Rozdział.33.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


*Alex*

Kolejne miesiące to był wieczny seks. Robiliśmy to wszędzie gdzie się dało. W gabinecie Arona, w łazience, w kuchni, nawet na balkonie. Było cudownie. Zapomnieliśmy o wszystkich problemach jakie nas spotkały. Zapomniałam o Anie. Wszystko jest dobrze. Mamy już lipiec a Nathan ma już 8 miesięcy. Rosinie jak na drożdżach. Jest tylko jeden kłopot od pierwszej przemiany co noc śni mi się ten sam sen. Stoję nad przepaścią. Wszędzie jest mnóstwo krwi. Woku mnie leżą martwe ciała. A przede mną stoi Derek. Tak właśnie Derek.  Ciągle powtarza te same słowa " To jeszcze nie koniec gry". I budzę się nie wiedząc co o tym myśleć. Jestem zdania, że to przez to co się wydarzyło wcześniej. Chociaż dlaczego to się utrzymuje od mojej przemiany? Nie wiem. Moja moc, jest dość interesująca. Mogę rozpoznawać uczucia innych, potrafię  wytworzyć niewidzialną tarczę. I panuje nad żywiołami. Jest to dość śmieszne zważywszy na to, że kiedy ćwiczę to Aron jest zawsze poszkodowany. Ostatnio ćwiczyłam wytwarzanie ognia. Do tej pory ma ślady na plecach. Mam również moc uleczania, jest bardzo przydatne. Opanowanie tego wszystkiego jest dość trudne. I muszę być bardzo skupiona, jeżeli coś mnie rozprasza to nie potrafię nad tym zapanować. Obecnie siedzę w ogrodzie z Aronem i Nathanem. Śmieję się z tego jak mały próbuje stanąć a po chwili ląduje na tyłku.

- Nie śmiej się z niego.- upomina mnie Aron, próbując się nie zaśmiać- Dziękuję.- mówi po chwili

- Za co?- pytam zdziwiona.

- Za to że dałaś mi coś niezwykłego.- marszczę brwi nie rozumiejąc- Rodzinę skarbię.- całuję go delikatnie w usta. Aron chciał pogłębić pocałunek ale ja odwracam głowę na co jęczy zawiedziony

- Wiecznie napalony.- śmieję się z niego

- Tylko na ciebie.-wzdycha głęboko- Alex?- pyta niepewnie

- Tak?

- Co byś powiedziała na...no bo wiesz Nathan za 4 miesiące kończy roczek i...i może byśmy pomyśleli o...o kolejnym dziecku.- mówi jąkając się a mi zasycha w ustach

- Chcesz kolejne dziecko?- pytam oniemiała

- Tak.

- Aron to nie jest dobry pomysł.

- Dlaczego?

- Nie jestem gotowa na kolejne dziecko. Ja mam 20 lat. Jedno to jest duży obowiązek. Nie poradzę sobie z drugim.

- Skarbie, przecież Nathan może mieć niańkę, rozmawialiśmy o tym.

- Nie robi się dzieci po to aby wychowywały je obce osoby. Aron dzieci to odpowiedzialność to nie zabawki.

- Kochanie ja ci pomogę.

- Nie teraz.

- Dobrze ale wrócimy do tego tematu.- macham głową od niechcenia.

Kolejne dziecko? Czy on oszalał. Nathan ma dopiero 8 miesięcy potrzebuję teraz bardzo dużo uwagi. Teraz to on jest najważniejszy i to jemu muszę poświęcić całą swoją uwagę. Po jakimś czasie Nathan zaczął trzeć rączką oczka i ziewać.

- No o chyba czas do łóżeczka.- podchodzę do mojego skarba i biorę go na ręce.

Arona oczywiście już nie ma bo miał ważne wezwanie podobno znaleźli martwą kobitę z naszego stada w lesie. Ważne jest to, że skoro nie ma Arona to krok w krok chodzą za mną ochroniarze. Nic się nie zmieniło wszędzie mam nadzór. Aron ciągle się boi, że coś może się nam stać. Kiedy weszłam do naszej sypialni omal nie wypuściłam Nathana z rąk. Przy drzwiach balkonowych stała Ana.

- Myślałaś, że o tobie zapomniałam.- syknęła  w moją stronę- Ciesz się chwilą Alex, bo niedługo ją stracisz.- powiedziała i skoczyła przez barierkę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro