maybe

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Prawda jest taka, że Hoseok nigdy nie należał do ludzi odważnych, jeśli w grę wchodziło zagadanie do kogoś uroczego. A Kim Taehyung z klasy drugiej C zdecydowanie do osobników uroczych należał.

    — Możesz przestać się tak gapić i w końcu do niego zagadać? — zapytał Namjoon, opierając się ramieniem o swoją niebieską szafkę. — Minęło już pół roku odkąd się przeniósł, a ty nadal tylko na niego zerkasz. I głupio się szczerzysz — dodał, przyglądając się wykrzywionej w dziwnym grymasie twarzy Hoseoka, który właśnie wgapiał się w młodszego z szerokim uśmiechem na ustach.

    — Nie znasz się, Namjoon — powiedział rozmarzonym tonem Jung, zrobił to jednak ciut za głośno, przez co Tae, siedzący kilka metrów dalej pod swoją szafką, uniósł wzrok znad trzymanej książki i wlepił w Hoseoka spojrzenie ciemnych oczu.

    Hobi, zauważając zainteresowanie swojego obiektu westchnień, momentalnie zaczerwienił się po same czubki uszu i odwrócił gwałtownie do szafki, uderzając się jej drzwiczkami w ramię.

    — Au! — pisnął, rozmasowując obolałe miejsce, lecz ból przestał mieć aż takie znaczenie, gdy dotarł do niego cichy chichot Taehyunga.

    Dlaczego muszę być takim przegrywem? pomyślał Jung, zatrzaskując szafkę, i ruszył w stronę sali lekcyjnej, nie podnosząc wzroku z podłogi.

💌

    — Tato! — krzyknęła mała dziewczynka w dwóch podskakujących kitkach, wbiegając do kuchni. — Taeoh znów zabrał moją lalkę i chce obciąć jej włosy! — Tupnęła nogą, szarpiąc ramię Hoseoka.

    — Jak to? — Mężczyzna odłożył kubek z kawą na stół, rozlewając nieco napoju na jasny blat. — Zawołaj go do mnie, szybko — powiedział na tyle głośno, aby jego synek usłyszał groźny ton jego głosu.

    Taerin pognała do sąsiedniego pokoju, ślizgając się skarpetkami w kolorowe baloniki po drewnianych panelach, a po chwili dało się słyszeć jej piskliwy głos, oznajmiający bratu, że „tata żąda go widzieć i da mu porządne lanie za dokuczanie Minie”.

    Hoseok pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem, a gdy usłyszał powolne kroki Taeoh na korytarzu, przybrał na twarz surowy wyraz.

    Ciemnowłosy chłopiec stanął w progu, wpatrując się w beżowe kafelki kuchennej podłogi, i zaczął bujać się na piętach w przód i w tył.

    — Dlaczego niszczysz zabawki Taerin? Przecież dobrze wiesz jak bardzo są dla niej ważne — powiedział spokojnie Hobi, mierząc uważnym spojrzeniem swojego synka.

    Chłopiec jedynie wzruszył ramionami, nadal nie patrząc na ojca, a Jung westchnął ciężko, wyciągając dłoń do Taeoh.

    — Chodź do mnie — powiedział ciepło, kiwając na synka palcami.

    Czterolatek podszedł niespiesznie do taty i przystanął dopiero kilka centymetrów od niego. Uniósł lekko główkę, obdarzając Hoseoka smutnym spojrzeniem ciemnych oczu, a Jungowi aż ścisnęło się serce.

    Chwycił mocno chłopca i posadził go na swoich kolanach, przytulając do siebie. Odgarnął mu ciemną grzywkę z czoła, patrząc w zaczerwienione oczy.

    Mały pociągnął nosem i wytarł go w rękaw dziecięcej bluzy, na co Hobi nieznacznie się uśmiechnął.

    — Co się stało, skarbie? — zapytał troskliwie, patrząc uważnie w ciemne oczy chłopca.

    — Tęsknię za tatą — powiedział smutno Taeoh, bawiąc się złotą obrączką na palcu Hoseoka. — Kiedy go odwiedzimy?

    — Och... — Hobi zamyślił się na moment, marszcząc czoło. — Jeśli chcecie, możemy pojechać nawet dziś — powiedział z uśmiechem, zerkając w stronę chowającej się za framugą łuku kuchennego Taerin.

    — Naprawdę? — zawołał wesoło Taeoh, a na jego twarzy wykwitł najpiękniejszy uśmiech na świecie.

    Hoseok odwzajemnił gest, wpatrując się z miłością w mały prostokąt, jaki tworzyły wargi chłopca.

    — Naprawdę. Tata na pewno bardzo się ucieszy. — Przytulił do siebie Taeoh i przywołał ruchem ręki Taerin, która zaraz również przylgnęła do ojca i wpakowała mu się na kolana, uśmiechając w dokładnie ten sam prostokątny sposób.

    — Moje dwa skarby — powiedział ze śmiechem Jung, przytulając do siebie dzieci najmocniej, jak potrafił.

💌

    Taehyung nie znosił piątków. Tak, piątków.

    Były to najgorsze dni, gdyż jego rodzice wyjeżdżali, aby zająć się chorym dziadkiem, a on zostawał całkiem sam w pustym domu. Na Jimina nie mógł liczyć, bo Park był typem imprezowicza i rzadko w weekendy bywał w swoim domu, a czasem również trudno było go zastać w mieście. Tae nie miał więc nic do roboty i jego jedyną rozrywką w wolne dni była nauka, czytanie kolejnych książek lub po prostu granie w gry wideo, co, szczerze mówiąc, już mu się okrutnie nudziło.

    Westchnął ze zrezygnowaniem i otworzył drzwiczki niebieskiej szafki, aby odłożyć do niej zeszyty.

    Mała karteczka wypadła ze środka i z gracją wylądowała na podłodze.

    Kim zmarszczył brwi, przyglądając się papierkowi, i rozejrzał się po szkolnym korytarzu, próbując odnaleźć kogoś, kto mógł podrzucić mu liścik. Wzruszył ramionami, nie dostrzegając niczego podejrzanego, i schylił się po karteczkę. Obejrzał ją dokładnie z każdej strony dopiero po tym skupiając się na jej treści.

wyglądasz dziś uroczo :)
tak się zastanawiam, czy może...
bo może chciałbyś kiedyś, nie wiem...
gdzieś pójść może?
ze mną oczywiście!
może...
~Hobi
p.s. no, chyba że nie chcesz :(

    Tae odczytał liścik kilka razy, uśmiechając się do siebie.

    Uważał, że Jung Hoseok był uroczy. Nieziemsko przystojny i cholernie uroczy.

💌

    — Zabraliście wszystko? — Po raz kolejny zapytał Hoseok, zapinając pas Taerin.

    — Tak tato, wszystko. Możemy jechać! — zawołał wesoło Taeoh, podrzucając swoim pluszowym psem.

    — Wysikaliście się przed drogą? Nie będę się później zatrzymywał — ostrzegł Jung, patrząc na bliźniaki uważnie.

    — Dwa razy — odparła poważnym tonem Taerin, pokazując trzy palce.

    Hobi zaśmiał się i przyklepał jej grzywkę do czoła.

    — Dobrze, w takim razie w drogę — zarządził, zamykając drzwi auta.

    Zajął miejsce za kierownicą i popatrzył w lusterku na swoje podekscytowane pociechy na tylnym siedzeniu. Ogromny uśmiech rozświetlił jego twarz, kiedy odpalił samochód.

    — To co, zaśpiewacie coś tacie?

💌

    Drzwi do sali chemicznej trzasnęły, a rozentuzjazmowany Hoseok wleciał do środka, już od progu krzycząc z podekscytowana.

    — Namjoon, nie uwierzysz! — zawołał, podbiegając do swojego przyjaciela, i z impetem oparł się o biurko.

    — Ostrożnie, to kwas siarkowy! — krzyknął blondyn, osłaniając trzymaną fiolkę przed Hobim.

    Kim poprawił ogromne gogle na nosie dłonią w niebieskiej, gumowej rękawiczce i zmierzył swojego przyjaciela uważnym wzrokiem.

    — Co się stało? Twój ukochany na ciebie spojrzał? Czy może się z tobą przywitał? — zakpił młodszy, wracając do doświadczenia.

    — Nie Joon, to poważna sprawa — obruszył się Jung. — To najlepszy dzień w moim życiu! Zobacz sam - pisnął z podekscytowania i podsunął blondynowi pod nos małą karteczkę.

    Namjoon odstawił fiolkę w bezpieczne miejsce i zdjął z nosa okulary, aby móc odczytać kaligraficzne pismo, które... zdecydowanie nie należało do Hoseoka.

    — Co to? — zapytał, marszcząc czoło.

    — To moja szansa na pierwszy krok, Joonie! — zawołał Hope, całując policzek przyjaciela ze szczęścia. — Kocham życie! — rzucił szybko, wybiegając z sali.

    Zdegustowany Namjoon wytarł policzek, jeszcze raz zerkając na karteczkę, i uśmiechnął się, odczytując jej obie strony.

    — Wariat — skwitował, chowając papierek do kieszeni białego fartucha, i wrócił do chemii.

    Kilka dni później karteczka trafiła w ręce pewnej dziewczyny, która bawiła się w otrzymywanie soli, a następnie w niewyjaśnionych okolicznościach znalazła się na szkolnym korytarzu, gdzie podniósł ją pewien chłopak o ciemnych włosach i nieco dziecinnej twarzy.

    Po tym, jak zwinięta w kulkę trafiła do kosza, prawdopodobnie słuch o niej zaginął.

💌

    — Tak, mamo, wszystko dobrze. Po prostu dzieciaki truły mi głowę, nie mogłem im odmówić.

    — Jasne, wpadniemy. Pa.

    Komórka wylądowała na pustym siedzeniu pasażera, odbijając się od niego kilka razy, aby w końcu spaść na wycieraczkę pod nogami.

    Hoseok zaklął cicho, lecz natychmiast się zreflektował i zerknął w lusterko, sprawdzając, czy bliźniaki nadal śpią. Pogłośnił odrobinę radio, słysząc znajomą melodię wydobywającą się z głośników.

    To była ich piosenka, choć kiedy słyszeli ją pierwszy raz, jeszcze o tym nie wiedzieli.

💌

    Napisanie i podrzucenie liściku było łatwe, ale zebranie się na odwagę, aby zaprosić gdzieś Tae osobiście już do zadań prostych nie należało.

    Hoseok po raz czwarty zawrócił, znów podchodząc do zrezygnowanego Namjoona.

    — Proszę cię, zrób to za mnie — powiedział błagalnie, robiąc maślane oczy.

    Młodszy pokręcił głową, twardo obstając przy swoim zdaniu. Odwrócił Hobiego przodem do siedzącego pod szafkami Tae i pchnął do przodu, mówiąc:

    — I tak już dziwnie na ciebie patrzy. Idź tam!

    Jung przełknął ciężko ślinę i ruszył chwiejnym krokiem w stronę Taehyunga. Wygładził swoją kraciastą koszulę i przyklepał ciemne włosy, odwracając się w stronę Joona, aby zobaczyć jego uniesione w górę kciuki i pokrzepiający uśmiech.

    Odchrząknął nerwowo, przystając parę metrów przed zaczytanym Kimem.

    Szatyn oderwał wzrok od lektury i spojrzał w górę, na wyszczerzonego w dość niezręcznym uśmiechu Hoseoka. Odwzajemnił jego gest, lecz dużo piękniej i... prostokątnie, przyprawiając tym starszego o palpitacje serca.

    — H–hej Tae — wyjąkał Hobi, machając ręką do młodszego, i przykucnął obok niego.

    — Cześć — odparł Kim, przyglądając się z uśmiechem zaczerwienionym policzkom Junga.

    — Heh, bo... J–ja w sprawie tej, no... Tej karteczki — jąkał się uroczo, przyprawiając Taehyunga o szybsze bicie serca; odetchnął głęboko, uspokajając się widokiem kwadratowego uśmiechu szatyna. — Tak sobie pomyślałem, że może masz czas... dziś? Żeby gdzieś wyjść?

    — Z tobą, oczywiście? — dodał Tae, a jego oczy błyszczały niesamowitym blaskiem wszystkich gwiazd i klejnotów świata.

    Hoseok kiwnął głową, zagryzając uśmiech czający się na jego wargach.

    — Może — odparł Taehyung, wzruszając ramionami, i wrócił do czytania książki.

💌

    — Już? — zapytał Hoseok, wychylając się zza drzwi samochodu.

    — Nie! Nie podglądaj! — zawołała Taerin, marszcząc groźnie czoło.

    Hobi westchnął, opierając się o auto.

    Małej zachciało się siku na środku polnej drogi, przez co Jung zmuszony był natychmiast zatrzymać samochód i pootwierać drzwi od strony pasażera, robiąc z nich prowizoryczny fort dla córeczki, przez który nikt jej nie będzie podglądał. Czterolatka miała dziwaczne pomysły i zaskakiwała Hoseoka za każdym razem, tak samo zresztą jak Taeoh, który właśnie usiłował przekręcić się w foteliku o sto osiemdziesiąt stopni i jechać dalej z głową w dole.

    — Taeoh, skarbie, będzie ci się kręcić w główce. Usiądź normalnie — powiedział spokojnie do synka, pocierając zmarznięte ramiona dłońmi.

    — Już! — krzyknęła Taerin, wybiegając zza drzwi ze spódniczką w połowie wpuszczoną w rajstopy.

    Hoseok zaśmiał się, kucając przed dziewczynką, i poprawił jej strój, wygładzając go dokładnie z każdej strony. Porwał małą na ręce, wywołując u niej perlisty śmiech, i zaniósł do auta, gdzie usadził ją w foteliku i zapiął jej pas.

    — Co wy na to — zaczął brunet, przyglądając się synkowi, który majstrował coś przy zapięciu swojego pasa. — W schowku mam pyszne cukierki — powiedział konspiracyjnym szeptem, przyciągając uwagę bliźniaków. — Jeśli będziecie grzeczni przez resztę drogi, to dostaniecie ode mnie po jednym, ale! — zaakcentował. — Tata Tae nie może się o tym dowiedzieć, bo będzie na mnie zły.

    — Czy to się nazywa „szantaż”? — zapytała poważnym tonem Taerin, wymieniając z bratem porozumiewawcze spojrzenie.

    — Jesteście za mali żeby to wiedzieć — obruszył się Hobi. — Nazwijmy to umową, co? — zapytał, wyciągając obydwie dłonie w stronę bliźniąt.

    Dzieciaki patrzyły na siebie dłuższą chwilę, aby następnie skinąć do siebie głowami i uścisnąć ręce swojego taty.

    — Umowa — powiedział poważnie Taeoh, uśmiechając się kwadratowo.

💌

    W kinie panował mrok.

    Hoseokowi by to wcale nie przeszkadzało, gdyby nie czający się za otwartymi drzwiami duch, który lada chwila miał zaatakować niczego nie spodziewającą się kobietę, trzymającą w dłoni świeczkę.

    — Tae? — jęknął cicho, nachylając się do zapatrzonego w ekran szatyna, jedzącego w najlepsze żelki.

    — Hmm? — mruknął Kim, zerkając ukradkiem na przestraszonego Hoseoka.

    Uśmiechnął się kącikiem ust i głośno zaszeleścił papierową torebką od słodyczy, strasząc tym chłopaka jeszcze bardziej.

    Hoseok podskoczył na swoim siedzeniu, omal nie wylewając coli z kubeczka.

    — J–już nic — powiedział cicho, starając się nie brzmieć jak desperat, i oparł się w fotelu, kurczowo zaciskając palce na jego oparciach.

    Taehyung uważnie obserwował każdy najdrobniejszy ruch starszego, kiedy na ekranie działo się coś niepokojącego, i jego zbielałe knykcie. Roześmiał się cicho, chwytając torbę żelków w jedną dłoń, a drugą położył na tej Hoseoka, patrząc, jak brunet znów podskakuje w miejscu. Nachylił się do niego i owiał ciepłym oddechem jego odsłoniętą szyję.

    — Jest coś, co zawsze chciałem zrobić — powiedział głębokim głosem, przyprawiając Hoseoka o ciarki, i przygryzł wargę, patrząc starszemu w oczy.

    — C–co to takiego? — zająknął się Jung, wyobrażając sobie w tym momencie wiele ciekawych rzeczy.

    Tae uśmiechnął się łobuzersko i złapał nadgarstek brunet w dłoń, po czym wstał z fotela, ciągnąc go za sobą przez rząd siedzeń aż do wyjścia z sali.

    — Zawsze chciałem pójść na jakiś film bez biletu — powiedział z ekscytacją, wskazując na wejście prowadzące do całkiem innej sali, w której właśnie znikała grupka ośmioletnich dzieciaków.

    Hoseok przełknął ciężko ślinę, plując sobie mentalnie w twarz za to, że na krótką chwilę jego umysł zawędrował w nieodpowiednie miejsce, ale jednocześnie cieszył się, że Tae nie kazał mu oglądać dłużej tego strasznego horroru.

    W ten oto sposób skończyli w sali gdzie właśnie zaczynała się bajka.

💌

    — Tato! — zawołał ze swojego siedzenia Taeoh. — Pada śnieg!

    — Widzę, skarbie — odparł Hoseok, zerkając na malca w lusterku wstecznym. — Poszukaj tatusiowi dwóch takich samych płatków — powiedział z uśmiechem.

    — Ale tato! Nie ma dwóch takich samych! — zawołała Taerin, kopiąc w jego fotel krótkimi nóżkami.

    Jung zaśmiał się cicho, kręcąc głową.

    — Kto was uczy tych wszystkich rzeczy? — zapytał, mierząc dzieciaki uważnym spojrzeniem.

    — Wujek Namjoon! On jest najlepszym wujkiem! Powiedział, że jak urosnę, to nauczy mnie konstruować bomby — mówił z entuzjazmem Taeoh, stukając paluszkiem w szybę i zostawiając na niej mlecznobiałą parę z rozchylonych warg.

    Hoseok dość gwałtownie zahamował i odwrócił się do tyłu, mierząc synka przestraszonym spojrzeniem.

    — Zabraniam ci rosnąć! — zawołał do chłopca. — I tobie też! — Pogroził palcem roześmianej Taerin. — A z wujkiem jeszcze sobie pogadam — dodał pod nosem, wracając do odpowiedniej pozycji, i ostatni raz zmierzył bliźnięta groźnym spojrzeniem w lusterku, po czym ruszył do dalszej drogi.

    Miewali bardzo dziwaczne pomysły.

💌

    Taehyung polubił piątki.

    W piątki, gdy otwierał swoją szafkę, aby zostawić w niej zeszyty, ze środka zawsze wypadała mała karteczka.

    Tego dnia jednak na zakurzoną posadzkę szkolnego korytarza nie wypadł żaden skrawek papieru, gdyż ktoś blokował Kimowi dojście do szafki.

    Chłopak roześmiał się, kucając przed drzemiącym na podłodze brunetem.

    Głowę odchylał do tyłu, opierając ją o blaszane drzwiczki, a z jego rozchylonych ust co chwilę wydobywało się cichutkie chrapnięcie. W uszach miał słuchawki, z których dochodziła dość głośna muzyka.

    Taehyung pociągnął delikatnie za ich kabelki, na powrót przywracając Hobiego do rzeczywistości.

    Starszy pokręcił lekko głową, wybudzając się ze snu, lecz nie byłby sobą, gdyby nie uderzył się nią o szafkę. Syknął cicho, otwierając gwałtownie oczy i odskoczył od drzwiczek.

    Ktoś zaczerpnął gwałtownie powietrza, a Hoseok odwrócił lekko głowę, aby zorientować się, że najpiękniejsza na świecie twarz znajduje się niebezpiecznie blisko tej jego. Przełknął głośno ślinę, patrząc w błyszczące oczy Taehyunga, i nie mógł poradzić nic na to, że na moment zerknął na jego lekko rozchylone usta, które aż prosiły się o to, by ktoś się nimi zajął. Oblizał swoje spierzchnięte od snu wargi z mocno bijącym sercem i zbliżył się do młodszego jeszcze bardziej, praktycznie niszcząc dzielącą ich usta odległość, lecz z tego transu wyrwał go cichy śmiech Tae.

    Szatyn spojrzał na Hoseoka z rozbawieniem, odsuwając się od niego, i usiadł na podłodze, nie spuszczając ze starszego wzroku ani na moment.

    A Jung poczuł, że się pali. Zaczerwienił się aż po czubki uszu, podczas gdy Tae po prostu się z niego śmiał. Nigdy nie było mu jeszcze tak głupio.

    Czy to było bezsłowne odrzucenie?

    — Czemu śpisz pod moją szafką? — Dotarł do niego głos Taehyunga.

    Czyli będziemy udawać, że sytuacja sprzed chwili się nie wydarzyła? Okej, pomyślał Hobi, zerkając niepewnie na Kima.

    — Czekałem na ciebie — odparł cicho, zwijając słuchawki na palcach. — Chciałem cię o coś zapytać.

    Taehyung skinął głową, dając znak Jungowi, że go słucha.

    — Tak sobie pomyślałem, że może... Ale tylko może! No bo wiesz... W tym roku kończę szkołę i... — Wziął głęboki oddech, żeby się uspokoić. — Pójdziesz ze mną na bal? — powiedział na jednym wydechu, patrząc młodszemu dzielnie w oczy.

    Kim rozchylił usta w zdziwieniu, lecz po chwili je zamknął, zagryzając na wargach uśmiech, i pokiwał prędko głową.

    Czy to rumieńce? zastanowił się Hoseok, kiedy szatyn zakrył czerwoną twarz dłońmi.

💌

    Hoseok odetchnął chłodnym powietrzem, popijając gorącą kawę z papierowego kubeczka. Zerknął przez szybę na śpiące bliźniaki, uśmiechając się pod nosem. Nie miał pojęcia, czym zasłużyli sobie z Taehyungiem na takie szczęście. Czym on sobie zasłużył na tak wspaniałe trzy szczęścia.

    Nie mógł sobie wymarzyć lepszego życia. Chociaż w zasadzie była jedna rzecz, którą chciałby zmienić, ale nie miał teraz ochoty o tym myśleć.

💌

    Taehyung wyglądał niesamowicie. Olśniewająco. Najwspanialej na świecie.

    Nawet brokat we włosach tańczących dookoła dziewcząt i ich świecące błyskotki nie były w stanie przyćmić naturalnego blasku bijącego od Kima. W swoim dopasowanym garniturze prezentował się idealnie, a mała gwiazdka przyklejona tuż pod jego okiem mieniła się wszystkimi kolorami szalejących po sali świateł.

    Hoseok powoli obrócił uśmiechniętego chłopaka i ponownie złapał go w pasie, przyciągając do siebie. Bardzo blisko.

    Dziś był ich wieczór i nikt nie miał prawa im go popsuć.

    — Mówiłem ci już, że wyglądasz świetnie? — zapytał Hobi, patrząc z uwielbieniem na Tae.

    Szatyn uśmiechnął się delikatnie, krzyżując ręce na karku starszego i pokiwał lekko głową.

    — Chyba całe dwa razy — zaśmiał się, kołysząc z Hobim w rytm wolnej piosenki.

    — W takim razie...

    — Może odbijany? — zagadnął czarnowłosy chłopak, pojawiając się się obok pary znikąd.

    Hoseok zmierzył bruneta nieprzychylnym spojrzeniem, lecz nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Jungkook porwał Taehyunga z jego ramion, obejmując zdecydowanie zbyt pewnie jego szczupłą talię. Krew w Jungu się zagotowała. Jak ten dzieciak śmiał psuć im ich moment? I to właśnie teraz, kiedy Hobi był tak blisko wyznania Tae swoich uczuć i nawet nie czuł się już tak skrępowany w jego towarzystwie?

    Kim uśmiechnął się, widząc zdenerwowanie wymalowane na twarzy Hoseoka. Zazdrość biła od niego na kilometr, powodując, że w brzuchu Taehyunga przysłowiowe motyle zrywały się do lotu, a kąciki ust mimowolnie wyginały się ku górze.

    Pomimo że Tae znajdował się teraz w ramionach dość przystojnego Jungkooka, za którym szalało niemal pół szkoły, wcale nie czuł się zaszczycony. Cały czas zerkał na Hoseoka, uśmiechając się pod nosem. Widać było, że starszy bił się z myślami i już kilka razy drgał w miejscu, jakby chcąc podejść do tańczącej dwójki, lecz coś go powstrzymywało.

    Kiedy spojrzenie Junga spotkało się z tym Tae, młodszy posłał mu swój piękny uśmiech, nie spuszczając z niego wzroku nawet na moment.

    — Tae? — zagadnął go Jeon, przyciągając jego ciało bliżej swojego.

    Kim spojrzał przelotnie na Jungkooka, który nachylił się w jego stronę, powodując tym nieprzyjemny uścisk w jego żołądku. Patrzyli sobie w oczy dość długo, dopóki Taehyung nie wyczuł zbyt śmiałego ruchu bruneta. Odsunął się od niego w ostatnim momencie, zanim ich usta zdążyły się ze sobą złączyć i wymierzył starszemu siarczysty policzek.

    Hoseok znalazł się przy boku Kima niemal natychmiast, osłaniając go przed Jeonem, który trzymał się za zaczerwienione miejsce i ciskał nienawistnym spojrzeniem na dwójkę.

    — Wolisz tę chodzącą porażkę ode mnie? — powiedział z kpiną, rozmasowując policzek. — Jeszcze ci się znudzi i do mnie przyjdziesz. Jak każdy — prychnął i rozejrzał się po sali tylko po to, aby zobaczyć, że wszystkie spojrzenia skierowane są w ich stronę.

    — W takim razie poszukaj sobie kogoś innego do roli zabawki, Jeon — wycedził przez zęby Hobi, przybliżając się do bruneta.

    — Co, strach cię obleciał, Jung? Boisz się, że kiedyś mnie wybierze? — zakpił chłopak, mierząc Hoseoka przepełnionym wyższością wzrokiem.

    — Chciałbyś. Nie jesteś wart umawiania się nawet z gównem.

    Po tych słowach wybuchła wielka awantura. Nie obeszło się bez kilku zadrapań, podbitego oka (oczywiście Jeona) i wielu brzydkich słów, na szczęście Namjoon i Tae szybko interweniowali, rozdzielając walczącą dwójkę, i wyprowadzili Junga z sali, aby ochłonął na świeżym powietrzu.

    — Przepraszam, TaeTae — szepnął Hoseok, patrząc na chodnik pod stopami, kiedy odprowadzał młodszego pod dom.

    — Za co? — zapytał szatyn, zerkając na zadrapanie na policzku Hobiego.

    — Zniszczyłem nasz wieczór i...

    — Nie mów tak, Hobi. To wina tego buca, nie twoja — rzekł pewnie Tae. — A poza tym, kto powiedział, że naszego wieczoru nie można jeszcze uratować? — Uśmiechnął się łobuzersko do starszego i złapał go za rękę, po czym zaczął biec w stronę całodobowego sklepiku w okolicy, ciągnąc zdezorientowanego Hoseoka za sobą.

    Swój wieczór spędzili na jedzeniu ulubionych cukierków Taehyunga i popijaniu ich sokiem jabłkowym, siedząc na parkowym trawniku w pobliżu domu Kima i śpiewając przypadkowe piosenki grające w mieszkaniu sąsiada.

    — Dziękuję ci, Hobi. Świetnie się bawiłem — szepnął Tae, uśmiechając się do starszego, gdy stali już przy furtce, prowadzącej do posesji państwa Kim.

    — To ja ci dziękuję. I wiesz, tak sobie pomyślałem, że może...

    — Może — odparł bez zawahania Taehyung, zagryzając uśmiech.

    Przez dłuższą chwilę po prostu stali i patrzyli sobie w oczy, uśmiechając się do siebie nawzajem, lecz czas rozstania zbliżał się nieubłaganie, powodując w żołądku Hoseoka nerwowy uścisk.

    — W takim razie, chyba już powinienem iść — mruknął, drapiąc się w kark.

    — Chyba tak. — Tae przestąpił z nogi na nogę.

    — To... Do zobaczenia?

    — Do zobaczenia — odparł Kim, po cichu licząc na to, że Hoseok wcale nie odejdzie tak po prostu.

    Co z nim nie tak? pomyślał, widząc jak starszy kiwa głową i odwraca się na pięcie, aby odejść. Wtedy pod szafką nie miał wątpliwości, zmartwił się młodszy.

    — Hobi — szepnął cicho, ale Jung był w stanie to usłyszeć.

    Prędko odwrócił się przodem do Tae i uśmiechnął lekko.

    — Tak, TaeTae?

    Kim nabrał powietrza w płuca i bez zwlekania pokonał dzielący ich dystans, aby złożyć na zadrapanym policzku starszego krótkiego całusa.

    Hoseok rozdziawił usta ze zdziwienia. Sam nie mógł odważyć się na taki krok, bo zwyczajnie bał się powtórki z sytuacji sprzed kilku miesięcy. Był mile zaskoczony, a jego serce przyspieszyło tak, jakby chciało pobić jakiś rekord świata. Gdy ciepłe usta młodszego zniknęły z jego policzka, poczuł niewytłumaczalną pustkę.

    — Chciałeś odejść bez odpowiedniego pożegnania? — zapytał smutno Tae, patrząc w nieobecne oczy bruneta.

    Hobi przełknął głośno ślinę, przytomniejąc, i pokręcił głową, łapiąc za ramiona odsuwającego się od niego Taehyunga. Bez zwlekania zbliżył się do szatyna, patrząc mu głęboko w oczy, chcąc upewnić się, że Kim też chce tego, co on. Kiedy nie dopatrzył się w brązowym morzu sprzeciwu, powoli zaczął zmniejszać odległość między ich wargami, sunąc rękoma po ramionach młodszego, aż palce ich dłoni mogły się ze sobą spleść w momencie, gdy ich wargi do siebie przylgnęły.

    Pocałunek był dość niezdarny, ale jedyny w swoim rodzaju. Smakował cukierkami oraz sokiem jabłkowym i przyprawiał dwójkę o zawroty głowy i szybsze bicie serc.

    Niewinne muśnięcie warg przerodziło się w czuły pocałunek, na który opłacało się czekać całe życie.

    — Jesteś słodki — wydyszał Hoseok, łapiąc zbawcze powietrze, i oparł swoje czoło o to Taehyunga.

    — To przez te cukierki — zaśmiał się młodszy, patrząc Jungowi w oczy.

    Na jego twarzy malował się ogromny, prostokątny uśmiech, a oczy lśniły jaśniej niż nocne niebo nad nimi.

    — Wiesz, bo tak pomyślałem, że może chciałbyś być... No nie wiem... Chłopakiem? Moim, oczywiście! — sprecyzował szybko, czerwieniąc się aż po czubki uszu.

    Kim zaśmiał się wesoło, zarzucając ramiona na kark Hoseoka, i przytulił się do niego.

    — Może — odparł z cichym chichotem, czując dłonie starszego na swojej talii.

💌

    Starsza kobieta krzątała się po kuchni, układając na talerzu ciasta, ciasteczka i przeróżne inne łakocie, do których zarówno Hoseok, jak i dzieciaki mieli słabość.

    — Mamo, za dużo tego. Popsują im się ząbki — powiedział płaczliwie Jung, wpatrując się w zadowolone pociechy, które pałaszowały słodycze z zawrotną szybkością. — Yah, jak za dużo zjecie, to będziecie bardzo słodcy, a wtedy to tata zje was — rzekł groźnie, udając, że zamierza się na nich rzucić, i zaczął ich łaskotać.

    Bliźniaki zaniosły się głośnym śmiechem i wyrwały z uścisku ojca, po czym uciekły do salonu, zabierając ze sobą ciastka, i standardowo zaczęły się ze sobą kłócić.

    — Ojcostwo ci służy — zauważyła z uśmiechem kobieta, która uważnie przyglądała się swoim pociechom. — Kiedyś byłeś całkiem inny. Taehyung bardzo cię zmienił — powiedziała, kładąc swoją pomarszczoną dłoń na tej Hobiego.

    Brunet uśmiechnął się, łapiąc rękę kobiety, i skinął głową. Sam potrafił dostrzec ogromną różnicę w Hoseoku sprzed kilku lat i tym teraz. Był dużo bardziej otwarty i odpowiedzialny niż kiedyś. Taehyung wniósł do jego życia przyjemny i całkiem nowy powiew powietrza, które działało na Junga jak lekarstwo, dlatego oddychał pełną piersią tak często, jak tylko się dało.

💌

    Ludzie ustawiali się w kolejce przed wejściem do autobusu, niecierpliwie pchając do środka, aby zająć najlepsze miejsca.

    Hoseok przestępował z nogi na nogę i kołysał się na piętach na zmianę, nerwowo zagryzając wargę i rozglądając się po przystanku. Ścisnął w dłoni pasek sportowej torby i zerknął na zegarek przewieszony na chudym nadgarstku, po czym posmutniał.

    Kolejka przy wejściu zmniejszała się z każdą sekundą, a Taehyunga nadal nigdzie nie było widać.

    Ciche skomlenie wydobyło się zza zaciśniętych warg Hoseoka, wygiętych w podkówkę.

    Chyba naprawdę nie da rady przyjść, pomyślał i westchnął cicho, zajmując swoje miejsce w kolejce.

    Wyciągnął telefon, aby sprawdzić, czy Tae nie wysłał mu jakiejś wiadomości, ale nie zauważył żadnych nowych powiadomień. Rozejrzał się dookoła, czując niemiły uścisk w żołądku. Naprawdę chciał się jeszcze zobaczyć ze swoim chłopakiem, zanim wyjedzie.

    Hoseok wszedł do autobusu i wręczył kierowcy banknoty, po czym odebrał swój bilet. Zaczął przeciskać się między rzędami siedzeń na sam koniec, gdzie było jeszcze kilka wolnych miejsc. Usiadł na jednym z nich, po czym rzucił ogromną torbę obok. Spojrzał przez okno i podskoczył na siedzeniu, łapiąc się jedną ręką za serce, które waliło niesamowicie szybko.

    — TaeTae — zawołał, kiedy już dotarło do niego, kto jest właścicielem prostokątnego uśmiechu.

    Taehyung pokazał na niego palcem, mówiąc coś, lecz gruba szyba autobusu uniemożliwiała Hoseokowi usłyszenie czegokolwiek.

    Jung pokręcił głową i wyciągnął z kieszeni telefon, po czym prędko wybrał numer chłopaka.

— Hobi!

— Tae!

    Zawołali w tym samym momencie i roześmiali się. Brunet przyłożył dłoń do szyby, patrząc w roziskrzone oczy swojej drugiej połówki, a Kim prędko powtórzył jego gest.

    — Będziesz trochę tęsknił? — zapytał cicho Tae.

    — No co ty, ani trochę. — Zaśmiał się Hobi, ale jego smutne oczy zdradzały młodszemu wszystko.

    Autobus ruszył powoli z przystanku, ale Tae wytrwale biegł przy nim, dociskając dłoń do zimnej szyby.

    W oczach szatyna zaczęły zbierać się łzy, a Jung usłyszał w słuchawce pociągnięcie nosem.

    — Płaczesz? — zapytał, patrząc uważnie na Kima, który prędko zaprzeczył, kręcąc głową.

    — Dzwoń do mnie czasem, Hobi. I dbaj tam o siebie — powiedział Kim i rozłączył się.

    — Kocham cię — zawołał brunet do telefonu, ale Tae już tego nie usłyszał.

    Został w tyle, pozwalając Hoseokowi odjechać, i ściskał mocno w dłoni telefon.

    — Kocham cię — szepnął Kim, pozwalając, aby łzy spływały po jego policzkach i brodzie.

    Jasne, że będę tęsknić, pomyśleli oboje.

💌

    — Pójdę do siebie. Popilnujesz maluchów, mamo? — zapytał Hobi, podnosząc się od stołu.

    — Jasne. Nie spiesz się — odparła kobieta, uśmiechając się promiennie.

    Jung skinął głową i udał się w kierunku drzwi prowadzących do jego dawnego pokoju.

💌

    Usta Taehyunga smakowały lepiej, niż kiedykolwiek. Były dużo słodsze, niż zapamiętał to Hoseok, a ich kształt jeszcze idealniej pasował do tych Junga.

    Torba z plaśnięciem wylądowała na panelach w przedpokoju, kiedy Hobi postanowił ciaśniej objąć szczupłe ciało swojego chłopaka, chcąc poczuć go jeszcze bliżej siebie.

    Spragnione usta ocierały się o siebie w szalonym tańcu przepełnionym miłością oraz tęsknotą, a dłonie badały z uwagą ciało swojej drugiej połówki.

    — Wcale o siebie nie dbasz — powiedział Tae, odsuwając się na niewielką odległość od Junga. — Jesteś dużo chudszy i strasznie blady. Chyba będę musiał coś dla ciebie ugotować. Mam jeszcze trochę obiadu z wczoraj, jeśli chcesz to...

    — Chcę ciebie — przerwał mu Hoseok, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jak nieodpowiednio to zabrzmiało. — T–to znaczy... Chcę pobyć z tobą — sprostował, widząc zdziwioną minę swojego chłopaka. — Tęskniłem.

    — A ja nie — odparł młodszy, uśmiechając się w ten swój idealny sposób, który doprowadzał serce Hoseoka do szaleństwa. — Ja umierałem z tęsknoty — szepnął, spuszczając zaczerwienioną ze wstydu twarz.

    — To chyba dobrze — odparł Hobi, zamykając Taehyunga w swoich ramionach.

💌

    Pokój wyglądał dokładnie tak, jak kilka lat temu, kiedy go opuszczał. Jego matka często tu odkurzała i zmieniała pościel. Sprzątanie było jej jedynym zajęciem od kiedy ojciec Hoseoka umarł.

    Brunet odetchnął, wciągając w nozdrza zapach swojej młodości, i przysiadł na skraju niedużego łóżka stojącego pod oknem. Odsłonił firankę, po czym chwycił w dłonie nieduże pudełko leżące na parapecie. W środku znajdował się malutki notesik z kolorowymi kwiatkami na okładce.

    Hobi doskonale pamiętał swoją reakcję w momencie, kiedy znalazł go w sportowej torbie podczas wypakowywania rzeczy w akademiku.

    Pogładził kciukiem śliską okładkę notesiku i zajrzał do środka. Na pierwszej stronie znajdowała się przyklejona bezbarwną taśmą, niesamowicie pomięta karteczka.

dziękuję Ci za komplement :)
bardzo chętnie gdzieś wyjdę.
z Tobą, oczywiście! c:
~TaeTae
p.s. jesteś głuptasem...

    Brunet uśmiechnął się pod nosem, przejeżdżając palcem po śladach atramentu. Tae nigdy nie chciał mu powiedzieć w jaki sposób odnalazł ten liścik.

    Jung przekartkował notes, co chwilę zatrzymując się na wyrywkowej stronie, aby przeczytać przyklejone tam, niezdarne wypociny swojego autorstwa i zaśmiać się z ich dziecinności. Nie miał pojęcia, co Taehyung w nim widział te kilka lat temu.

chciałem dać Ci czekoladę,
ale nie mogłem jej przecisnąć :c
chyba powinieneś ją odebrać...
~Hobi
p.s. osobiście. w bibliotece c;

💌

    Taehyung bawił się rękawami swojego za dużego, błękitnego swetra i pociągał nosem.

    — Dlaczego... — zaczął zbity z tropu Hoseok, zamykając drzwi wejściowe, i oparł się o nie plecami, patrząc na swojego chłopaka.

    — Nie każ mi sobie tego tłumaczyć, Hobi — przerwał mu Tae. — Przecież doskonale wiesz...

    — Nie — zaprotestował szybko starszy, odpychając się rękoma od drzwi, i podszedł do Kima, kontynuując: — Dlaczego płaczesz, Tae? — zapytał, uśmiechając się do szatyna, i położył dłonie na jego zaczerwienionych policzkach.

    — B–bo to... Bo to przecież... — zaczął się jąkać.

    — To najwspanialszy dzień w moim życiu — powiedział bez zawahania Hoseok, podnosząc podbródek Taehyunga do góry. — Najcudowniejszy — dodał, uśmiechając się szczerze, i ucałował czule swojego chłopaka.

    Nigdy nie był jeszcze tak szczęśliwy i chciał, aby Taehyung też to poczuł.

    Czy ty we mnie wątpisz? pomyślał Hobi, odsuwając się na niewielką odległość od szatyna, i oparł swoje czoło o to młodszego.

    — Po prostu się boję — szepnął drżącym głosem Tae. — I–i co z twoimi studiami?

    Jung zsunął ręce po szyi i ramionach Kima, aby następnie złączyć ich dłonie i położyć je na brzuchu swojego chłopaka.

    — Nie masz się czego bać, jestem przy tobie — zapewnił go starszy. — Kocham was i nigdy nie zostawię. A studiami się nie przejmuj — dodał, porywając Taehyunga w ramiona, i zaniósł się śmiechem.

    Nie mógł powiedzieć, że to wszystko go nie przerażało, bo czuł okropny strach, ale wiedział, że jego rodzice będą ich wspierać. Poza tym, kochał Tae nad życie i nie mógł go stracić przez jakąś nieodpowiedzialną i dziecinną decyzję.

    Odstawił swojego zapłakanego chłopaka na ziemię i klęknął przed nim, unosząc delikatnie jego błękitny sweter. Uśmiechnął się, całując brzuch szatyna, a następnie wtulił w niego swoją twarz. Poczuł drżące palce Kima wplątujące się w jego włosy i cichy śmiech młodszego.

    — Zadbam o was — szepnął Hobi, muskając wargami skórę na brzuchu Taehyunga.

    To była najwyższa pora, aby dorosnąć, w końcu niedługo miał zostać ojcem.

💌

    — Powinniście częściej mnie odwiedzać — powiedziała pani Jung, obejmując mocno swojego syna. — Czuję się tu trochę samotna.

    — Mamo, przecież proponowaliśmy ci, abyś z nami zamieszkała.

    — A ja mówiłam wam, że nigdzie się stąd nie ruszę. Za bardzo kocham ten dom — rzekła z cichym westchnięciem, odsuwając się od Hoseoka, i szczelnie opatuliła się swoim szalem.

    Hobi pokręcił głową, uśmiechając się, i ucałował policzek kobiety, mówiąc:

    — Niedługo znów wpadniemy, obiecuję.

    Pomachał kobiecie i wsiadł do samochodu, kładąc na fotel pasażera reklamówkę z zapasami i ciasto dla pani Kim.

    — Gotowi do drogi? — zapytał bliźniaków, patrząc w lusterko wsteczne; odpowiedziały mu ogromne uśmiechy i skinięcia rozczochranych głów.

💌

    Hobi był szczęśliwy.

    Kartony zajmowały połowę przejścia w wąskim korytarzu, ale nie śmiał nawet na to narzekać, ponieważ w tych właśnie pudłach znajdowały się rzeczy Tae.

    — Zostaw to! — zawołał Hoseok, wybiegając na zewnątrz do Kima, który dźwigał kolejny karton. — Nie możesz się przemęczać. — Wyrwał mu pudło z rąk i odstawił je na posadzkę tarasu.

    — Ale... — zaczął szatyn, lecz po chwili z jego ust wydobył się cichy pisk, gdy stracił grunt pod nogami. — Hobi, postaw mnie na ziemię — zawołał, zanosząc się śmiechem.

    — Nie ma mowy, muszę przenieść cię przez próg? — powiedział zadowolony z siebie Hoseok i wszedł z młodszym na rękach do domu.

    — Ale przecież nie jesteśmy nowożeńcami — zażartował szatyn, a Jungowi momentalnie zrobiło się gorąco, a może jednak zimno?

    Nie odpowiedział na słowa chłopaka, jedynie odstawił go na ziemię, posyłając sztuczny uśmiech, i ucałował w usta.

    Poczuł się jak kompletny idiota.

    Chyba jeszcze nie do końca dorosłem, pomyślał, załamując się nad sobą.

💌

    Leżący pod fotelem pasażera telefon zaczął dzwonić.

    Zdezorientowany Hoseok zjechał na pobocze i zatrzymał samochód. Prędko schylił się, aby podnieść urządzenie, lecz było ono za daleko, aby mógł je dosięgnąć. W zamian za to jego dłoń natrafiła na dziwny przedmiot.

    — Co to? — zapytał samego siebie, łapiąc między palce coś okrągłego i bardzo drobnego.

    Wyciągnął spod siedzenia mały kapsel po ulubionym soku Taehyunga, a na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech.

    — Zawsze — szepnął cicho Hoseok, przeczytawszy napis na spodzie kapsla, po czym schował go do kieszeni.

💌

    Nieduże pudełeczko w rękach Hoseoka sprawiało, że czuł się jeszcze szczęśliwszy niż zawsze. Było błękitne, a mała, granatowa kokardka zdobiła jego wieczko.

    Z ogromnym uśmiechem na ustach kroczył przez szpitalny korytarz, emanując naokoło swoim pozytywnym nastawieniem, a wszystkim ludziom, których mijał po drodze, zdawało się, że do budynku wpuszczono żywe słońce w postaci bruneta.

    — Dzień dobry — zawołał wesoło do pani Kim siedzącej przed jednym z gabinetów.

    — O, jesteś! Tae przed chwilą wszedł — powiedziała kobieta, uśmiechając się do Junga.

    Stojący nieopodal mężczyzna spojrzał na Hoseoka sceptycznie, lecz brunet się tym nie przejął. Skinął głową ojcu swojego chłopaka i z promiennym uśmiechem wkroczył do gabinetu, nie kłopocząc się nawet wcześniejszym pukaniem.

    — Dzień dobry — przywitał się z uśmiechniętą lekarką, siedzącą na obrotowym foteliku zaraz obok leżącego na kozetce szatyna.

    — W samą porę, właśnie oglądamy maleństwa — powiedziała rudowłosa kobieta, przekręcając monitor tak, aby Tae i stojący obok niego Hoseok mogli bez problemu zobaczyć obraz.

    — Ma–leństwa? - zająknął się Kim, ściskając kurczowo dłoń swojego chłopaka.

    — To bliźniaki. Gratuluję — rzekła z ogromnym uśmiechem i błyskiem w oczach.

    Hoseok nachylił się nad Taehyungiem, aby lepiej przyjrzeć się bijącym serduszkom ich skarbów. Ogromny uśmiech wykwitł na jego ustach, a w oczach zebrały się łzy szczęścia.

    — Chyba będę musiał kupić drugą parę. — Zaśmiał się, patrząc na trzymane w dłoni pudełko.

    Szatyn zmierzył go nierozumiejącym wzrokiem, na co Hobi prędko otworzył kartonik i podsunął go pod nos swojego ukochanego. Tym razem to w oczach Taehyunga zebrały się łzy, gdy zobaczył w środku maleńkie, błękitne buciki, leżące na miękkiej poduszeczce.

💌

    — Nie mogłem odebrać. Wyba...

    — Możesz nie unosić na mnie głosu?

    — Zrozumiałem, następnym razem dam ci znać.

    Telefon ponownie wylądował na wycieraczce, a Hoseok westchnął głośno, opierając głowę o zagłówek.

    — Panikarz — mruknął pod nosem, patrząc w lusterku na zajadające się cukierkami dzieciaki.

    Namjoon zawsze miał tendencję do przesadzania.

💌

    Taehyung siedział wygodnie na kanapie, opatulony ciepłym kocykiem, i czytał książkę, pijąc gorącą herbatę ze swojego ulubionego kubka.

    Z radia sączyła się cicha muzyka, a za oknem czaił się już zmierzch, zalewając mrokiem salon, w którym płonęło kilka świeczek.

    Szatyn zaśmiał się, czując dłonie swojego chłopaka na sporym już brzuchu.

    — Hobi, proszę cię. To łaskocze — rzucił rozbawiony, lecz ręce starszego ani śmiały zniknąć.

    Jung leżał z głową na kolanach Kima i co chwilę zaczepiał jego i ich maleństwa, śmiejąc się cicho lub rozmawiając z nimi. Jego szczęście było nie do opisania.

    — TaeTae — zaczął, starając się dojrzeć młodszego zza książki.

    Szatyn postanowił pobawić się z ukochanym i zakrywał przed nim swoją twarz za każdym razem, gdy ten się gdzieś wychylił.

    Hoseok westchnął, podnosząc się z kolan młodszego, i fuknął cicho, wychodząc z salonu.

    A jemu co? zdziwił się Taehyung, obserwując uważnie znikającego za drzwiami ich pokoju bruneta. Wzruszył ramionami, kontynuując czytanie, i co chwilę gładził się po brzuchu, uśmiechając do siebie.

    — Kim Taehyung. — Usłyszał poważny głos Hoseoka tuż przed sobą; nawet nie zauważył, kiedy Jung wrócił do salonu.

    — Słucham? — rzucił, udając obrażonego, lecz coś kazało mu spojrzeć na starszego, a kiedy to zrobił, jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu.

    Zamiast rozciągniętego swetra, Hobi miał na sobie białą koszulę i eleganckie spodnie. Jego włosy były w nieco mniejszym nieładzie, a na ustach błąkał się niepewny uśmiech. Był czerwony niemal po same uszy, na co Tae się zaśmiał, lecz natychmiast przestał, gdy jego chłopak klęknął tuż przed nim, łapiąc go za dłoń.

    — Kim Taehyung — powiedział poważnie, otwierając małe pudełeczko. — Minęło sporo czasu, odkąd jesteśmy razem i tak sobie pomyślałem, że może... — zaciął się, słysząc kolejny wybuch śmiechu młodszego.

    — Przepraszam — powiedział przez łzy rozbawienia Tae i spróbował się uspokoić. — Kontynuuj.

    — To nie jest śmieszne, Kim. Właśnie próbuję ci się oświadczyć, a ty zwyczajnie się ze mnie śmiejesz — fuknął starszy, zatrzaskując pudełeczko z pierścionkiem. — Chyba muszę to jednak jeszcze przemyśleć — dodał, podnosząc się z kolan.

    Taehyung złapał jego nadgarstek i przyciągnął do poprzedniej pozycji, przybliżając się do niego.

    — Być może się zgadzam, Jung. Ale wiedz, że wtedy już nie dam ci spokoju — powiedział, przyciągając starszego do pocałunku.

    Hoseok myślał, że nie może być już bardziej szczęśliwy, ale chyba się mylił.

💌

    Kwiaciarnia przy drodze była mała i pusta. W powietrzu unosił się piękny zapach kwiatów, kolory mieniły się w oczach, a cicha melodia dobiegająca zewsząd nadawał temu miejscu niezwykłego uroku.

    — W czym mogę pomóc? — zapytał trochę ochrypły, lecz miły głos.

    Hoseok dopiero teraz dostrzegł zieloną czuprynę schowanego między kwiatami mężczyzny. Uśmiechnął się, podchodząc do lady.

    — Potrzebuję dwóch bukietów — powiedział, opierając się łokciami o blat. — Dla dwóch ważnych osób.

    Zielonowłosy mężczyzna uśmiechnął się niepewnie, a jego oczy rozbłysły.

    Yoongi – jeśli wierzyć plakietce na czerwonym podkoszulku – prędko pokiwał głową, zabierając się za wybieranie kwiatów.

    Hoseok obserwował jego nerwowe ruchy z lekkim uśmiechem na twarzy. Skądś pamiętał takie zachowanie i to nawet bardzo dobrze. Roześmiał się krótko pod nosem, przypominając sobie jak niezdarnie zachowywał się przy Taehyungu, kiedy szatyn był jeszcze tylko jego obiektem westchnień.

    Pracownik kwiaciarni przewrócił wiaderko z wodą na podłogę i zaklął nieładnie, zanim zdążył się powstrzymać.

    To rozśmieszyło Junga jeszcze bardziej, a zielonowłosego bardziej speszyło.

    — Spokojnie, przecież nic panu nie zrobię — powiedział delikatnie Hoseok i nachylił się, aby pomóc mężczyźnie posprzątać.

    — Proszę to zostawić, ja się tym zajmę — rzucił chłodno, co trochę zdziwiło Junga.

    Brunet odsunął się i zajął oglądaniem kolorowych wstążek, obserwując zielonowłosego kątem oka.

    Mężczyzna uporał się ze sprzątnięciem bałaganu i na nowo zajął się szykowaniem bukietów, nie patrząc na Hoseoka ani razu. Jego twarz była czerwona, podobnie jak uszy.

    Hobi oparł się biodrem o ladę i zaczął bawić się swoją złotą obrączką, obserwując zwinne ruchy zielonowłosego. Mężczyzna wyglądał bardzo młodo, ale Jung miał wrażenie, że to jedynie dzięki jego niskiemu wzrostowi.

    — Gotowe — powiedział Yoongi, podając Hoseokowi dwa nieduże, ale bardzo ładne bukiety.

    Brunet popatrzył na nie oczarowany i powąchał, uśmiechając się promiennie. Podał zielonowłosemu pieniądze i już chciał wyjść, aby czym prędzej jechać do Taehyunga, gdy zatrzymał go ten ochrypły głos.

    — Reszta — zawołał Yoongi, łapiąc Junga za rękaw płaszcza.

    Brunet zaśmiał się nerwowo i odebrał banknoty z uśmiechem, po czym wyszedł z kwiaciarni, zostawiając za sobą zielonowłosego chłopaka.

    Po drodze do auta wyciągnął spomiędzy banknotów skrawek kartki z numerem telefonu i wrzucił go do samochodowego schowka.

💌

    Małe, zaciśnięte w piąstki rączki były najbardziej uroczą rzeczą, jaką Hoseok kiedykolwiek widział. Nie licząc jego świeżo upieczonego męża oczywiście.

    Młody tatuś nie posiadał się ze szczęścia, wlepiając ciemne oczy w maleńkie istotki, leżące w łóżeczkach obok siebie.

    — Taerin, musisz być dobrą starszą siostrą — powiedział z ogromnym uśmiechem, patrząc na jednego z pomarszczonych noworodków. — Taeoh, a ty musisz być grzecznym młodszym bratem — dodał, delikatnie łaskocząc maluchy po brzuszkach.

    — Przede wszystkim, powinny być cudownymi dziećmi dla swoich rodziców — mruknął słabo Tae, wyciągając dłoń do Hoseoka.

    — Zobaczcie jaki niedobry tata, podsłuchuje nas — szepnął konspiracyjnie do bliźniaków Hobi. — Chyba sobie z nim porozmawiam — dodał, a po chwili odszedł od maluchów i przysiadł przy łóżku szatyna, ściskając jego dłoń.

    Na serdecznych palcach zalśniły złote obrączki, które miały symbolizować ich wielką miłość i szczęście.

    Hoseok ucałował dłoń Tae, a potem nachylił się nad nim i zrobił to samo z jego czołem.

    — Dziękuję ci — szepnął cicho, patrząc młodszemu głęboko w oczy. — Jeszcze nikt nie dał mi tyle szczęścia.

    — To dlatego zemdlałeś? — zapytał Tae, unosząc brwi, ale na jego ustach igrał uśmiech.

    — To akurat rodzinna tradycja — bronił się brunet, również uśmiechając.

    Jak na porządnego ojca przystało, Hoseok nie wytrzymał natłoku emocji podczas porodu i zwyczajnie osunął się w nicość, a Taehyung nie wiedział, czy był na niego bardziej zły, czy może jednak bardziej mu ulżyło, gdy starszy przestał piszczeć tak, jakby to on we własnej osobie, a nie Tae, rodził.

    — Kochanie, powinieneś odpoczywać — powiedział z troską Hoseok, patrząc w zmęczone oczy swojego męża.

    Taehyung pokiwał głową, przymykając powieki, i wygodniej ułożył się na szpitalnym łóżku.

    — Zostaniesz tu trochę? — zapytał słabym głosem, jakby już częściowo był w krainie snów.

    — Zawsze przy tobie będę — szepnął Hoseok, całując dłoń szatyna, i bawiąc się jego miękkimi włosami.

💌

    — Tato–o! — zawołał Taeoh, wiercąc się w swoim foteliku. — Daleko jeszcze?

    Hoseok westchnął, zerkając na chłopca w lusterku.

    — Jeszcze dwie godziny — powiedział, pokazując im trzy palce.

    — Tato! — Tym razem była to Taerin. — Dlaczego oszukujesz mojego braciszka, przecież już jesteśmy na miejscu?! — uniosła się, znów kopiąc w siedzenie, i pokazała coś palcem swojemu bliźniakowi.

    — Jesteście za mądrzy — mruknął pod nosem Hobi, uśmiechając się do siebie.

💌

    Hoseok tańczył z malutką Taerin na rękach, nucąc jej cichutko jakąś piosenkę, podczas gdy Tae łaskotał leżącego na przewijaku Taeoh. Brunet uśmiechnął się promiennie do swojego męża, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały.

    — Jak ci się podoba bycie mamusią? — zapytał zaczepnie Taehyunga, całując policzek małej.

    Młodszy zaśmiał się, parskając w malutki brzuszek synka, wywołując tym u niego uroczy śmiech.

    Hoseok patrzył na to z iskierkami w oczach i ogromnym uśmiechem rozświetlającym jego twarz.

    — Patrz jakiego masz fajnego tatę. Oczywiście tego drugiego, bo pierwszy jest najlepszy, prawda? — zapytał małą, odgarniając jej włoski na bok.

    Taerin uśmiechnęła się do Hoseoka, śliniąc przy tym trzymanego w buzi palca i niemal całą rączkę.

    — O fuj, chyba podrzucimy cię mniej fajnemu tatusiowi, co? — zażartował, podchodząc do Taehyunga. — Zamiana na bliźniaki, mamo — powiedział, całując policzek córeczki.

    Szatyn spojrzał na niego groźnie, ale za chwilę uśmiechnął się, odbierając małą z jego rąk. Ciepłe usta starszego przylgnęły do tych jego na dość długi moment, wzniecając w nim przyjemne ciepło.

    Nic się nie zmieniło, ciągle kochał Hoseoka tak samo mocno, jak kiedyś, a może nawet trochę mocniej.

💌

    Korytarze były zimne i pozbawione blasku, dopóki nie przeszedł nimi Hoseok wraz z dwójką rozgadanych brzdąców.

    Zarówno Taerin, jak i jej brat, trzymali w rączkach nieduże bukieciki, i z ogromnymi uśmiechami kroczyli tuż przy ojcu, sprzeczając się o to, które kwiatki są ładniejsze i lepiej pachną.

    Mijani po drodze ludzie uśmiechali się na widok uroczych maluchów i przez chwilę czuli się dużo lepiej.

    — Dzień dobry mamo — powiedział Hoseok, dostrzegając panią Kim, stojącą przy jednym z okien.

    Przygarbiona kobieta odwróciła się i uśmiechnęła, widząc zmierzające w jej kierunku dzieciaki.

    — Babcia! — zawołały bliźniaki, biegnąc w stronę Azjatki, która kucnęła, aby objąć je ramionami.

    — Och, moje szkraby — rzuciła wesoło, z całej siły przytulając do siebie maluchy.

    — Przyszliśmy odwiedzić tatę — powiedział dumnie Taeoh, wręczając kobiecie bukiet, który trzymał w dłoni. — A to dla ciebie, babciu.

    — Dziękuję kochanie. Są piękne. — Pani Kim ucałowała policzki bliźniaków i wyprostowała się, patrząc smutno na Hoseoka.

    — Skarby, idźcie do taty, ja zaraz do was przyjdę — powiedział Jung, starając się zachować spokój.

    Dzieci skinęły głowami i ze śmiechem wbiegły do jednej z sal, zatrzaskując za sobą szklane drzwi.

    — Coś się stało, mamo? — zapytał Hobi, czując rosnącą w gardle gulę.

    Kobieta pokręciła głową, lecz zaszklone oczy mówiły same za siebie.

    — Jego stan się pogorszył. — Do bruneta dotarł męski, głęboki głos. — Lekarze mówią, że szanse maleją z każdym dniem — powiedział pan Kim, podchodząc do żony, która wtuliła się w niego i zaniosła się płaczem.

    Hoseok poczuł, że traci grunt pod nogami.

    — Ale przecież... Przecież dwa dni temu wszystko było dobrze — szepnął, kręcąc głową. — Nadal tak jest. Nie wolno wam przestawać w niego wierzyć, słyszycie. Uda mu się! — zawołał pewnie i podszedł do przeszklonego okienka, aby zobaczyć przez nie leżącego na łóżku, niesamowicie bladego Tae w otoczeniu kolorowych kwiatów i balonów. — Uda mu się — szepnął do siebie, powstrzymując łzy.

💌

    Mała lampka obracała się dookoła, rzucając na ścianę żółte cienie gwiazdek.

    Taehyung śpiewał cicho kołysankę, uśmiechając się do wpatrzonego w niego Hoseoka. Niezaprzeczalnie był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, mając przy sobie tak wspaniałe trzy osoby, które kochały go całym sercem. Nie mógł wymarzyć sobie lepszego życia.

    Nawet nie zauważył, kiedy przestał śpiewać.

    — Tatusiu, jeszcze — poprosiła Taerin, wlepiając w szatyna piękne oczy.

    Zupełnie jak te Hoseoka, pomyślał Tae i zaraz po tym znów zaczął śpiewać, a po chwili do jego głosu dołączył się drugi, nieco mniej utalentowany, ale nadal cudowny.

    Dzieciaki roześmiały się, przytulając do swoich zabawek, a Hobi szczelniej okrył je kocykiem w urocze pajacyki, całując w czoła. Przytulił do siebie Taerin, która leżała przy jego boku i zamknął powieki, nucąc pod nosem usypiającą melodię do rytmu śpiewu młodszego.

    Po kilku minutach Tae usłyszał ciche chrapanie i uśmiechnął się, mimowolnie przypominając sobie sytuację, kiedy zastał bruneta śpiącego pod swoją szkolną szafką.

    Podniósł się lekko z poduszek aby sprawdzić, czy wszystkie jego kochania już odpłynęły. Kwadratowy uśmiech rozświetlił jego twarz, kiedy nakrywał Hobiego dziecięcym kocykiem i odgarniał mu z czoła zbłąkany, ciemny kosmyk włosów.

    — Kocham was najbardziej na świecie — szepnął cicho, gasząc małą lampkę, i zatopił nos w pachnących truskawkowym szamponem włosach synka, samemu przykrywając się nakryciem.

💌

    Hoseok wpatrywał się w leżącego za szybą Taehyunga, zaciskając w pięści mały kapsel, który znalazł pod siedzeniem.

    — Na pewno da się coś zrobić — powiedział pewnie, odwracając się do swojego teścia. — Musi być jakiś sposób. Jakaś lepsza klinika. Mogę zdobyć pieniądze, jeśli trzeba.

    — Hoseok, bardzo mi przykro, ale nic nie da się zrobić. Szukaliśmy już wszędzie, rozmawialiśmy z kim trzeba. To jest najlepsza klinika, a mimo to nikt nie daje nam nadziei na to, że jego stan się polepszy.

    — Nie, to nieprawda — zaprzeczył, kręcąc energicznie głową. — Zostawiłem wam Taehyunga, bo obiecaliście, że o niego zadbacie, a teraz mówicie mi, że nie ma nadziei? Nie wierzę w to! — Otarł łzę, która spłynęła po jego policzku.

    — Hobi, minął prawie rok... — zaczęła łagodnie pani Kim.

    — I co z tego? Nie możecie się tak po prostu poddać! On da sobie radę! Jest silniejszy niż ktokolwiek. — Po tych słowach pociągnął nosem, wycierając twarz, i wszedł na salę.

    Kiedy tylko zobaczył Taehyunga, nie dał rady dłużej dusić w sobie emocji.

    — Dzieci, zostawicie nas na chwilę? — powiedział do bawiących się na łóżku bliźniąt.

    Maluchy ucałowały blade policzki swojego śpiącego ojca i wybiegły z sali, jak zwykle hałasując.

    Kiedy Hoseok został sam na sam ze swoim mężem, jego oczy zalśniły, a na usta, mimo potwornego bólu w sercu, wkradł się uśmiech.

💌

    Poranki w domu świeżo upieczonej rodziny Jung nigdy nie były leniwe, nudne, lub zwyczajne. Zawsze działo się coś, co gwałtownie budziło wszystkich mieszkańców małego domku z ogródkiem, a dziś był to perlisty śmiech Taeoh, który biegł właśnie do sypialni rodziców, aby zaskoczyć ich z samego rana swoją obecnością.

    Wskoczył na duże łóżko i zaczął po nim skakać, śmiejąc się głośno.

    Hoseok uchylił jedno oko i spojrzał na intruza, a następnie przeniósł wzrok na rozbudzonego Taehyunga.

    — Ja czy ty? — szepnął niemal bezgłośnie, uśmiechając się przebiegle do szatyna.

    — Razem — odparł młodszy, odwzajemniając gest.

    Policzyli po cichu do trzech i z krzykiem podnieśli się z łóżka, zrzucając z siebie kołdrę i delikatnie powalając roześmianego synka na pościele.

    — Ty mały łobuzie — zaśmiał się Hoseok, łaskocząc chłopca, a Taehyung zajął się całowaniem jego zaczerwienionych policzków.

    Do pokoju wpadła obudzona hałasem Taerin i również wskoczyła na łóżko, śmiejąc się głośno.

    — Przyszłaś nam pomóc? — zapytał Tae, uśmiechając się do córki.

    — Jestem głodna — zawołała, przytulając się do szatyna.

    Młodszy popatrzył na Hoseoka i porwał córkę w ramiona, udając się z nią w stronę drzwi.

    — To zrobimy coś pysznego. Chodź tato — zawołał do bruneta, uśmiechając się zawadiacko.

    Hobi zgarnął roześmianego Taeoh na ręce i ruszył tanecznym krokiem za ukochanym.

    Kuchnia wyglądała jak pobojowisko, ale śniadanie nigdy nie smakowało lepiej.

    — Zbieram się na uczelnię — powiadomił Tae, przytulając się do pleców Hoseoka.

    — Ale wróć do nas kiedyś — zaśmiał się brunet, odwracając do młodszego, i złączył ich usta w czułym pocałunku.

    — Może — rzucił od niechcenia Taehyung i wyszedł, krzycząc krótkie „do zobaczenia”.

    To był dzień, w którym słowo „może” nabrało dla Hobiego dużo ważniejszego znaczenia.

💌

    — TaeTae — szepnął Hoseok, siadając na plastikowym krzesełku obok łóżka swojego męża.

    Złapał w ręce jego zimną dłoń i ucałował czule, wpatrując się w twarz ukochanego. Gdyby mógł, zrobiłby wszystko, żeby powstrzymać Taehyunga tamtego dnia. Wymyśliłby najgłupszą wymówkę, żeby tylko szatyn został w domu i nigdy nie wszedł na te pieprzone pasy.

    Paskudny dzień, w którym śniadanie było najlepsze. Zupełnie jakby los wiedział, że będzie to ich ostatni wspólny posiłek.

    Zazwyczaj Hoseok nie płakał, przesiadując w sali Taehyunga, a cieszył się z tego, że znów będzie mógł go zobaczyć i dotknąć, ale dziś było inaczej. Łzy same cisnęły mu się do oczu, lecz nie były one oznaką bezsilności i braku nadziei, a zwyczajnym wyrazem tęsknoty.

    Chciał znów usłyszeć piękny śmiech Taehyunga, spojrzeć w jego czekoladowe oczy, iskrzące się ze szczęścia, zobaczyć najcudowniejszy uśmiech w kształcie prostokąta.

    Bez młodszego wszystko było trudniejsze.

    — Bardzo za tobą tęsknimy, wiesz? Powinieneś do nas wrócić, bo Namjoon zaczyna sprowadzać nasze dzieciaki na złą drogę, opowiadając im o tej swojej chemii i innych mądrych rzeczach — zaśmiał się, mocniej ściskając dłoń Taehyunga. — Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze skończą jakieś dobre szkoły i zostaną kimś ważnym.

    Hobi zamilkł, wpatrując się w nieruchomą twarz młodszego i wsłuchując w dźwięki pikających maszyn.

    Tae nadal był tak samo piękny, jednak dużo schudł i zmizerniał. Jego oczy otaczały sine obwoluty, a policzki były lekko zapadnięte. Skóra szorstka i bledsza niż zazwyczaj. Mimo to, Hoseok nadal kochał go tak samo mocno, jak zawsze, a może nawet jeszcze mocniej.

    Westchnął cicho, ocierając łzy ze swoich policzków.

    — TaeTae, bo tak sobie pomyślałem, że może... Może byś już wrócił, co? Do nas, oczywiście! — dodał szybko, śmiejąc się z siebie. — Może jestem głuptasem, ale naprawdę wierzę, że ci się uda. Odkąd pamiętam, zawsze odpowiadałeś „może”, i zawsze znaczyło to „tak”, więc czekam. Obiecałeś, że wrócisz, więc ciągle na ciebie czekam.

    Jeszcze nigdy nie był tak pewien swoich słów.

    Pociągnął nosem i wyjął z kieszeni kapsel po soku jabłkowym. Spojrzał na niego, uśmiechając się, i ostrożnie włożył go w bezwładną dłoń ukochanego, całując jej wierzch.

    „Czekam na ciebie” – głosił napis na spodzie.

 

~~~~~a/n~~~~~

w tym miejscu życzę wszystkiego najlepszego mojemu ulubionemu człowiekowi–satelicie 📡💕
ghrthr sto lat i żeby Cię Yoongi w końcu odnalazł i się Tobą porządnie zajął! 😂😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro