Rozdział.18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


               *Następny dzień*

Ciągle szukamy Alex. Bez skutku. Muszę ją znaleźć. Nie poradzę sobie bez niej. Moje rozmyślenia przerywa pukanie do drzwi. Mówię ciche proszę a do pomieszczenia wchodzi mój zastępca jak również przyjaciel James.

- Alfo. Schwytaliśmy tą dziewczynę, która była razem z Luną.- warknąłem na samo wspomnienie tej suki. Przyszłam wczoraj mówiąc, że jest przyjaciółką Alex i chce zrobić jej niespodziankę. Zrobiła ją nie tylko dla Alex ale również da mnie.

- Przyprowadzić ją tu.- nie czekałem na dalsze gadanie, chciałem wyciągnąć jak najszybciej od niej gdzie jest Alex. James tylko skiną głową i zniknął za drzwiami. Po chwili do środka weszła atrakcyjna brunetka. No nie powiem ładna jest. Ale to nie ważne, kocham tylko Alex. Przygody na jedną noc to już przeszłość.

- Gdzie jest Alex?- spytałem prosto z mostu

- To nie tak miało wyglądać.- zaczęła mówić do siebie

- O czym ty mówisz?

- On miał tylko wykorzystać jej moc i ją puścić.- ona jest jakaś obłąkana

- Co się kurwa stało z moją Alex?!- krzyczałem, nie mogłem już hamować swojego gniewu.- Mów albo cię zabiję

- Derek mój kuzyn, miał wykorzystać moc Alex i ją puścić. Ona go wkurzyła i on..on ją ugryzł.- stałem jak skamieniały.

- Co?!- nie mogłem w to uwierzyć

- Ona umiera. Tylko ty możesz jej pomóc.

- W tej chwili masz mnie do niej zaprowadzić. Jasne?- pokiwała twierdząco głową.

Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy razem z moją strażą za dziewczyną. Szliśmy już dobre pół godziny, gdy przed nami ukazała się mała drewniana chatka.

- To tutaj.- wskazała głową, a ja ruszyłem w skazanym kierunku- Aronie robię to dla niej, nie dla ciebie. Ale ona i tak wróci do niego. Nie masz pojęcia z kim zadarłeś.- powiedziała i wbiegła s powrotem do lasu nie czekając na moją odpowiedzi. Nie zastanawiając się dłużej nad tymi głupotami ruszyłem ze strażą do środka. Wszedłem do środka.

- Wy przeszukajcie dom, a ja z Jamesem sprawdzimy piwnicę.- schodząc na dół coraz bardziej był wyczuwalny jej zapach. Kiedy dotarliśmy do metalowych drzwi, wyważyłem je i wszedłem do środka. Jest tu. Moje maleństwo leży na łóżku przypięte kajdankami. Podszedłem do niej. Jej ciało było sine a skóra lodowata. Ale żyła. Słyszałem jak jej serce uderza. Wprawdzie bardzo wolno, ale jednak. Pozbyłem się kajdanek. Wziąłem ją na ręce.

- James zawiadom lekarza. Ma czekać w mojej sypialni kiedy tam dotrzemy.- powiedziałem i wybiegłem z chatki. Biegiem ruszyłem do naszego domu. Jedna myśl nie dawała mi spokoju. Poszło zbyt łatwo. Wchodząc wszystkie pary oczu były skierowane na mnie, nie zważając na to wbiegłem na nasze piętro i skierowałem się do sypialni, w której już czekał lekarz.

- Co się dzieje Alfo?- spytał ale kiedy zobaczył Alex  szybko podszedł do nas- Połóż ją na łóżku ja się nią zajmę.- zrobiłem jak kazał. Doktor badał ją od dłuższego czasu, wreszcie się odwrócił do mnie- Posłuchaj mnie teraz. Ona ma szanse na przeżycie. Musisz ją ponownie ugryźć w oznaczenie.- pokiwałem głową i skierowałem się do Alex, jednak nim doszedłem poczułem ucisk na nadgarstku.- Ona się obudzi kiedy będziesz to robił, jednak nie możesz przestać dopóki nie skończysz. Rozumiesz?-

- Tak.- usiadłem na łóżku i odgarnąłem włosy z jej ramienia. Ugryzienie, które zrobił jej ten dupek wyglądało strasznie. Zbliżyłem twarz do zagłębienia Alex. No dobra. Dasz radę. Wysunąłem kły zanurzyłem je w jej delikatnym ciele. Nagle w pokoju rozniósł się krzyk mojego maleństwa. Miałem ochotę przestać. Nie chciałem jej krzywdzić. Ale wiedziałem, że nie mogę. Kiedy skończyłem polizałem ranę, aby się szybko zagoiła. Spojrzałem na zapłakaną twarz Alex.

- Skarbie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro