Rozdział VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Sławek skierował się do pobliskiej tawerny. Miał serdecznie dość tego cholernego deszczu. Był przemoczony do suchej nitki. Jego czarny płaszcz z kapturem diabelnie mu ciążył.
  Gdy Sławek wszedł do środka, ujrzał potworny tłum. Nie było nawet gdzie usiąść. Żadnego wolnego stolika. Nawet krzesła przy ladzie barmana były pozajmowane.
  Czyli nie tylko on wpadł na pomysł ukrycia się w tawernie i przeczekania tam ulewy. Uśmiechnął się sam do siebie. Zaczął przechadzać się po barze w poszukiwaniu miejsca, gdzie mógłby usiąść. Nagle spostrzegł wolny stolik. Zdziwiło go to nieco, bo skoro w tawernie jest taki tłok, to dlaczego nikt nie zajął tego stolika. Dopiero później zauważył że jednak ktoś tam siedzi. A konkretnie dziewczyna. Nie widział jej wcześniej, bo stolik stał w słabo oświetlonym koncie, a ona sama cała była ubrana na czarno. W dodatku miała ciemną cerę. Sławek w ogóle by jej nie zobaczył, gdyby nie jej rude włosy. Miał dziwne wrażenie że dziewczyna obserwuje go odkąd tu wszedł.
  Przyglądał się chwile dziewczynie. Na jego oko była Koreanką o czym świadczy odcień jej cery. Jej czujne spojrzenie napawoało go strachem. Co jeśli jest żołnierzem i przyszła tu po niego? W końcu jest zabójcą i to dość znanym. Ale jak mogła go znaleźć? Przecież w tym mieście jest pierwszy raz, a co tydzień zmienia kryjówkę.
  W końcu zdecydował się zaryzykować i pogadać z tą tajemniczą nieznajomą. Na wszelki wypadek cały czas trzymał dłoń na rękojeści swojego sztyletu.
  Podszedł do stołu, przy którym siedziała dziewczyna.
  - Mogę? - Wskazał palcem na wole krzesło.
  - Jasne - odpowiedziała dziewczyna.
  Była dość młoda. Na oko miała z siedemnaście lat.
  Uwagę Sławka przykuł jej ubiór. Miała na sobie czarną koszulkę na ramiączkach, czarny, okrajany napierśnik i krótkie jeansowe shorty, również czarne. Dodatkowo nosiła ochraniacze na kolana, oraz łokcie.
  Sławek zdjął z siebie swój przemoczony płaszcz i powieśnił go na oparciu krzesła. W tym celu puścił na chwilę swój sztylet, ale był gotowy na błyskawiczny unik. Spodziewał się że dziewczyna skorzysta z chwili, gdy był bezbronny i zaatakuje, ale ona zamiast tego siedziała wpatrzona w niego z grobową miną.
  Usiadł na krześle, uważając żeby nie oprzeć się o mokry płaszcz.
  Sławek dostrzegł sztylet dziewczyny, który wystawał jej z kieszeni. Jego ostrze było w zabezpieczone w czarnym, skórzanym pokrowcu. Broń była tak bardzo na widoku, że aż się zażenował głupotą jej właścicielki. Gdyby chciał mógłby ją rozbroić w parę sekund. Zamiast tego postanowił zapytać wprost.
  - Kim jesteś?

  Mirajane siedziała przy jedynym wolnym stoliku, stojącym w kącie tawerny. Sala była przepełniona ludźmi. Zapewne większość przyszła tu żeby przeczekać ulewę. Mirajane jednak znalazła się tu z innego powodu. W takich tawernach jak ta można spotkać wielu naprawdę ciekawych ludzi. I właśnie ten fakt sprowadza tutaj naszą Mirajane. Odkąd pamięta, ludzie byli dla niej zagadką, fascynowała się nimi już od dziecka. Uwielbia ich obserwować, uczyć się od nich, jak bardzo zaskakujący potrafi być los.
  Mirajane studiowała kiedyś psychologię. Niestety z pewnych powodów musiała opuścić uczelnię. Wtedy straciła wszystko, dom, uczelnię, przyszłą karierę, nawet rodzina się od niej odwróciła. Pozostała jej tylko fascynacja ludźmi.
  Mirajane obserwowała walkę dwóch NPC. Bez trudu mogła przewidzieć każdy ich ruch. Nie przewidziała jednak że do walki wtrąci się jeden z obiektów jej fascynacji. Mężczyzna mający dość hałasów robionych przez walczących, podszedł do NPC i kilkoma ruchami powali obu na ziemię.
  Później nie wydarzyło się już nic wartego jej uwagi. I właśnie wtedy wszedł on. Mężczyzna który zainteresował ją już w pierwszej sekundzie. Wystarczyło jedno spojrzenie, żeby dostrzec że ona nie jest taki jak wszyscy. Biła od niego pewność siebie. Obcy wręcz promieniował entuzjazmem i skrytą żądzą mordu.
  Mirajane wpatrywała się w niego jak w obrazek. Chciała wiedzieć jak najwięcej o tym człowieku. Na jej szczęście obcy ją zauważył. Co więcej, sam do niej podszedł. W dodatku spytał czy może z usiąść przy jej stoliku. Mirajane uznała że ma dzisiaj szczęście.
  Zdjął płaszcz i powiesił go na krześle. Był ubrany w czarne bojowe spodnie, czarną koszulkę i jakieś dziwne buty z otworami na palce. Mirajane pomyślała że takie buty muszą być niepraktyczne w terenie. Sławek natomiast bardzo je lubił. Były wygodne, lekkie, a przede wszystkim ciche. Mógł w nich poruszać się niemal bezdźwięcznie.
  Sławek usiadł naprzeciwko niej.
  - Kim jesteś? -zapytał nagle.
  Mirajane  nie odpowiedziała. Dostrzegła nie typowe ruchy mężczyzny. Dopiero gdy zobaczyła błysk, pod stołem, domyśliła się że to światło lampy, odbijające się od metalu. Zgadywała że obcy trzyma broń. Gdyby nie błysk nigdy by na to nie wpadła.
  Dla bezpieczeństwa położyła dłoń na swoim sztylecie.
  - Nikim ważnym - odparła. - Za to bardzo ciekawi mnie kim ty jesteś.
  Sławek odetchnął z ulgą. Czyli ona tego nie wie, a więc nie poluje na niego. Mimo to postanowił w dalszym ciągu trzymać swój szytlet w pogotowiu.
  Właśnie miał coś powiedzieć gdy nagle do baru weszli dwaj żołnierze. Obaj dzierżyli miecze.
  - To po mnie! - wykrzyknęli jednocześnie Mirajane i Sławek, po czym spojrzeli na siebie z zdziwieniem. Ponownie jednocześnie zapytali: - Po ciebie?!
  Żołnierze zaczęli przechadzać się po tawernie.
  - Wyglądają na silnych - ocenił Sławek.
  Po chwili stało się nieuniknione. Jeden z nich zauważył Sławka. Gdy tylko zbliżył się do stołu, Sławek nagle wstał i błyskawicznie zagłębił sztylet w szyi mężczyzny.
  - Zbroje będą uciążliwe - mruknął do siebie Sławek. - Ciekawe czy dam radę się przez nie przebić.
  Nie musiał długo czekać na okazję żeby się przekonać. Drugi żołnierz zaszarżował, celując mieczem w tułów Sławka. Ten błyskawicznie zrobił unik. Wbił sztylet w pierś mężczyzny. Ostrze weszło w zbroję jak w masło. Żołnierz padł na kolana, a Sławek wykończył go, przebijając mu gardło.
  - Na zewnątrz jest ich więcej - stwierdziła Mirajane. - Zawsze zostawiają na zewnątrz obstawę, gdyby coś zawiodło.
  - Słusznie. - Sławek wyjął drugi sztylet i skierował się do wyjścia.
  - Czekaj, sam zginiesz! - ostrzegała go Mirajane.
  Sławek się zaśmiał.
  - A co jak tu zostanę? - zapytał. - Co jeszcze mam zrobić?
  - Uciec tylnym wyjściem - zaproponowała Mirajane.
  - To jest tu tylne wyjście? - zdziwił się Sławek.
  
  Po uprzejmej  prośbie Sławka ( z udziałem sztyletu), barman pokazał mu wyjście na zaplecze.
  Sławek i Mirajane wspólnie wymknęli się z tawerny.
  - Słuchaj - powiedział Sławek. - Nie wiem czego ode mnie chcesz, ale dzięki za pomoc.
  - Zawsze do usług - Mirajane ukłoniła się żartobliwie. - Chcę iść z tobą. - Dodała nagle.
  Sławka zamurowało.
  - Co? Dlaczego? - wyjąkał.
  - Bez żadnego konkretnego powodu - odparła. - Po prostu, chce i tyle.
  Sławek westchnął.
  - A więc dobrze, ale uprzedzam że zapewne zginiesz.
  - Zaryzykuję - oznajmił Mirajane. - To gdzie idziemy?
  - Najpierw musimy opuści to miasto - zadecydował Sławek. - Nie jest tu już dla nas bezpiecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro