10.S-Senpai, nie chcę umierać!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15 Lipca 2021

??:

Shōyō~!!

Siemano!

Tu Kuroo, remember me? Ya boi, Kuroo~! ╰( > 3< )╯



Patrzył w telefon marszcząc brwi z niezrozumieniem i zdziwieniem. Skąd on właściwie miał jego numer? Zagadka świata, której nie umiał rozwiązać ani odkryć, ale postanowił zapytać wprost. Westchnął ciężko, pocierając oczy i znów spojrzał na wiadomość.



Shōyō zmienił nazwę ?? na Kuroo-Senpai


Shōyō:

Skąd masz mój numer?


Kuroo-Senpai:

Mam swoje sposoby~!

Jestem jak ninja, umiem wiele! \(゚∀゚ )/


Shōyō:

A nie używanie emotek?

Trochę to dziecinne...


Kuroo-Senpai:

Buuu, jaki delikatny...

~(  ̄ 3 ̄ )~


Shōyō:

Raczej nie, po prostu pokazujesz tym swój niski poziom wiekowy, a powinieneś być raczej tym starszym niż młodszym, nie uważasz?


Kuroo-Senpai:

Podobno

Ale heeeeej~!

Przyjedziesz dziś?

Będziesz?

Tak?

Nie?

Nie wiesz?

Hm?


Shōyō:

Możesz przestać spamować?


Kuroo-Senpai:

Może...


Shōyō:

To może przyjadę...


Kuroo-Senpai:

No, ej!

Tak nie można :<

Shōyō, ty potworze...


Shōyō:

Dziękuję, dobrze mi z tym.



Z lekkim uśmiechem rozbawienia, zablokował telefon i postanowił nie czytać wiadomości od Kuroo. Nie poszedł do szkoły i dał znać Itsu, że wybiera się do Tokio z Mayumi, więc nie musiała się martwić o niego. One przekażą informację dalej do reszty ekipy, więc nie było potrzeby robienia do wszystkich głuchego telefonu. Spojrzał na śpiącą obok niego dziewczynę. Niby pięć godziny pociągiem, żeby mieć chwilę spokoju od nachalnych typów z Karasuno. Co prawda dowiedział się już od Lynax, że siatkarze nie mieli pojęcia kim on jest i chcieli go z czystej sympatii oraz zafascynowania jakie miał w oczach, gdy widział grę Nishinoyi. Nie powiedział tego na głos, ale to było naprawdę miłe uczucie, wiedzieć, że ktoś chce Hinatę Shōyō, a nie Małego Księcia, choć obaj byli jedną i tą samą osobą. I tym bardziej nie chciał przyznać przed nikim, że zaczynał się powoli przekonywać do siatkówki, ale wątpliwości w sercu wciąż kiełkowały.


Mayumi odetchnęła głęboko z wyraźną ulgą, że nie jadą już durnym pociągiem i wreszcie przekraczają próg szkoły Nekoma. Shōyo zaś wciąż rozmyślał nad swoimi nie chęciami do babskiego sportu i tym, czego dowiedział się od ekipy. Choć nie przyznałby tego na głos, to zaczynał przekonywać się do siatkówki coraz bardziej, a co więcej naprawdę polubił Sugawarę i krzykliwego Noye, ale na Tanakę potrzebował czasu do przywyknięcia, był straszny. Miłość do sportów wciąż w nim kwitła, a ich brak oraz rywalizacji, zaczynał być tak bardzo męczący, że nawet sam nie zauważył kiedy siatkówka go tak mocno przyciągnęła. Ba! Spotykał się z kimś od siatkarskiego świata niemal na każdym kroku, jakby wszechświat próbował mu udowodnić, że nadaje się do babskiego sportu i jest tępa kłoda. Zerknął na kuzynkę. Dreptała tuż obok niego z beznamiętnym wyrazem twarzy, ale oczy zdradzały, że marzy o dobrej kawie.


- Myślałem, że będziesz bardziej marudzić. - Hinata mruknął.


Z posępną miną szedł obok Mayumi z dłońmi wsuniętymi w kieszenie czerwonej bluzy. Pięć godzin w pociągu to było za wiele nawet jak na niego, ale o dziwo z jakiegoś powodu cieszyło go, że znów zobaczy upierdliwego Kuroo i małomównego Kenmę. Nie wiedział tylko jak będzie z resztą drużyny Nekoma i ich trenerem, ale ciekawość wręcz wylewała się z niego niczym wulkan przed erupcją. Poczuł na sobie przeszywające spojrzenie kuzynki.


- Obiecałeś mi kawę. - Prychnęła.


- Dobra, dobra. Czyli najpierw automat... - Cień uśmiechu zakwitł przemknął przez jego twarz. - Tylko uprzedzam, kawa ze szkolnego automatu nie jest najwyższych lotów, ani też najniższych.


- Spróbuję to ocenię.


Niemal natychmiast znaleźli szkolny automat z napojami, w którym Hinata zakupił upragnioną kawę dla May. Obudził ją o karygodnej godzinie, zatargał na pięć godzin jazdy pociągiem do Tokio, więc bez kawy po prostu by zasnęła tam, gdzie stała i tyle byłoby z wycieczki. Patrzył dłuższą chwilę jak brunetka z uwielbieniem pije lurowatą kawę z automatu jakby była najwspanialszym wytworem niebios. Zastanawiał się czy rzeczywiście była taka wybitnie dobra w tej szkole czy zaś po prostu ona uważała ją za ósmy cud świata.


- Właściwie... Czemu nie chcesz spróbować? - Zapytała, zerknął na nią kątem oka. - Prócz dennego argumentu, że to babski sport.


- Bo to babski sport. - Wywrócił oczami, prychając.


Mayumi zaśmiała się dźwięcznie. Znowu się zaczynała rozmowa z serii „czemu nie?", a on wybitnie nie chciał o tym rozmawiać. Uważał, że to za wcześnie na podejmowanie decyzji. Sam siebie musiał jeszcze przekonać, że chyba nie ma powodów do opierania się więcej.


- Póki nie spróbujesz, nie dowiesz się czy to lubisz. - Zaśmiała się.


Znów prychnął, a Mayumi wybuchła kolejną falą śmiechu, która nagle została urwana świstem powietrza przez piłkę mijającą jej ramię o kilka cali. Shoyo zamrugał zdezorientowany, gdy Mayumi popatrzyła na pustą rękę, potem na zalaną kawą bluzkę i następnie odwróciła się, żeby spojrzeć na papierowy kubek smętnie leżący na chodniku, zalany resztkami napoju.


- Jaja sobie ze mnie robicie. - Warknęła zdenerwowana.


Zacisnął mocno wargi, widząc jak powoli w oczach kuzynki rośnie żądza mordu i dokonania aktu zbrodniczego na osobie, która odważyła się znieważyć jej kochany boski napój, nawet jeżeli ten egzemplarz był gówniany, to nadal! Ledwie pohamował parsknięcie śmiechem, gdy dziewczyna puściła obszerną wiązankę przekleństw na łajdaka, który dopuścił się owej zbrodni.


- Widzieliście piłkę?


Zza wejścia na halę wyjrzał nie kto inny jak Kuroo, który dostrzegając obecną sytuację, strzelił niedorzeczną minę. Hinata spojrzał najpierw na niego, potem na Mayumi i ryknął śmiechem, co jeszcze bardziej ją rozsierdziło.


- Chyba piłka na ciebie poleciała. - Kuroo zaśmiał się, podchodząc do nich.


- Najwidoczniej. - Warknęła, przewracając oczami.


- No nie bądź taka zła, odkupię ci ją.


- Obejdzie się.


- Oho, Elsa znowu z ciebie wychodzi. - Shō wtrącił, kiedy w końcu się uspokoił.


- Mówisz, że jest królową lodu? - Kuroo zerknął na niego, a głupi uśmiech nie schodził z jego twarzy.


- Mówi, że wydrapię ci oczy za znieważenie mojej kawy.


- Jakoś nie miałaś oporów przed znieważeniem mojej kilka dni temu, gdy oberwałem piłką do kosza. - Parsknął śmiechem, na widok skonsternowanej miny dziewczyny. - Powiedziałaś krótkie „sorki, odkupie" i tyle ciebie widziałem, więc powiedzmy, że jesteśmy kwita.


- Shō, było coś takiego? - Spojrzała na Hinatę.


- Tak.


Mayumi mozolnie przeniosła spojrzenie z kuzyna na, w jej przypadku, nowego osobnika, który już dostał pierwszy bilet do zakopania w lesie.


- Nie kojarzę ciebie ani twojej kawy, sorki. - Wzruszyła ramionami.


Kuroo zrobił minę jakby ktoś go potwornie zbeształ za nic i złapał się za pierś w dość komicznej pozie skrzywdzonego dziecka.


- No jak możesz Królowo Lodu! Ranisz!


- Przeżyjesz. - Prychnęła, robiąc w tył zwrot.


- Gdzie idziesz? - Shōyō spojrzał za nią ciekawie.


- Po nową kawę, inaczej kogoś skrócę o głowę...


Pomaszerowała ciskając wokół siebie gromami i Hinata mógłby przysiąc, że widział wyładowania elektryczne jakby była spokrewniona z Thor'em albo coś w tym guście. Wzruszył ramionami i wraz z Kuroo ruszyli tuż za nią, co z oczywistych względów kompletnie zignorowała. Wybrała nową kawę, ale kiedy chciała zapłacić, brunet ją uprzedził. Spojrzała na niego z mordem, a on wyszczerzył się wesoło pokazując ząbki, na co wywróciła oczami. Oczywiście, kawę zabrała.


- Chcesz jakąś bluzę czy coś?


- Nie będę twojej bluzy nosiła. - Prychnęła.


- A klubową? Nie noszona, przysięgam Królowo. - Uniósł dłoń, a drugą położył na klacie. - Chyba, że wolisz chodzić z plamą po kawie cały dzień.


Patrzyła na niego z namysłem jakby rozważała tę propozycję, a patrząc na brak lepszych opcji, ostatecznie z wyraźną rezygnacją mruknęła ciche:


- Dobra...


Z uśmiechem błądzącym na wargach, obserwował naburmuszoną minę kuzynki, która pomaszerowała za Kuroo do szatni chłopców. On szedł tuż za nimi niczym cień, rozważając co właściwie powinien zrobić z Karasuno. Nie znał się na siatkówce i nie chciał zrobić im złej opinii mimo wszystko. Zaraz pokręcił głową, odganiając bezsensowne myśli. Wcale nie chciał dołączyć, po prostu rozważał taką ewentualność, ale to nic nie znaczyło.


- Co za upierdliwy tydzień... - Mruknął.


Usiadł na ławce, obserwując ze znikomym zaciekawieniem graczy Nekoma. Kiedy napotkał wzrok Kenmy, ten pomachał do niego z cieniem uśmiechu, co odwzajemnił. Kenma był w sumie sympatyczną postacią. Kuroo niby też, choć bardziej głośną i zbyt energiczną. Jego spojrzenie padło na bardzo wysokiego, chuderlawego chłopaka o szarych, ulizanych włosach i przenikliwych jak u węża oczach barwy zieleni. Hinata może i nie znał się na siatkówce, ale wiedział jedno. W piłkę należało trafiać, gdy się robiło porządny zamach. Chłopak widocznie miał z tym duży problem, bo od momentu jak Shoyo zaczął go obserwować, nie trafił pięciu piłek.


- To Lev Haiba, pierwszak, typowy świeżak w siatkówce.


Hinata zerknął w bok, napotykając uśmiechniętego Kuroo. May jednak nigdzie nie było.


- Lev bardzo się stara, ale jest zbyt energiczny do wyskakiwania i prób odbijania tak bardzo, że dosłownie nie trafia w nic oprócz powietrza. - Parsknął. - Dołączył dosłownie niedawno, ale nie może jeszcze oficjalnie być w drużynie, bo coś tam załatwiają z papierami. Nie wiem, o co może chodzić.


- Rozumiem...


- Oh, a to Aritsu Shikami. - Tu wskazał na niziutką, drobną dziewczynę z czerwonej kurtce Nekoma z plakietką „Menedżer". - Przyjaźnię się z nią i Kenmą od gimnazjum. Jest naszą menedżerką i świetnie się w tej roli sprawuje, chociaż ma nietypowe podejście, nawet jak na siatkówkę, ale działa.


- Kuroo, podejdź na chwilę! - Zakrzyknął starszy pan.


- Ahh, trener wzywa. - Kuroo potarmosił włosy dłonią. - Rozgość się czy coś, a ja zaraz wracam. Królowa Lodu powinna też wrócić za chwilkę.


Hinata skinął krótko głową i wrócił do obserwowania graczy, ale najbardziej to nieporadnego pierwszaka imieniem Lev. Bardzo źle wykonywał zamach i kolejny raz nie trafił w lecącą piłkę, która tym razem pacnęła go w głowę.


- Lev, kociaku...


Patrzył zaciekawiony na drobną dziewczynę o białych jak śnieg włosach i błękitnych oczach, która podeszła do pierwszaka. Ich różnica wzrostu była kolosalna, ale to nic nie zmieniło, bo udało jej się pochwycić chłopaka za ucho i ściągnąć do swojego poziomu.


- Ajajajaj, Ari-Senpai, to boli! - Jęknął.


- Ma boleć. - Uśmiechnęła się uroczo i wskazała jakiś punkt boiska. - Widzisz to miejsce?


- Eee, t-tak?


- MASZ TAM STAĆ I NIE POZWOLIĆ TRAFIĆ KSIĘŻNICZKI!! - Wydarła się niespodziewanie, zmieniając swój charakter o sto osiemdziesiąt stopni. - JEŻELI JEJ NIE OBRONISZ, TO DORWIE JĄ SMOK, A TY STRACISZ CENNE PUNKTY I NIE ZALEWELUJESZ DO KOLEJNEGO POZIOMU W GRZE!! TRAFIAJ CZĘŚCIEJ PIŁKĘ, BO INACZEJ SMOK ZJE CIEBIE I KSIĘŻNICZKĘ I BĘDZIESZ MIAŁ GAVE OVER, ŁAPIESZ??!!


- Yyy, dobrze? - Lev wydusił niemal płaczliwie. - Po-Postaram się, Senpai... Przepraszam...


- Widzisz? - Aritsu uśmiechnęła się uroczo i pogłaskała go czule po głowie. - To nie takie trudne do zrozumienia, prawda? Zdobywanie dodatkowych punktów jest ważne, żeby dotrzeć na ostateczny level i powalić bossa! - Zakrzyknęła z entuzjazmem, zaciskając dłoń w pięść tuż przed swoją twarzą. - Prawda, KenKen?


- Prawda. - Kenma odbijał właśnie z Torą piłkę. - Levelowanie jest ważne, bo bez odpowiedniej ilości doświadczenia boss zmiażdży cię niczym robaka, Lev.


- Ja-Jak robaka?! - Lev wyraźnie spanikował. - S-Senpai, nie chcę umierać!


- To do roboty! Pokaż na co ciebie stać i uzbieraj jak najwięcej expa!


- Tak jest!


Hinata ściągnął niezrozumiałe brwi, rozważając czego właściwie był teraz świadkiem. Jak dobrze zrozumiał, ta drobna i energiczna dziewczyna to menedżerka Nekoma i najlepsza przyjaciółka Kenmy i Kuroo. Musiał przyznać, że miała bardzo nietypowe dopingowanie graczy, porównując wszystko do gier. W sumie, sam lubił gry, ale poprzysiągł sobie nigdy nie grać z Mayumi w Totem. Stawała się niesamowicie brutalna, a on nie miał zamiaru znowu skończyć z wybitym barkiem czy krwawiącym nosem, bo chciała wygrać po trupach...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro