Rozdział I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie ma nic tak trudnego ja wyjaśnienia... Opisanie funkcjonowania gry poprzez dialogi jest naprawdę bardzo trudne. Poza tym same zasady, czy informacje o grze są tak długie że można by zrobić o nich osobną książkę. Dlatego jeśli coś wyda wam się głupie, nudne, zbyt zagmatwane, bądźcie wyrozumiali. Postaram się wszystko wyjaśnić/opisać bardziej szczegółowo w następnych rozdziałach. Poza tym wolę ujawniać wszystko stopniowo, łatwiej będzie wam wtedy ogarnąć ten cały chaos.



Deamon to dziewiętnastoletni student. Już od małego miał spieprzone życie, a gdy nareszcie wszystko zaczęło się układać, to znowu się spieprzyło. Kiedy skończył trzynaście lat rodzice oddali go do domu dziecka. Nigdy nie miał przyjaciół. Jednakże gdy poszedł na studia, poznał Lily. Była dla niego jak siostra. Wszystko było lepiej niż świetnie, lecz wtedy właśnie jego ojciec postanowił złożyć synowi wizytę. Deamno nie widział ojca od lat. Wolałby jednak żeby tak już zostało, bo kochany tata postanowił go okraść. Został złapany na gorącym uczynku. Deamon wytoczył mu proces. Zanim zapadł wyrok, jego ojciec powiesił się w publicznej toalecie. Witam w naszym porąbanym świecie! Rozgość się!
Lily kupiła mu na urodziny grę wideo; "Masters of The Game". Z tego co wiedział, jak na razie wyszło tylko sto tysięcy egzemplarzy tej gry. Nie wiedziałe jakim cudem udało jej się to zdobyć i ile musiała na nią wydać. Dała mu ją żebym choć na chwilę mógł zapomnieć o problemach.
Właśnie miał ją przetestować. Odpalił swojego SweetDreama. SweetDream to konsola dzięki której gracze mogą przenieść się do wirtualnego świata gry. Została wyprodukowana specjalnie dla Masters of The Game. Wystarczy tylko włożyć płytę i podłączyć się pod konsolę.
Przyczepił sobie przyssawki do czoła, oraz klatki piersiowej, tak jak kazali na instrukcji. Położył się na łóżku. Pozostało tylko odpalić konsolę. Mimo że wszystko było już gotowe, Deamon się wahał. Doskonale wiedział że SweetDram może być bardzo niebezpieczne. Odłączenie przyssawek od osoby, w czasie gry może trwale uszkodzić jej nerwy, lub nawet ją zabić.
  Wziął głęboki wdech i kliknął przycisk startu. Położył głowę na poduszce i zamknął oczy. Gdy znów je otworzył był już w całkiem innym świecie. Stał po środku pustego pokoju. Był bardzo duży. Domyślił się że to miejsce startu dla każdego gracza.
  Na instrukcji gry przeczytał że żeby wejść na opcję gry, trzeba wyciągnąć przed siebie rękę i wymówić słowo: "pomoc". Kreatywnie. Deamon zrobił dokładnie to co na instrukcji, nic się jednak nie wydarzyło.
  - Cholerne bugi - warknął.
  Po tych słowach zapadła całkowita ciemność. Deamon miał wrażenie że unosi się w powietrze. Po chwili zapaliło się światło. Tym razem stał w pustej poczekalni, podobnej do tych u dentystów. Oprócz krzeseł w pomieszczeniu było jeszcze drewniane biurko, za którym siedział jakiś mężczyzna. Był mniej więcej w wieku Deamona.
  - Witaj - przywitał się obcy. - Jestem Helper. Stworzono mnie żebym pomógł graczom w opanowaniu gry.
  - Jesteś NPC, prawda? - zapytał Deamon.
  Helper pokiwał głową.
  - Owszem.
  - Więc... Opowiesz mi coś o grze? - poprosił Deamon.
  - Owszem - odparł NPC. - Najpierw podstawowe informacje; gra sprowadza się do pokonania bossów. Zabijanie ich ma daną kolejność. Ukazują się kolejno po zabiciu jego poprzednika. Bossów jest dziesięć, każdy ma inną kryjówkę i jest znacznie silniejsza od poprzedniego. Świat gry ma łącznie dwanaście miast, resztę zajmują głównie lasy oraz pustynie, morza i góry. Radzę ci uważać bo niektóre terany zamieszkiwane są przez potwory.
  - Dobra... - przerwał mu Deamon. - A co ze mną? Broń i takie tam... Co ja w ogóle mam robić?
  - Otóż... Ty zostałeś wybrany na żołnierza - poinformował go Helper.
  - Ale ja chce być łowcą nagród! - poskarżył się Deamon.
  NPC westchnął.
  - Gra uznała że najbardziej nadajesz się na żołnierza - wyjaśnił. - Sprzeciwianie się oprogramowaniu nie wróży nic dobrego.
  - Mam to w dupie! - krzyknął Deamon. - Nie zostanę jakimś pajacem w zbroi, wypisującym mandaty!
  - Jeśli chcesz to mogę ci zmienić profesję, ale ostrzegam że to może się dla ciebie źle skończyć - uprzedził go Helper.
  - Trudno, chce być Łowcą Nagród!
  - Jak sobie życzysz. - NPC wpisał coś w laptopie. - Załatwione. Bronie jakie możesz włożyć do ekwipunku to; sztylety, kusze, berdysze oraz miecze. Żeby wyjąc lub włożyć coś do ekwipunku należy wyciągnąć przed siebie prawą rękę i wymówić słowo "ekwipunek".
  - A co się stanie z grą, po pokonaniu bossa? - Deamon zmienił temat.
  - Koniec czasu - oznajmił Helper.
Podłoga pod nogami Deamona zaczęła się zapadać.
  - Czekaj! - krzyknął. - Jak się wylogować?! - Po tych słowach runął w dół.

  Chwilę później:

  - Nie podoba mi się to - mruknął Deamon.
  Kilka minut temu ocknął się w miejscu startowym gry. Teraz szukał jakiejś tawerny w której można by coś zjeść i przy okazji dowiedzieć się czegoś więcej o grze. Wypytywał już kilku napotkanych po drodze graczy, ale żaden nie chciał z nim rozmawiać. Deamon uznał że chyba każdy gracz ma negatywne nastawienie do innych. Zastanawiał się nawet czy też powinien się taki stać. Może wtedy bardziej dopasuje się do tego świata, chociaż nie zamierza zabawić tu zbyt długo. Postanowił nawet że gdy już uda mu się stąd wylogować, sprzeda grę do pierwszego lepszego sklepu elektronicznego.
  Nagle coś przyszło mu do głowy. A gdyby tak zacząć pytać NPC-tów, chociaż wątpię żeby któryś z nich się na tym znał. Jednak warto spróbować.
  Zatrzymał najbliższego przechodniego. Był to mężczyzna po dwudziestce, ubrany w czarne dresowe spodnie i czarną bluzę bez kaptura, na nogach miał białe adidasy. Wiecie, taki typowy dres.
  - Co jest? - zapytał.
  - Chciałby dowiedzieć się czegoś o grze, wiem że jesteś NPC, ale może wiesz coś na ten temat.
  Obcy się roześmiał.
  - Nie jestem NPC.
- Co...? Serio? - zdziwił się Deamon. - Ee... Sorry, jestem tu nowy, nie umiem ich odróżniać...
  - Dobra, pokażę ci coś. - Wskazał palcem nad swoją głowę. - Skup się. Widzisz coś?
  Deamon skupił wzrok w punkcie nad jego głową. Nic jednak nie zauważył.
  - Nie - przyznał.
  - Spójrz jeszcze raz - polecił obcy. - Tylko tym razem staraj się niczego nie zauważyć.
  Deamonowi wydawało się to nieco dziwne, ale zrobił tak jak mówił mężczyzna. Tym razem jednak zobaczył zielony pasek nad głową mężczyzny. Domyślił się że to jego HP. Powyżej paska widniał napis "Rotsu".
  - Co to oznacza? - spytał.
  - To mój nick - odparł Rotsu.
  Deamon przypomniał sobie że Helper nie nadał mu żadnej ksywki.
  - Dlaczego ja nie mam swojego? I jak mogę go ustawić?
  - Wystaw prawą rękę i powiedz "ustawienia".
  Deamon wykonał polecenie. Tuż przed nim pojawił się postrzępiony pergamin i pióro.
  - Wypełnij wszystkie luki, ale uważaj, tego co tam zapiszesz nie da się już zmienić - ostrzegł Rotsu.
  Deamon wziął pióro do ręki. 
  Pierwszym punktem był nick. Długo nad nim myślał, aż w końcu wybrał "Infernal", czyli piekielny. Jako drugi punkt miał zatwierdzić zapoznanie się z regulaminem, oraz skorzystanie z usług Helpera. Zrobił to mimo że nie do końca tak było. Następna był zmiana swojego wyglądu. Deamon uznał że jego obecny awatar jest całkiem niezły i nie wymaga poprawy. Gdy tylko uzupełnił te trzy punkty, pergamin znikł.
  - Radzę ci kupić jakąś broń - powiedział Rotsu. - Pieniądze masz w ekwipunku. Startowa kwota wynosi tysiąc złotych monet. Resztę będziesz musiał zarobić sobie sam.
  - Dobra, dzięki! - Deamon odwrócił się i ruszył do najbliższej kuźni.
  Nagle coś przykuło jego uwagę. Niebo jakby zrobiło się czarne.
  - Uwaga! - Po całym mieście rozległ się czyiś głos. - Witam drodzy gracze. Mam dla was kilka ważnych wiadomości, więc lepiej posłuchajcie. Na początku się przedstawie. Jestem Gregory McLean, twórca "Masters of The Game". Pięć minut temu zalogował się ostatni gracz. Wszystkie wyprodukowane egzemplarze są w użytku. Bardzo mnie to cieszy. Ci którzy są tu od rana pewnie już zauważyli że nie dodałem funkcji "wyloguj". To nie jest żadne niedopatrzenie. Jeśli chcecie opuścić grę musicie ją przejść. Gdy wszystkie dziesięć bossów zostaną pokonane, gra dobiegnie końca ,a wszyscy gracze będą mogli wrócić do normalnego świata. Żeby było ciekawiej; śmierć w grze będzie dla was oznaczać również śmierć w prawdziwym świecie. W przypadku nagłego zakończenia gry wasze SweetDreamy porażą was prądem o napięciu ponad trzech tysięcy woltów. Przechodzenie gry może chwilę potrwać, ale bez obaw. Powiadomiłem już media o waszej sytuacji. Niebawem traficie do szpitali, gdzie zajmą się waszymi ciałami. To tyle! Życzę dobrej zabawy!

Godzinę później:

  Większość graczy jeszcze nie doszła do siebie, po szokujących informacjach. Jednak znaleźli się tacy dla których ta cała sytuacja to jeden wielki żart. Właśnie ci gracze udowodnili reszcie że to co mówił Gregory McLean jest prawdą. Dokonali tego poprzez samobójstwo, celem którego było przekonanie się o wiarygodności słów twórcy gry.
  Z biegiem czasu wszyscy zaczęli przyzwyczajać się do obecnej sytuacji. Niektórzy całkowicie przywykli do nowego życia, a inni robią wszystko żeby się z niego wydostać. Rozpoczęła się gra... Gra której stawką jest wolność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro