17. Odłamki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tępo przeżuwała posiłek ledwo rejestrując jego smak. Coś jak karton... Z sosem pomidorowym? Równie tępo patrzyła się w przestrzeń. Mocno odczuwając na sobie wzrok zebranych. Nie chcąc go odczuwać.

- Wszystko w porządku? - cichy, ciepły i głęboki głos Willa tylko upewnił ją, że bardzo chciała się gdzieś ukryć ze swoją kartonową paćką. Wzięła leniwie kolejną porcję do ust.

- Okej. Wystarczy! - westchnął głośno Figis, podrywając się z miejsca, gdzie siedział po turecku - Oddaj to i powiedz coś wreszcie!

- Nie! - ryknęła ostrzegawczo, przyciskając obiad-kolacje do piersi i chroniąc przed chcącym go zabrać mężczyzną - Ten makaron to najwiarygodniejsza rzecz z jaką miałam dzisiaj do czynienia!

Krzyknęła jeszcze głośniej niż zamierzała i po chwili wzięła kolejny leniwy kęs. Nie kłamała.
Spojrzała w ciemnobrązowe, bystre oczy Lennoxa, który wyklepał jakiś rytm na udzie i westchnął.

- Daj jej czas.

O tak. Potrzebowała dużo czasu.
Najpierw musiała przetrawić ten niesmaczny żołnierski posiłek ze stołówki. Następnie przetrawienia wymagały wszystkie wydarzenia, których już była świadkiem i to co wiedziała. A jeżeli zostanie jej jeszcze miejsce na deser, to przełknie to co dopiero co usłyszała.
Nagle straciła apetyt.

- Jeżeli masz jakieś pytania, pytaj... - wtrącił Grom, zezując na twarz Optimusa.

Podobnie jak on Autoboty czekały w ciszy i Hattie miała przeczucie, że tylko Prime wciąż wykazuje zainteresowanie jej reakcją i rozmową.
No cóż, przynajmniej Bumblebee zaczął znów bawić się z wielkim, białym, metalowym tygrysem.
Miała mnóstwo pytań.

- Czy moja ciocia wie gdzie jestem? - zaczęła czytać z listy ułożonej przed chwilą w myślach.

- Tak, poinformowaliśmy ją, że... - zaczął Will, ale dziewczyna prychnęła tylko zanim znów zaczęła jeść, a on skończył zdanie.

- W takim razie zadzwońcie jeszcze raz i poproście żeby przywiozła mi moją piżamke w zebre - powiedziała już spokojniej, ale stanowczo - DO TEGO DOMU WARIATÓW.

Wzięła głęboki wdech po czym spuściła całe powietrze żeby choć trochę uspokoić wyeksplatowane nerwy.

- Masz piżame w zebry? - szepnął teatralnie Will unosząc brwi i przekrzywiając łebek w bok jak zaciekawiony piesek. Nie mogła powstrzymsć uśmiechu, gniewnego ale uśmiechu, ku jego radości.

- Nie mów, że kręcą cię zebry... - Figis znów się odezwał. Spojrzał na kasztanowowłosego robiąc wielkie oczy i krzywiąc twarz w zdziwieniu o wyrazie utraconej wiary w męskość kolegi - Na moje powinna ubrać coś z koronkami i czerwonego...

Poczym rozłożył się, kładąc na plecy i zamknął oczy jakby w rozmarzeniu. Nie widząc wymownego spojrzenia Willa zawierającego silną chęć mordu.

- Nie jesteście tutaj sami - skomentował Thomas.

- Ja tylko nie rozumiem czego ona tutaj nie rozumie! Tracimy czas! -... Podniósł głowę patrząc od lidera do dziewczyny i z powrotem.

- Zamknij się - Sapnął William i obłożył mu żebra pięściami, aż drugi mężczyzna nie zaczął kwiczeć że się poddaje - Tobie trzeba to było tłumaczyć osiem razy!

- Aż osiem? - zdziwiła się ciemnoskóra. Jednocześnie była bardzo szczęśliwa, że temat został zmieniony na coś bardziej realnego.

- Kiedy za pierwszym razem dowiedział się, że będzie na kontrakcie współpracować z robotami z kosmosu to potem przez cały tydzień budził się o świcie krzycząc "miałem sen!", a potem w biegu wpadał na któregoś z Autobotów i tłumaczenia nie było końca - wyjaśnił pułkownik Grom, z uśmieszkiem w oczach, zanim żołnierze przestali się przepychać.

- Niestety, nie mamy tyle czasu - wtrącił się w końcu Optimus i zbliżył do stołu co tylko trochę uspokoiło chłopaków - Proponuję zmienić miejsce, może to pomoże ci zrozumieć, Hattie?

Wyciągnął do niej rękę jakby wysyłał zaproszenie.
Powinna je przyjąć i jeszcze raz usłyszeć historie swoich rodziców.
I tak postanowiła zrobić.
Zanim Thomas czy Will zareagowali podniosła się, zostawiła śmieci po obiedzie i wgramoliła się na metalową dłoń.
Optimus poderwał ją do góry szybko, jakby rzeczywiście chciał z nią pogadać na osobności, a ona dostrzegła tylko dziwne spojrzenie Willa. Jakby obawę, o nią? O Optimusa? Hmm? I pewien zawód, że nie może towarzyszyć...?
Naciągnęła bardziej koszulkę na uda i pozwoliła sobie wczuć się w kołyszący rytm kroków lidera.

- Więc... Znałeś moją mamę, naprawdę? - Poczuła się dziwniej kiedy głośno przytaknął (skupiając się na tym gdzie stawia stopy bardziej niż na niej) - Ale jak to możliwe?

- Była tylko trochę starsza od wieku w którym jesteś... Młoda i ambitna. Tak samo żywiołowa jak ty... Przyjechała z Europy na wymianę...

- Studencką?

- Być może...

- A tak, przepraszam... Pewnie nawet nie wiecie co to jest - mruknęła nagle, trochę zawiedziona.

Jednak ku jej zdziwieniu lider tylko zacharczał, jakby w śmiechu i urwał nagle, wracając do swojego stoickiego spokoju.

- Wiemy wiele rzeczy, młoda damo... Wciąż zapominasz, że ja i moi przyjaciele byliśmy tu, na długo jeszcze zanim człowiek pierwotny nauczył się jak krzesać og... Yhmm... - zamyślił się niespodziewanie Optimus - Czy wiesz, że to my właśnie pokazaliśmy człowiekowi jak rozpalać ogień?

- Wy... Wy?! - wbiła oczy w słup i zachłysnęła się powietrzem... - Ale... Jak!?

- Spokojnie - Prime znów się uśmiechnął, a ona poczuła się miło ze świadomością, że ten gigant uśmiecha się z jej powodu - Pokazaliśmy wam też koło... Gdyby nie nasz drobny wkład wasz przodek... Cóż, nawet by nie wyszedł z błota...

- Mam jeszcze jedno pytanie... Jaka była twoja pierwotna forma?

- Och? - lider spojrzał w pełne podniecenia duże oczy ciemnoskórej.

- Byłeś lwem? Rhharr? - zaryczała i podrapała palcami w powietrzu dla efektu - Albo...!

- Mamy już dwa koty w drużynie... - wytłumaczył Optimus - Tigatrona i Cheetora, Cheet jest bardziej rozmowny... Poczekaj...

Ufała mu, dziwnym trafem, ale nie była przygotowana na trzęsienie ziemi... Wszystko wokół straciło jakby stabilność i dopiero zrozumiała, że robot i ona... Znajdują się w windzie. Próbowała się jeszcze ostatni raz rozeznać gdzie jest, zanim zjadą, i w ogóle poznać się w jakimkolwiek położeniu, ale wszystko wyglądało... Tak samo.
Zatrzymali się dopiero, na niższym poziomie.

- Poznam go kiedyś? - spytała z nutką nadziei w głosie, gdy Mechan znów wznowił marsz - Czekaj, nie odpowiedziałeś na pytan...

- Gorylem - odparł spokojnie lider - Byłem gorylem... Wiesz, młoda damo, masz dziwny zwyczaj odbiegania od tematu na rzecz... Błahostek.

- Jestem ciekawską osobą! - wybroniła się - A szczerze mówiąc... Was już znam, pytać o wasze życie jest dla mnie bardziej wiarygodne, jakbym grała w grę science-fiction. Te wszystkie odpowiedzi są magiczne i jesteście na nie żywym dowodem...

- Ach tak?

- Ach tak... A moich rodziców... Cóż, ich tak dobrze nie znałam - powiedziała cicho, owijając kolana ramionami i przymykając oczy... - Zabrakło nam czasu.

Te miłe wspomnienia, które miała do tej pory teraz wydawały się w jakimś stopniu oszustwem, iluzją. Bo przecież jedna osoba na miliard, nie codziennie może dowiedzieć się, że jej mama i tata, którzy uwielbiali jeść kanapki z masłem orzechowym i galaretką na śniadanie, mieli coś wspólnego ze starą rasą robotów z kosmosu.

- Rozumiem... Ale jesteśmy na miejscu - powiedział Prime łagodnie - Teraz masz okazję poznać ich trochę lepiej z innej strony...

Spojrzała wpierw w duże oczy lidera, a po chwili wyjrzała poza palce jego dłoni...
Mechan zatrzymał się przez dużym, wzmocnionym włazem, który był nakryty betonem tak bardzo, że gdyby nie metalowe ranty wokół okręgu to wyglądałby jak zwykła tama.
Świat zatrząsł się, gdy robot uklęknął i wypuścił ją na podłogę.

Ku swojemu zdziwieniu zderzyła się głową z szeroką i twardą klatką piersiową jakiegoś faceta.
Podniosła głowę i spojrzała w niebieskie oczy żołnierza, który wcale się nie uśmiechał.
Oboje cofnęli się w tym samym czasie. On zmierzył ją z góry do dołu, otwierając szerzej oczy na widok jej gołych nóg. Ona zauważyła, że musiał być jakimś komandosem - karabin miał teraz upuszczony ku ziemi, a jego mięśnie pewnie napinały się w tej chwili pod czarnym kombinezonem i czarną kamizelką kuloodporną.

- Tango, odbiór. Stary, ty to widzisz? - sięgnął ręką do słuchawki w uchu i po chwili odwrócił się do drugiego faceta, sterczącego po lewej stronie włazu - Czy za długo tu sterczę i już czas iść się odespać?

- Odbiór. Kurde, też ją widzę - zarechotał drugi ziomek, ani na chwilę nie upuszczając broni. Może się nie znała, ale była prawie pewna, że facet celuje z niej w nogę Optimusa. Byli do tego szkoleni? Cokolwiek było za tym włazem musieli wiedzieć jak bronić tego tak przed ludźmi jak i robotami?

- Chłopcy, wpuścicie nas? - zwrócił im uwagę lider, a ci dwaj, o dziwo, zachowywali się jakby go dopiero co zobaczyli.

- Powinienem was wylegitymować - zauważył ten Niebieskooki - I ubrać ją. Ale ufam ci...

Lider tylko w odpowiedzi kiwnął głową i transformował się. Cofnęła się z mężczyzną o krok gdy na podłogę upadła kilkutonowa ciężarówka przy wtórze zginania metalu, syków i tego typowego dla zabiegu dźwięku... Trochę jak muzyka, z której dałoby niezły mix.
Niebieskooki zarządził otworzenie włazu, a kiedy wrota się otworzyły weszli weń z ciężarówką za plecami.

- To był kiedyś schron - wytłumaczył idąc z nią ramię w ramię. Tango został na zewnątrz - Grube ściany i beton o grubości conajmniej dwóch boisk maskują promieniowanie.

-  Jakie promieniowanie? - zdziwiła się powoli otwierając oczy w zdziwieniu...

- Energon. Paliwo i źródło naszego życia... - wtrącił Optimus pakując na środku pomieszczenia - Decepticony nie mogą ich wysledzić...

Ich mówiąc to Otimus miał na myśli...
Pokaźne zbiorowisko drobnych metalowych części poustawianych w jakimś hipotecznym porządku. Sam Optimus zaparkował przodem do największej perełki tej kolekcji.
Każda mniejsza była schowana w szklanych pudełkach - podejrzewała, że są one z kuloodpornej szyby - i postawiona na stelarzu jak eksponat w muzeum.
Każda emanowała delikatnym niebieskim blaskiem, niektóre nawet nim pulsowały.
Każda część była piękna na swój sposób, nawet jeżeli - zdała sobie sprawę - były tylko okruszkami, pogubionymi i bezużytecznymi już w ostatecznej formie.
To było na swój sposób piękne i enigmatyczne muzeum technologii pozaziemskiej... A większość z tych drobinek przypominała kosmiczne skały.
Niebieskooki odwrócił się, z karabinu celując ku wyjściu.
Ale teraz miała go gdzieś.
Zbliżyła się do Optimusa i spojrzała na zebrane Odłamki postawione na białym postumencie, nie chronione przez szybę...

- To jest... Silnik Arki? - spytała cicho.

- To wciąż jego fragment - westchnął Optimus przez radio - Brakuje kilku puzzli by złożyć go w całość. Część mają Decepticony... Część wciąż jest w świecie.

- To musi być frustrujące... - sapnęła po chwili i położyła dłoń na nosie ciągnika i spojrzała na przednią szybę jakby patrzyła mu w oczy - Poświęcić tyle miliardów lat... I wciąż być tak daleko od celu...

- Jesteśmy bliżej... Niż dalej - szepnął lider, a jego maska ożyła wibrując lekko. To ona chciała dodać otuchy jemu, a tymczasem jak zwykle on był w tym lepszy.
















Możecie mi zrobić krzywdę, powoli dobijam rekord wciąż nierozwiązania tajemnicy rodziców Hattie 😹
Liczę, że uda mi się to w następnym rozdziale :)
Bo w tym mi się autentycznie nie chciało tego wymyślać 😹😹😹

Będą milutkie komentarze to może ruszę dupe żeby dopisać to do końca, z jako taką częstotliwością 😽 bo już dużo nie zostało... 😼
Pozdrowionka, tygryski!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro