#9 - Plotki, obserwacje i teorie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

##### Moskwa, 14.10.1941 r. #####

(Takie fun AU, powstałe przez rozmowę ze znajomą oraz spisane, aby mogła sobie popisać o państwach jako o temacie plotek zwykłego człowieka. Same "AU" - Co gdyby Polska znalazła "azyl" w Moskwie jako opiekunka Rosji i Białorusi dużo wcześniej, a dokładnie zaraz po podpisaniu układu Sikorski-Majski? Dlaczego tak? Bo mogę)

— Któryś z was kiedyś widział takie rzeczy? — mężczyzna pogardliwie wycedził przez zęby, nieznacznie, niemal niewidocznie wskazując na scenę, której wraz z towarzyszami był świadkiem.

Stojący przy nim, młodszy mężczyzna mimowolnie skupił się, wyglądając tegoż domniemanego, wyjątkowego zjawiska.

Polska, Rosja i Białoruś mieli zostać wysłani dalej na wschód z powodu zbliżającego się Wehrmachtu, dlatego ich kraj, Związek Radziecki, stał na peronie, tak właściwie, stał tuż pod pociągiem i żegnał się z Polską, która wręcz wisiała z małego, pociągowego okienka. Oczywiście, poprzez pożegnanie się tej dwójki należało rozumieć wzajemne obrażanie się oraz krzyki, ale w tym nie było nic niezwykłego, w końcu każda interakcja Polski i Związku Radzieckiego zamykała się w pasywnej agresji lub zażartych kłótniach.

— Czysty pociąg? — Witor mruknął po długim namyśle, zerkając na Michaiła i odpowiadając na jego pytanie.

— Tak- co- — zgodził się mimowolnie, będąc pewny, iż reszta myśli dokładnie to samo, co on. Po tym z niedowierzaniem spojrzał na młodszego kompana, ciągnąc dalej — Nie. Pamiętasz, żeby ktokolwiek tak sobie jechał po nim jak po burej suce? — nie krył gniewu, prawdziwego oburzenia, wręcz jedynego w swym rodzaju bólu, jaki wypełniał jego duszę, wyciągając rękę w stronę spektaklu.

Wiktor wycofał się lekko, jeszcze raz zaglądając na oba państwa, przypatrując się im jeszcze dokładniej.

Związek Radziecki stał z założonymi rękoma, drepcząc w miejscu, a na jego twarzy malowała się czysta irytacja i zmęczenie. Tymczasem Polska krzyczała wiele różnych, niezbyt pochlebnych rzeczy na jego temat, była też coraz bliższa wypadnięcia z małego okienka, ponieważ ZSRR stał zbyt daleko, aby mogła go uderzyć.

Mężczyzna musiał przyznać, ich kłótnia stawała się coraz bardziej zażarta i widowiskowa, a sam powód tej kłótni też był ciekawy - Polska była przekonana, iż dzisiaj ZSRR wyjedzie z Moskwy razem z nimi. Nie wierzyła, że ucieknie i zostawi miasto za sobą, ale że przynajmniej odwiezie ich w bezpiecznie miejsce, a co najważniejsze, wyjaśni wszystko swoim, wciąż niezbyt jej przychylnym pociechom i po cukrowym pożegnaniu wróci do stolicy. Łatwo sobie wyobrazić, jak okrutne było jej zdziwienie a wielka jej złość, kiedy po wejściu do pociągu i zamknięciu za nią drzwi, Związek pomachał jej zza okna i kazał pożegnać od niego jego dzieci.

— Emm... towarzysz Stalin może? Oni też się zbyt nie lubią...

— Towarzysz Stalin...? — stojący z boku, uważnie obserwujący kłótnie państw Alosza wtrącił się do rozmowy. — Jak mu Stalin powiedział, że z niego kretyn, to mu od razu odpowiedział, żeby dziad nie zapominał, komu wszystko zawdzięcza i czy nie jest za stary, aby jeszcze oddychać — uśmiechnął się pod nosem, nie spuszczając wzroku z widowiska. Cały czas mając nadzieję, że jeszcze się rozkręci.

A tu, kurwa? Już trzeciego skurwysyna z rzędu słyszę, a on tylko oczami przewraca! — Michaił znowu niemal podniósł głos, krzywiąc się z repulsją, nie mogąc pogodzić się z tym naruszeniem wszelkich praw oraz norm społecznych. — Babsztyl nawet nie wie, jakie ma przywileje, widocznie nikt jej jeszcze nie nauczył, gdzie jej miejsce w domu i kto jest w nim pan, jakby dostała porządny wpier- — gorączkował się haniebną sceną, rzucając własne, życiowe mądrości, póki jego uwagi nie zwróciło parsknięcie Wiktora. — Co się śmiejesz?

— Nic, nic — najmłodszy z całej trójki uciekł na bok wzrokiem od złowrogiego spojrzenia Michaiła, z całych sił próbując powstrzymać napad śmiechu — Ale powiedz, twoja Swietłana już wie, że jesteś pan w waszym domu czy żeś przez ostatnie dwadzieścia lat jeszcze nie zdążył jej powiedzieć?

Twarz starszego momentalnie stała się kamienna, jakby dostał siarczystego policzka. Gwałtownie wciągnął powietrze nosem, marszcząc się i czerwieniąc. Pewnie pozostałby długo w tej pozie upokorzenia, gdyby coraz głośniejszy rechot Aloszy nie zmusił go do działania.

— Morda młody! Gówno żeś widział, gówno wiesz, jak życie wygląda! — warknął na kompana, jeszcze bardziej rozśmieszając pozostałą dwójkę. Dogłębnie tym urażony Michaił, wraz ze swoją obolałą dumą, ponownie zwrócił się w stronę kłócących się państw.

Chciał, nie chciał, musiał przyznać - był pod wrażeniem. Wrażeniem, jak wielką władzę, mimo bycia całkowicie nieistotnym krajem, ten babsztyl posiadał oraz tego, że wciąż nie wypadała z pociągu, mimo że niemal w połowie wisiała nad peronem. Równocześnie był głęboko zawiedziony swoim przełożonym. Tą biernością, niemal uległością, powiedziałby, że sterczał on pod tym pociągiem niczym ostatnia sierota.

Skandaliczne.

Potworne.

Dołujące.

Jak on, zwykły człowiek, miał sobie z własną czarownicą poradzić, jak nawet sam Związek nie miał siły z byle jędzą walczyć?

— Przez wojnę się mu w głowie poprzewracało, znalazł szczeniakom niańkę i zdziadział na stare lata — Michaił burknął, zakładając ręce na piersi. Nie chciał, nie mógł zaakceptować tego, co widział, czuł się tym zbyt zbulwersowany, wręcz zdradzony.

— Pomyśl trochę, to kraje, z nimi wszystko jest inaczej, teraz ma z nią jakiś sojusz, więc nie będzie kolejnych problemów robił dla chwili ciszy i spokoju — Alosza westchnął, przewracając oczyma. Nie miał sił na dziecinność towarzysza. — Poza tym ja słyszałem, że to lata tak się ciągnie między nimi, raz jest lepiej, raz gorzej, ale... — mężczyzna przerwał, kiedy poczuł na sobie przewiercający wzrok.

Michaił i Wiktor patrzyli na niego niczym dwa stępy czy wygłodniałe psy, a on w swych rękach miał kawałek „wędliny", czyli strzępy zastrzeżonych informacji.

— Na co, do cholery, czekasz? Opowiadaj — Michaił ponownie fuknął, tym razem zirytowany urwaniem wątku przez Aloszę.

Mężczyzna zaczął instynktownie rozglądać się dookoła, wyglądając jakichkolwiek niepożądanych postaci. Na peronie było jeszcze ciemno, w końcu było na długo przed wschodem słońca, nigdzie w pobliżu nie było widać choćby żywej duszy, tylko ich troje i dwa kraje, a przy nich Ilja w pociągu. Doskonale. Bez najmniejszego skrępowania mógł opowiedzieć najbardziej intrygujące historie, jakie dane mu było poznać.

— Pamiętajcie, jak była z nią wojna, zanim jeszcze ZSRR ogłosili? — zaczął dość cicho, pokazując towarzyszom ręką, aby podeszli bliżej.

— Kto nie... Choć teraz nie wiadomo, czy wolno pamiętać — Michaił mruknął niezmiennie zrzędliwy, gotów wyrażać swą niechęć przez kolejny miesiąc.

— Tak czy inaczej — Alosza chrząknął, coraz bardziej zmęczony kompanem — Wtedy pogłoski chodziły, że oni się jeszcze wcześniej, jeszcze za cara poznali, a tak właściwie, współpracowali — w głosie mężczyzny czaiło się pewne ożywienie, może nawet fascynacja, bez wątpienia nieposkromiony głód wiedzy tajemnej.

Pozostała dwójka odruchowo spojrzała na państwa. Polska była coraz bliższa podjęcia próby uduszenia rozmówcy, połączoną zapewne z wypadnięciem na tory i złamaniem karku. Związek za to był coraz bliższy zrzucenia jej na te tory, a może nawet własnoręcznego złamania jej karku. Po tym małym skontrolowaniu podmiotów rozmowy, Michaił wrócił wzrokiem do Aloszy, krzywiąc się i mrużąc oczy.

— Pierdolisz.

— Chciałbym — rzucił bez mrugnięcia okiem, natychmiast wracając do głównego tematu. — No, więc mówili, że razem we więzieniu, w spisku byli albo coś, nie wiadomo dokładnie, ale wtedy było między nimi... — przerwał na moment, zerkając na kraje — lepiej... — wycedził, sam nie wiedząc, czy to było to słowo, którego szukał. — A jak wielka wojna wybuchła, to każde w swoją stronę poszło i nic, było, minęło, a niedługo później, jak Armia Czerwona zaczęła na Warszawę iść, to on myślał, że głupia baba się podda, najwyżej pobeczy i przestanie, a ona wręcz przeciwnie, wściekła się, nawet ją rozumiem, też bym się trochę wkurwił, i ponoć obiecała sobie, że następnym razem jak go spotka, to on będzie w trumnie, na podpisaniu pokoju to sobie prawie do gardeł skoczyli, ktoś mówił, że Związek ją prawie zabił raz, albo ona jego, kto-

— Zabił? A ty widzisz, żeby on cokolwiek robił? — Michaił wciął się, jeszcze bardziej zbulwersowany dawaniem mu najpewniej fałszywej nadziei — Stoi i słucha, jak ona się drze, jak, kurwa, nie wiem, pantofel jaki...

— Ty — Wiktor szturchnął towarzysza, uśmiechając się do niego radośnie — To prawie jak ty.

— Pchasz się do gipsu, młody — mężczyzna wysyczał, łapiąc towarzysza za kark i ciągnąc go ku ziemi. — Jak ci przypier-

Uśmiech Wiktora momentalnie zniknął. W jego oczach pojawił się strach i błaganie, zwrócone w stronę Aloszy - jedynego wybawcy, na jakiego mógł w tej chwili liczyć i na którego, na swoje szczęście, nie musiał czekać.

— Zamknąć się obaj, zachowujecie się jak bachory jakieś! — Alosza złapał obu za kołnierze, rozdzielając ich jednym ruchem i groźnym spojrzeniem. Wiktor tylko głośno westchnął, poprawiając czapkę, podczas gdy Michaił od razu wyrwał się z chwytu towarzysza, buzując gniewem. — Gorzej tylko-

— Mogłabyś choć raz w życiu nie dramatyzować i zrobić coś po mojemu?! — w tle pojawiło się głośniejsze warknięcie Związku, na które najstarszy z mężczyzny odruchowo odwrócił głowę ku państwom, porzucając wszystko inne.

— Dobra, koniec zabawy i siedzieć teraz cicho — najstarszy ogłosił, rezygnując z monologu wychowawczego, aby poświęcić całą swoją uwagę rzeczom ważniejszym. Towarzyszy mógł ochrzanić zawsze, a szansę na nowe plotki mógł mieć ostatnią w życiu. — Nareszcie robi się ciekawie.

— Dramatyzować?! Spotkałam je dwa miesiące temu! Od ledwie trzech dni Rosja nie traktuje mnie jak potencjalnego mordercę, a tylko jak złodzieja czy porywacza, czy ty pomyślał-agh! Boże, daj mi cierpliwość, bo jak dasz mi siłę, to kogoś zabiję — w głosie i gestach Polski, poza oczywistym gniewem, wręcz szałem i furią, pojawiało się coraz więcej bezsilności, kiedy wskazywała na dwóje nieletnich wyglądających przez okienko pociągowe, lecz kilka wagonów dalej, wystarczająco daleko, aby nie słyszeć zajścia — Co ja mam im niby powiedzieć?! Tatuś to kłamliwa łajza?! Oszukał mnie i was, i wcale nie miał zamiaru z wami nigdzie jechać?! Wrzucił nas do pociągu, jesteście skazani na mnie, a on sobie w cholerę poszedł?!

— Jak tak to powiesz, przysięgam, dopilnuję, żeby na następnej stacji Ilja przywiązał cię do torów — ZSRR wysyczał, spoglądając w stronę niczego jeszcze nieświadomych wychowanków i poczuł nieznośne, wręcz ciut bolesne ukłucie poczucia winy — Poza tym, czy ja choć raz powiedziałem, że z wami jadę? — dodał, wzruszając ramionami i przewracając oczyma, a na twarzy Polki pojawił się pokraczny, nieludzki uśmiech.

— Nie powiedziałeś mi też ani razu, że nie jedziesz — dodała subtelnie, aby po tym krótkim momencie pasywności, powrócić do wściekłego krzyku — I się razem z nami spakowałeś, łgarzu wstrętny!

— To jej trzeba przyznać, nadzieję jej tym zrobił, ja też się na chwilę nabrałem — Wiktor mruknął pod nosem, dostając w odpowiedzi niechętnie zgodne kiwnięcie Michaiła oraz karcący, żądający bezwzględnej ciszy wzrok Aloszy.

— Hm — Związek skrzywił się, zerkając na niedużą walizkę u jego stóp. — A może ja po prostu jadę gdzieś indziej, tylko w tym samym czasie, co? Pomyślałaś o tym? Nie. Tylko o sobie myślisz — kontynuował sztucznie urażony, sprawiając, że Polsce na moment wręcz zabrakło tchu ze złości.

— Ty pier- — kobieta uderzyła pięścią w bok wagonu, tak bardzo żałując, że nie ma pod ręką niczego, czym mogłaby rzucić w komunistę — Było pozwolić, aby niedźwiedź cię zeżarł!

— Jaki, kurwa, niedźw-

— Pysk — Alosza warknął, zasłaniając ręką usta skołowanego Michaiła. Był gotów towarzysza przydusić, aby tylko mieć pewność, że ten nie będzie się odzywał. — Tego jeszcze nie znam — dodał ciut podekscytowany, zapatrzony w państwa jak w obrazek i zasłuchany w ich wrzaski niczym w orędzie.

— A ciebie utopić w rzece lub sprzedać Buriatom za kawałek mięsa, a słyszysz, żeby narzekał?

— Codziennie! Ja nie mogę- — pisnęła, łapiąc się za głowę — Codziennie mi życie utrudniasz! Od samego momentu, kiedy miałam to nieszczęście cię spotkać, już czułam, że resztę życia chcę spędzić jak najdalej od ciebie!

Na te słowa ZSRR osobliwie się ożywił, wyprostował i zmarszczył twarz w nagłym przypływie oburzenia.

— A to ciekawe, nie pamiętam, żebym to ja ci się pierwszy do życia wpierdolił, wręcz przeciwnie, więc teraz nie na- — Związek burknął, lecz jego głos zagłuszył głośny gwizd pociągu oraz przeciągliwe skrzypienie jego maszynerii.

W końcu nadszedł kres jego udręki.

— Och, jaka szkoda, pociąg odjeżdża — komunista westchnął teatralnie, a równocześnie zaskoczona Polska zwróciła głowę w stronę lokomotywy. Związek, wykorzystując rozkojarzenie Polki, złapał ją jedną ręką za policzki. — Lepiej chowaj się do środka, bo jeszcze zawiśniesz na jakimś słupie, a kolejnej głupiej na szybko nie znajdę — robiąc wraz z pociągiem krok do przodu, wepchnął kobietę do środka pojazdu, powalając ją równocześnie na podłogę.

Polska nie zwróciła najmniejszej uwagi na swój upadek. Napędzana nowym przypływem gniewu podniosła się, niezwłocznie wracając do okienka, jednak tym razem wystawiając przez nie samą głowę.

— Coś ty powiedział, ty chu- — wrzasnęła za komunistą, lecz donośny gwizd maszyny całkowicie zagłuszył rzucane przez nią obelgi.

— До скорого! I nie zapomnij dzieciaków ode mnie pożegnać! — ZSRR pomachał od niechcenia, lecz względnie zadowolony, odprowadzając wzrokiem niknący w ciemnościach poranka pociąg.

Jeszcze bardziej ukontentowany tym wszystkim wydawał się Alosza. Wręcz maniakalny uśmiech nie schodził z jego twarzy, a oczy świeciły z poruszenia. Iluż on się rzeczy znowu dowiedział, ile lat teorii czy domysłów potwierdził lub obalił w zaledwie kilkanaście minut.

Aż nie mógł się kolejnej sprzeczki doczekać.

— Ile dajecie na to, że wysiądzie na następnej stacji i się wróci? — Alosza zapytał, po cichu licząc na taki obrót sprawy.

— Flaszkę, że wróci się jeszcze dzisiaj — Wiktor rzucił bez zastanowienia, uważnie obserwując ruchy Związku.

— Moją ostatnią paczkę Biełomor, że babsztyl dojedzie do Kujbyszewa — Michaił ogłosił twardo, jakby poza papierosami stawiał w zakładzie własną dumę czy nawet życie. — Ale czy Ilja to przeżyje w całości, to już nie gwarantuje.

— Idzie tu — najmłodszy z mężczyzny pisnął, gdy tylko dostrzegł, że ZSRR zaczął odwracać się w ich stronę.

— Więc jak zawsze - nic żeśmy nie widzieliśmy, a już na pewno nic nie słyszeli — Alosza dodał, tak dla własnego spokoju, kończąc ich rozmowę.

Równocześnie każdy z nich odwrócił się w dowolnym kierunku, udając, iż przez cały ten czas był całkowicie pochłonięty oglądaniem nieba, pobliskich budynków, kostki brukowej czy choćby własnych butów i bez wątpienia nie zwracał najmniejszej uwagi na największe widowisko minionego tygodnia.

________

Przyznam, że to wszystko powstało w dużej dlatego, że chciałam zrobić parodię archetypowej sceny pociągowej, tylko zamiast wzruszenia mamy dwójkę obrażających się idiotów oraz chciałam rzucić w końcu coś, co nie trąci depresją.

I coraz bardziej wzrasta moje zainteresowanie miejscem moich państw w ich świecie oraz ludźmi wokół nich, ludźmi im bliskimi, ponieważ, choć nie widać, stworzyłam ich trochę. Już kiedyś pojawił się Feliks - chłopak, który z wyboru wszystko poświęcił Polsce oraz Anton - Ukrainiec z Odessy, który miał ten pech zostać przydupasem przydupasa, czyli przyjacielem samego Ukrainy. Dziś popatrzyliśmy na świat oczyma "gwardii przybocznej" Łajzy, czyli garstce, której nasz jełop z problemami z zaufaniem jednak zaufał. Dostawca najlepszych plotek - Alosza, pół-Rosjanin, pół-Ukrainiec z Kurska, najstarszy z całej zgrai, który równocześnie jest przy Łajzie niemal od początku, bo stał się jego przydupasem już w roku 1919 (dlatego wie tak dużo). Ten najbardziej wulgarny - Michaił, Rosjanin z Niżnego Nowogrodu, jest tu też wspomniana jego żona, złota kobieta Swietłana. Najmłodszy podśmiechujek Wiktor to siostrzeniec Aloszy. Wisienką na torcie jest wspomniany Ilja, pół-Rosjanin z okolic Baku, który dostał najgorsze zadanie z całej czwórki, czyli pilnowanie Poli, Rosji i Białorusi, jak można się domyślić, za karę. Mam też nadzieję, że kiedyś dobrze poznacie Martę, obecną sekretarkę Polski.

A na samiuśki koniec pozdrawiam maturzystów, bo już po maturach. I ósmoklasistów, bo egzaminy też mieli teraz. I studentów, jak są, bo się sesja zbliża. Tak właściwe, wszystkich was pozdrawiam, moi drodzy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro