epilogue

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

。。。。。

Kenma bez słowa wpatrywał się ekran.

Od początku roku studenckiego minęły ledwo dwa tygodnie, a on już czuł się niemożliwie znużony tłumem przewijającym się przez uczelnię i ulice Tokio, którymi dzień w dzień musiał wędrować na zajęcia i z powrotem. Ostatnie miesiące zdecydowanie nie były proste, ba, to był chyba najintensywniejszy okres w jego życiu. Niespodziewana wyprowadzka z domu, walka o oceny na koniec roku, nauka do egzaminów wstępnych na studia. Uświadomienie sobie, o jak wiele może jeszcze zawalczyć, jeśli tylko uda mu się odepchnąć od tego mulistego dna oceanu niekończącej się pustki. Bo Kenma przecież miał wciąż dla kogo walczyć. W końcu Kanako dla niego zaczęła.

Zamieszkanie z Kuroo nie było magicznym lekarstwem na wszelakie zło tego świata, zdecydowanie nie. Nikt mu na oczy nagle nie wcisnął różowych okularów, do ust nie przyszył sztucznego uśmiechu, ale mimo wszystko Kozume poczuł się lepiej, tak jakby spokojniej. Jak gdyby w całkowitej ciemności ktoś podał mu rękę i oznajmił, że w dalszej wędrówce wspierać go będzie dodatkowa para oczu, umysł i serce. Były rozgrywający tę pomoc przyjął nie bez obawy i ton niepewności, ale przyjął i jakoś tak wyszło, że wyczołgiwanie na prostą, która jeszcze do niedawna zdawała mu się czymś całkiem abstrakcyjnym, jakby jedyną prawdą w tym świecie były jego cztery ściany, noc i porażki na tak wielu polach, okazało się możliwe i osiągalne.

Po długiej i szczerej rozmowie przez telefon z ojcem, a później twarzą w twarz, tylko że tym razem z fizycznym wsparciem Kuroo, udało się im zorganizować względny plan pomocy dla jego matki, a tym samym w pewien sposób dla niego samego. Kanako podjęła się leczenia i zamieszkała na stałe ze swoim mężem. To wszystko nie było takie proste. Gdzieś z tyłu głowy zawsze pozostawała myśl, że to przez niego jej stan tak się pogorszył. Gdyby potrafił radzić sobie lepiej, nie dokładałby jej zmartwień. Gdyby był dostatecznie silny, może umiałby ją w jakiś sposób odciążyć. A gdyby go w ogóle nie było, to cały problem by przecież nie istniał, bo nie musiałaby zostać sama w pustym domu na tak długo. 

Jednak tak jak życie nie składa się z samych nocy i dni, tak istnieją też pory roku inne niż mroźna zima. A komuś wybitnie zależało, by tej wiosny wszystkie wiśnie kwitły dla niego najpiękniej.

Plus pięćset punktów dla gracza KenmaUmyjWKońcuNaczynia — oznajmił elektroniczny głos.

Tetsurō cicho parsknął i ciężko było stwierdzić, czy było to spowodowane nickiem siedzącego obok chłopaka, który swoją drogą sam mu nadał, czy raczej zbliżającą się w zastraszającym tempie, sromotną porażką.

— Właśnie, Kenma, mógłbyś umyć w końcu ten stos brudnych kubków.

Kozume, kompletnie nic sobie z tego nie robiąc, oparł się trochę ufniej o jego ramię, całkowicie ignorując fakt, że za moment któryś z nich, robiąc jakiś szybki manewr konsolą, może wywinąć drugiemu z łokcia.

— Znowu przegrywasz, Kuroo — zauważył ze stoickim spokojem, a student tokijskiego wydziału chemii tylko pokręcił głową, przyglądając się mu z niejakim rozczuleniem.

Patrząc na skoncentrowane spojrzenie blondyna i to, w jaki sposób kąciki jego ust delikatnie powędrowały w górę, był absolutnie pewny, że w ostatnim czasie wygrał wystarczająco wiele.

KONIEC


w ten oto sposób dotrwaliśmy końca.
to opowiadanie nigdy nie miało być długie, było pisane raczej jako zapychacz na czas, w którym całkowicie nie mam siły i chęci do tworzenia czegoś bardziej złożonego. nie zmienia to faktu, że pisanie tego sprawiło mi swego rodzaju uciechę, dało zajęcie na parę bezsennych nocek i zapełniło kilka stron notesu.

pozdrawiam wszystkie osóbki, które dotrwały aż do tego epilogu. mam nadzieję, że nie czujecie się specjalnie rozczarowani.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro