m a r i o n e t k a

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  -Kocham cię, Youngjae.

Dwa lata temu słyszałem te słowa z ust młodszego od siebie kolegi, który twierdził, że jest we mnie śmiertelnie zakochany. Jeszcze przed wyznaniem chodził za mną krok w krok i zabawiał swoim towarzystwem. Nie widziałem żadnych przeciwwskazań, a nawet było mi to na rękę. Bo kto by nie chciał, aby ktoś za niego wszystko robił? Nie chciało mi się odrobić zadania domowego; Zelo zrobił je za mnie. Nie chciało mi się wstać i wyrzucić śmieci; Zelo to robił. Nie chciało mi się wiązać buta; Zelo wiązał je za mnie.

Ten młody naiwny chłopak robił wszystko, co mu kazałem. Dlaczego? Bo był zakochany. Kochał mnie i chciał dla mnie jak najlepiej. Wyciskał wszystkie poty z siebie i spełniał moją każdą nawet najbardziej dziwaczną prośbę. Wydawał pieniądze na śniadanie dla mnie, przez co on zawsze głodował.

Ignorował swoich wiernych przyjaciół na rzecz swojej głupiej i naiwnej miłości.

Na rzecz mnie; chłopaka, który widział w nim jedynie zabawkę.

Młody Zelo był naiwny i głupi. Zatracił się w uczuciu, które sprowadziło go do ruiny. Jego własne serce nim manipulowało i sprawiało, że w oczach społeczeństwa wyglądał żałośnie. Miłość całkowicie przekształciła jego światopogląd i stworzyła swoją nową marionetkę.

Po moim odrzuceniu załamał się. Dostrzegł, jak okrutna potrafi być miłość, w którą był tak ślepo wpatrzony. Dostrzegł, że nikt mu nie pozostał.

W jednej chwili stracił wszystko, co kochał.

Na rzecz tego uczucia stracił nie tylko mnie, ale i swoich przyjaciół.

Ludzie obwiniali mnie, że radosny uśmiech Zelo znikł z jego twarzy.

Ale czy to moja wina? Czy rzeczywiście to ja jestem winny? Czy to ja kazałem mu kochać takiego drania, jakim byłem? Czy to moja wina, że nie odwzajemniałem jego uczcić?

Nie.

To nie ja go zniszczyłem.

Zniszczyła go miłość.

Ja nigdy nie ukrywałem tego, że jestem draniem. Nigdy nie dałem mu, choć małego promyczka nadziei, że czuje do niego to samo co on do mnie.

To miłość wykreowała mu moją postać. Widział we mnie to, co chciał zobaczyć.

Widział swój ideał.

Czy to nie było głupie i naiwne?

Było.

Sama miłość jest głupia i naiwna.

Najzabawniejsze w tym było jednak to, że miesiąc po miłosnym wyznaniu, Zelo był widziany w towarzystwie kogoś innego. Starszy student w czarnych kręconych włosach zawładnął sercem młodego Junhonga.

Lekkoduch. Niesamowity artysta o wielkim i miękkim sercu z uśmiechem mogącym roztopić górę lodową, w którą uderzył Titanic.

Całkowite przeciwieństwo mojej osoby.

Młody Zelo wybrał Bang Yongguka, a mnie odstawił jak nikomu niepotrzebną zabawkę.

Zapomniał o mnie.

Wystarczył mu miesiąc, aby zakochać się od nowa.

Miesiąc...

Trzydzieści jeden dni...

Więc pozwólcie, że zadam jedno małe nic nieznaczące pytanie; czym dokładnie jest miłość?

Chwilową fazą czy uczuciem na całe życie?

Jest czymś przyjemnym, czy czymś okrutnym?

Miłość jest dobra czy zła?

Ja nie mam bladego pojęcia. Dla mnie miłość jest gorsza od nienawiści.

Miłość jest złudna, to nienawiść jest prawdziwa.

Otworzyłem oczy i dostrzegłem odpowiedź dopiero, wtedy gdy spotkałem j e g o.

Blondyna o nieskazitelnie pięknym uśmiechu dającym poczucie bezpieczeństwa oraz bezgranicznej radości i oczach głębszych niż ocean, w których toniesz niezależnie od tego, jak długo się w nie wpatrujesz.

Gdy pierwszy raz go zobaczyłem, moje serce niebezpieczne szybko zaczęło bić, a ręce ze zdenerwowania pocić. Byłem zdruzgotany tym, jak reaguje moje ciało i umysł na chłopaka, który nie robił nic nadzwyczajnego, gdyż jedynie stał oparty o szybę w tramwaju i słuchał muzyki na słuchawkach, całkowicie ignorując wszystkich dookoła.

Był tylko jednym z kilkudziesięciu ludzi wokół mnie.

Ale moje oczy musiały akurat dostrzec jego, ponieważ był inny niż reszta.

Był kimś wyjątkowym.

Był idealny.

I kiedy to do mnie dotarło było już za późno.

Nim się obejrzałam, latałem za nim, chcąc uzyskać od niego, choć odrobinę zainteresowania. Zapraszałem go na spacery po parku, choć nienawidziłem zimna, które panowało wtedy na dworze. Do kina na jakąś oklepaną komedię romantyczną czy totalnie bezsensowny horror. Do drogich restauracji, na które nie było mnie stać. Czy na lodowisko, na którym o mały włos nie połamałem wszystkich kończyn.

Robiłem wszystko, aby tylko spędzić z nim choć trochę czasu.

Chciałem być dla niego kimś wyjątkowym.

Chciałem być jego ideałem.

I nadal chcę...

Mimo że nienawidziłem miłości, zakochałem się. Pogrążyłem się w tym złudnym i okrutnym uczuciu. Moje serce tonęło i nie potrafiło się wydostać z tej pułapki. Choć starałem się, robiłem wszystko, aby przestać.. To nie mogłem.

Miłość była zbyt silna... Zbyt okrutna...

Czułem się więźniem samego siebie.

Czułem się bezsilny i całkowicie pokonany.

I nadal się tak czuję...

Teraz to mną moje własne serce manipulowało. To ja teraz zachowywałem się żałośnie. To ja teraz byłem tym głupim i naiwnym.

Stałem się nową marionetką miłości.

A Jung Daehyun jest tym draniem, który pociąga za sznurki.

~*~

Tak więc... UVstyle Możesz być na mnie wściekła, ja wiem.. ;(

Ten one shot jest dla ciebie na urodziny i na przeprosiny.

Mimo wszystko jakkolwiek to wygląda, ja nadal o tobie pamiętam ;*

Na samym początku życzę ci, abyś spełniła się życiowo! Rób w życiu, to co kochasz i nie oglądaj się na innych! Bądź zawsze uśmiechnięta i nigdy się nie zmieniaj! Życzę ci również prawdziwej i wiecznej miłości! Abyś spełniła każde swoje najskrytsze marzenie! Abyś nigdy nie natrafiła na dupków! Ucz się na błędach innych i unikaj własnych! Abyś nigdy nie cierpiała!

Chcę, abyś była szczęśliwa i zdrowa;*

Życzę ci wszystkiego, co najlepsze i tak mocno, jak ci to życzę, tak samo mocno cię przepraszam ♡  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro