14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam przez las cichutko, żeby nie obudzić maleństwa, które dopiero co zasnęło.

Nie wiedziałam jak zareaguje na to Operator ale miałam to w poważaniu. Jak nie zaakceptuje tego, że teraz to ja będę dla Mori matką, to straci jedną ze swoich proxy. Dobrze, że dał mi swobodę wyboru.

Teraz mam inny problem na głowie...
Gdzie ja będę mieszkać z małą?
Mój pokój jest zajęty przez Jasona i Hope. No chyba, że uda mi się jakoś dogadać...

Kolejne nadzieję poukładam w tym, że Jeff nie będzie miał swoich dziwnych pomysłów.

Spojrzałam na Smile Doga. Odwzajemnił spojrzenie i zawachał ogonem. Dziwne... Zazwyczaj tego nie robi. No ale cóż, może wie co myślę.

W poszczególnych oknach paliły się światła. Starałam się wejść po cichu ale niestety, nie udało się. Drzwi za mną trzasnęły, pies Jeff'a zaczął szczękać i biegać po salonie rozwalając wszystko co było na jego drodze, tworząc niesamowity hałas i raban. Szczęście w nieszczęściu, że dziecko się tylko poruszyło, a nie obudziło. Za to ja...

...ja miałam pewne komplikacje.

Położyłam dzidzie na kanapie tak, żeby mogła sobie jeszcze pospać, a sama poszłam do korytarzyka w celu zdjęcia kurtki i butów.

W pewnym momencie usłyszałam kwilenie Mori, więc zaczęłam się spieszyć ale jakie zdziwienie było gdy usłyszałam jej śmiech.

Wyjrzałam z progu, i o mało co moja szczęka się nie roztrzaskała się o podłogę, a oczy wyszły z orbit.

Nad zwiniątkiem schylał się Laughing Jack i rozśmieszał je w bardzo "delikatny"  sposób.

- Ekhem.
Klaun się odwrócił i spojrzał na mnie zaskoczony.

Ta niezręczna cisza przerwana została przez głośne wejście przy  akompaniamencie żartów i śmiechu.

Otrząsnęłam się i tak dopiero gdy mała zaczęła płakać. Ja w mgnieniu oka znalazłam się przy niej, natomiast oczy wszystkich padł na mnie i dziecko.

Nie zwracałam uwagi na to i poszłam przygotować mleko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro