Rozdział XXVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    - Jesteś pewny że wtopimy się w tłum? - zapytała Mirajane.
Sławek poprawił swoją różową koszulę.
    - Absolutnie pewny - odparł ze stoickim spokojem. - Tylko nie zrób czegoś głupiego.
    Dziewczyna spojrzała na niego spode łba.
    - Miałam powiedzieć to samo.
    - Ciii - uciszył ja zabójca i pchnął drzwi do baru. Zrobił to trochę zbyt mocno, przez co te uderzyły o ścianę, robiąc tyle huku, że wszyscy wewnątrz spojrzeli na nowo przybyłych.
    - Brawo geniuszu - szepnęła Mirajane.
    - Udawaj że nic się nie stało - polecił Sławek, również szeptem.
    Zabójca wolnym krokiem ruszył ku ladzie. Trzymał głowę prosto, cały czas patrząc przed siebie. Robił wszystko by wyglądać na opanowanego i pewnego siebie. Po chwili już siedział na wysokim stołku, opierając się dłońmi o blat.
    - Whisky z lodem - powiedział do barmana. Ten bez słowa wyjął spod lady pustą szklankę i postawił ją przed Sławkiem. Sięgnął po opróżnioną do połowy butelkę whisky, by wlać jej zawartość do uprzednio przygotowanej szklanki. Następnie dosypał do niej dwie kostki lodu.
    - Należy się jedenaście złotych monet - oznajmił barman.
    Sławek wyjął z ekwipunku sakiewkę i wręczył barmanowi zapłatę.
    - Nie uważa pan że "złote monety" to beznadziejna nazwa? - zagadnął zabójca.
    - Nie - odparł krótko mężczyzna.
    - Yhm - mruknął zabójca. Spodziewał się że barman będzie bardziej wylewny, lub chociaż odpowie mu w co najmniej kilku słowach. Teraz kompletnie brakło mu tematów do rozmowy. Gorączkowo szukał wyjścia z tej niezręcznej sytuacji.
    Nagle obok niego pojawił się jakiś facet, o czarnych, przylizanych włosach, opadających mu na czoło. Ubrany był w fioletową koszulkę i trochę zbyt ciasne jeansy.
    - Cześć mały. - Uśmiechnął się zalotnie.
    - Spadaj - zbył go Sławek.
    Kątem oka dostrzegł że obcy wpatruje się w napis "bad boy" na jego dresach, umieszczony na wysokości pośladków. Ten widok sprawił że zabójca napiął wszystkie mięśnie, próbując powstrzymać napływającą falę gniewu.
    - Jeśli zaraz nie przestaniesz się gapić na mój tyłek to wydłubie ci oczy - powiedział chłodnym głosem.
    Barman aż się wzdrygnął słysząc naglą zmianę w tonie głosu zabójcy. Z kolei obcy nie zwrócił na to większej uwagi.
    - Niegrzeczny chłopiec, co? - Wyszczerzył zęby i dał mu klapsa w tyłek.
    W tym momencie miarka się przebrała. W nagłym napadzie furii Sławek błyskawicznie przywalił mężczyźnie w szczękę, posyłając go tym na podłogę. Obcy przygrzmocił tyłem głowy o deski i jęknął cicho otumaniony.
    Wściekły blondyn wyjął zza pasa sztylet. Uklęknął na jedno kolano i przyłożył mężczyźnie ostrze do gardła.
    - Bardzo niegrzeczny - warknął. Już miał poderżnąć swojej ofierze gardło, gdy nagle ktoś chwycił go za ramię.
Nim zabójca zdążył zareagować, druga osoba zdzieliła go pięścią w podbródek. Cios był na tyle mocny że Sławek na chwilę stracił kontakt z rzeczywistością. Gdy odzyskał świadomość leżał już na ziemi. Dwaj barczyści ochroniarze właśnie wchodzili do baru.
    Zabójca podniósł się z ziemi. Tragała nim złość. Był wściekły po części na mężczyznę, który zaczepił go przy ladzie, a po części na samego siebie za to że dał się tak łatwo pokonać, nie zdobywszy choć jednej przydatnej informacji.
    Wkurzony nie na żarty, ruszył w kierunku baru. Miał zamiar tam wrócić i pozabijać wszystko co się rusza. Gdy był już pod drzwiami, te nagle się otworzyły. Ze środka wyszła Mirajane.
    - Mam informacje - oświadczyła radośnie.
    Wściekły Sławek nie zwrócił na nią uwagi. Sięgnął po sztylet i wyminął dziewczynę. Wciąż miał zamiar dokonać zemsty na ochroniarzach i mężczyźnie który go zaczepił. Przy okazji dodatkowo pozbyć się świadków jego porażki sprzed minuty. Dopiero głos jego towarzyszki przywrócił go na ziemię.
    - Ochłoń!
    Zabójca znieruchomiał. Zaczął się rozglądać dookoła.
    - Co się... gdzie ja jestem?
Miarajane postanowiła zignorować jego pytanie.
    - Mam złe wieści - powiedziała.
    - Jakie? - zainteresował się Sławek.
    - Ten cały Ivankow jest żołnierzem i to nie byle jakim - poinformowała dziewczyna. - Tydzień temu osiągnął stopień Kapitana. Powierzono mu pilnowanie porządku w tej wiosce...
    - Niech zgadnę - przerwał jej blondyn. - Od władzy zaczęło mu odbijać i zaczął się terror.
    - Dokładnie - powiedziała Mirajane. - Mieszka w małej twierdzy, na uboczu miasta. Ma na swoje rozkazy ponad trzydziestu żołnierzy, z tego dziesięciu zawsze nu towarzyszy, gdy wychodzi na miasto.
    - I ty sama się tego dowiedziałaś?! - zapytał z niedowierzaniem Sławek.
    - Wiedziała bym więcej, ale ty zacząłeś walczyć z tym facetem. - W głosie dziewczyny było słychać pretensje. - Właściwie to dlaczego mu przyłożyłeś?
    - Eeee... Bo śmiał się z mojej koszuli - skłamał zabójca. Wolał nie wyjawiać swojej towarzyszce prawdziwego powodu, dla którego wszczął w barze bójkę. Fakt że jakiś homoseksualista zaczął się do niego przystawiać był zbyt poniżający, by o tym mówić.
    - Dlaczego? - zdziwiła się Mirajane. - Przecież jest fajna. Nawet dobrze w niej wyglądasz.
   - Nie ważne - uciął Sławek. - Chodź, popytamy o Ivankowa w innym barze.
    - A możemy wstąpić po drodze do sklepu? - poprosiła dziewczyna. - Zrobiłam się głodna.
    Zabójca nagle sobie o czymś przypomniał. Znów poczuł napływająca falę gniewu.
    - Cholera - warknął. - Zapłaciłem za Whisky i nawet ich nie wypiłem.
Mirajane stłumiła śmiech.
    - A zachowałeś się jakbyś wypił całą butelkę - zauważyła.
    - Jeszcze jedno słowo i przez resztę dnia będziesz chodziła głodna - ostrzegł Sławek. - A teraz chodź.

Godzinę później:

    Mirajane i Sławek siedzieli w wykwintnej restauracji, przy stoliku umieszczonym w kącie lokalu. Sławek pochłaniał dobrze wysmażony krwisty stek, podczas gdy jego towarzyszka spokojnie delektowała się smakiem jej spaghetti. Starała się ignorować zachowanie blondyna, które delikatnie określiła jako nieodpowiednie.
    Zabójca co kilka sekund wpychał sobie do ust coraz to nowszy kawałek steku. Jadł tak szybko, jakby ktoś miał mu go zaraz zabrać. Omal się nie przy tym nie zadławił.
    - Ale to jest dobre - powiedział z ustami pełnymi mięsa.
    Mirajane zmusiła się do uśmiechu.
    - Cieszę się że ci smakuje.
    Po kilku minutach Sławek zdążył już opróżnić cały talerz. Odchylił się ma krześle i donośnie beknął.
    - Ah... To było boskie - oznajmił z zadowoleniem.
    - Yhm - mruknęła Mirajane.
     Sławek dopiero po chwili zauważył że jego towarzyszka, co chwila ukradkiem zerka na coś przez ramię. Spojrzał w tamtym kierunku. Dostrzegł mężczyznę ubranego w biały płaszcz, sięgający mu do kostek. Spod płaszcza widać było białe, lniane spodnie i szarawy podkoszulek. Na plecach nosił duży, mosiężny miecz, schowany w czarnej pochwie.
    Obcy przechadzał się między stolikami. Przeczesał ręką swoje błękitne włosy, zaczesane na lewą stronę głowy i zatrzymał się przy dwóch kobietach, które spokojnie jadły zamówione w barze dania. Oparł ręce o blat ich stolika, by zwrócić na siebie ich uwagę. Nawiązał z nimi krótka konwersację, w efekcie której wściekły odszedł od stolika, obrzucając dziewczyny najróżniejszymi wyzwiskami. Szybkim krokiem podszedł do Sławka i Miarajanę. Ponownie oparł się rękami o ich stolik, co niezbyt spodobało się Sławkowi.
    - Zabieraj te łapy - warknął blondyn.
   - Co wiesz o mężczyźnie zwanym Dimitrij Ivankow? - zignorował go obcy.
    - Tylko tyle że do dwudziestu czterech godzin będzie martwy, a odbiorę nagrodę za jego głowę - odparł Sławek.
    Mężczyzna parsknął śmiechem.
    - Ty? - spojrzał krytycznie na różową koszulę blondyna. - Jak niby chcesz tego dokonać?!
Sławek poderwał się na równe nogi.
    - Mogę ci do zademonstrować. - Wyjął z ekwipunku dwa sztylety. Ostrzem jednego z nich wycelował w obcego. - Najlepiej na tobie.
    Obcy w odpowiedzi wyjął z pochwy miecz, o czarno-czerwonym ostrzu.
    Sławek na ten widok cofnął się o kilka kroków. Doskonale znał ten miecz. Jego użytkownik - tajemniczy zabójca o pseudonimie "Mr X" - wysławił się już w pierwszym tygodniu gry, zabijając jednego z czołowych generałów armii. Obecnie jest na szczycie listy najdroższych zabójców w grze.
    - Skąd to masz? - zapytał Sławek, nieudolnie maskując strach w głosie.
Obcy wyszczerzył zęby w złowieszczym uśmiechu.
   - Radzę ci stąd spadać jeśli ci życie miłe.
   - Ty jesteś "Mr X"? - zapytał blondyn.
    - Tak, to ja - odparł mężczyzna. - A co? Chcesz autograf.
    Sławek zacisnął dłonie na rękojeściach swoich sztyletów.
    - Wyzywam cię na pojedynek!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro