Rozdział.15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie mogłam uwierzyć. Spoliczkował mnie. To się stało naprawdę.

- Alex...ja...przepraszam...- niedane mu było skończyć, ponieważ to ja teraz wybuchłam.

- Wiedziałam, że nie powinnam ci ufać!- krzyknęłam- Niczym nie różnisz się od tych wszystkich ludzi, którzy mnie krzywdzili w przeszłość.- nie chciałam tego ale po moim policzku spłynęła łza. Spowodowana nie piekącym policzkiem ale wyczerpaniem psychicznym które przez ten czas mojego pobytu tutaj dał mi Aron.- Jak mogłam się w tobie zakochać dupku?- spytałam tak naprawdę samą siebie

- Alex przepraszam.- chciał do mnie podejść, ale nie pozwoliłam mu na to. Zatrzymałam go sugestywnie ruchem ręki.

- Nie Aron, w tym momencie przestałam ci ufać.- powiedziałam i uciekłam w kierunku łazienki nie czekając na jego reakcje. Zakluczyłam drzwi i zjechałam plecami w dół. Słyszałam jak Aron rzuca rzeczami w sypialni i trzaska drzwiami. Wyszedł. Zostałam ze swoimi myślami sama. Uderzył mnie bo się wkurzył. To co zrobi następnym razem? Zgwałci mnie bo będzie miał gorszy dzień? Boję się go. Ale pomimo tego nadal bardzo go kocham. Wstałam i zaczęłam grzebać w szufladach. Znalazłam. Wiem, że przysięgałam Anie, że więcej tego nie zrobię, ale czasami trzeba złamać przysięgę. Wyciągam moją starą przyjaciółkę w posrać żyletki i robię porządne cięcia na ramieniu. Załęże bluzkę na 3/4 ręki i nie będzie widać. Czuję jak daje upust wszystkim emocją. Kiedy skończyłam podeszłam do umywalki i przemyłam rany na lewym ramieniu. Wzięłam gazik i plastry. Opatrzyłam się i powoli wyszłam z łazienki. W sypialni panował totalny burdel. Tak to dobre słowo. Postanowiłam, że to sprzątnę. Po jakiś 4 godzinach. Wszystko było posprzątane. Dochodziła 16. Arona wciąż nie było. Może to nawet lepiej. Wzięłam z garderoby koronkowe figi i luźną bluzkę która była mi do łokci. Idealnie. Wzięłam prysznic, zmieniłam opatrunek i ubrałam na siebie wcześniej przygotowane ubrania. Kiedy wyszłam z łazienki spostrzegłam Arona siedzącego na łózko z głowa schowana w dłoniach. Poczułam chęci przytulenia go. Szybko odgoniłam tę myśl. Kiedy się poruszyłam drzwi skrzypnęły a on automatycznie podniósł głowę. Wstał szybko i zaczął iść w moim kierunku na co pomachałam przecząco głowa wiec się zatrzymał.

- Alex, skarbie...- wyszeptał a po moich policzkach spłynęły łzy. Nie mogę patrzeć jak cierpi- Wybacz mi- podeszłam powoli do niego. Aron upadł na kolana, obwiązał ręce woku moich bioder i przytulił się głową do mojego brzucha.- Wybacz mi najdroższa- chlipał w mój brzuch

- Ostatni raz Aron.- powiedziałam pewnym głosem. Aron wstał i...mnie pocałował. Całował tak delikatnie, jakby bał się, że zrobi mi krzywdę. Zjechał rękami na moje ramiona i zacisną je. I to był błąd. Czułam jak krew przemacza opatrunek i spływa mi po ręku. Syknęłam z bólu. Aron momentalnie mnie pościł i spojrzał w moje oczy.

- Alex, aniołku co się dzieje?- spytał z wyczuwalną troską w glosie.

- Nic- zbyłam go szybko. Nie mogę mu tego powiedzieć. Nie wiem jakby zareagował. Co by mi teraz zrobił.- Ja pójdę już spać- odwróciłam się z zamiarem ucieczki do łóżka. Jednak przeszkodził mi w tym uciski na nadgarstku.

- Alex co się dziej?- był za bardzo zdeterminowany aby odpuścić

- Już mówiłam że nic- starłam się aby mój głos był przekonujący.

- Zdejmij koszulkę

- Co takiego?

- Zdejmij koszulkę- powiedział spokojnie

- Ale ja nie mam stanika- zaczęłam szybko szukać argumentów aby tylko nie zdejmować koszulki

- Powiedziałem żebyś ja zdjęła. Albo zrobisz to sama albo ja to zrobię- stałam jak słup soli. Aron nie wytrzymał i sam zdjął koszulkę. Nie patrzył na moje pierś. Patrzył tylko i wyłącznie na moje lewe ramie. Jego wzrok pociemniał.

- Alex co to jest do cholery?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro