W rytm wiatru

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeśli umówisz się z kobietą to powstają z tego różne problemy natury estetycznej. Wstaje taka rano i przygląda się swemu odbiciu w przekonaniu, że kobieta po drugiej stronie jest dziwnie znajoma. Patrzy w lusterko, i o boziu, jaką mam bladą skórę, jak papier i wory pod oczami, gdzieniegdzie resztki tuszu, który faktycznie okazał się być wodoodporny, suche usta z końcową szminki w kącikach. Królestwo zaniedbania. A, o królestwo trzeba dbać. Wcierać kremy, odżywki, nakładać maski, stosować peeling, przegrzebywać włosy w poszukiwaniu supłów i kołtunów . Dobierać ubrania, tak by zasłonić wszelkie mankamenty ciała, skryć blizny. Ciało każdej kobiety jawi się, jako prywatna mapa rozczarowań życiowych.

[Imię] po porannym rytuale urody zjawiła się  w umówionym miejscu i o umówionej porze. Zajęła się sobą. Na krótko. Bo ile można przyglądać się temu jednemu paznokciowi, gdzie lakier wyglada gorzej niż na pozostałych. Sięgnęła po pierwszą lepsza rzecz z brzegu. Dokonała na jej przykładzie głębokiej analizy życia.

Odłożyła przedmiot. Sięgnęła po kolejny - opasły tom trudnych, medycznych terminów o obcym brzmieniu. Odłożyła. W dłoni znalazł się drewniany manekin, wysuszony flamaster,wpół wypalona zapachowa świeczka. Wzrok sięgał głębiej. Na parapecie pąki wyłuszczały studenckie kwiaty - opustoszałe flakoniki alkoholu obok,  których piętrzył się znany jej już stos herbacianych resztek. Biurko tonęło w papierach; część monitora przykrywały samoprzylepne notki - terminy dawno-minionych egzaminów. Pranie w kącie pokoju. Porzucona zamszowa torba. Chaos zagarniał dla siebie całą przestrzeń.

💙

Chłopak przewracał się w łóżku. Ktoś właśnie składał mu gratulacje, ktoś wręczał kwiaty, jakaś młoda prezenterka zmierzała w jego kierunku z wyraźnym zamiarem przeprowadzenia rozmowy, tłum przed nim rytmicznie składał mu hołd, zapełniając przestrzeń wiwatami i burzą braw, ktoś wolał go zza kulis, zakłócają ceremonie wręczenia nagród.

- Sasori.

Ktoś mamrocze jego imię. Woła, wzywa, trajkocze nad głową, meczy i nuży.

- Sasori. Sasori wstań.

Wstań? Sasori nie rozumiał, w jakim celu miałby zrywać się z łóżka o tak wczesnej porze, nie rozumiał dlaczego miałby odstąpić zaszczytu wygłoszenia mowy dziękczynnej za przyznanie mu tak zasłużonej nagrody.

- Sasori!

Moment. To nie babunia wzywała go z prośbą o odwiedzenie pobliskiego sklepu, tu wcale nie chodzi o zakup mleka czy przypomnienie o prozaicznej obietnicy, którą złożył wraz z początkiem tygodnia, a o której istnieniu zapomniał wraz z jego kreski.

I choć głos był piskliwy w niczym nie przypominał narzekań Deidary.

W jego głowie dokonała się skomplikowana analiza, na której końcu znalazło się dramatyczne rozwiązanie nurtujacrgo problemu. Otóż uporczywym natrętem miała być [Imię]. Askasuna otworzył jedno oko, pozwalając by rozmazany zarys damskiej sylwetki stopniowo materializowała się. Po chwili otworzył drugie, upewniając się w swoich wnioskach. [Imię] kucała w niewielkiej odległości od łóżka.

- Jesteś za wcześnie.

- Jestem za późno.

Sasori odtworzył słowa dziewczyny. Najchętniej zacząłby się teraz samodzielnie utwierdzać w przekonaniu, że dziewczyna faktycznie posiada pewnego rodzaju odchylenie od normy. Niestety jej słowa znalazły poparcie...

💙


Dziewczyńskie opowieści mają też to do siebie, że lubią nagłe zwroty akcji. Przykładowo:wydaje się, że uczestniczysz w prymitywnym plotkowaniu, aż nagle dostajesz porcję zwierzeń. I znowu w inną stronę, bieg nie rozmowa, rollercoaster sunie w górę i w dół opada. Nie nadążasz, to nie gadaj.

Sasori wysłuchiwał teraz historii [Imię]. Uśmiechnięta siedziała na blacie biurka, sącząc między słowami herbatę i pokazując mu szereg bielutkich zębów. On natomiast łypał na nią zmęczonymi oczami, segregując porcję informacji, które otrzymał.

- Czemu nie obudziłaś mnie od razu?

- Zapewniam cię, że próbowałam. No już, nie gniewaj się, przecież nic się nie stało.

Nic się stało. Nic. Nic w ich projekcie nie ruszyło z miejsca. Nic. Nie pojawił się żaden podział obowiązków. Nic. Nie doszło do skonkretyzowanie zakresu materiałów, z którymi powinni pracować. Nic. Nie powstał konspekt pracy.

Nic.

Coś.

Ktoś wykonał coś.

Ktoś naruszył jego przestrzeń. Ktoś siedział w niej bez nadzoru kilka godzin. Ktoś samowolnie poruszał się po jego pokoju. Ktoś bez zastanowienia dotykał jego rzeczy. Ktoś ruszał jego książki, ubrania, naczynia, a nawet śmieci.

- Nie musiałaś tu sprzątać.

- Nudziłam się.

- Mogłaś mnie obudzić - Sasori niemalże czuł puls własnego serca, w tym którego żyłka na jego czole poruszała się dynamicznie.

- Naprawdę próbowałam. Spałeś.

Spał. Spał tak, jak zawsze. Spał pod jej obserwają.

💙

Cały ten dzień przepełniony był fiaskiem. Porażka ciągnęła się za nim od chwili opuszczenia knajpy. Podpuszczony pozwolił wciągnąć się w szarpaninę. Zmęczony, obity i zbrukany powrócił do domu. Zaspał. Pozbawiony czujności zezwolił wrogowi na sforsowanie jego prywatności. Wyczerpany wszedł w korelację.

Sasori przeglądał kolejne strony opasłego tomu, znudzony odrywał wzrok znad druku. Szukał ukojenia w osuwających się krokach wody. Deszcz sunął wzdłuż szyby wedle rytmu wbijanego przez wietrzny metronom. Ten sam deszcz przed godziną sunął wzdłuż [kolor] pasm włosów dziewczyny, która nie wiedzieć czemu postanowił odprowadzić. 

Mówiła dużo. Mówiła o wszystkim. Mówiła o poprzednim domu. O mieszkaniu w wielkim mieście, żyjącym swoim własnym chaotycznym rytmem. O wystawach, galeriach, wernisażach. O jakieś awanturze i pilnym wyjeździe. O przeprowadzce. O uczelni.

Gdzieś miedzy plotkami i zawiłymi planami pojawiały się krótkie wstawki, łechczące ego Sasoriego. Podziwiała go. Zachwycała ją jego pilność, dokładność.


💙💙💙

Przepraszam, że krótkie.
Na uczelni wszyscy wariują. Prowadzący nie byli i nie są gotowi prowadzić zajęcia w trybie online, a ja zostałam poproszona o nadzór nad czterema przedmiotami. Do tego dochodzi mi szereg prac do napisania, od streszczeń przez prace magisterską po scenariusze lekcji.

Jestem na tym etapie, gdzie kawa nie pomaga, a oczy bolą, kiedy je zamykam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro