzieści trzy sekundy mojego życia. - Niall westchnął teatralnie, biorąc głęboki haust. - Gorący, co nie?

- Cholernie. - Odparłem.

Niall przez całą podróż płakał w moje ramię, że nie miał tyle odwagi, aby podejść i poprosić o zdjęcie, co w sumie ignorowałem. Bardziej ciekawiło mnie to, czy Louis usłyszał słowa Beth. Kurczę, przecież nie dało się ich nie usłyszeć!

----

*Lower Manhattan - dolna część Manhattanu.

Ostatnio mam taki totalną fazę na Chrisa ze Skamu, cri.

Pls, dajcie mi jakiś serial/film dobry o gejach, bo mam taką ochotę, a sporo oglądałem. Nie wymienie wam wszystkich tytułów, ale mniej więcej to: Eyewitness, SKAM, Wściekli i dumni (idk, czy dobra nazwa, bo nie pamietam xD), Skins, Shadowhunters (duuuuh), Orange Is The New Black (to o lesbijkach, ale shhh, lubię to), Te takie coś tam Mountain xDto chujowe, bo oglądałem dużo filmów/seriali z tym, ale nie pamiętam tytułów.

O albo weźcie, polećcie mi jakiś serial nawet nie z gejami, etc. Ostatnio zacząłem oglądać Glee i ciągle wkurwiam się na główną bohaterkę 1 sezonu, bo jest zjebana :")

Ach, no i się wkurzyłem też ostatnio, bo obejrzałem w końcu Nerve, które było zajebiste. Tyle że nie przeczytałem książki, bo nie wiedziałem, że to film na podstawie powieści. A wiadomo, że lepsze emocje zawsze ma się w książce, ale jak obejrzałem film to dupa :) nienawidzę siebie.

Dziękuję <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro