Rozdział.43.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

            *Alex*

Jestem w szoku. Informacja, którą przekazał mi Aron jeszcze do mnie nie dotarła. Nie mogę stracić tego dziecka. Po prostu nie mogę.

- Aron, nie zgadzam się.- powiedziałam i zaczęłam powoli schodzić z łóżka- Nie usunę tego dziecka. Nie mogę. Nie chcę.- słowa wypływały ze mnie w zaskakująco szybkim tempie. Aron wstał z łóżka, podszedł w mgnieniu oka do mnie i mocno mnie przytulił.

- Skarbie, nie każę ci go usuwać.- pocałował mnie w czoło- To tylko jedna z opcji.

- Która nie wchodzi w grę. Nie zgadzam się.

- Dobrze, ale jest warunek.- zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc

- Będziesz robiła wszystko co ci każę.

- Czyli?- nadal nie bardzo rozumiałam znaczenia jego słów

- Czyli żadnego dźwigania Nathana ani ciężkich przedmiotów. Masz dużo odpoczywać i dbać o siebie. Jak najmniej wstawać z łóżka.

- Ale Aron...

- Albo to wykonasz, albo lekarze dokonają aborcji bez twojej zgody.- zatkało mnie

- Nie zrobisz tego.- byłam zszokowana tym, że w ogóle coś takiego przyszło mu do głowy

- Alex nie pozostawiasz mi wyboru. Nie mogę ciebie stracić.

- Dobrze będę wykonywać twoje polecenia.- westchnęłam zrezygnowana. Widząc w jego oczach, że wcale nie żartuje wolałam nie ryzykować.

- Skoro tak do do łóżka.

**************************

Obudziłam się przez promienie słońca, które padały prosto na moją twarz. Ani z jednej, ani z drugiej strony nie było moich mężczyzn. Ciekawe gdzie poszli. Postanowiłam się wykąpać. W końcu przez dość długi czas nie kąpałam się. Zeszłam delikatnie z łóżka co spowodowało grymas bólu na mojej twarzy. Weszłam powoli do łazienki i napuściłam wody do wanny. Kiedy rozkoszowałam się cudowną kąpielą w sypialni usłyszałam potężny ryk. Wiedziałam kto to jest.

- Jestem tutaj!- krzyknęłam. W kilka sekund Aron znalazł się w łazience

- Co ty tu robisz?- warknął

- Chciałam się wykąpać.- usprawiedliwiałam się

- Miałaś nie wychodzić z łóżka. Czy ty nie możesz chociaż raz mnie posłuchać?!- krzyknął wyrzucając ręce w górę

- Po pierwsze nie krzycz na mnie a po drugie miałam siedzieć na łóżku brudna i czekać aż przyjdziesz. Przecież nie biorę prysznica tylko kąpiel czyli siedzę anie stoję.- twarz Aron momentalnie złagodniała

- Ja po prostu się o ciebie martwię.- powiedziawszy to zaczął się rozbierać

- Co ty robisz?

- Dołączam do mojej partnerki.- uśmiechnął się przebiegle

- A co z Nathanem?- spytałam przypominając sobie o dziecku

- Śpi smacznie w łóżeczku.- Aron wszedł tuż za mnie tak, że to ja siedziałam między jego nogami- Kocham cię najdroższa.

- Też ciebie kocham.

- Wszystko co robię, robię z myślą o tobie. Boję się, że coś ci się stanie, nigdy bym sobie nie darował gdyby...

- Aron wszystko jest dobrze i będzie dobrze.- pocałowałam go delikatnie w usta

- Gdybym też był takim optymistą.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro