19.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

             
                           Wiedziałam, że nie miałam, nie wiadomo, jak wiele czasu, więc wyjęłam z szafy tylko białe rurki i błękitny top i ubrałam to na siebie. Upięłam również włosy w prowizorycznego koka na czubku głowy i uśmiechnęłam się do swojego odbicia, ponieważ nie planowałam robić makijażu ani nic z tych rzeczy, zwłaszcza że Theodore widywał mnie już w dużo gorszych wydaniach. Wróciłam do kuchni, gdzie Ada już kończyła rozkładać wszystko na stole. Nie było mnie raptem kilka minut, ale najwyraźniej tyle jej wystarczyło.

— No, już lepiej — podsumowała dziewczyna, puszczając do mnie perskie oczko, gdy tylko zauważyła moją obecność. — W każdym razie, muszę trochę popracować, więc zjem z wami śniadanie i was zostawię. Będziesz mogła przetestować swojego przyszłego męża, w łóżku na przykład, bo wiesz, aura sprzyja — dodała, zaczynając się śmiać.

Spiorunowałam ją wzrokiem i opadłam na jedno z krzeseł, sięgając po kubek, by móc napełnić go kawą, która znajdowała się w dzbanku. Wolałam tego nie komentować, nawet jeśli Adrianna bawiła się w najlepsze. Poważny nastrój już jej minął i wróciła do bycia, cóż, sobą.

— Nic nie powiesz? — zapytała, siadając obok mnie i szturchnęła mnie łokciem w bok, więc niemalże rozlałam przez nią kawę.
Na całe szczęście w ostatniej chwili odstawiłam kubek na blat i pokręciłam z niedowierzaniem głową.

— Wiesz, pewne rzeczy są tak głupie, że szkoda strzępić języka, nie? — odbiłam pytanie, unosząc sceptycznie brwi i posłałam w jej kierunku niewinny, wręcz czarujący uśmiech.

— To nie głupota, to konieczność, wyobrażasz sobie małżeństwo z kimś, kto nie spełnia twoich oczekiwań w łóżku? — Spojrzała na mnie wymownie, robiąc przy okazji dziwną minę, jakby sądziła, że jej posłucham i faktycznie zdecyduję się na zaciągnięcie mężczyzny do łóżka.

Wywróciłam teatralnie oczami, powstrzymując się od przeciągłego jęku, który chciał wydostać się z moich ust i odetchnęłam z ulgą, słysząc trzask zamka. Nigdy nie twierdziłam, że Theodore ma cudowne wyczucie czasu, ale właśnie wtedy, uratował mnie i byłam mu wdzięczna, bo zdecydował się pojawić.

— O, Theo! — powiedziałam nieco zbyt entuzjastycznie, więc zmarszczył brwi, zsuwając jednocześnie buty ze stóp.

Duśka wykorzystała moment i odebrała od niego pieczywo, kierując się do blatu w kuchni, by móc je rozpakować. Mnie jak zwykle nie zostało nic do zrobienia, więc podniosłam kubek i upiłam z niego ostrożnie łyk kawy, niemalże się nią krztusząc. Nie dość, że była gorąca, to dodatkowo gorzka. I nie przeszkadzałoby mi to, gdybym zdołała dolać do niej mleka, bo taką zawsze pijałam. Niestety, zapomniałam.

— Coś się stało? — spytał, przesuwając spojrzenie ze mnie na moją przyjaciółkę i z powrotem na mnie i tak w kółko, jakby nie potrafił się zdecydować, na którą z nas powinien patrzeć.

— Nie — odpowiedziałam, posyłając w jego kierunku słodki uśmiech, chcąc zatuszować swoje zakłopotanie.

— Jak to nie? — Oburzyła się Adrianna, kręcąc głową. — Zastanawiałyśmy się właśnie...

— Czy będziesz miał ochotę poznać resztę moich znajomych!? — wtrąciłam, nie pozwalając jej dokończyć, bo gdyby powiedziała mu o tym, że musi się ze mną przespać, chyba zapadłabym się pod ziemię. — No wiesz, tak oficjalnie, jako mój narzeczony, bo... no sam wiesz — dodałam, niemalże od razu żałując swojej propozycji.

Nie oswoiłam się jeszcze z myślą, że wychodzę za mąż, a proponowałam mu spotkanie, które było swoistym rzuceniem go na głęboką wodę.

— Właśnie, Aśka jest ciekawa, kogo przyprowadzisz na jej ślub — dorzuciła Ada, celując we mnie nożem, który trzymała w dłoni. Zebrała ze sobą wszystko i odstawiła to na stół, opadając ponownie na miejsce obok mnie. — Bo mówiła ci, że za dwa miesiące nasza przyjaciółka wychodzi za mąż? W Sylwestra, fajnie, nie?

— Nie, nie rozmawialiśmy jeszcze o tym — odpowiedział, uśmiechając się łobuzersko i zaśmiał się, dostrzegając moją minę. — Ale jestem pewien, że to ma sporo związku z tym, że wcisnąłem jej pierścionek na palec zaledwie wczoraj — oznajmił, mrugając do nas okiem, by po chwili zniknąć w łazience, najpewniej, by umyć dłonie przed śniadaniem.

— Przestań. — Kopnęłam przyjaciółkę w kostkę pod stołem, licząc na to, że się opamięta.
Ta syknęła z bólu, rzuciła mi pełne pretensji spojrzenie i prychnęła i uśmiechnęła się złośliwie.

— Kochanie, nie wiem, czy zauważyłaś, ale właśnie zagwarantowałaś nam świetny kabaret o tytule: poznajcie mojego narzeczonego — zakpiła, opierając się wygodniej na oparciu krzesła, na którym siedziała. — Jestem pewna, że wszyscy będą zachwyceni. Już nie mogę się doczekać. — Klasnęła w dłonie, sięgając po dzbanek, by napełnić swój kubek kawą, przez co przypomniała mi, że miałam iść po śmietankę. Tak też zrobiłam.

— Theo się jeszcze nie zgodził — zauważyłam całkiem przytomnie, szukając w szufladzie łyżeczek, których brakowało na stole.

— Ale ja nie mam nic przeciwko, kochanie — oznajmił, pojawiając się obok mnie jakby znikąd, chociaż nie powinnam być zaskoczona, ponieważ był tylko w łazience.

Objął mnie ramieniem w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował moją skroń, puszczając do Ady perskie oczko.
Jakby mieli jakiś szyfr, którego ja nie potrafiłam pojąć.

— Więc postanowione. — Klasnęła radośnie Adrianna. — W środę pijemy wszyscy u mnie, a później idziemy na miasto — dodała, zdecydowanie zadowolona, a ja stałam tak, trochę, jak słup soli i zastanawiałam się, czy nie lepiej byłoby powiedzieć jednak Theo, by się ze mną przespał.

Co innego, gdy spędzał czas z panną Jaros, którą znał, niezbyt dobrze, ale jednak, a co innego przedstawiać go wszystkim, oficjalnie jako moją drugą połówkę. Zwłaszcza że im nie mogłam powiedzieć prawdy. Musiałam udawać zakochaną bez pamięci, co zdawało się ponad moje siły. Fajnie było grać chwilę, moment, jedno przyjęcie albo coś w tym stylu, ale tutaj była mowa o reszcie mojego życia.
Nie miałam pojęcia, jak miałam się do tego przygotować?

— Ale Theodore może musieć...

— Nie martw się, kochanie — przerwał mi, uśmiechając się niegrzecznie, szeroko, sprawiając tym samym, że w jego policzku pojawił się dołeczek, który dodał mu uroku. — Zostaję co najmniej do kolejnej soboty — wyjaśnił, w momencie podłapując, co miałam na myśli.

Odebrał mi całą resztkę złudzeń, jakie posiadałam jeszcze kilka sekund wcześniej.

— Więc postanowione, zorganizuję wszystko, bez obaw! — zapewniła Ada, uśmiechając się dumnie, jakby bawiło ją to, że sama się w to wpakowałam.

— Super — podsumowałam, wysilając się na uśmiech i westchnęłam cicho, poprawiając materiał topu, zupełnie tak jakby tego wymagał, gdy nadal leżał na mnie tak samo, jak wtedy, gdy go ubrałam.

Skierowałam się do stołu, nie pozwalając Theo odsunąć sobie krzesła i opadłam na nie, spoglądając na niego, by zauważyć jego niezadowolenie. Zawsze wkurzałam go tym, więc nie byłam zaskoczona jego reakcją.

— Jedzmy, jestem głodna, a muszę za chwilę uciekać, bo praca wzywa — ponagliła nas Ada, sięgając po bułkę, by ją rozkroić.

— Pracujesz w weekendy? — dopytywał Theo, odbierając ode mnie kubek z kawą, której mu nalałam.

Starałam się być miłą i pomocną gospodynią, nawet jeśli miałam wrażenie, że nie byłam przygotowana do tej roli. Nie w ten sposób.

— Staram się nie, ale jakiś czas temu zmieniłam pracę i mój nowy szef wymaga ode mnie perfekcji. To znaczy, ceni mnie — przerwała, szukając właściwych słów. — Dawid jest ambitny i przydzielił mnie do sporego projektu i... jestem równie ambitna, nie lubię oddawać innym mojej roboty, więc... staram się, zależy nam na tym kliencie, bardzo — wyjaśniła, wzruszając lekko, dość obojętnie ramionami, a ja spojrzałam na nią, unosząc jedną z brwi.

Adrianna była typem osoby, którą ciężko było zmusić do czegokolwiek, zwłaszcza do pracy w weekendy. Walczyła o takie sprawy niczym lew, byleby tylko postawić na swoim.

— A czym się zajmujesz? — Wpatrywał się w nią, wyraźnie zainteresowany tym, co mówiła, więc ja skupiłam się na przygotowaniu swojej kanapki.
Masło, wędlina, ser i ogórek, ponieważ nie przepadałam za pomidorami.

— Pracuję w agencji reklamowej — odpowiedziała zwięźle, uśmiechając się do niego. — Dlatego Cecylia ma tak wielu klientów, jej spoty reklamowe zatwierdza najlepsza z najlepszych — dodała żartobliwie, rozbawiając tym sposobem całą naszą trójkę.

Faktycznie zawsze mogłam liczyć na jej pomoc w kryzysowych sytuacjach, niezależnie czy dotyczyło to pracy, czy życia prywatnego.

— Dobrze wiedzieć, będę pamiętać do kogo dzwonić — podsumował Theodore, upijając spory łyk mocnej, czarnej kawy.

— O każdej porze dnia i nocy — oświadczyła, prostując się i unosząc dumnie brodę. — Mąż mojej przyjaciółki jest moim przyjacielem — wyjaśniła, poruszając sugestywnie brwiami, a ja zakrztusiłam się kawą, której właśnie się napiłam.

Dziewczyna poklepała mnie po plecach, a mężczyzna posłał mi pełne troski spojrzenie, jakbym co najmniej mogła sobie przez to zrobić krzywdę. Okej, istniało takie prawdopodobieństwo, ale na szczęście szybko mi minęło.

— Jeszcze dużo czasu minie nim zostanie moim mężem — zauważyłam, przecierając twarz serwetką, chcąc pozbyć się resztek kawy. — Nie planujemy ślubu natychmiast.

— Nie? — zapytał, marszcząc brwi. — Wydawało mi się, że jesteśmy zgodni w tym, by zacząć go organizować już niedługo, tak by może w wakacje być już małżeństwem — dorzucił, spoglądając na mnie wymownie.

Rozchyliłam z niedowierzaniem usta, krzyżując z nim swoje spojrzenie w akompaniamencie śmiechu przyjaciółki. Ona bawiła się w najlepsze.

— To będzie naprawdę udany weekend — skomentowała, ale nie uraczyłam jej nawet spojrzeniem, ponieważ nie odrywałam wzroku od niego.

— Myślałem, że to oczywiste, że chcę, byś została moją żoną, jak najszybciej — wyjaśnił, sięgając dłonią poprzez stół, po moją rękę i zaczął zataczać na jej wierzchu kółeczka kciukiem.

— Ale my musimy tak wiele ustalić, gdzie będziemy mieszkać, jak ma wyglądać nasze życie, co...

— Spokojnie, spokojnie — poprosił, ignorując panikę, która wkradła się do mojego głosu. — Wiem, że wiele przed nami, ale mamy cały weekend na rozmowy i negocjację, prawda?

Chciałam mu odpowiedzieć, zgodzić się z tym, ale prawdą było, że nie panowałam nad własnymi emocjami i byłam tym faktem przerażona.
Zgodziłam się, byłam tego świadoma, ale... nie byłam na to gotowa. Chcąc nie chcąc nadal darzyłam uczuciami Aleksandra i nie potrafiłam sobie z tym do końca poradzić.
Nie miałam pewności czy tak szybki ślub był właściwy w takiej sytuacji. Nie chciałam zastępować jednej miłości drugą, zwłaszcza że ta zdawała się nie istnieć.

Zamrugałam powiekami, czując pod nimi znajome pieczenie, płacz nie był mi potrzebny, ale emocje nadal się we mnie kumulowały i mnie przytłaczały.

— Ce, skarbie. — Usłyszałam głos Ady, więc przekręciłam głowę i spojrzałam na nią, szukając u niej pomocy. — Musicie pogadać, poważnie, ale to jak ja wyjdę, okej? — zaproponowała, posyłając w moim kierunku pokrzepiający uśmiech i oparła dłoń na moim ramieniu. — A teraz, zjedzmy śniadanie i pogadajmy o kinie, muzyce czy coś takiego — dorzuciła, kiwając głową w ramach potwierdzenia, przytakując sama sobie.

Odwzajemniłam jej uśmiech i posłałam przepraszające spojrzenie Theo, oswobadzając dłoń z jego uścisku.

— To świetny pomysł — podsumowałam i wzięłam kubek w obie ręce, ostrożnie upijając spory łyk kawy.
Musiałam się czymś zająć, a apetyt tak jakoś mi minął, potęgując ból głowy, który towarzyszył mi od rana.

— Nie mam czasu chodzić do kina, ostatni raz byłem, o dziwo z Cecylią i tylko dlatego, że mnie zmusiła — poinformował nas Theodore, uśmiechając się nieznacznie, porzucając wcześniejszy temat, za co byłam mu naprawdę wdzięczna.

Lubiłam w nim to, że potrafił odpuszczać i nie wiercić mi dziury w brzuchu bez powodu, a jednocześnie i tak był najbardziej upartym i upierdliwym facetem, jakiego kiedykolwiek poznałam.

— No weź, naprawdę? — zapytałam z niedowierzaniem.

— Tak, co to był za film? Czekaj, czekaj... — Zastanowił się, marszcząc przy tym śmiesznie nos. — Wiem, Two night stand!

— O Boże, poważnie? Kazała ci to obejrzeć?! — dopytywała zaskoczona Ada, zaczynając się śmiać. — To trochę ironiczne, nie? — dodała, a ja spojrzałam na nią, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi.

— Ale co?

— No wiesz, oni też niby mają układzik. Oczywiście, zostali uwięzieni w budynku, ale jednak też niby nic ich miało nie łączyć, a wyszła wielka miłość — zauważyła z rozbawieniem, poprawiając swoje włosy. — Co oznacza, że, jej, stary, musi ci na niej zależeć, skoro poświęciłeś się tak bardzo i poszedłeś na jakiś bzdurny romans, bez obrazy dla filmu, lubię go — zastrzegła, unosząc dłonie w obronnym geście, jakbyśmy naprawdę mogli ją zaatakować za tę opinię.

— Przekręcasz wszystko, Ada, serio — skwitowałam, krzywiąc się. — Wybieraliśmy filmy na przemian, dlatego ja oglądałam Transformersów, a on komedie romantyczne, tak to wygląda, nasza przyjaźń, jedno poświęca się dla drugiego — oznajmiłam, kiwając głową dla potwierdzenia własnych słów.

— Nie, ona ma rację. Cierpiałem w imię tej przyjaźni. — Wybuchnął śmiechem, opierając dłoń na klatce piersiowej, chcąc zapewnić o swojej prawdomówności.

Prychnęłam i wywróciłam teatralnie oczami.

— Nikt cię nie zmuszał, hello.

— Jak to nie? Ja już cię znam — powiedziała, rzucając mi wymowne spojrzenie. — Ty tylko udajesz taką porządną i idealną, a tak naprawdę, gdy czegoś chcesz, potrafisz być niezłym cwaniakiem, Ce, poważnie — oznajmiła Adrianna, szturchając mnie łokciem w bok. — W liceum potrafiłaś płakać na zawołanie, a każdy wie, że faceci są przerażeni damskimi łzami, nie, Theo?

— Święta prawda. — Pokiwał głową, zgadzając się z moją przyjaciółką.

I chociaż nie chciałam tego przyznawać na głos, cieszyłam się, że miałam przy sobie tę dwójkę i że dogadywali się ze sobą tak dobrze. To naprawdę była wielka ulga dla mnie.
W miłej, żartobliwej i swobodnej atmosferze minęło nam całe śniadanie.
Wspominaliśmy, wymienialiśmy się anegdotkami z życia i czas po prostu mijał.

2115 słów.
Czekam na wasze komentarze, opinię, cokolwiek. Dziękuję, jesteście najlepszymi czytelnikami, słowo.
A i rozdział jest tak szybko, bo FlameMegan rzuca mi całkiem sensowne wyzwania, więc wszelkie zastrzeżenia do niej, o. ♥️
Buziaki!
Jo ♡

P. S Mam dziwne wrażenie, że już podawałam nazwisko Adrianny i nie brzmiało ono Jaros, więc jakby ktoś pamiętał czy faktycznie to zrobiłam, błagam, dajcie znać, bo moja skleroza mnie wykończy 🤣

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro