Rozdział XIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Oko golema pękło. Czerwony rubin nagle stracił swój blask i wypadł z oczodołu potwora. Olbrzym zawył z bólu, choć przypominało to bardziej skowyt psa, no może trochę głośniejszy. Wściekły golem chciał schwytać Drakea, który wciąż znajdował się w powietrzu. Zamachnął się, ale przez swoją niezgrabność nie zdążył go złapać. Mimo to niechcący uratował najemnika od upadku. Rudowłosy szybko dobył dwóch kolejnych noży, by ponownie wbić je w dłoń potwora. Zawisnął na nich w powietrzu. Zerknął na ziemię. Był nie więcej niż cztery metry do podłogi. Puścił się. Gdy tylko dotknął ziemi, wykonał przewrót w przód by zamortyzować upadek i jednocześnie uniknąć ewentualnego ataku potwora.
    - Dupa, a nie jedenasty - mruknął do siebie.
    Leonowi opadła szczęka. Oczy nie są z kamienia. To słaby punkt! Dlaczego on na to nie wpadł? Błyskawicznie nałożył strzałę na cięciwę i wycelował w oko golema. Olbrzym jakby się tego spodziewał bo zasłonił je lewą ręką, a prawą zaatakował Drakea. Jak zwykle ofiara okazała się zwinniejsza i uniknęła ciosu.
    Łucznik nie mógł wystrzelić, bo potwór skutecznie zasłaniał mu cel. Zaklął pod nosem. Wypuścił kilka strzał w pierś olbrzyma. Za to przyszedł mu do głowy inny pomysł. Przywołał ekwipunek i wepchnął do niego łuk. Następnie ponownie wsadził tam rękę po swój miecz, ale nie mógł go wymacać.
    - Gdzie jest mój miecz?! - wrzasnął Leo.
    Drake oderwał wzrok od golema. Spojrzał w kierunku łucznika, który właśnie wsadził głowę do portalu na ekwipunek. Najemnik parsknął śmiechem, gdy Lucy szturchnęła Leona w ramię i wcisnęła mu jego miecz do rąk.
    Leo przyjął miecz z wdzięcznością. Następnie nie tracąc czasu ruszył biegiem w kierunku golema. Miecz który dzierżył w ręku należał do "Legendarnych Itemów", mógł przeciąć wszystko - od wełny po diament. Zamachnął si.ę swoją nową bronią i ciął potwora w kostkę.
    - Alloy, celuj w oko! - krzyknął do swojej towarzyszki.
    Dziewczyna posłusznie nałożyła strzałę na cięciwę i cierpliwie czekała aż olbrzym odsłoni jej cel.
    - No, nareszcie ktoś kompetentny! - wykrzyknął radośnie Drake. - Już się bałem że będę musiał go załatwić w pojedynkę!
    Leo tymczasem ciął mieczem co się tylko dało. Po kilku sekundach noga golema przypominała bardziej choinkę niż nogę. Potwór zawył z bólu.
    - A jednak coś czujesz - mruknął z zadowoleniem Leo. Nie zdążył spojrzeć olbrzymowi w twarz, bo nagle gigantyczna, kamienna noga posłała go w przestworza.
    - No kurwa! - skomentował Drake.
    - Spoczywaj w pokoju - dodał Gabe.
    Leon poczuł jak jego żebra ulegają zmiażdżeniu. Prawa ręka pulsowała mu ogromnym bólem. Nawet nie zauważył kiedy znalazł się w powietrzu. Spojrzał w dół. Z przerażeniem stwierdził że jest ponad dziesięć metrów nad ziemią, w dodatku spadał głową w dół.
    Drake spokojnie patrzył jak łucznik uderza głową o posadzkę łamiąc sobie kark. Szkoda, najemnik uważał go za cennego sojusznika. Nie miał zamiaru drugi raz wspinać się do oka, a ten facet mógł go wyręczyć. Mógł, ale już nie żyje.
    Rudowłosy zerknął na resztę osób zebranych w tym pomieszczeniu. Brunet z blizną ciągnącą się od środka czoła, aż po kość policzkową, pokiwał tylko głową ze zrezygnowaniem. Z kolei obie dziewczyny sprawiały wrażenie jakby poraził je piorun. W oczach ten z lokami pojawiły się łzy. Natomiast Gabe zaczął się rozglądać za najszybszą drogą ucieczki. Drake omal nie zaśmiał się na ten widok.
    Nagle wydarzyło się coś, przez co najemnik miał ochotę odwrócić się i pobiec do wyjścia, gdzie czekały na niego wściekłe kamienne potwory. Gdy ponownie przeniósł wzrok na martwego łucznika. Tyle że on nie wyglądał na martwego. Stał wyprostowany, z głową nienaturalnie wykręconą na bok. Chwycił się za skronie i jednym szarpnięciem sprawił by głowa wróciła do podstawowej pozycji, czyli twarzą z przodu. W jego karku coś strzeliło, ale brunet niezbyt się tym przejął. Podniósł swój miecz i ponownie ruszył na golema.
    Leo nie miał zielonego pojęcia dlaczego ciągle żyje. Postanowił nie zawracać sobie tym teraz głowy. Wraz z głośnym chrupnięciem nastawił sobie kark i ruszył na golema. Chciał się zemścić za tego niespodziewanego kopniaka. Biegnąc poczuł że jego żebra znów są całe, a prawa ręka nie miała nawet śladu po złamaniu z przed kilu sekund. Już miał zaatakować olbrzyma, gdy nagle powstrzymał go ten łowca nagród.
    Nathan w rzeczywistości był równie zszokowany co reszta, ale postanowił tego nie okazywać. Domyślał się że ta chwilowa nieśmiertelność jest spowodowana wypiciem przez Leona potrójną dawką eliksiru medycznego. Jeśli się nie myli to efekt ten jest tylko tymczasowy, a konsekwencje jakie mają nastąpić są kolosalne.
    Gdy Leo ruszył do ataku, łowcy nagród nagle coś przyszło do głowy. Zatrzymał rozwścieczonego łucznika. Ten próbował mu się wyrwać, więc z całej siły palną go w łeb.
    - Ogarnij się! -  wrzasnął łucznikowi prosto w twarz.
    Leona zamurowało. Natychmiast się uspokoił.
    - Co ty do cholery robisz!? - odkrzyknął Leo. W głębi duszy był wdzięczny za wyrwanie go z bitewnego szały, ale wciąż miał uraz za cios w szczękę.
    - Powinieneś oddać mi swój miecz - oznajmił niespodziewanie Nathan
    Leona zamurowało.
    - M-m-mój miecz? - wyjąkał. - Kup sobie własny!
    - Jesteś beznadziejnym szermierzem. Ja zdziałam nim dużo więcej od ciebie. Ty powinieneś zając się strzelaniem w oko potwora. Gdy go oślepimy, zabicie go będzie znacznie łatwiejsze - wyjaśnił Nathan.
    Leo zastanowił się przez chwilę. W końcu podał łowcy nagród swój miecz.
    - Ale jak go uszkodzisz wsadzę ci go w dupę po samą rękojeść - zagroził.
    - Będę ostrożny - obiecał Nathan.
    Łowca nagród podszedł do golema, który jakby cierpliwie czekał aż skończą rozmowę. Zdawał się być równie zszokowany nagłym zmartwychwstaniem Leona co reszta.
    Łucznik tymczasem wycofał się, by mieć lepszą pozycję do oddania strzału. Zerknął na Alloy która dalej mierzyła w oko olbrzyma. Wyjął z ekwipunku swój legendarny biały łuk i kołczan - dalej pełen strzał. Niedbale zarzucił kołczan na plecy. Wyjął jedną strzałę i nałożył ją na cięciwę. Wymierzył w oko potwora, które wciąż zasłaniał lewą ręką.
    Nathan wziął głęboki wdech i skoczył na potwora. Ciął go mieczem w nogę, raz, drugi, trzeci... Za każdym razem ostrze miecza wbijało się coraz głębiej w jego kamienną nogę. Golem próbował go chwycić, ale łowca nagród błyskawicznie się odwrócił i odciął mu cztery palce prawej dłoni.
    Olbrzym cofnął się z głośnym rykiem bólu. W ostatnim akcie obrony chciał kopnąć Nathana drugą nogą. Dzik omal nie stracił życia, ale Drake zareagował dosłownie w ostatniej chwili. Odepchnął łowcę nagród i sam szybko odskoczył w bok, jednocześnie rzucając nożem w kierunku potwora. Nóż wbił mu się idealnie między nogi. Golem zawył z bólu i obiema rękami chwycił się za krocze.
    - To on coś tam ma? - zdziwił się Drake.
    Leo zareagował błyskawicznie. Gdy tylko olbrzym przestał zasłaniać zdrowe oko, wypuścił strzałę, która pomknęła prosto do celu. Rubinowe oko potwora pękło, gdy strzała wbiła się w am jego środek.
    Alloy strzeliła sekundę później. Od trzymania łuku cały czas w gotowości zaczęły boleć ją ramiona, co spowolniło jej reakcję. Wypuszczona przez nią strzała wbiła się tuż obok tej Leona. W tym momencie oko rozkruszyło się, a jego kawałki wypadły z oczodołu potwora.     
    - Sukces! - uradował się Gabe. - Oby tak dalej! Świetnie nam idzie!
    - "Nam"?! - oburzyła się pozostała piątka.
    Gabe zignorował ich uwagę.
    Nathan tymczasem szybko ciął potwora w poharataną kostkę. Była już w tak złym stanie że kamienna skóra golema pękła, oddzielając stopę od reszty ciała. Olbrzym runął na twarz, a wszyscy gracze znajdujący się w komnacie - nie licząc Gabea - ruszyli do ataku.
    Golem jednak nie zamierzał się tak szybko poddać. Zaczął się podnosić. Wtedy Gabe dostrzegł coś na jego piersi. Jakby czerwone światło wydobywające się między cienką szczeliną potwora.
    - Ej! Ty z łukiem! - Zwrócił się do Leona. - Strzel w to czerwone.
    Leo nie miał zamiaru słuchać kogoś kto przez całą walkę siedział sobie spokojnie i kibicował, ale mimo to posłuchał. Błyskawicznie chwycił za strzałę i strzelił. Gdy strzała dosięgnęła celu olbrzym sprawiał wrażenie zanikać. Jego ciało0 zamigotało kilka razy, po czym wszystko wróciło do normy.
    - Serce - powiedziała Lucy.
    Na te słowa Nathan poderwał się z  miejsca. Chwycił rękojeść miecza tak by jego ostrze było zwrócone do ziemi. Mocno zaparł się lewą nogą, podniósł prawą rękę i rzucił. Ostrze miecza rozcięło strzałę na pół idealnie wbijając się w szczelinę miedzy kamiennymi łuskami golema.
    - Mój miecz! - wykrzyknął Leo. - Jak ja go teraz...
    Nie dokończył zdania. Poczuł przeszywający ból  przechodzący przez całe jego ciało. Krew płynąca mu w żyłach sprawiała wrażenie gorącej jak węgiel. Czuł że jego pierś zaraz eksploduje. Padł na kolana. Nie mógł złapać oddechu. Pociemniało mu przed oczami. Ostatnie co poczuł to jak jego nos rozbija się o marmurową posadzkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro