Rozdział.42.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Alex*

Minęły już dwa dni a ja mam serdecznie dosyć leżenia tutaj. Wiem, że nie mogę się przemęczać ale chcę wreszcie spać w naszym łóżku. Aron zachowuje się dziwnie. A kiedy wczoraj zapytałam o dziecko, nagle umilkł i zbywał mnie byle jakimi odpowiedziami. "Wszystko jest w porządku", "Nie musisz się martwić". Kłamie. Wiem to. Coś jest nie tak. Wyciągnę to z niego dzisiaj. Ale najpierw muszę przekonać jego i lekarzy, że mogę już stąd wyjść. Albo inaczej ja ich postawię przed faktem dokonanym. Schodząc z łóżka strasznie kręci mi się w głowie, co kończy się bliskim spotkaniem z podłogą. Wstaje mozolnie i podpieram się ręką o ramę łóżka. Nagle drzwi się otwierają a w nich staje Aron.

- Co ty do cholery wyprawiasz?!- krzyknął zły i w wampirzym tempie znalazł się koło mnie.

- Chcę stąd wyjść.- mówię spokojnie bo kłótnia z nim jest teraz najmniej oczekiwaną rzeczą

- Nie możesz, jesteś jeszcze bardzo słaba i...- nie dałam mu dokończyć

- Aron proszę, będę się oszczędzać, nie będę wstawać niepotrzebnie z łóżka tylko proszę zabierz mnie do naszej sypialni. Proszę.- zrobiłam oczy kotka ze Shreka, wiedziałam, że to na niego działa

- Alex nie...

- Proszę-ę.- przeciągnęłam ostatnią literę

- Dobrze ale masz odpoczywać bo inaczej przypnę cię do łózka zrozumiano?

- Tak jest.- zasalutowałam mu przez co puściłam oparcie i straciłam równowagę prawie upadając. Przed upadkiem uratowały mnie silne ramiona Arona

- I ty chcesz już stąd wyjść?- spytał

- Tak.

*********************************

Kiedy już omówiłam wszystko z lekarzami Aron zaniósł mnie do naszej sypialni, jakże by inaczej nie pozwolił mi iść twierdząc, że jeszcze jestem za słaba. Położył mnie na łóżku a ja wtuliłam się w moje poduszki.

- Och jak dobrze w swoim łóżku.- wymruczałam szczęśliwa

- Ma-ma.- coś krzyknęło przy drzwiach. Spojrzałam w tamtą stronę i zauważyłam drepczącego Nathana w moim kierunku.

- Chodź do mamusi skarbie.- usiadłam i wyciągnęłam ręce do mojego szkraba. Nathan z piskiem wskoczył mi na ręce.

- Alex nie powinnaś go podnosić, jesteś jeszcze...

- Słaba. Tak wiem słyszałam to już z milion razy.- westchnęłam- Nic mi nie jest. Muszę nacieszyć się swoim dzieckiem. Prawda skarbie?- spytałam czule chłopca na co zaczął podskakiwać na kolanach.

- Nathan!- krzyknął Aron- Nie skacz po mamie.- Nathan spojrzał na mnie ze łzami w oczach.

- Aron to jest dziecko. Przestraszyłeś go.- skarciłam go wzrokiem- Skarbie tatuś nie chciał ciebie przestraszyć.- przytuliłam mocniej synka i położyłam się z nim na łóżku.- Idziemy spać.- poczułam jak materac za mną się ugina i jak coś przyciąga mnie bliżej siebie.

- Przepraszam.- szepnął cicho

- Aron musisz pamiętać, że to jeszcze dziecko i nie możesz tak na niego krzyczeć.

- Dobrze.

- Powiedz mi co się dzieje z dzieckiem, które noszę obecnie w łonie?- spytałam

- Nic się nie dziej...

- Aron bądź ze mną szczery.- zażądałam

- Dobrze.- westchnął ciężko.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro