Rozdział.6.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Obudziłam się przez promienie słońca, które padały wprost na moją twarz. Odwróciłam się wpadając na czyjeś ciało. Podniosłam wzrok i napotkałam zielone oczy Arona, które śledziły każdy mój ruch.

- Hej stokrotko- powiedział składając pocałunek na moim czole- Jak się spało?

- Dobrze- próbowałam się podnieść, ale ból ramienia na to mi nie pozwolił. Więc opadłam z jękiem na poduszki.

- Kochanie co się dzieje?

- Boli mnie- wskazałam ugryzienie.

- Mogę ci pomóc, musisz mi tylko zaufać.- pokiwałam głową delikatnie na tak.

Aron schylił się i zaczął całować ugryzienie co sprawiło mi ogromną przyjemność. Ale kiedy zassał tam skórę z moich ust mimowolnie zaczęły wylatywać jęki zadowolenia. W podbrzuszu zaczęło się wytwarzać niezrozumiałe dla mnie ciepło. Aron przeniósł się na moje usta, zaczął podgryzać mi dolną wargę prosząc o pozwolenie. Udzieliłam go mi natychmiast. Całowaliśmy się zawzięcie oczywiście to Aron wygrał walkę o dominację. W między czasie Ocieraliśmy się o siebie. Aron zaczął błądzić po moim ciele, zatrzymując się na moich piersiach. Zaczął je ugniatać, a z moich ust jaki i z Arona zaczęły wylatywać jęki i sapnięcia. Naglę do drzwi zaczął ktoś stukać. Aron oderwał się ode mnie i stanął w pozycji obronnej. Dziękowałam tej osobie za drzwiami. Nie chciałam żeby doszło do czegoś więcej nie jestem jeszcze gotowa, a przy nim tracę głowę.

- Alfo...- zaczął niepewnie nieznajomy, wciąż będąc za drzwiami.

- Czego?- warknął zły Aron. Na sam dźwięk jego ostrego tonu wzdrygnęłam się. Aron od razu to zobaczył i zaczął mnie głaskać po policzku w uspokajającym geście. Wtuliłam się w jego dłoni i zamruczałam. Boże co ten mężczyzna ze mną robi.

- Alfo zbuntowani znowu zbliżyli się do naszych granic.

- Przekaż to dla Jamesa. Niech się tym zajmę.- Wydał polecenie.

- Tak jest Alfo- powiedział i odszedł.

- Kim jest James?

- Moim betą

- Kim?

- Później ci wyjaśnię. Jesteś głodna?

- Nie

- Chodź na śniadanie- czy ja mówię po chińsku? Mówię przecież, że nie jestem głodna.

Zeszliśmy po tych wszystkich schodach i weszliśmy do gigantycznej kuchni.

- Co chcesz na śniadanie?

- Nie jestem głodna.

- Masz jeść normalnie jesteś za chuda. Lekarz stwierdził, że możesz niedługo zachorować.

- Ja się sobie podobam i nie chcę jeść.

Aron zaczął grzebać w lodówce i postawił przed mną sałatkę.

- Jedz

- Nie chcę

- Masz to zjeść albo sam to w ciebie wepcham.

Zjadłam 1/5 tego co było w misie.

- Już

- Zjedz jeszcze- nalegał.

- Nie dam rady, już więcej nie mogę.

Aron tylko westchnął z rezygnacją. Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i skierował się na piętro. Nie wytrzymałam i zadałam nurtujące mnie pytanie.

- Po co jest tu tak dużo pokoi?

- Pierwsze piętro należy do omeg, drugie do bet, a trzecie do Alfy i jego rodziny.

- Co?- spytałam zdezorientowana.

- Powiem ci wszystko na górze

Nawet się nie zorientowałam a byłam już w jego sypialni.

- Powiesz mi wreszcie prawdę?

- Od czego tu zacząć?

- No najlepiej od początku- powiedziałam z sarkazmem w głosie.

- Sarkazmem ci nie pasuję skarbie- puścił do mnie oczko- Dobra, to tak. Znajdujesz się obecnie w siedzibie stada. Ja jestem Alfą.

- A-Alfa to nie jest przywódca wilków?

- Tak konkretnie to wilkołaków. Od razu po Alfie jest jego zastępca rangi bety, dalej są...

- Pokaż mi- szepnęłam przerywając mu.

- Co mam ci pokazać?- spytał zdziwiony.

- Swojego wilka.

- To nie jest dobry pomysł, mogę...

- Proszę

- Nie uciekniesz z krzykiem?

- Nie, pokarz mi, proszę.

Aron zszedł z łóżka. Stanął przede mną. Nagle po pomieszczeniu rozległ się dźwięk łamanych kość. Zakryłam oczy, a kiedy je otworzyłam, zobaczyłam wielkiego 2 metrowego wilka, jego sierść była czarna jak smoła a oczy miały ocieni głębokiej zieleni, zupełnie jak Arona. ZARAZ. CHWILA. TO ARON. Delikatnie zsunęłam się z łóżka i z szybko bijącym sercem podeszłam wolna do wilka. Zanurzyłam dłoni w jego czarnej sierść na co warknął zadowolony. Weszłam na łóżko, a Aron za mną. Położyłam się na poduszkach a on umieścił swój pyszczek na moim brzuchu.

- Jesteś piękny- szepnęłam dalej go głaszcząc- I taki uroczy.

Leżałam tak... nawet sama nie wiem ile. Ale pamiętam, że kiedy zasypiałam byłam otoczona ramionami Arona. Tylko przy nim czuję się bezpiecznie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro