35.Park trampolin.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Zanim przejdziemy do rozdziału, chciałabym powiedzieć, że dodany będzie nowy członek rodziny Monet.)

Tatuś ubrał mnie w to:


-To co jedziemy?
-Tak!!! -pisnęłam,poszliśmy na dół tata ubrał mi buciki, i poszliśmy do auta, zapiął mnie oczywiście w foteliku no bo jakby inaczej, aż tu nagle do samochodu wleciał Dylan z Tonym.
-My też jedziemy-powiedział i wpakował się na miejsce pasażera obok kierowcy.
-Wychodzicie z tąd, ja jadę z Lizzy,wy do domu. -Dylan na to pokazał mu język, więc tata zapiął mnie i odszedł samochód, usiadł na miejscu kierowcy i westchnął.-Dobra jedziecie, ale macie mi się zachowywać, Lizzy chcesz żeby jechali?
-Tiak-powuedziałam.
-No dobrze-i wyjechaliśmy z posesji.
-Ile będziemy jechać? -zapytałam bo serio zaczyna mi się już nudzić.
-Lizzy, dopiero wyjechaliśmy, będziemy jechać jeszcze około 20 minut-powiedział tata, ja westchnęłam teatralnie.
-Dobra młoda, masz mój telefon-piwuedział Toni,i jak już łapał am za telefon to odezwał się tata, jak zawsze, pewnie znowu coś mi popsuje.
-Nie, Lizzy weźmiesz telefon od Tony'ego to nie dostaniesz przez cały tydzień wogóle telefonu. -Tu na chwilę przerwał i mi się przyjrzał przez lusterko-Nie może być tak, że jak ty chcesz to to dostajesz, nie zawsze się ma to co się chce i radzę ci się przyzwyczaić, że nie zawsze będziesz dostawać to co ty chcesz. Jak pójdziesz do przedszkola to nie będzie tak, że ty chcesz i masz.
-Okej-Znowu westchnęłam, a co do tego przedszkola to się zdziwi, będe rządziła całą grópą w przedszkolu!!! Muhahahaha.
-To może ten telefon czy nie? -Zapytał Tony, bo chyba nie zrozumiał wykładu taty. A Dylan
wybuchł śmiechem i to takim, jakiego nigdy nie słyszałam, ale jedno jest pewne był tak głośny, że nawet tata na niego spojrzał jakby on był duchem.
-Dylan uspokój się, a odpowiadając na twoje pytanie Tony,to nie nie może.
-Aaa, ok-i tyle serio?? masakra z nimi.
-Za ile będziemy? -Zapytałam no serio mi się już nudzi no.
-Lizzy, za 10 minutek będziemy -po wiedział znowu tata. Eh, ja się tutaj zanudze. Ale fajny budynek z takimi ludkami.
-Jesteśmy -po wiedział i zaczął parkować, wyjął mnie z samochodu i złapał mnie za rączke chłopaki też, wyszli i zzaczeli iść obok nas. Doszliśmy w końcu do dużego budynku, tam podeszliśmy do jakiejś lady, chyba kasy.
-Dzień Dobry,płaciłem już wcześniej, teraz tylko zapłacę za tą dwójkę
-Dzień Dobry, proszę podać nazwisko na które pan płacił -powiedziała miło pani. A tata na mnie spojrzał tym karcącym spojrzeniem co oznaczało, że mam powiedzieć dzień dobry.
-Dzień Dobrly. -pani mi skinęła głową, a tata się leciutko uśmiechnął.
-płacone było na nazwisko Monet. -Gdy to powiedział pani jeszcze raz się spojrzała na nas wszystkich i się uśmiechnęła.
-Oczywiście Panie Monet, już sprawdzam,tak rzeczywiście jest już opłacone ale tylko na dwie osoby a z tego co widzę jest państwa 4.-powiedziała, a Vincent spojrzał na Dylka i Tony'ego.
-No chłopaki płacić i idziemy.-odezwał się tata po czym jego kąciki ust się podniosły lekko ku górze. -Poproszę jeszcze 3 pary skarpetek.
-Vincent, ja zapłace za siebie ale nie za tego gbura, on nie wziął nawet karty żeby zapłacić-po wiedział Dylan.
-Słownictwo Dylanie, i jeśli zapłacisz to przeleje ci tą samą kwotę którą wpłaciłeś za Tony'ego. -powiedział tata wy ciągnął kartę i przyłożył to terminala, odbierając skarpetki, podał chłopakom a ja z tatą poszliśmy już do szatni. W szatni pomógł mi założyć skarpetki, i wyszliśmy z szatni, no tata też zdjął buty ale on nie będzie skakał.
Chwile później przyszli do nas chłopaki. Już w skarpetkach.
-To co idziemy?? -i poszliśmy przed wejściem na te trampoliny, stał jakiś pan.
-Dzień Dobry, ja nazywam się Markus Prince, i przeprowadzę z wami rozgrzewkę.
-a ile ty masz lat? -zapytał Toni.
-15,no to co gotowi?
-Tiak!!! -pisnęłam a tata tylko na mnie spojrzał ale nic się nie odezwał dlatego sobie z tego nic nie zrobiłam.
-Markus, musimy porozmawiać. -ten pan tylko skinął głową i zabrał nas na małe trampoliny, kazał robić pajacyki, poskakać do przodu i do tyłu, i powiedział, że możemy już iść.
Ja pobiegłam od razu na takiego wysokiego rekina w gąbkach ale nie umiałam wejść na niego.
Dylan to widząc podszedł do mnie i mnie tam wsadził a ja nie mogłam z niego zejść, więc spadłam, ale zaczęła mnie troszkę boleć noga, zaczęłam płakać, więc poszłam do taty, no ledwo co, bo mnie noga bolała i byłam cała zalana.
-Tatusiu-Powiedziałam szlochając.
-Co się stało Lizzy? -Zapytał tata wstając i mnie posadził na krzesło.
-Noga... M-mnie b-boli.
-Jak to się stało? W którym miejscu cię boli skarbie?
-Tutaj-zachlipiałam, a tata zaczął sprawdzać moją nóżkę. A ten cały Markus, siedział obok.
-Nie jest skręcona, troszkę stłuczona, jak dasz radę to możesz za chwilkę wrucić, tylko powiedz jak to się stało?.
-Nio bo tam jest, taki duży rlekin,i z niego spadłam.
-A jak na niego weszłaś-I znowu zadał mi pytanie.
-Nio Dylan mnie na niego wsadził-powiedziałam i widziałam w oczach taty złość.
-Dasz radę iść?
-Tiak-powiedziałam i na udowodnienie moich słów wstałam, ale zabolało mnie i usiadłam spowrotem.
-Markus zostaniesz z nią?
-Tak jasne-powiedział a tata gdzieś poszedł.

(Vincent)
Poszedłem z Markus em porozmawiać, bo byłem ciekawy po kim ma nazwisko w końcu mama Lizzy miała na nazwisko Prince.
Uś jedliśmy przy stolikach i ja zacząłem rozmowę.
-Markus, po kim masz nazwisko?
-Po mamie, oddała mnie do rodziny zastępczej gdy urodziła się moja siostra, nie znam jej, ale wiem, że dała jej na nazwisko inaczej.
-Dobrze, a dlaczego pracujesz, bo jeśli się nie mylę masz 15 lat.
-Tak, rodzina zastępcza powiedziała, że muszę się sam utrzymywać i płacić po części im rachunki.
-No dobrze, a jak miała na imię twoja mama?
-Elen Prince-powiedział a ja gdy to usłyszałem, domyśliłem się, że to on musi być bratem Lizzy, i że to ja jestem jego ojcem.
-Wrócisz z nami, a potem zrobimy test DNA, i jeśli się będzie zgadzać to zostaniesz z nami. -powiedziałem, bo przypomniałem sobie jak Elen po urodzeniu dziecka, czyli najprawdopodobniej jego, uciekła tak samo zrobiła gdy urodziła się Hailie.
Chwilę po naszej rozmowie, przyszła Lizzy zapłakana, zapytałem jej się co się stało ona mi to opowiedziała, i gdy powiedziała, że to Dylan, wkurzyłem się na niego no nie powiem, poszedłem po niego, żeby sobie to wszystko wyjaśnić.
-Dylan, musimy porozmawiać.
-Co żeś zrobił? -Zapytał głupkowato Tony. Ja tylko na jego słowa pokiwałem powoli głową.
-Ja? Nic nie zrobiłem-powiedział ale gdy spojrzałem na niego moim lodowatym wzrokiem, poszedł za mną a Tony poszedł robić jakieś fikołki.

(Normalnie Hailie)
Po jakimś czasie wrócił tata z Dylanem.
Usiedli na krzesłach i zaczęła się rozmowa.
-Dylan, Lizzy ma stłuczoną kostkę i nie może chodzić, a podobno to ty ją wsadziłeś na jakiegoś rekina.
-No wsadziłem ją-Gadali jakby mnie tam nie było, muszę jakoś ich uświadomić, że też tu jestem.
-Ej, ja tu siedzę!!
-Linsday, co mówiłem o przerywania w rozmowie? -Zapytał i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
-Przeprlaszam.
-Dylan, wsadziłeś ją i zostawiłeś Lizzy samą?
-No nie pomyślałem, sory mała.
-Mała to jest twoja pa... -nie mogłam dokończyć bo tata mi przerwał.
-Hailie Linsday Monet, co to za słownictwo?
-Yyy... No słyszałam kiedyś jak tak mówili-powiedziałam, ale to w sumie była prawda.
-Dylan, następnym razem uważajcie na nią, jedziemy jeszcze do szpitala, bo musimy zrobić testy DNA. Zabierz Tony'ego i jedziemy-przerwał po czym zwrócił się do Markusa?-a ty idź się przebierz i pojedziemy.
-Tata, ale ja nie ciem do szpitala-powiedziałam, a tata mnie podniesie i skierował się w stronę szatni, przebrał mi skarpetki i założył buciki, potem znowu mnie wziął na rączki i zanieść do auta, tym razem ja siedziałam z tyłu z Dylanem i Tonym, a ten cały Markus siedział obok tatusia. Znowu mi się zaczęło nudzić dlatego ugryzłam Dylana, bo siedział obok mnie, i miał ręke na moim foteliku.
-Ałł!! Hailie!! -powiedział i w tamtym momencie Tata się zatrzymał i powiedział coś co mnie totalnie zamurowało.

---------------------------------------------------------
Hejka, dzisiaj dłóższy rozdział, mam nadzieję, że się podoba.🥰🥰

Dziękuje wam za tak dóżą aktywność, naprawdę nie sądziłam, że moje książki będą się wam podobać, jeśli komuś nie oddałam obserwacji to napiszcie, staram się oddawać wszystkim. 🥰🥰🥰

Papa🥰🥰🥰🥰

Słów:1369

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro