h e r o

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

widziałam tylko maskę, gdzie był mój bohater?

Peter od zawsze był dla większości nikim, nawet on sam mógł by to przyznać. Przeciętny chłopak, z przeciętnej szkoły, mieszkający w przeciętnym mieście i dręczony przez przeciętnego pozera posiadającego wielkie ego. Nic niezwykłego.

Oczywiście byli ludzie dla których czymś się wyróżniał. Jego ciocia widziała w nim pełnowartościowego człowieka który w przyszłości mógł być kimś wielkim, który już jest niezwykły. Ale jaka osoba z rodziny nie powiedziała by tego samego? Nie mogła więc być to prawda, a przynajmniej nie do końca. Tak tłumaczył to sobie Peter.

Jego przyjaciel, Ned, uważał za to że chłopak jest niezwykły i całkowicie inny gdy zdejmuje wszystkie maski. Wręcz uwielbiał spędzać z nim czas, mógł się uważać za jego najlepszego przyjaciela i był z tego niezwykle dumny. Peter jednak uważał że to nie niezwykłość sprawiła że Leeds postanowił się z nim kumplować, a to że tak jak on był po prostu życiową porażką. Wyrzutkiem.

Za każdym razem gdy budził się rano, był przygotowany na kolejny niczym nie wyróżniający się dzień, pełen rzeczy które robił praktycznie ciągle. Peter uważał że jego istnienie jest niezwykle nudzące i szare.

Ugryzienie przez radioaktywnego pajaka wywrociło więc jego świat do góry nogami. Jego życie przestało wydawać się tak nudne i monotonne, a zwyczajność odeszła w niepamięć.

Pozornie.

Bez maski przecież nadal był tym samym szarym chłopcem, człowiekiem na którego nawet nie zwrócisz uwagi przechodząc obok niego na ulicy. Peter jednak zdawał się tego nie zauważać i chcąc wybić się z tej ściśnietej szarej kupki ludzi stracił coś na zawsze.

Opuścił się w nauce, przegapił konkurs, oddalił się od bliskich. Małymi krokami Peter Parker przestawał istnieć, nawet w własnych oczach. Napędzany ambicjami zbyt wielkimi na jednego człowieka, zamienił w którymś momencie tego chłopca w niebieskim swetrze, na którego ustach zawsze gościł uśmiech, na Spider-Man'a którego twarz ukrywała się zawsze za maską kłamst i tajemnic. Właśnie wtedy pierwszy raz oszukał ciocię May i Ned'a, a potem poszło już z górki. Uwikłany w zbyt wiele fałszywych uśmiechów i pozerstwo stracił bezpowrotnie jakąś część tamtego Petera Parkera.

Starał się być jak najlepszy, możliwe jednak że w oczach niewłaściwych ludzi. Zapomniał że dla niektórych już jest idealny i zawsze taki był. Peter Parker odznaczał się nadzwyczajną ślepotą.

Chciał być nadzieją, bohaterem. Przedstawiany przed ludźmi jako TEN Spider-Man czuł się ważny i potrzebny. Jak nigdy dotąd. Jego twarz, a raczej okrywająca ją maska była powszechnie znana i znajdowała się na wielu plakatach, zeszytach i innych rzeczach które tylko podwajały jego sławę. Peter czuł się kimś, choć ceniony był w tym mieście jedynie Spider-Man.

Więc kiedy po jego policzkach płynęły gorzkie łzy, nikt się tym nie przejął. Bo nie płakał bohater, nie płakał ktoś nieosiągalny i ktoś na kim trzeba było się wzrorować, nie płakał Spider-Man.

Bo płakał tylko Peter. Chłopiec który znów stracił kontrolę.

nie ma ludzi bez wad, ani bohaterów bez maski

AUTHOR'S NOTE |

Proszę o ocenę, nawet krytyczną.

jadeitowykruk

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro