39.Wojna Domowa.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zostałam obudzona przez Dylana, tylko czemu?
-Hej Dziewczynko,ubierzemy się, i idziemy na dół szybko zjesz, bo potem będzie wojna domowa, wytłumaczę ci potem, bo Marcus już wie o co chodzi.
-okiś-Dylan poszedł do mojej garderoby i wyjął takie ubranko:

(Bez butów)
-Ładne -powiedziałam i zeszliśmy na dół, no przynajmniej nie muszę myć ząbków. Tam już siedzieli chłopaki, nawet tata i Will.
-Hejka-przywitałam się że wszystkimi oni do mnie też hej.
Dostałam kaszkę bananową, więc usiadłam obok taty i zaczęłam ją jeść.
-Okej, to ty jedz a ja ci wszystko wytłumacze.Jeden tydzień w roku, mamy wojnę domową, polega to na tym, żewszyscy oprócz Vincenta i jeżeli Will chce, ale najczęściej on sie w to nie bawi,ale wracając do tematu, każdy z nas szuka ma siebie haków, i jeśli jest się znalazło to idziemy wówczas do Vinca.
-A cio to  te haki?
-Dziewczynko serio? No dobra haki, czyli na przykład rzeczy ,które ktoś zrobił, no nie wiem załóżmy, że Tony wyszedł w nocy, i ja się o tym dowiedziałem to wtedy idziemy do Vinca z tym, rozumiesz już? -Zapytał a tata mi się przyglądał, wiem, że ta osoba będzie miała kłopoty więc w tym tygodniu muszę być bardzo grzeczna.
-Yhm. -Marcus na mnie spojrzał i popatrzył  na chłopaków, po czym tata i Wil wyszli. A ja dokończyłam kaszkę. Poszłam do mojego pokoiku, nawet nie wiem co mam robić.
Hm... Wiem pójde po słodycze i będe się bawiła lalkami. Idę do kuchni.
Schodzę po  schodach po cichutku, w salonie są chłopaki. Otwieram szafkę z słodkościami iii, mam!!! Udało się!
Coś łatwo mi poszło.
-No proszę i mamy pierwszego haka.-odezwał się nagle Tony. A ja na niego spojrzałam z mordem po czym rzuciłam się do biegu, w stronę mojego pokoju, oni pobiegli do gabinetu taty. No to dostanę niezłą pogadankę. Ale trudno, muszę ukryć gdzieś te słodycze, wiem pod łóżko.
Po chwili do pokoju wszedł Dylan i mnie podniusł i zaniósł do gabinetu taty.

(Vincent)
Gdy do mojego gabinetu wpadła trójka mojego młodszego rodzeństwa i syn, to już wiedziałem, że ten tydzień będzie bardzo ciężki, jak się domyślam będzie chodzić o Lizzy.
-Vincent, dziewczynka wzięła dwie paczki żelek i jakieś cukierki-odezwał się jako pierwszy Dylan, no nic, trzeba wejść jak co roku w tą ich zabawę.
-Dobrze, powiedz jej, żeby przyszła do mnie-Gdy to powiedziałem Dylan wybiegł z gabinetu a już po chwili był z Lizzy na rękach.

(Już normalnie)
Dylan mnie posadził na fotelu na przeciwko taty, a oni wyszli.
-Lizzy,powiedz ty mi ile wziełaś słodyczy do swojego pokoju co?-Zapytał tata w miarę łagodnie.
-No tylko jedne zelki,a cio??
-Nic nic, dobrze weź sobie te żelki, tylko pamiętaj, że obiad musisz zjeść dobrze?
-okiś-powiedziałam i gdy otwierałam dżwi to Dylan stał przy nich więc oskarże go o podsłuchiwanie.
-Tatooo, a Dylan podsłuchuje.-powiedziałam poczym pobiegłam do pokoju bawić się lalkami i zajadać się żelkami. Dylan pewnie będzie miał problem za podsłuchiwanie  bo to jest baardzo nie ładnie.

---------------------------------------------------------
Hejka, wiem, że mało osób czyta moją tablice, więc napisze to jeszcze tutaj.

Bardzo wam dziękuje za 98 obserwacji, jest to naprawdę dużo🥰🥰🥰🥰🥰❤❤❤😘😘😘😘😘

I przepraszam, za krótki rozdział.

Papa😘😘😘

Słów:539

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro