Nightcrawler x Reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weszłaś właśnie do jakiejś meliny, bo miała się tam odbywać walka

Kręciły cie takie rzeczy jak pojedynki w klatkach.Szczegół ,źe była ona cała pod wysokim napięciem. Wcisnęłaś się szybko do pierwszego rzędu i czekałaś na show. Po krótkiej chwili na ring wpuszczono chłopaka, który miał anielskie skrzydła i na dodatek potrafił latać. Przedstawiono tzw. ksywę o jego atrtbuty. Miał na imię Warren(Archangel).Widać było, że jest on młody. Na oko 16-18 lat. Po 15 minutach 4 mężczyzn weszli na pole walki z bardzo ładnie zdobioną skrzynią. Wyrzucili z niej kolejnego chłopaka. Co dziwnego miał on niebieską skórę i ogon diabła. Zwali go Nightcrawler. Również i jego krótko przedstawili. Rozpoczęło sie widowisko. Archangel atakował Nightcrawlera szybkimi cięciami skrzydeł. Ten jednak nie dawał za wygraną i przeteleportował sie szybko na jeden z metalowych podestów. Walka trwała do momentu wyłącznia zasilania klatki. Wszyscy zaczęli uciekać włącznie z walczącymi. Ty jedynie stałaś jak wtyta i patrzyłaś na rozgardiasz panujący wokoło. Nagle ktoś położył ci dłoń na ramieniu. Spojrzałaś na rękę miała ona 3 palce i była niebieska.
-Pewnie to ten cały Nightcrawler-pomyślałaś i sie odwóciłaś. Za sobą spostrzegłaś owego chłopaka i blond włosą młodą kobietę.
-Guten tag ,chodź szybko ze mną i z Raven-powiedział
-A... Ale ja was nie znam! Do czego wam jestem potrzebna? -spytałaś lekko oburzona
-Xavier też i ciebie kazał mi przyprowadzić- blondi spojrzała na ciebie-Wiemy, że też jesteś mutantem-dodała
-No jestem ale....-nie dokończyłaś bo ci przerwano
-Chodź już freuden-niebieski pociągnął cie za rękę i wyruszyłaś razem z nimi. Prseszliście przez ciemną uliczkę a potem weszliście do dziwnego budynku. Ruszyliście w kierunku windy i zjehiście nią. Raven poszła załatwiać bilety a ty patrzyłaś z uśmiechem na Kurta który robił sobie zdjęcie.
-Ser! -powiedział fotograf. Nightcrawler spostrzegł, źe sie do niego uśmiechasz i on odwzajemnił uśmiech. Ty momentalnie odwróciłaś wzrok zarumieniona a gościu od aparatu zrobił mu zdjęcie. Czyżbyś go polubiła? A może coś więcej?

*Time Skip*

Odkryłaś i trochę wytrenowałaś panowanie nad [nazwa mocy].
Poznałaś szybko poznać wszystkich uczniów Xaviera i ich zdolności. Zdążyłaś nawet zaprzyjaźnić się z [Imię Mutanta/Mutantki].Ale najlepsze relacje miałaś z Kurtem. Byliście dosłownie nierozłączni niczym bratnie dusze. Jednak tego samego dnia coś zmieniło się w waszej relecji. W ciągu niecałych kilku godzin zdążyło się wydarzyć mnóswto rzeczy min. wybuch instytutu i rozpadanie się świata, bo jakiś giga smerf miał zachcianki niczym kobieta w ciąży. Teraz cele były 2-uratowanie świata i profesora X. Siedziałaś w odrzutowcu z Pietrem, Kurtem ,Jean, Scottem i Hankiem. Jednak coś było nie tak. W jednej chwili waszym oczom ukazał się Archanioł, który szybko przetransportował Psylockie na dach samolotu. Ta szybko zaczęła rozcinać dach odrzutowca.
-Kurt! Dałbyś rade przenieść nas wszystkich? -zapytał Hank
-Nein, moja moc teleportacjii jest za słaba-westchnął
-Wszyscy zginiemy jeśli nas nie przeniesiesz.. Jesteś naszą ostatnią nadzieją Kurt. Dzięki tobie możemy wiele zmienić- powiedziałaś ze łzami w oczach. Dusza Kurta wypełniła się determinacją.
-Z.. Zrobię to. Wszyscy szybko się mnie złapcie,bitte!-krzyknął. Jak poprosił tak się stało. Na początek trudno mu było przeteleportować tak dużą liczbę osób ale w ostatniej chwili udało mu się. Nightcrawler przeniósł całą ekipę do zniszczonego budynku ale stracił przytomność. Zaczęło się układanie planu.
-Ja,Quicksilver i Scott idziemy po Charlesa, a Jean i [twoje imię] zostajecie przy Kurcie i opiekujecie się póki nie odzyska przytomności-powiedział Hank. Wszyscy się zgodzili, więc 3 osobników szybko wybiegła z budynku,a 2 siedziała i pilnowała chłopaka. Nie minęło kilka sekunkund,a Psylockie zaatakowała Beast'a. Archanioł obrał sobie za cel Summers'a. Teraz cała nadzieja w srebnowłosym.
-Nie bój się nic mu nie będzie -uspokajała cię Jean.
-Mam taką nadzieję opowiedziała jednocześnie trzymając rękę Kurta w swoich dłoniach.

*Time Skip*

Wszystko skończyło się dobrze. Cały świat został ocalony, Jean rozszerzyła swoje umiejętności, a Apocalypse obalony. Życie powróciło do normalności i na szczęście nikomu sie nic nie stało. Zamieszkałaś oczywiście w instytucie i jak gdyby nigdy nic weszłaś do salonu. Na kanapie siedział Kurt i czytał coś. Na dodatek trzymał filiżankę swoim ogonem i podpijał sobie herbatkę. Postanowiłaś wreszcie zagadać i podeszłaś bliżej. Zrobiłaś jeden krok..drugi. Ale niestety nie mogłaś.
-Do jasnej cholery czego on wygląda tak uroczo?-pomyślałaś.
Kurt jedymie wpatrywał się w ciebie i wybuchł śmiechem. Ba! O mało nie rozlał herbaty.
-C-co się stało?-zapytałaś, a twoja twarz zalała się momentami rumieńcem.
-Miałaś minę niczym katze srający na pustyni-zahihotał.
-Bo ten tego miałam ci coś powiedzieć ,ale byłeś zbyt uroczy, więc się w ciebie zapatrzyłam! -powiedziałaś jednym tchem. Kurt momentalnie odłożył książkę i herbatę. Wolnym krokiem przybliżył się do ciebie.
-Serio? -popatrzył się w twoje [kolor] oczy.
-Tak-powiedziałaś niepewnie. Nagle chłopak złożył na twoich ustach delikatny jak on sam pocałunek.
-Ich libe dich[twoje imię] -powiedział
-Ja ciebie bardziej-po tych słowach znowu się pocałowaliście tylko odeko namiętniej. Nagle oślepił was flesh z aparatu.
-Teraz mnie gońcie abym usunął to zdjęcie-spierdzielił Quicksilver zapominając, że nie zdjął zasłonki z obiektywu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro