Marzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


 2006

Mała dziewczynka siedziała na murku ubrana w różową kurtkę. Na jej blond włosy opadały delikatnie płatki śniegu, a jej buzię oświetlały promienie grudniowego słońca. Uśmiechnięta nuciła pod nosem ulubioną kolędę.

Nikt nie zwracał na nią uwagi. Ludzie spieszyli się, żeby zdążyć zrobić przedświąteczne zakupy. Mimo tak rodzinnego święta każdy myślał tylko o sobie.

Dziewczynka spędzała na murku kilkadziesiąt minut każdego dnia. Wierzyła, że w ten sposób uda jej się znaleźć przyjaciela. Czasami podchodziła do przechodzących osób i pytała czy nie pobawiłyby się z nią. Każdy jednak ją zbywał.

Dziecko nie rozumiało, dlaczego wszyscy są tak zajęci. Nikt nie podziwiał płatków śniegu spadających z nieba. Nikt nie zachwycał się świecącym słońcem. Nikt nie przystawał ani na chwilę, by spojrzeć w błękitne niebo. Wszyscy dorośli byli tacy sami.

Do czasu, gdy pewnego dnia na murku obok dziewczynki usiadł wysoki mężczyzna. Uśmiechnął się do niej, by po chwili zadać pytanie:

- Dlaczego siedzisz tutaj sama? Zgubiłaś się?

- Szukam przyjaciela - odpowiedziała pewnie, posyłając mężczyźnie promienny uśmiech. - Takiego co będzie dla mnie jak rodzina.

- Och! A gdzie w takim razie są twoi rodzice? Na pewno bardzo się o ciebie martwią.

- Nie ma ich, wyjechali. Stara pani Berta mówi, że już nie wrócą. - Dziewczynka spojrzała smutnym wzrokiem w niebo.

- Jestem Ben - powiedział po chwili milczenia.

- Agnes - odpowiedziała, szeroko się uśmiechając.

Przez chwile patrzyli sobie w oczy, by po chwili wrócić do obserwowania spadających płatków śniegu.

Benedict codziennie odwiedzał dziewczynkę w sierocińcu, żeby zabrać ją na spacer. Podziwiał jej optymistyczne podejście do życia oraz chęć poznania świata. Chciał zrobić coś dobrego i wiedział, że Agnes może mu w tym pomóc.

Pewnego dnia po długiej rozmowie z kierowniczką sierocińca dostał zgodę na zabranie dziewczynki na noc do swojego domu. Bardzo zależało mu na tym, żeby poznała jego rodziców. Kiedy tylko wyszli razem z budynku, ujrzał w jej oczach iskierki szczęścia i zaciekawienia. Dziewczynka bardzo chciała się dowiedzieć jaką niespodziankę przygotował dla niej Ben, jednak on nie zamierzał ustąpić i uparcie milczał.

-Gdzie mnie zabierasz? No proszę, powiedz coś - błagała.

-Dowiesz się jak dojdziemy na miejsce. Mówiłem, że to niespodzianka - odpowiedział uśmiechając się. - A teraz wskakuj do auta. - Benedict dokładnie zaplanował dzisiejszy dzień i obiecał sobie, że będzie to niesamowity czas.

Kiedy weszli do domu Agnes pochłaniała wzrokiem całe otoczenie, w jej oczach odbijały się lampki, a uśmiech był ogromny. Po chwili w korytarzu pojawiła się kobieta ubrana w kolorowy fartuch.

- Dobrze, że już jesteście - powiedziała, wycierając ręce w szmatkę.- Jestem Wanda, miło mi cię poznać, Agnes. Ben dużo o tobie opowiadał. - Podeszła i przykucnęła przed dziewczynką.

- Mi Panią też miło poznać - odpowiedziała dziewczynka, która poczuła się trochę pewniej widząc uśmiech na twarzy kobiety.

- To może zrobimy tak, że Agnes pomoże mi z pierniczkami, a ty pójdziesz powiedzieć tacie żeby wracał do domu?- Skierowała pytanie do syna, równocześnie się prostując. On tylko spojrzał na szczęśliwe kobiety i ponownie wyszedł z domu. - To co pomożesz mi? - Młodsza energicznie pokiwała głową, po czym obydwie zniknęły w kuchni.

Agnes siedziała ubrana w świąteczny sweterek na przeciwko Wandy. Koło niej stała choinka, a na kominku wisiały skarpety. Była szczęśliwa, naprawdę bardzo szczęśliwa. Rodzice Bena byli dla niej bardzo mili uśmiechali się, żartowali i dbali o to, żeby dziewczynka również była zadowolona z wizyty tak jak oni. W całym pomieszczeniu odczuwalna była świąteczna i rodzinna atmosfera.

Te święta były wyjątkowe, dla wszystkich. Upłynęły pod znakiem miłości i dobra. I pozostały w wspomnieniach wszystkich jako wspaniały czas, ale to dla Agnes i Bena były niezapomniane i najważniejsze w życiu.

2018

Młoda kobieta stała w pokoju pełnym dzieci. W dłoniach trzymała aparat i uwieczniała chwilę, kiedy podopieczni domu dziecka z uśmiechem na twarzy otwierali prezenty. Była szczęśliwa, że mogła zrobić coś dobrego i pomóc innym.

- Jestem z ciebie taki dumny A - powiedział Ben obejmując córkę. - Jesteś najbardziej wyjątkową kobietą jaką znam- uśmiechnął się.

- Dziękuję i też cię kocham tato.

Benedict razem z córką spędzili cały dzień na zabawie z dziećmi. Odwiedzanie domów dziecka w okresie przedświątecznym stało się ich tradycją, od pamiętnego wieczoru kiedy jedna decyzja zmieniła ich życia na lepsze.

,,Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało skarbie'' powiedział jej pewnego dnia Ben ,,I pamiętaj, że nic ani nikt nie zmieni relacji między nami.''

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro