12.Ja chciałem...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział miał być planowo jutro, ale z faktu, że mogę nie mieć już czasu, to dostajecie dziś. Pojawi się tu coś nie coś dla osób, które czytały moje inne opowiadanie "What make you special?" z Oikawą i Malin, więc nie zdziwcie się, ale powoli co pewien czas sytuacje będą się tu pojawiały, żeby pokazać plot historii względem innych powiązanych z nim. Oczywiście nie musicie znać historii tych pobocznych, bo skonstruowałam je tak, żeby właśnie nie musiał nikt czytać MK, a przynajmniej mam taką nadzieje, że mi się udało...

Ave~!

- TobiMilobi

*****

27 Sierpnia 2021

Nie był przekonany co do pomysłu Mayumi, żeby ktoś z Aoba Johsai go szkolił, ale po prawdzie nie miał innych pomysłów, więc lepsze to niż nic, prawda? Ściągnął brwi, gdy telefon dał o sobie znać. Uśmiechnął się nieznacznie, gdy zobaczył kto jest nadawcą.



Kuroo-Senpai:

Shōyō~!

Yoooo~!

Jak tam? (っ◕ᗜ◕)っ

Znalazłeś kogoś, kto cię poduczy?

Jak nie

To twój Senpai Kuroś do dyspozycji gotów!

\ (>ε< ) /


Shōyō:

Hej.

Wszystko dobrze.

Właśnie idę z May do jakiegoś jej znajomego, co ma mnie poduczyć.

Dziękuję za propozycję, ale jechanie do Tokyo jest niestety długie i nieco męczące, wybacz.


Kuroo-Senpai:

Jasne

Rozumiem

Smutno mi

W sumie...

( '•̥̥̥ω•̥̥̥' )


Shōyō:

Proszę, mógłbyś nie używać tylu wiadomości do pisania?

To trochę, no nie wiem, niepotrzebne?


Kuroo-Senpai:

Mówisz jak Kenma...

Moje dwa kotełki...

Takie niedobre

Dla papy koteła...

(o'〰'o)♡*゚✲*。


Shōyō:

(ㆆ _ ㆆ)


Kuroo-Senpai:

ヘ(°¬°)ノ

Normalnie jakbym z Kenmą gadał

lmao


Shōyō:

Muszę kończyć. Odezwę się później, gdy skończę.



- Kto cię tam nachodził?


Spojrzał na kuzynkę, chowając telefon do kieszeni bluzy.


- Kuroo-Senpai. Chciał mnie poduczyć gry w siatkówkę, ale chyba go załamało, że za daleko mieszka i już ktoś mnie nauczy.


- Biedny kocur. - Wywróciła oczami.


Wiedział, że wcale nie jest jej go przykro, choć po tamtym dziwnym meczu w Nekoma miał nieodparte wrażenie, że zaczęli się nawet dogadywać. Kuroo był intrygującą postacią. Żywy, gadatliwy, mądry i ciekawski. Wiedział, że z tej znajomości jego kuzynki i chłopaka nie będzie nic głębszego, ale może zaprzyjaźnią się jakoś? Zaszli na salę treningową Aoba Johsai, gdzie Mayumi pokazała na jego trenera. Shōyō ze znudzeniem spojrzał wprost na kapitana Aoba Johsai. Zrobił niedorzeczną minę pomiędzy zniechęceniem i skonsternowaniem. Definitywnie nie tego oczekiwał. To koszmar...


- Czemu on? - Spojrzał z wyrzutem na dziewczynę.


- Obiecał ci pomóc.


- Ale dlaczego ze wszystkich ludzi to musi być on?! - Wskazał bezczelnie na Oikawę. - May czemu ze wszystkich ludzi musiałaś poprosić o pomoc akurat tego egoistycznego typa! On używa więcej odżywki do włosów niż ty!


- Dbanie o idealność moich zajebistych włosów, to nic porównywalnego do umiejętności jakie posiadam. Jak miałbym się pokazywać przed publicznością, gdybym miał nieokrzesany busz jak ty, knypku?! - Oikawa prychnął wyniośle i podszedł do kosza po kolejną piłkę. - Skoro mała pchła nie chce mojej pomocy, to łaski bez.


- Tōru, obiecałeś~! - Mayumi jęknęła przesłodzonym głosikiem.


Hinata obserwował piękną reakcję kapitana Aoba Johsai, który na głos dziewczyny zamarł z ręką w górze, a piłka pacnęła go w głowę. Spojrzał wielkimi oczami wprost na dziewczynę. Gapił się na kruczowłosą dłuższą chwilę, aż nagle z jego oczu popłynęła fontanna łez.


- Oh, Oikawa-Senpai rozryczał się z powodu dziewczyny. - Numer 13 zamrugał zaintrygowany.


- Myślicie, że to z jej powodu nie wychodził przez dwa dni z domu? - Numer 3 ściągnął lekko brwi z konsternacją.


- Mayumi-san pierwszy raz powiedziała do niego po imieniu, idioci. - Yahaba wywrócił oczami.


Reszta drużyny spojrzała na niego ciekawsko i zaraz po sobie z namysłem. Hinata napotkał spojrzenie Shigeru, ale ten drugi z lekka spłoszony spojrzał w bok, jakby chcąc uniknąć jakiejś kłótni lub zrobił coś nieodpowiedniego. Ściągnął powoli spojrzenie z chłopaka na numer 1, Oikawa Tōru


- Powinniśmy zapisać ten dzień w kalendarzu? - Libero przekrzywił głowę w bok.


- Zepsułaś go... - Shōyō mruknął z niepewną miną.


- Wypadek przy pracy. - Mayumi rozłożyła ręce na boki z głupim uśmieszkiem. - To jak będzie? Nauczysz go?


Oikawa natychmiast odzyskał rezon i uśmiechnął się z wyższością, po czym skinął twierdząco głową. Reszta przypatrywała się temu z zagadkowymi twarzami. Mayumi porzuciła go w brutalny sposób na pastwę kapitana Aoba Johsai aka Drama Queen aka Człowiek Mem. Wiedział jedno, czeka go utrapienie i spędzenie długiego czasu z tym człowiekiem, a szczerze zachwycony nie był.


Na jego znikome szczęście Oikawa okazał się lepszym nauczycielem niż na to wskazywał swoim zachowaniem. Pokazał jak serwować, odbierać i atakować, ale jak się okazało to ostatnie było największym problemem rudzielca i robił to zbyt mocno. Próbował porównać siatkówkę do jakiegokolwiek innego sportu, w którym używał jednej ręki do rzucania lub uderzania w piłkę, ale to nic porównywalnego z tym. Czuł na sobie palące spojrzenie Oikawy i z jakim zafascynowaniem patrzył jak wyskakuje w górę, odbijając piłkę w kierunku przeciwników. Trafił idealnie tuż przed linią. Zacisnął zęby z niezadowoleniem. Wbrew pozorom nie było łatwo wyważyć odpowiedniej siły do nakierowania piłki tak, żeby spadła w różnym kierunku niż ten jeden durny punkt.


Oikawa skinął głową w kierunku Yahaby, więc ten z krótkim westchnięciem rezygnacji, zaserwował ją w losowe miejsce. Hinata w milisekundę zjawił się przed piłką i uderzył z taką siłą, że o cal minęła zaskoczonego Hanamaki'ego. Znów trafiła przed linią, ale tym razem zostawiła białawą smugę na posadzce. Zacisnął niezauważalnie dłonie w pięści. Znowu źle.


- Za dużo używasz siły do wybicia jej w kierunku przeciwnej drużyny, przez to ląduje w tym samym miejscu. - Oikawa postanowił w końcu wtrącić, co zaobserwował. - Masz dobry wyskok, ale to pewnie od gry w koszykówkę. Biegasz również szybko.


- To przez grę w piłkę nożną, bieg z przeszkodami, rugby, baseball... - Hinata potarł obolałą dłoń. Nie był zachwycony swoimi postępami ani tym bardziej grą. - Siatkówka wydaje się bardzo do nich podobna, ale czuje się jakbym znów robił wszystko sam i przestaje mi...au!


Hinata podniósł zdezorientowane spojrzenie, trzymając się za obolałą głowę, gdy Oikawa patrzący na niego z góry, opuścił rękę. Nie rozumiał tego pacykarza. Raz pokazywał się jako pajac, zaraz był kobieciarzem, a teraz wyglądał jak zawodowy trener sportowy, ale która z tych twarzy była tą jedną prawdziwą? Czy człowiek mógł mieć więcej niż jedną?


- Musisz zapamiętać jedno, Krewetko. - Hinata posłał mu wrogie spojrzenie. Czemu wszyscy mówią nagle do niego per Mała pchła albo krewetka? - Siatkówka to nie sport jednostki, a zespołu. Wszyscy są jak części jednego ciała. Bez jakiejś kończyny można żyć, ale jest to mocno utrudnione, więc przestań tak robić albo skończysz jak Tobio w gimnazjum!


Patrzył na niego z uwagą. Wiedział, że siatkówka to sport drużynowy, ale pozostałe też takie były i w końcowym efekcie wszyscy polegali tylko na nim. Tylko ze swoją ekipą czuł się na tyle swobodnie i miał sporo zaufania, że wiedział jak z nimi grać. Tutaj sytuacja była z grubsza inna. Każdy miał swoje własne umiejętności, przyzwyczajenia, byli mu kompletnie obcy i nikomu nie ufał na tyle, żeby grać drużynowo z automatu. Ściągnął niezrozumiale brwi, gdy uświadomił sobie, że Oikawa wspomniał jeszcze o kimś, kogo miał niemiłą przyjemność zapoznać i był dla niego bardzo nieuprzejmy, wręcz zły o coś.


- Kageyama Tobio?


Widział jak kilka osób zmieszane opuściło lub odwróciło wzrok, jakby chcieli tym ominąć przykry temat. Rozejrzał się uważnie z zaintrygowaniem. Co jest?


- Nazywają go Król Boiska, a wiesz czemu? - Spojrzał na Oikawę i zaprzeczył ruchem głowy. - Bo był samolubnym królem, który nie liczył się ze zdaniem osób ze swojej drużyny. Traktował ich jak dodatek do swoich umiejętności.


- Czyli ty jesteś Wspaniałym Królem? - Uniósł brew w górę.


- Co?


- No skoro Kageyama Tobio był przez ciebie szkolony, a nazywają go Królem Boiska, to ty jesteś Wspaniałym Królem. - Wzruszył ramionami. - Brzmi to dla mnie bardzo logicznie. - Zignorował starszego i spojrzał ponownie na piłkę, którą wziął w dłonie i następnie na miejsce przy boisku. Zmierzył każdego uważnym wzrokiem. - Mam po prostu trafić na drugą stronę boiska z pomocą reszty drużyny, ale nie używać zawsze większej mocy, czy tak?


Tōru skinął głową twierdząco. Shōyō spojrzał na Shigeru, który z widoczną niechęcią odebrał piłkę od niego i zaserwował w losowe miejsce. Obserwował uważnie lot piłki, ugiął nogi i ruszył biegiem w miejsce, gdzie miała opaść. Uniósł rękę i zmniejszył nieznacznie siłę zamachu, uderzając. Piłka uderzyła w środek boiska, gdzie nikt nie stał. Odetchnął głęboko. Chyba zaczynał pojmować na czym to dokładnie polega. Poczuł dłoń na głowie, więc zerknął na właściciela. Dostrzegł uśmiechniętego Oikawę, z którego wręcz kipiała nieprzebrana duma. Ściągnął mocno brwi, skrzywił się i strącił jego rękę z siebie. To było co najmniej dziwne odczucie widzieć go w takim stanie. Musiał przećwiczyć to jeszcze trochę, żeby wejść do perfekcji. Oby tylko nie żałował.


Dzień zakończył na ciągłym odbijaniu piłki i próbowaniu robienia tego w miarę dobrze. Potrafił nawet w miarę odbierać piłkę jako libero, ale to atakowanie sprawiało mu najwięcej frajdy. Nie rozumiał czemu, ale w sumie to przypominało trochę koszykówkę. Tylko głównie stało się w miejscu i mniej biegało po boisku. Podziękował Oikawie i jego drużynie za niewielką pomoc i wyszedł przed budynek, gdzie szatyn umówił się z jakąś miedzianowłosą dziewczyną. Wzruszył ramionami podchodząc do Mayumi i Malin, z czego ten drugi wydarł się głośno:


- Ooo, patrz, patrz May! Jak oni razem uroczo wyglądają!


- Prawda, wyglądacie jak prawdziwa para, Oikawa. - Mayumi uśmiechnęła się pociesznie do Tōru.


- Co tu robicie? - Oikawa wyraźnie chciał zmienić temat


- Przyszłam po Shō, skoro i tak mieszkamy razem, a Malin...


- Właśnie skończyłem zmianę i wpadłem na MayDay, i pomyślałem, że wpadniemy po Hinshō razem! - Uśmiechnął się szeroko, pokazując ząbki i zaraz zaczął rozanielony piszczeć jak dziewczyna, obracając się przy tym jak idiota na boki. - Nie mogę na was się napatrzeć! Wasze dzieci będą śliczne! Rdzawe włosy po ślicznej mamie i brązowe oczęta po ładnym tatuśku! Chcę być chrzestnym! May powinna zostać chrzestną kolejnego dziecka! Przecież widać po was, że na jednym się nie skończy!


Shōyo widział jak coś błysnęło w oczach kapitana Aoba Johsai, jakby żal i zawód, ale nie wiedział czemu miałby czuć się w ten sposób. Przecież Malin nie mówił niczego złego, wręcz żartobliwie kibicował jego randce. Wzruszył ramionami i ruszył w stronę wyjścia ze szkoły, a za nim ruszyli Mayumi i Malin. Nie włączył się do rozmowy. Nie widział powodu gadania o kapitanie Aoba Johsai. W głowie miał jedną myśl, która kłębiła się od dłuższego czasu, a zabandażowana ręka pulsowałą lekko, dając o sobie znać. Zagryzł dolną wargę.


- Shō?


Spojrzał na kuzynkę. Zrozumiała natychmiast, uśmiechając się szeroko. Przytuliła go mocno, Malin do nich również dopadł krzycząc:


- Ja też! Ja też!


Trwali tak krótką chwilę, aż w końcu chłopak odsunął się i ruszył raźnym krokiem w kompletnie innym kierunku. Miał nadzieję, że jeszcze zdąży. Chciał to załatwić dziś póki miał odwagę i wiedział, czego chce. Nie chciał znów uciec z podkulonym ogonem, ale zrozumiał coś, co od dawna nie dawało mu spokoju. Nie zauważył kiedy zaczął biec, a serce waliło niczym rozszalałe. Dopadł do ciemnych drzwi, gdy tylko je dostrzegł i wpadł do środka, niemal tracąc równowagę. Oddychał ciężko, opierając dłonie o kolana. Czuł na sobie spojrzenia wszystkich zebranych w pomieszczeniu. Ktoś położył dłoń na jego ramieniu.


- Hinata?


Pokręcił głową, wyprostował się i odetchnął głęboko. Rozejrzał się dookoła i speszony założył kaptury na głowę, po czym podniósł niepewnie wzrok na Sugawarę, który patrzył zaniepokojony.Opuścił głowę, zagryzając wargę. A jeżeli spóźnił się? Co jak było jednak za późno?


- Hinata, co ci się stało w rękę?


Przycisnął zabandażowaną do piersi, chcąc powstrzymać drżenie, położył na niej drugą.


- Su-Suga-Senpai? - Wydukał cicho. Czuł jak jego serce boleśnie obija się o żebra, a policzki pieką od gorąca. - Ja... Ja chciałem... Um, mo-mogę je-jeszcze? - Mówił coraz ciszej.


Przez chwilę miał głupie wrażenie, że wszyscy wokół doskonale słyszeli, co właśnie powiedział i zaraz go wyśmieją. A kiedy cisza się przedłużała, zaczął rozważać czy nie wypowiedział tych słów zbyt cicho. Może po prostu nie chcieli go tutaj?


- Hinata...


Uniósł oczy wprost na starszego. Wpatrywał się w niego z niedowierzaniem, a na ustach rozciągał się powoli szeroki uśmiech, gdy został niespodziewanie przytulony przez starszego.


- Tak się cieszę, Hinata!


- Czy-Czyli mogę?


- Oczywiście!


- Shōyo, nareszcie!! - Noya dopadł do zaskoczonego chłopaka i wyrwał z objęć Sugawary, samemu przytulając mocno. - Wiedziałem! Ja to po prostu wiedziałem!


- Noya udusisz go! - Suga zaśmiał się.


Hinata uśmiechnął się mimowolnie. Pierwszy raz od dawna czuł się tak, jakby naprawdę trafił tam, gdzie było mu przeznaczone. Jednak coś z tyłu głowy ciągle stukało, próbując przypomnieć dlaczego nie chciał nigdy więcej pakować się w żaden sport, ale ten jeden raz nie miało to kompletnie znaczenia. Nie teraz...


- A, teraz wyjaśnij mi Hinata, coś zrobił sobie w rękę, co?


- Mama Suga w swoim żywiole! - Noya zakrzyknął pół żartem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro